„Nie będę trzymać oszczędności u twojej matki! I dlaczego miałabym to robić? Sama potrafię oszczędzać, nie potrzebuję jej pomocy!” – oburzyła się Yana, krzyżując ramiona na piersi.
Andriej nerwowo bębnił palcami po kuchennym blacie, nie rozumiejąc przyczyny gwałtownej reakcji żony.
„Jesteś nierozsądny!” Starał się mówić spokojnie, ale w jego głosie już słychać było irytację. „Mama oferuje nam pomoc, a ty robisz awanturę!”
– Pomocy? – uśmiechnęła się Janka. – Na czym ta pomoc polega? Na tym, że oddaję pieniądze komuś innemu? Na tym, że zarobiłam swoją pracą?
Siedzieli w małej kuchni wynajętego mieszkania, do którego wprowadzili się tuż po ślubie sześć miesięcy wcześniej. Ciasna przestrzeń, wypełniona pudłami, których nigdy do końca nie rozpakowali, potęgowała napięcie.
– Jano, to nie jest ktoś trzeci! – Andriej wstał z krzesła i podszedł do okna. – To moja mama! Oferuje nam pomoc w zebraniu zaliczki! Szybciej uzbieramy potrzebną kwotę, jeśli umieścimy pieniądze w jednym miejscu!
– A to miejsce ma być w rękach twojej matki? – Jana pokręciła głową. – Czemu nie nasze wspólne konto? Czemu nie depozyt bankowy na nasze nazwiska?
Andrzej zwrócił się do żony.
— Bo tak jest bezpieczniej! Mama od lat pomaga mi oszczędzać! Dzięki niej mamy już połowę wkładu własnego!
– Naprawdę nie widzisz w tym nic dziwnego? – Yana wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia po obiedzie, grzechocząc talerzami z niepotrzebną siłą. – Mamy prawie trzydzieści lat, jesteśmy małżeństwem, a ty ciągle oddajesz pieniądze matce, jakbyś był uczniem, który nie potrafi zarobić na własne kieszonkowe!
Andriej westchnął.
— Zawsze tak robiliśmy! Mój ojciec też oddawał mamie swoją pensję, a ona pilnowała domowego budżetu! Dzięki temu uzbierali na mieszkanie i samochód!
– To były inne czasy i inna rodzina! – warknęła Yana. – Twoi rodzice mieszkali razem, a twoja matka była częścią ich rodziny! Ale ty i ja jesteśmy osobną rodziną i nie chcę, żeby twoja matka kontrolowała nasze finanse!
– Ona nie kontroluje, ona pomaga! – Andriej podniósł głos. – Gdybyś tylko wiedział, ile razy jej dziękowałem za to, że nie pozwoliła mi wydawać pieniędzy na głupoty!
Jana zwróciła się ostro do męża.
– Czyli przyznajesz, że nie potrafisz kontrolować własnych wydatków? Masz trzydzieści lat, Andriej! Może czas nauczyć się samodzielności?
– Nie chodzi o niezależność! – Andriej zacisnął pięści. – Chodzi o efektywność! Mama lepiej niż ty i ja potrafi zarządzać pieniędzmi!
– Może lepiej niż ty! – odparła Yana. – Doskonale zarządzam swoimi finansami! Od sześciu miesięcy oszczędzam trzydzieści procent pensji i moje oszczędności stale rosną!
„A ile udało ci się zaoszczędzić?” – zapytał sceptycznie Andriej.
„Prawie dwieście tysięcy!” odpowiedziała dumnie Yana.
„A moja matka i ja już zaoszczędziliśmy sześćset!” – oznajmił zadowolony Andriej.
– Naprawdę? – Yana uniosła brew. – A gdzie są te pieniądze? Na jakim koncie? Widziałeś je? Masz do nich dostęp?
Andriej zawahał się.
– Są na karcie mamy! Wszystko w porządku, można jej zaufać!
„Więc nie możesz sam sprawdzić, ile tam jest pieniędzy?” – nalegała Yana.
– Wystarczy, że mama prowadzi ewidencję! – warknął Andriej i wyjął telefon. – Zadzwonię do niej teraz i powiem, że nie chcesz uczestniczyć w naszym planie rodzinnym!
– Świetnie, dzwoń! – Yana skrzyżowała ramiona na piersi. – I powiedz jej, że nie zamierzam oddawać swoich pieniędzy w ręce kogoś innego, zwłaszcza jeśli ktoś próbuje mnie do tego zmusić!
