– Ile? – Walentyna Jegorowna przysunęła kubek z herbatą bliżej siebie, nie odrywając wzroku od kartki z cyframi.
„Po co ci wiedzieć, ile zarabiam?” Marina wzruszyła ramionami, próbując odzyskać pasek wypłaty, który teściowa dosłownie wyrwała jej minutę temu.
„Chcę wiedzieć, jak się czuje mój syn. Czy on głoduje?” Walentyna Jegorowna podniosła wzrok, patrząc na synową ponad okularami. „Wow! I ty tak wyglądasz z takimi pieniędzmi?”
Marina w myślach policzyła do dziesięciu. Dziś jej teściowa pojawiła się nieproszona, jak zwykle. Myślała, że może się pojawić w każdej chwili. Jej mąż wyszedł do pracy pół godziny temu.
„Wyglądam na odpowiednią osobę” – powiedziała stanowczo, sięgając ponownie po papier. „Daj mi go”.
– Czy ty dajesz Genoczce coś ze swoich zarobków? – teściowa oddała jej w końcu papier.
„Mamy wspólny budżet” – Marina ukryła kartkę papieru w torbie, tłumiąc irytację. „Walentino Jegorowno, spóźnię się do pracy. Czy zamkniesz ją za sobą?”
– Mój syn daje mi co miesiąc dwadzieścia tysięcy! – krzyknęła teściowa, jakby jej nie słyszała. – A ile ty przelewasz swojej matce? Więcej, obstawiam?
Marina chwyciła torbę i dosłownie wybiegła z mieszkania. Przekręciła klucz w zamku z taką siłą, że prawie go złamała. Jej oczy pociemniały ze złości. Była mężatką od pięciu lat i nie było lepiej.
Wieczorem w domu czekał na nią bukiet szkarłatnych róż i liścik od męża. „Przepraszam za mamę” – głosił krótki napis. Marina się uśmiechnęła. Giennadij był wspaniałym mężem, kochającym, troskliwym. Jedno „ale” – okazał się zupełnie bezsilny wobec własnej matki.
Walentynę Jegorownę irytowała udana kariera jej synowej. Teściowa nie rozumiała, dlaczego jej syn ożenił się z kobietą, która ma własne mieszkanie, własną wysoką pensję. I co najważniejsze – własne zdanie. Wygląda na to, że matka Giennadija oczekiwała, że jej synowa będzie posłuszna i zależna od syna.
„Spóźnię się o parę godzin” – zawołał wieczorem Giennadij. „Są problemy z projektem, wymaga on trochę pracy”.
„Oczywiście, podgrzeję kolację później” – odpowiedziała Marina, przygotowując się psychicznie na wieczór w samotności. Ale samotność nie zadziałała.
Piętnaście minut później zadzwonił dzwonek do drzwi na korytarzu. Walentyna Jegorowna stała w progu, ściskając w jednej ręce torbę z zakupami.
„Genoczka zadzwoniła i powiedziała, że wróci późno” – teściowa przecisnęła się obok synowej, nie czekając na zaproszenie.
„Wiem” – Marina zamknęła oczy na chwilę, uspokajając irytację. „Nie zapraszałam cię, Walentyno Jegorowno”.
„Zadzwoniłam do siebie” – zaśmiała się kobieta, wchodząc do kuchni. „Siedzisz tu sama, w czterech ścianach. Pewnie się nudzisz. Dlaczego w twojej kuchni jest tak ciemno? Czy żarówka się przepaliła?”
Marina zacisnęła zęby i nic nie powiedziała. A jej teściowa, nie czekając na odpowiedź, wyjęła klucze Mariny z lodówki.
– Wezmę twój zestaw. Niewygodnie mi ciągle dzwonić do drzwi! – oświadczyła Walentyna Jegorowna.
– Oddaj klucze! – Głos Mariny drżał z oburzenia. – To moje mieszkanie, a ja nie dałam ci pozwolenia na zabranie kluczy.
„Czemu jesteś taka chciwa, córko?” teściowa machnęła ręką na znak zgody, chowając klucze do kieszeni. „Jesteśmy rodziną. Mamy wszystko wspólne”.
Na policzkach Mariny pojawiły się czerwone plamy. Zacisnęła pięści, próbując się powstrzymać.
– Walentyno Jegorowno, oddaj mi klucze, – Marina wymawiała każde słowo ostrożnie. – To moja własność, mieszkanie kupione przed ślubem. Mój mąż doskonale to rozumie i szanuje.
– Właśnie tak! – Walentyna Jegorowna uniosła palec nagannie. – Twoje, tylko twoje! A jeśli się rozwiedziesz, to Giena zostanie z niczym! Ani mieszkania, ani pieniędzy!
