Igor po raz trzeci poprawił kołnierzyk koszuli i spojrzał z niezadowoleniem na swoje odbicie. Wszystko było nie tak. Nie tak. Nieważne, jak bardzo się stroisz, ekscytacja nie chciała ustąpić. Oczywiście! Po raz pierwszy od dwudziestu lat zaciągnięcie dziewczyny na spotkanie z rodzicami nie było łatwym zadaniem. Zwłaszcza jeśli tą dziewczyną była Weronika.
Olga Siergiejewna i Jurij Aleksiejewicz… Ludzie starej daty, z własnymi zasadami. Mama wszystko kalkuluje w najdrobniejszych szczegółach z matematyczną precyzją, tata mówi mało, ale dużo myśli, a te myśli rzadko bywają różowe. Sąsiedzi się ich boją, prawie nie mają przyjaciół. A potem jest Weronika, bystra, prostolinijna, dwa lata starsza. Ciekawe, czy się dogadają?
- Czy utknąłeś w lustrze? – głos matki przywrócił Igora do rzeczywistości. – Idź i dokończ siekać sałatkę, nie będę miała czasu!
Kuchnia wypełniła się świątecznym aromatem. Mama gotowała swoje ulubione dania według przepisów babci, jakby chciała udobruchać nieznane bóstwo. Igor w milczeniu wziął nóż i zaczął kroić warzywa, zastanawiając się, jak to wszystko pójdzie.
- A ile ona ma lat, mówisz? – zapytała Olga Siergiejewna, sprawdzając piekarnik.
- Dwadzieścia dwa. Kończę ekonomię.
- Starszy, no to. I pewnie szybszy – zaśmiała się dziwnie matka. – No, zobaczymy.
Zadzwonił dzwonek do drzwi i Igor ruszył. Dokładnie szósta wieczorem – ani minuty wcześniej, ani minuty później. Punktualność Weroniki momentami przerażała.
Dziewczynka stała na progu – niebieska sukienka, lekka kurtka, włosy spięte w schludny kucyk. W dłoniach trzymała pudełko czekoladek i chryzantemy. Typowy, standardowy zestaw „dla rodziców”. Igor się uśmiechnął. Czyli Weronika też się martwi?
„Witaj” – wyszeptała, całując go w policzek. „Wyglądasz, jakbyś miał zostać stracony. Spokojnie, twoi przodkowie mnie nie zjedzą”.
Typowa Weronika. Prosta jak drut.
Olga Siergiejewna wyszła z kuchni, wycierając ręce w ręcznik. Przyjrzała się dziewczynie – nie miała nic do zarzucenia. Dobrze ubrana, uczesana, z prezentami.
- Cześć! – Weronika zrobiła krok naprzód, wyciągając kwiaty. – Pewnie jesteś Olgą Siergiejewną? Bardzo miło mi cię poznać. Igor krąży mi po głowie od opowieści o tobie.
Olga Siergiejewna przyjęła bukiet, lekko zdezorientowana presją.
- Dziękuję, bardzo… słodko.
Jurij Aleksiejewicz wyszedł z pokoju, skinął głową, jakby sprawdzał bilet w pociągu – formalnie, bez emocji.
Przy stole wszystko szło stosunkowo gładko. Weronika potrafiła podtrzymać rozmowę, nie zatrzymując się na jednym temacie. Opowiadała im o swoich studiach, planach, a nawet kilka razy zażartowała, wywołując dyskretny uśmiech na twarzy Olgi Siergiejewny. Rodzice topnieli stopniowo, niczym lodowce wiosną – powoli, podejrzliwie, ale nieuchronnie.
- Czym zajmują się twoi rodzice? – Olga Siergiejewna podawała Weronice sałatkę, wyraźnie więcej, niż było potrzeba.
– Mama uczy w szkole muzycznej. Tata pracuje w budownictwie. Ale rozwiedli się dawno temu, kiedy miałem piętnaście lat.
Olga Siergiejewna zerknęła szybko na męża. Igor spiął się. W ich rodzinie rozwody uważano za coś w rodzaju choroby zakaźnej.
„Mieszkam z matką” – kontynuowała Weronika, jakby nie zauważając reakcji. „No to jak mam żyć? Wynajmę pokój bliżej uniwersytetu i odwiedzam dom”.