Andriej wybrał numer nie spuszczając wzroku z żony.
– Cześć, mamo! Tak, wszystko w porządku… Nie, obiad był normalny… Słuchaj, chodzi o to… Yana nie chce ci dać swoich oszczędności! Mówi, że sama sobie poradzi!
Jana nerwowo chodziła po pokoju, słuchając Andrieja, który próbował się usprawiedliwić przed matką przez telefon. Jego twarz stopniowo napinała się, brwi ściągały, a wolna ręka co jakiś czas zaciskała się w pięść.
– Tak, mamo, rozumiem… Oczywiście, próbowałam wytłumaczyć… Nie, ona nawet nie chce o tym rozmawiać… Dobra, powiem jej!
Andriej odłożył telefon i spojrzał na żonę z ledwie skrywaną irytacją.
– Mama jutro nas odwiedzi! Chce wszystko wyjaśnić osobiście, żeby nie było nieporozumień!
– Cudownie! – Yana rozłożyła ręce. – Teraz, zamiast rozwiązać ten problem wspólnie, jako rodzina, będziecie tu ciągnąć matkę! Tak dorośli rozwiązują problemy!
– Nie zaczynaj! – Andriej potarł twarz zmęczonym ruchem. – Mama chce pomóc! Martwi się, że my dwaj nie zdążymy uzbierać!
– A jej to zupełnie nie dotyczy! – warknęła Yana. – Jesteśmy dorośli i sami uporządkujemy swoje finanse!
Następnego dnia była sobota. Jana obudziła się wcześnie, z ciężkim przeczuciem zbliżającego się konfliktu. Postanowiła zrobić śniadanie, choć w ogóle nie miała apetytu. Kiedy Andriej pojawił się w kuchni, zapadła między nimi niezręczna cisza.
„O której godzinie przyjedzie twoja matka?” – zapytała Yana, przerywając ciszę.
„Będzie tu o jedenastej!” – powiedział stanowczo Andriej.
– Świetnie! – Yana postawiła przed nim talerz jajecznicy. – Mam nadzieję, że ta wizyta nie będzie się dłużyć!
Dokładnie o jedenastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Marina Władysławowna weszła do mieszkania, rozglądając się badawczo po wnętrzu. Mimo pięćdziesięciu sześciu lat wyglądała młodziej niż wskazywałby na to jej wiek – wysportowana sylwetka, perfekcyjna fryzura, nieskazitelny makijaż. Miała na sobie elegancki kaszmirowy płaszcz, który nonszalancko zdjęła i podała Andriejowi.
– Jakie… ładne masz mieszkanie! – powiedziała, rozglądając się. – Trochę ciasno, oczywiście, ale jak się oszczędzi, to można zacząć myśleć o własnym lokum! Chociaż…
Yana zauważyła nowy, drogi zegarek i modną torebkę na nadgarstku teściowej, której z pewnością nie było na ich ostatnim spotkaniu miesiąc temu.
„Proszę wejść, Marina Władysławowno…” Jana uśmiechnęła się nerwowo. „Herbaty, kawy?”
„Herbatę, gdybyś tylko miała coś porządnego, nie w torebce!” odpowiedziała teściowa, wchodząc do salonu.
Kiedy usiedli w małym salonie, Marina Vladislavovna wyjęła z torby grubą teczkę z dokumentami i ostrożnie położyła je na stoliku kawowym.
– Rozumiem twoje obawy, Yana! – zaczęła tonem nauczycielki. – Młodzi ludzie zawsze myślą, że wiedzą lepiej, jak zarządzać pieniędzmi! Ale zaufaj mojemu doświadczeniu, bez odpowiedniej strategii nigdy nie uzbierasz na mieszkanie!
Otworzyła teczkę i pokazała tabele z obliczeniami.
– Patrz, tu śledzę wszystkie dochody Andryushy! Przez ostatnie trzy lata uzbieraliśmy całkiem sporo! Jeśli ty też dołączysz do naszego programu oszczędnościowego, to za rok, półtora będziesz mógł wziąć kredyt hipoteczny na ładne dwupokojowe mieszkanie!
Jana uważnie przestudiowała papiery. Rzeczywiście, wszystkie kwoty, które Andriej przelał matce, były tam starannie zapisane, a saldo aktualne – nieco ponad sześćset tysięcy rubli.
