„Przepraszam, że przeszkadzam” – powiedziała Maria płynnie po francusku – „ale myślę, że powinieneś wiedzieć: klauzula, do której się odwołujesz, jest nie tylko nielegalna w Rumunii, ale może mieć poważne konsekwencje dla obu stron”.
Mężczyźni zamarli, ich oczy rozszerzyły się, ich noże i widelce zamarły w powietrzu.
Pierwszy oprzytomniał jeden z Francuzów, najstarszy, ze srebrnymi skroniami i przenikliwym spojrzeniem.
„Mademoiselle” – zapytał powoli, wciąż po francusku – „skąd tak dobrze znasz nasz język? I co sprawia, że myślisz, że rozumiesz, co mówimy?”
Maria postawiła tacę z napojami na stole i poczuła, że wszystkie oczy zwróciły się ku niej.
Jej serce waliło, lecz jej głos pozostał spokojny i pewny siebie.
„Studiowałem prawo międzynarodowe na Sorbonie przez pięć lat, panie.
Następnie pracowałem w paryskiej kancelarii prawnej Duchamp et Fils, po czym wróciłem do Rumunii.
A klauzule takie jak ta, do której się odnosisz, zostały uznane za niezgodne z prawem przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w 2020 r. w sprawie Lefebvre v. Société Générale.
Cisza, która zapadła, zdawała się pochłonąć cały pokój.
Dwaj mieszkańcy spojrzeli na siebie zdezorientowani, a Francuzi wymienili znaczące spojrzenia.
„Może powinniśmy omówić to prywatnie” – zasugerował mężczyzna o siwiejących skroniach, lekko podnosząc się z krzesła.
„André” – wtrącił się inny, młodszy Francuz w okularach w cienkich oprawkach – „nie możemy rozmawiać o poufnych sprawach biznesowych z… kelnerką”.
Maria uśmiechnęła się lekko, nie dając się zastraszyć.
„Doskonale rozumiem, co oznacza poufność, panie.
W swojej karierze podpisałem wiele umów o zachowaniu poufności.
Jeśli jesteś zainteresowany, mogę dać ci moją wizytówkę.
Mimo że teraz tu pracuję, nadal jestem konsultantem dla kilku lokalnych firm.”
Wyciągnęła z kieszeni fartucha elegancką wizytówkę, na której widniał napis: „Maria Constantin, konsultant prawny, międzynarodowe prawo gospodarcze” wraz z numerem telefonu i adresem e-mail.
Mężczyzna o siwych skroniach, Andre, wziął kartkę i uważnie jej się przyjrzał.
Po czym zaśmiał się krótko, ale szczerze.
„Mademoiselle Constantine, myślę, że los ma szczególne poczucie humoru.
Właśnie rozmawialiśmy o tym, że brakuje nam lokalnego konsultanta, który rozumiałby niuanse prawne obu jurysdykcji.
Jeden z miejscowych, niski mężczyzna z zadbanym wąsem, wyglądał na niezadowolonego.
„Co tu się dzieje? Co ona powiedziała?”
Andre przeszedł na język rumuński, którym mówił zaskakująco dobrze, choć z zauważalnym akcentem.
„Wygląda na to, że znaleźliśmy człowieka, który może nam pomóc uniknąć potencjalnej katastrofy prawnej, panie Popescu.
Twoja kelnerka jest ekspertem w dziedzinie międzynarodowego prawa gospodarczego, mającym doświadczenie we Francji.
Pan Popescu spojrzał na Marię tak, jakby widział ją po raz pierwszy.
„Niemożliwe” – mruknął. „Dlaczego prawniczka z dyplomem z Paryża pracuje jako kelnerka?”
Maria się uśmiechnęła, tym razem nieco nieśmiało.
„Życie nie zawsze idzie zgodnie z planem, panie Popescu.
Wróciłem do Rumunii, aby zaopiekować się chorą matką.
Lokalne kancelarie prawne nie były zainteresowane młodą kobietą bez żadnych powiązań, niezależnie od jej wykształcenia.
Ta restauracja należy do mojego wujka – dał mi pracę, kiedy jej potrzebowałem.
Andre podniósł się z krzesła i zaprosił ją, aby usiadła.
„Proszę usiąść z nami, Mademoiselle Constantine.
Myślę, że mamy o czym porozmawiać.