- A jak zamierzasz żyć dalej? – nagle włączył się do rozmowy Jurij Aleksiejewicz.
Weronika wzruszyła ramionami, jakby rozmawiały o wyborze filmu na wieczór:
— Dostałem ofertę od firmy, w której odbywałem staż. Podejmę pracę i wynajmę mieszkanie. Typowa historia.
- Jakie masz plany z Igorem? – Olga Siergiejewna zadała pytanie bez przygotowania, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
Igor zamarł. Tylko nie to. Teraz Weronika powie coś nie tak i wieczór pójdzie w diabły.
Ale Weronika była zaskoczona:
- Jesteśmy razem od sześciu miesięcy. Oczywiście, Igor jest wspaniały, widzę perspektywy… Ale wybieganie myślami w przyszłość to nie moja bajka. Życie takie jest, wiesz.
Igor westchnął. Idealna odpowiedź dyplomatyczna.
Po obiedzie rozmowa zeszła na studia Igora. Mama i tata zawsze byli dumni z jego sukcesów – czerwony dyplom w zasięgu wzroku, możliwość zdobycia tytułu magistra…
„Może ty też powinnaś iść na studia podyplomowe?” – zasugerowała Olga Siergiejewna Weronice.
- Dlaczego? – dziewczyna pokręciła głową. – Odłożyć prawdziwe życie? Chcę teraz pracować, zarabiać na siebie.
„Ale edukacja jest fundamentem przyszłości” – zmarszczył brwi Jurij Aleksiejewicz.
— Praktyka jest ważniejsza — Weronika się nie poddała. — Ilu absolwentów pracuje w swojej specjalności? Właśnie. Znalezienie swojego miejsca jest ważniejsze niż zbieranie dyplomów.
Igor czuł, jak atmosfera w pokoju gęstnieje. Mówienie rodzicom o edukacji jako o „skorupce” to niemal świętokradztwo.
- Gdzie planujecie mieszkać, kiedy zdecydujecie się być razem? – Olga Siergiejewna zmieniła temat, ale wybrała alternatywę dalekią od ideału.
– Tak, twoje mieszkanie jest bardzo przytulne – uśmiechnęła się Weronika, jakby już wszystko sama zdecydowała. – Myślę, że na razie nam wystarczy. A tak przy okazji, od dawna myślałaś o daczy?
W pokoju zapadła cisza. Ta dźwięczna cisza przed burzą. Igor poczuł, jak gorąco uderza mu do policzków. Weronika, czy ona mówiła poważnie?
Olga Siergiejewna zamarła z wymuszonym uśmiechem. Jurij Aleksiejewicz zmarszczył brwi jeszcze bardziej niż zwykle.
„Mówisz poważnie, Veronico?” zapytał jej ojciec, odkładając widelec.
- No i co z tego? – Weronika kontynuowała, jakby nic się nie stało. – Młodzi i tak muszą mieszkać osobno. A tobie będzie dobrze na łonie natury.
Igor nie wiedział, co zrobić. On i Weronika nigdy, ani razu nie rozmawiali o wspólnym zamieszkaniu, a co dopiero o mieszkaniu rodziców.
„Weronika żartuje” – Igor próbował ratować sytuację. „Masz rację, Ver?”
Ale Weronika wzruszyła ramionami:
— Połowa. Ale trzeba przyznać, że to logiczne. Po co płacić czynsz, skoro ma się gotowe mieszkanie? Poza tym to prawie centrum…
Olga Siergiejewna zerwała się od stołu tak gwałtownie, że o mało nie przewróciła krzesła.
„Kto chce herbaty lub kawy?” głos brzmiał zbyt wesoło, nienaturalnie.
- Dzięki, ale musimy iść – Igor również wstał. – Weronika ma jutro rano zajęcia.
Pożegnanie było pogniecione. Rodzice byli uprzejmi, ale zimni – jak lodowce w styczniu. Weronika zdawała się niczego nie zauważać, uśmiechała się i dziękowała za wieczór.
Po odprowadzeniu dziewczyny do metra Igor wrócił do domu, przygotowując się na nieuniknione.
Rodzice siedzieli w salonie. W milczeniu. Oglądali wyłączony telewizor, jakby leciał jakiś ekscytujący film.
„Co to było przed chwilą?” zapytał Igor, zatrzymując się przy drzwiach.