„Czy mogę zobaczyć wyciąg bankowy potwierdzający tę kwotę?” zapytała Yana.
Marina Władysławowna zmarszczyła brwi.
– Dlaczego? Nie ufasz mi?
„Nie chodzi o zaufanie!” – zaprotestowała cicho Yana. „Chodzi tylko o to, że jeśli mówimy o poważnych oszczędnościach, to chciałabym zobaczyć potwierdzenie!”
– Nie mam przy sobie żadnych wyciągów! I nie mam żadnych aplikacji w telefonie! Wszystko sprawdzam tylko na komputerze w domu! – warknęła teściowa. – Ale mogę ci pokazać swoją kartę! – uśmiechnęła się teściowa, wyjmując z torebki kawałek plastiku.
– Widzisz? Możesz zaufać mamie!
– Mogę zerknąć na konto? Możesz zalogować się na swoje konto bankowe z naszego komputera! – Yana wyciągnęła rękę, wskazując na biurko komputerowe stojące w kącie salonu.
– Nie trzeba! – Marina Władysławowna schowała kartkę z powrotem do torebki. – Nie rozumiem, skąd ta nieufność? W naszej rodzinie zawsze uważano, że finansami zarządzają starsi! I spójrzcie na efekt – z moim nieżyjącym mężem mieliśmy mieszkanie, daczę, samochód!
– Czasy się zmieniły, Marina Władysławowno! – zauważyła Jana. – Teraz jest wiele możliwości oszczędzania – lokaty bankowe z dobrym oprocentowaniem, rachunki inwestycyjne…
– Bzdura! – przerwała jej teściowa. – Te wszystkie twoje nowinki tylko rujnują ludzi! Znam rodzinę, która tak przeinwestowała, że straciła wszystkie oszczędności!
W końcu odezwał się Andriej, który dotąd w milczeniu przyglądał się rozmowie.
– Mama ma rację, Yana! Lepiej zaufajmy jej doświadczeniu!
Yana spojrzała na męża i jego matkę, zauważając drogi diamentowy pierścionek na jej palcu – kolejny nowy nabytek.
– Skąd wzięłaś taką drogą biżuterię i dodatki, Marina Władysławowno? – zapytała Jana, nie mogąc się powstrzymać. – Pamiętam, że miesiąc temu nie miałaś tego zegarka, pierścionka, torebki…
Marina Władysławowna widocznie się spięła i mechanicznie zakryła zegarek dłonią.
– Robisz inwentaryzację moich rzeczy? – Zaśmiała się nerwowo, rzucając szybkie spojrzenie na syna. – To były prezenty urodzinowe od moich przyjaciół! A ta torba… Była na promocji, grzechem byłoby jej nie kupić!
„Twoje urodziny są w listopadzie!” – przypomniała spokojnie Yana. „Teraz jest kwiecień!”
Andriej zerwał się z kanapy, jego twarz poczerwieniała ze złości.
– Jakie przesłuchanie organizujesz? Mamę stać na dobre rzeczy! Całe życie pracowała jako księgowa, ma dobrą emeryturę!
„Nie potrzeba tylko dobrej emerytury, żeby kupić taką biżuterię!” – zauważyła Yana. „Ten zegarek kosztuje co najmniej sto tysięcy!”
„Teraz jesteś ekspertem od zegarków?” – warknął Andriej.
– Pomogłam dyrektorowi naszej firmy wybrać podobne na jego rocznicę! – odpowiedziała Janka. – I pamiętam ich cenę bardzo dobrze!
Marina Vladislavovna gwałtownie zamknęła teczkę z dokumentami.
– Nie muszę ci meldować o moich wydatkach! Andriuszu, próbowałem nawiązać kontakt z twoją żoną, ale widzę, że to nic nie da! Ona ewidentnie ma problemy z szacunkiem dla starszych!
„Szacunek musi być wzajemny!” – odparła Jana. „I nie rozumiem, dlaczego nalegasz, żebym dała ci moje pieniądze, a nie chcesz mi pokazać, gdzie trafiają oszczędności Andrieja!”
– Nie odmawiam! – teściowa teatralnie uniosła ręce. – Pokazałam ci wszystko w notatkach! Andriej, nie widzisz? Ona celowo prowokuje skandal!
Andriej podszedł do Janny i pochylił się nad nią, podczas gdy ona nadal siedziała.