„Gennadij jest całkiem dobrze opłacany” – Marina skrzyżowała ramiona na piersi. „On też ma oszczędności”.
– Jakie oszczędności! – teściowa rozłożyła ręce. – Oddaje mi część swojej pensji. I wydaje ją na twoje kaprysy…
Marina wyprostowała się gwałtownie, a jej oczy się zwęziły.
„Wynoś się z mojego domu” – warknęła. „Natychmiast!”
– Co? – Walentyna Jegorowna zdusiła się z oburzenia.
— Wynoś. się. Z. Mego. Mieszkania, — Marina złapała torebkę teściowej i wcisnęła jej ją do rąk. — I oddaj mi klucze.
– Jak mogłeś… Tak, ja… – teściowa zrobiła się purpurowa, ale spotkawszy stanowcze spojrzenie synowej, poddała się. – Dobrze. Opowiem Genoczce wszystko.
Marina w milczeniu patrzyła na drzwi, aż zamek zatrzasnął się za jej teściową. Dopiero wtedy odetchnęła i przycisnęła czoło do zimnej ściany korytarza.
Wieczorem mąż wrócił w złym humorze. Ale nie rozmawiali. Być może Gena zrozumiała, że jego matka postąpiła źle.
Urlop Mariny rozpoczął się od dobrych wieści – w grę wchodziła niespodziewanie duża premia. Giennadij wyjechał z kolegami na trzydniową imprezę firmową, a Marina cieszyła się całkowitą samotnością. Laptop na kolanach, filiżanka kawy w pobliżu – idealny poranek.
Na ekranie migały zdjęcia wnętrz. Świeże pomysły na długo oczekiwany remont. Przez pięć lat od zakupu mieszkania nigdy się za to nie zabrała. Marina z entuzjazmem robiła notatki, kalkulując przybliżony kosztorys.
Dzwonek do drzwi zadzwonił tak nagle, że Marina podskoczyła, niemal wylewając kawę na klawiaturę. Walentyna stała na progu. Kręciła pękiem kluczy w dłoniach.
„Genochka mi je dała” – powiedziała teściowa wyzywająco. „Klucze do twojego mieszkania. Ale, widzisz, postanowiłam zadzwonić”.
Nie czekając na odpowiedź, Walentyna Jegorowna skierowała się prosto do kuchni. Marina przewróciła oczami, ale postanowiła nie zaczynać od razu walki.
„Wejdź, Walentino Jegorowno” – przeciągnęła sarkastycznie. „Czuj się jak u siebie w domu”.
– Ciasto? – teściowa od razu zauważyła na stole ciasto miodowe i od razu odkroiła sobie spory kawałek.
Marina usiadła naprzeciwko, zasłaniając laptopa. Ale Walentyna Jegorowna już zauważyła otwarte strony.
– Co to jest? Czy patrzysz na jakiś remont? – teściowa przyciągnęła komputer bliżej siebie.
– Tak, w końcu zdecydowałam się na remont mieszkania. Zwłaszcza łazienki – płytki tam już są popękane, – Marina próbowała oddać laptopa, ale Walentyna Jegorowna trzymała go mocno.
– Skąd będą pieniądze na remonty? Czy znów będziesz doić Genoczkę? – teściowa zmrużyła oczy.
– Mleko? – Marina uniosła brwi. – Dostałam niezły bonus. A tak w ogóle, to moje mieszkanie i moje pieniądze.
Walentyna Jegorowna zaśmiała się i kontynuowała przeglądanie zdjęć wnętrz.
„To wszystko jest drogie” – podsumowała w końcu. „Czy to konieczne? Byłoby lepiej, gdybyś pomógł Genochce z samochodem”.
Marina patrzyła na swoją teściową ze zdziwieniem.
— Jakim samochodem?
„Od dawna chciał nowego samochodu” – powiedziała znacząco Walentyna Jegorowna. „A ty wydajesz swoje premie na bzdury”.
Marina wzięła kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić. Giennadij miał całkiem niezły samochód. Nie nowy, ale w dobrym stanie. Nigdy nie powiedział, że chce go zmienić.
„Giennadij nic nie mówił o nowym samochodzie” – odpowiedziała spokojnie.
– Oczywiście, że nie! – teściowa rozłożyła ręce. – On jest delikatny, nie tak jak ty. Wie, że nie dasz mu pieniędzy tak łatwo. Wydajesz je wszystkie na siebie.
„To moje mieszkanie” – powtórzyła Marina. „A remonty robię za własne pieniądze”.