- Pytasz nas? – Olga Siergiejewna pokręciła głową. – To twoja dziewczyna planuje nas eksmitować ze swojego mieszkania.
„Ona po prostu opowiedziała kiepski żart” – próbował się bronić Igor. „Wszystko źle zrozumiałeś”.
- Jak inaczej można to rozumieć? – Jurij Aleksiejewicz po raz pierwszy tego wieczoru podniósł głos. – Czy jesteś pewien, że ona kocha ciebie, a nie twoje pozwolenie na pobyt?
Igor nie mógł znaleźć odpowiedzi. W środku wszystko kipiało z żalu i irytacji.
„Kompleksisz sprawy!” – wydyszał w końcu facet. „Ona jest po prostu bezpośrednia. Mówi, co myśli”.
„I myśli o naszym mieszkaniu” – stwierdziła Olga Siergiejewna. „Kochanie, nie jesteśmy przeciwni waszemu związkowi. Ale bądź ostrożna”.
Igor poszedł do swojego pokoju, nie chcąc kontynuować rozmowy. Następnego dnia myśli o wczorajszym dniu nie dawały mu spokoju. Wciąż krążyły mu po głowie: co to było? Czy Weronika naprawdę myślała, że wprowadzi się do mieszkania jego rodziców? I dlaczego wcześniej nic o tym nie wspominała?
W głowie mam chaos: urazę do rodziców za ich podejrzliwość, dezorientację wywołaną słowami Weroniki, chęć ochrony dziewczyny i – wątpliwości. Niepokojące, uporczywe wątpliwości.
Wieczorem rodzice zawołali go do kuchni. Mama postawiła przed nim filiżankę herbaty i usiadła naprzeciwko niego.
„Chcemy rozmawiać spokojnie” – zaczęła Olga Siergiejewna. „Bez emocji”.
Jurij Aleksiejewicz skinął głową:
- Synu, jesteś dorosły. Decyzja należy do ciebie. Ale nie spiesz się z poważnym związkiem.
„Kto się spieszy?” – warknął Igor.
– Słuchaj – Olga Siergiejewna zakryła jego dłoń swoją dłonią. – Na początek zamieszkaj z nią osobno. Wynajmij pokój albo mieszkanie. Zobaczysz, jak się zachowa, kiedy nie będziesz musiał jej o nic prosić.
Igor chciał zaprotestować, że rodzice po prostu nie znają Weroniki, że ona taka nie jest. Ale coś powstrzymało chłopaka. Może w słowach rodziców było ziarno prawdy? Może warto spojrzeć na sytuację z zewnątrz?
„Pomyślę o tym” – odpowiedział w końcu Igor, trzymając w dłoniach kubek z zimną herbatą.
Jurij Aleksiejewicz skinął krótko głową.
- I słusznie. Czas wszystko ułoży.
Następnego dnia Igor zaprosił Weronikę do parku. Jesienny wieczór był zaskakująco ciepły, liście szeleściły pod stopami. Dziewczyna zauważyła, że Igor jest wyjątkowo cichy.
„Wydajesz się spięty” – powiedziała Weronika, kiedy usiedli na ławce. „Coś się stało?”
Igor wziął głęboki oddech. Nie było sensu odkładać rozmowy.
- Wiesz, moi rodzice nie przyjęli wczoraj dobrze twoich słów o mieszkaniu i daczy.
Weronika zmarszczyła brwi.
- O czym mówisz?
— Że ich mieszkanie będzie nam odpowiadać, a oni sami będą z natury dobrzy.
- I co z tego? – Weronika wzruszyła ramionami ze zdumieniem. – Powiedziałam tylko to, co oczywiste. Młodzi czują się lepiej w mieście, starsi – poza miastem. To logiczne, prawda?
Igor westchnął. O tym właśnie rozmawiali jego rodzice.
- Nie, Vera, to nielogiczne. To ich mieszkanie, mieszkają tam od trzydziestu lat. Po co mieliby się dla nas przeprowadzać?
Weronika się zarumieniła.
– Jak mogli pomyśleć, że będę pożądał ich mieszkania? – Właśnie głośno myślałem! Normalni rodzice cieszą się, gdy ich dzieci są w pobliżu!