– Prosiłem cię tylko o jedno – żebyś powierzył nasze oszczędności mamie! A ty robisz awantury i ją obrażasz!
„Nikogo nie obraziłam!” – odpowiedziała stanowczo Yana, wstając, by nie czuć się bezbronną. „Zadałam całkowicie logiczne pytanie! Skoro proszą mnie o przekazanie moich pieniędzy osobie, która będzie nimi zarządzać, mam prawo wiedzieć, jak zarządza ona innymi powierzonymi jej środkami!”
Marina Władysławowna zaczęła wkładać dokumenty z powrotem do torby, jej ręce lekko się trzęsły.
– Andriej, nie będę już tam, gdzie mnie obrażają i poniżają! Zadzwoń, jak twoja żona nauczy się zachowywać przyzwoicie!
– Zaczekaj! – Jana uniosła rękę. – Zanim odejdziesz, wyjaśnij mi jedną rzecz! Mówisz, że Andriej zaoszczędził u ciebie sześćset tysięcy! Ale gdyby oddawał ci połowę swojej pensji co miesiąc – a to jest trzydzieści tysięcy – i robił to przez trzy lata, to powinno się uzbierać ponad milion, nawet bez uwzględnienia odsetek na twoim koncie…
W pokoju zapadła cisza. Marina Władysławowna zacisnęła usta, a Andriej z zakłopotaniem patrzył to na matkę, to na żonę.
„Liczysz moje pieniądze?” odpowiedział w końcu.
– Nie, ja tylko wskazuję na rozbieżność! – spokojnie odpowiedziała Yana. – Jeśli wszystko jest w porządku, to twojej mamie powinno być łatwo to wytłumaczyć!
Marina Władysławowna podniosła brodę.
— Były nieprzewidziane wydatki! Inflacja! Opłaty bankowe! Nie muszę rozliczać się z każdego grosza!
– O jakich wydatkach mówimy? – Jana nie ustępowała. – Andrieju, czy wiesz o jakichś wydatkach z oszczędności?
Andrzej spojrzał na matkę z powątpiewaniem.
– Mamo, co ona ma na myśli? Powiedziałaś, że wszystkie moje pieniądze są bezpieczne na twoim koncie!
– Zgadza się! – odpowiedziała zirytowana Marina Władysławowna. – Ale musiałeś płacić za prowadzenie konta, a do tego była ta straszna sytuacja z twoją siostrą – zapomniałeś, że pożyczyłam jej pieniądze z twoich pieniędzy, kiedy się rozwodziła?
– Nigdy nie mówiłeś, że wziąłeś te pieniądze z moich oszczędności! – powiedział Andriej, zmieszany. – Myślałem, że dałeś jej swoje!
– Nie bądź egoistą! – krzyknęła Marina Władysławowna. – Twoja siostra miała problemy, pomogłam jej, odda ci wszystko!
„Kiedy to było?” zapytał Andriej.
— Sześć miesięcy temu!
– A ile jej dałeś?
„Dwieście pięćdziesiąt tysięcy!” – przyznała niechętnie matka. „Ale to była pilna sprawa!”
Yana pokręciła głową.
– I nawet nie zapytałeś Andrieja, zanim zacząłeś zarządzać jego pieniędzmi?
Marina Władysławowna zwróciła się do niej ostro.
– Nie wtrącaj się do cudzej rodziny! Moje dzieci i ja zawsze sobie pomagaliśmy i nie potrzebujemy, żeby obcy ludzie mówili nam, jak mamy żyć!
Andriej wyglądał na oszołomionego.
– Mamo, miałam prawo wiedzieć, że moje oszczędności są wykorzystywane! Zawsze mówiłaś, że pod żadnym pozorem nie możemy ruszyć tych pieniędzy, że to na nasze przyszłe mieszkanie!
– To prawda… Ale… – Marina Władysławowna machnęła ręką, kierując się do wyjścia. – Jak będziesz miała dzieci, zrozumiesz, że nie sposób odmówić pomocy!
Jana zablokowała Marinie Władysławownej drogę do drzwi.
– Czekaj, jeszcze nie skończyliśmy! Dwieście pięćdziesiąt tysięcy dla siostry – jasne! A gdzie reszta pieniędzy? Według moich obliczeń brakuje co najmniej dwustu tysięcy.
Marina Władysławowna nerwowo wyprostowała włosy.