Walentyna Jegorowna z irytacją uderzyła dłonią w stół.
– No to już postanowione. Lepiej będzie kupić synowi samochód za te pieniądze – powiedziała teściowa, zarządzając cudzą pensją. – I na pewno zarejestrujemy go na jego nazwisko!
Oczy Mariny pociemniały z oburzenia.
„Co masz na myśli mówiąc kup?” warknęła. „Czy ty naprawdę teraz zarządzasz moimi pieniędzmi?”
„Jestem matką, wiem lepiej, czego potrzebuje mój syn” – warknęła Walentyna Jegorowna. „A ty myślisz tylko o sobie! Egoistka!”
„Wynoś się z mojego mieszkania” – Marina gwałtownie podniosła się z krzesła. „Natychmiast!”
– Co? – Walentyna Jegorowna aż otworzyła usta na taką bezczelność.
– Jesteś bezwstydną kobietą – Marina skrzyżowała ramiona na piersi. – Najpierw szpiegujesz moje dochody, potem robisz kopie moich kluczy, a teraz chcesz kupić samochód dla mojego syna za moje pieniądze? Wynoś się natychmiast!
– O, naprawdę! – teściowa wstała, zaciskając pięści. – Teraz Genoczka się dowie!
„Upewnij się, że się dowie” – Marina zdecydowanie skierowała się do drzwi, otwierając je szeroko. „I oddaj mi klucze”.
Walentyna Jegorowna rzuciła klucze na szafkę nocną i wyleciała, głośno trzaskając drzwiami. Marina zamknęła zamek i oparła się o drzwi, próbując złapać oddech. Czas było działać.
Wieczorem na progu stał nie tylko Giennadij, ale także jego matka z oczami zaczerwienionymi od łez.
– Jak mogłeś obrazić swoją matkę? – Giennadij rzucił się na żonę już w progu. – Ona jest z tobą całym sercem!
„Nie obraziłam jej, po prostu poprosiłam, żeby nie wydawała moich pieniędzy” – Marina cofnęła się o krok, pozwalając mężowi wejść do mieszkania.
– Tak się nie robi w rodzinie! – Giennadij nerwowo przeszedł korytarzem. – Trzeba uszanować wolę starszych!
Marina prychnęła i skrzyżowała ramiona na piersi.
– Skoro tak bardzo chcesz uszanować wolę swojej matki, może powinieneś zamieszkać z nią?
Cisza zawisła na korytarzu. Walentyna Jegorowna zamarła z otwartymi ustami. Giennadij wpatrywał się w żonę z niedowierzaniem.
„Co masz na myśli?” zapytał powoli.
– O to mi chodzi – Marina weszła zdecydowanie do sypialni i wytoczyła walizkę. – Wszystko spakowałam wcześniej. Klucze zostawiłam na stoliku nocnym. Mieszkanie jest moje i zrobię tu to, co uważam za konieczne. Bez twoich instrukcji.
– Wyrzucasz mnie? – Giennadij z zakłopotaniem wziął walizkę z rąk żony.
„Daję ci wybór” – Marina zmęczona pocierała skroń. „Albo zamieszkasz ze mną i bez mamy, która będzie nam mówić, co robić z moimi pieniędzmi. Albo zamieszkasz tam, gdzie będziesz musiała robić wszystko według rozkazów mamy”.
Walentyna Jegorowna złapała się za serce i westchnęła.
– Gen, po co tam stoisz? Widzisz, jak ona do nas mówi? – głos teściowej zadrżał z urazy.
Gennady spojrzał z matki na żonę i z powrotem. Potem ciężko westchnął, podniósł walizkę i skierował się do drzwi.
„Resztę rzeczy odbiorę w ten weekend” – powiedział ponuro.
Rozwód był trudny. Walentyna Jegorowna nalegała, aby jej syn zażądał przynajmniej części kosztów mieszkania. Ale Giennadij niespodziewanie zrzekł się praw do majątku byłej żony, prosząc jedynie o czas na znalezienie nowego mieszkania i przeniesienie swoich rzeczy.
Marina siedziała na parapecie w salonie, patrząc, jak budowlańcy przywożą materiały na remont. Łazienka miała zostać całkowicie odmieniona za kilka tygodni. Może to był zbyt radykalny sposób na rozwiązanie problemów rodzinnych, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu Marina poczuła, że kontroluje swoje życie.
Telefon zawibrował, gdy przyszła wiadomość. „Mam nadzieję, że naprawa przebiegnie tak, jak chciałeś” – napisał Giennadij. Marina się uśmiechnęła i odłożyła telefon, nie odbierając. Może później. Kiedy będzie gotowy.