Igor spojrzał na zarumienioną twarz dziewczyny i po raz pierwszy dostrzegł w niej nie tylko tę jasną, asertywną urodę, ale także… niedojrzałość? Nieumiejętność dostrzegania granic?
„Słuchaj” – powiedział cicho Igor. „Nigdy nie rozmawialiśmy o wspólnym zamieszkaniu. A ty już planujesz, jak moi rodzice się gdzieś przeprowadzą. To dziwne, wiesz?”
Weronika otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale nagle znieruchomiała. Jej ramiona opadły, a twarz przybrała zamyślony wyraz.
„Może byłam ostra” – przyznała nagle dziewczyna. „Po prostu… chciałam być szczera. Ale wyszło niegrzecznie”.
Igor spojrzał na Weronikę ze zdziwieniem. Nie spodziewał się takiej reakcji.
„Wiesz, umówmy się” – kontynuował Igor. „Po prostu się spotkajmy, poznajmy się. Nie planujemy przeprowadzki ani wspólnego mieszkania. Myślę, że oboje potrzebujemy czasu”.
Weronika pokiwała głową z namysłem.
- Może masz rację. Chyba też się pospieszyłem. Po prostu… podobasz mi się i już wyobrażałem sobie, jak będziemy razem mieszkać.
„Też tego chcę” – uśmiechnął się Igor. „Ale nie kosztem moich rodziców”.
Weronika nagle się roześmiała:
- Cóż, nasza znajomość nie zaczęła się dobrze! Twoi rodzice pewnie myślą, że teraz szukam mieszkania.
„Cóż, wrażenie można poprawić” – Igor wziął Weronikę za rękę. „Jeśli chcesz”.
Igor poczuł się lżej. Po raz pierwszy od 24 godzin chłopak poczuł, że może głęboko odetchnąć. I Weronika również poczuła ulgę – po raz pierwszy ich rozmowa była naprawdę dorosła.
Spotykali się przez kilka miesięcy, nie poruszając tematu spotkania z jego rodzicami. Igor zauważył, że Weronika stała się spokojniejsza, bardziej pewna siebie. Przestała dawać do zrozumienia, jak wspaniale będzie mieszkać razem. Wyglądało na to, że dziewczyna zrozumiała, że związek to nie tylko wspólna przyszłość, ale i teraźniejszość.
Pewnego dnia, gdy siedzieli w małej kawiarni, Weronika nagle zapytała:
- Słuchaj, czy twoja mama lubi słodycze?
Igor uniósł brwi ze zdziwienia:
- Tak, szczególnie jabłkowy Charlotte. Dlaczego?
- Chcesz, żebym upiekła szarlotkę i po prostu wpadła z tobą do rodziców? – zasugerowała Weronika. – Chyba musimy jakoś poprawić wrażenie. I niegrzecznie byłoby ich unikać.
Igor nie znalazł odpowiedzi od razu. Z pewnością nie spodziewał się takiej propozycji od Weroniki.
- Mówisz poważnie?
„Zdecydowanie” – skinęła głową Weronika. „Tylko nie myśl, że się podlizuję. Chcę tylko, żeby wszystko było dobrze”.
I poszli. Z szarlotką upieczoną przez Weronikę. Olga Siergiejewna otworzyła drzwi i zamarła w progu, widząc dziewczynę.
- Cześć, – Weronika się uśmiechnęła. – Upiekłam ciasto. Igor powiedział, że lubisz szarlotkę z jabłkami.
Spotkanie przebiegło w ciszy, bez napięcia, które towarzyszyło nam za pierwszym razem. Weronika nie żartowała z mieszkania, pomogła nakryć do stołu, poprosiła Olgę Siergiejewnę o przepis na ciasteczka. Nawet Jurij Aleksiejewicz, zazwyczaj powściągliwy, uśmiechnął się, gdy Weronika poprosiła o więcej:
- No, przynajmniej ktoś tu lubi jabłka. Igor kręci na nie nosem od dzieciństwa.
Igor z zaskoczeniem obserwował przemianę Weroniki. Dziewczynka szczerze starała się znaleźć wspólny język z rodzicami – nie na pokaz, nie dla pozorów, ale naprawdę. I to było urzekające.