„Nie mogę opuścić swojej zmiany” – odpowiedziała Maria, ale w jej oczach pojawił się błysk.
Kończymy o 22:00.
Jeśli chciałbyś kontynuować rozmowę później, chętnie dołączę do Ciebie.
„Wspaniale” powiedział Andre, podając jej swoją wizytówkę.
„André Dupont, dyrektor zarządzający Groupe Lazare.
Czekamy na Państwa o godzinie 22:30 w lobby hotelu Intercontinental.
Maria lekko skłoniła głowę z szacunkiem, wzięła wizytówkę i wróciła do swoich obowiązków – z uczuciem, że jej życie zmienia się z każdym krokiem.
W kuchni Christina spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami.
„Co to było przed chwilą? Rozmawiałeś z nimi po francusku?”
Maria się uśmiechnęła i spojrzała na wizytówkę, którą trzymała w dłoni.
„Myślę, że właśnie odnalazłem drogę powrotną do kariery, do której się przygotowywałem”.
O godzinie 22:30 Maria, ubrana w prosty, ale elegancki kostium, który trzymała w rezerwie w szafce w restauracji, weszła do holu hotelu Intercontinental.
André Dupont już czekał, a obok niego siedział francuski prawnik w okularach.
„Mademoiselle Constantin, pozwól, że przedstawię ci Jeana-Michela Bertranda, naszego głównego doradcę prawnego”.
Jean-Michel uścisnął jej dłoń i spojrzał na nią z nowym szacunkiem.
„To imponujące, jak dostrzegłeś nasz problem.
Miałeś absolutną rację co do kwestii Delaunaya – byłoby katastrofą, gdybyśmy kontynuowali w tym samym duchu.
„Czasami potrzeba zewnętrznej perspektywy” – odpowiedziała Maria spokojnie.
Andre zaprowadził ją do prywatnego salonu, gdzie reszta zespołu już czekała.
Na stole leżały dokumenty, otwarte laptopy i świeża kawa.
„Mamy dla ciebie propozycję” – powiedział Andre wprost.
„Potrzebujemy doradcy prawnego do naszych spraw w Rumunii.
Ktoś, kto rozumie obie kultury, oba systemy prawne.
I kto nie boi się mówić prawdy nieznajomym – nawet jeśli są to hojni klienci.
Maria się uśmiechnęła, przypominając sobie moment, w którym zdecydowała się przemówić.
„Miałam do stracenia znacznie więcej niż tylko napiwek” – odpowiedziała.
„Mówimy o ponad 200 miejscach pracy, które będą zagrożone, jeśli umowa się nie powiedzie lub doprowadzi do sporu sądowego”.
Andre skinął głową z aprobatą, będąc pod wrażeniem jej podejścia.
„Dlatego potrzebujemy cię w drużynie.
Wynagrodzenie będzie zgodne z tym, jakie otrzymałbyś w Paryżu, łącznie z premiami.”
Maria złapała oddech.
Po dwóch latach serwowania dań i wymuszonego uśmiechania się, po nocach spędzonych na opiekowaniu się matką i porankach spędzonych na składaniu wniosków w kancelariach prawniczych, życie w końcu dało jej prawdziwą szansę.
„Kiedy mogę zacząć?” zapytała spokojnie.
Andre uśmiechnął się szeroko.
„Co powiesz o tym, co się teraz dzieje?
Musimy do jutra rano podpisać nową umowę.
Maria otworzyła teczkę i wyjęła eleganckie pióro wieczne, prezent od swojego ulubionego profesora z Sorbony z okazji ukończenia studiów.
„No to zaczynajmy” – powiedziała i poczuła, że wszystkie elementy jej życia w końcu zaczynają się składać w całość.
Pół roku później Maria Constantin siedziała w swoim nowym biurze w szklanej wieży Groupe Lazare w Bukareszcie.
Na ścianie za jej biurkiem wisiało oprawione zdjęcie przedstawiające ją w stroju kelnerki wraz z obsługą restauracji.
Przypomnienie, że los czasami czyha w najbardziej nieoczekiwanych miejscach – być może nawet przy stoliku w restauracji, gdzie odwaga, by zabrać głos, może wszystko zmienić.
Jeśli spodobała Ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią ze znajomymi!
Razem możemy przekazywać emocje i inspirację dalej.