Po tym spotkaniu Weronika zaczęła czasami odwiedzać rodziców Igora – na krótko, tylko po to, żeby się przywitać lub przynieść do domu wypieki. Stopniowo lód nieufności zaczął topnieć. Olga Siergiejewna zachowała ostrożność, ale przestała patrzeć na dziewczynę z góry.
Rok później Weronika już uczestniczyła w rodzinnych uroczystościach. Była powściągliwa, pełna szacunku i nigdy nie wspominała o mieszkaniu ani perspektywach. Wyglądało na to, że dziewczyna przemyślała swoje podejście i się zmieniła. A może po prostu pokazała inną stronę siebie?
Prawdziwy test nadszedł jednak niespodziewanie. Igor poważnie zachorował – na mononukleozę zakaźną, która pozbawiła go pracy na miesiąc. Musiał wziąć urlop naukowy i przerwać pracę na pół etatu. W tym czasie Weronika pokazała się z nowej strony. Przychodziła codziennie, gotowała posiłki, kontrolowała przyjmowanie leków. Nie żądała niczego w zamian, nie narzekała na trudności.
„Nawet się tego nie spodziewałem” – przyznał Igor matce, gdy zaczął dochodzić do siebie. „Myślałem, że będzie ciężko, ale Weronika… po prostu jest i tyle”.
Olga Siergiejewna zamyślona spojrzała przez okno:
- Wiesz, synu, miałeś rację. Ona nie jest prosta. Ale widać, że ją kocha. I nie ze względu na mieszkanie.
Te słowa zabrzmiały jak błogosławieństwo. Igor poczuł, jak ciężar spada mu z ramion. Jego rodzice w końcu dostrzegli w Veronice to, co on widział od samego początku.
W drugą rocznicę ich znajomości Igor postanowił coś zrobić. Kupił skromny, ale piękny pierścionek i zarezerwował stolik w tej samej kawiarni, do której często chodzili.
„Wydajesz się dziś tajemniczy” – uśmiechnęła się Weronika, gdy usiedli przy stoliku przy oknie.
Igor wyjął małe aksamitne pudełko:
- Weroniko, czy wyjdziesz za mnie?
Dziewczyna zamarła, patrząc na pierścionek. I nagle – zupełnie niespodziewanie nawet dla siebie – zaczęła płakać. Po prostu skinęła głową w milczeniu, a łzy popłynęły jej po policzkach.
„Czy to znaczy, że tak?” zapytał Igor, zdziwiony taką reakcją.
- Jasne, że tak – Weronika otarła łzy. – Po prostu… Nie sądziłam, że tak zareaguję. Okazuje się, że jestem sentymentalna!
Podpisali bez pompatycznej ceremonii – tylko rodzice i kilkoro bliskich przyjaciół. Jurij Aleksiejewicz mocno uścisnął dłoń synowej. A Igor, patrząc na rodziców, pomyślał: „Dzięki Bogu, że nie posłuchałem wtedy siebie, tego obrażonego. Ale posłuchałem tych, którzy mnie wychowali”.
Młode małżeństwo wynajęło małe mieszkanie niedaleko centrum. Weronika dostała dobrą pracę po ukończeniu studiów, Igor obronił dyplom z wyróżnieniem. W weekendy często odwiedzali rodziców – napić się herbaty, pomóc w pracach domowych, po prostu porozmawiać.
Minęły trzy lata. Weronika i Igor nadal mieszkali osobno, choć czasami nocowali u rodziców, gdy ci nie spali do późna. Aż pewnego dnia, gdy siedzieli w kuchni i omawiali swoje letnie plany, Olga Siergiejewna nagle powiedziała:
– W każdym razie mamy daczę. Możesz tam mieszkać latem, jeśli chcesz. Teraz jest tam przyjemnie, powietrze jest czyste.
Igor wymienił spojrzenia z Weroniką i uśmiechnął się. Zajęło to trochę czasu, ale teraz naprawdę stali się rodziną. Prawdziwą. W której decyzje podejmowano wspólnie, szanowano wzajemną przestrzeń, umieli czekać i ufać sobie.
I kto wie, może kiedyś Olga Siergiejewna i Jurij Aleksiejewicz sami zaproponują wyprowadzkę z miasta, zostawiając mieszkanie młodej parze. Ale teraz to będzie ich własna decyzja, bez presji, bez manipulacji. Na razie każdy znalazł swoje miejsce, swoje szczęście i swój sposób na miłość.