– Nie muszę ci nic meldować! Andriej, uspokój żonę!
Andriej wyglądał na zupełnie zagubionego.
– Mamo, ja też chcę wiedzieć! Gdzie podziała się reszta pieniędzy?
– Po czyjej właściwie jesteś stronie? – oburzyła się Marina Władysławowna. – Po twojej matce, czy po tej dziewczynie, która cię przeciwko mnie nastawia?
„Chcę tylko znać prawdę!” – odpowiedział stanowczo Andriej. „To moje pieniądze i mam prawo wiedzieć, gdzie są!”
Marina Władysławowna nerwowo przycisnęła torbę do piersi.
— Były wydatki… Nie rozumiesz, jak trudno jest żyć tylko z emerytury! Czasem brałam tylko trochę, żeby związać koniec z końcem…
„Na przykład kupić zegarek za sto tysięcy?” – wyjaśniła Yana.
„Zasłużyłam na to, zapracowałam!” – krzyknęła nagle teściowa. „Sama wychowałam dwójkę dzieci, zasługuję na choć odrobinę radości życia!”
Andriej usiadł na sofie, zakrywając twarz dłońmi.
– Czyli wydałeś moje oszczędności na siebie? A co z mieszkaniem? Mówiłeś, że będziemy zbierać na zaliczkę…
„Zaoszczędzimy!” – zapewniła go żarliwie Marina Władysławowna. „Potrzebujemy tylko czasu! A jeśli Jana zacznie dokładać swoją cegiełkę, szybko nadrobimy zaległości!”
– Teraz wszystko jasne! – Jana pokręciła głową. – Chciałeś, żebym ci też dała pieniądze, bo już wydałeś oszczędności Andrieja!
– Nie wydałam, tylko wykorzystałam chwilowo! – zaprotestowała teściowa. – Wszystko oddam!
– Jak to? – zapytał Andriej. – Masz tylko emeryturę!
Marina Vladislavovna odwróciła wzrok.
— Mam… Przyjaciela… On pomaga mi finansowo…
– Przyjaciel? – Andriej uniósł brwi. – Spotykasz się z kimś i mi o tym nie powiedziałaś?
– Nie musisz znać wszystkich szczegółów mojego życia osobistego! – warknęła matka. – Wiktor jest bardzo grzeczny! Obiecał pomóc finansowo!
Yana nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
– Więc na to poszły pieniądze Andrieja! Wydałaś je na nowego chłopaka!
– To nieprawda! – oburzyła się Marina Władysławowna. – Sam Wiktor daje mi prezenty!
„Pokaż mi stan konta!” zażądał Andriej, wskazując na komputer. „Natychmiast!”
– Nie! – Marina Władysławowna cofnęła się o krok. – To niedopuszczalne! Nie masz prawa żądać…
„To moje pieniądze!” – przypomniał Andriej. „Pokaż mi, albo wezwę policję!”
Jana spojrzała na męża ze zdziwieniem – nie spodziewała się po nim aż takiej determinacji.
Marina Władysławowna podeszła chwiejnymi nogami do komputera, otworzyła przeglądarkę i weszła na swoje konto osobiste w banku. Andriej zobaczył saldo i zbladł.
„Jest ich tu tylko dziewięćdziesiąt trzy tysiące…” Spojrzał na matkę. „Gdzie jest reszta?”
„Zainwestowałam je…” – powiedziała szybko Marina Władysławowna. „W obiecujący interes Wiktora! Obiecał mi je zwrócić z odsetkami!”
– Dałeś moje pieniądze jakiemuś obcemu? – Andriej zerwał się z kanapy. – Bez mojego pozwolenia?
– On nie jest obcy! Spotykamy się od sześciu miesięcy! – zaprotestowała matka. – I to nie byle kto, to biznesmen!
Yana początkowo w milczeniu obserwowała rozwijający się dramat, zdając sobie sprawę, że jej podejrzenia się potwierdziły, a potem po prostu histerycznie się śmiała z całego tego absurdu.
„Przygotuj się i ruszaj!” – powiedział nagle Andriej, zwracając się do Janny. „Gdyby nie ty…”
– Co?! – Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
– Nareszcie rozsądna decyzja! – wykrzyknęła Marina Władysławowna. – Ona wprowadza niezgodę do naszej rodziny!
– Nie, mamo! – Andrzej zwrócił się do matki. – Lepiej, żeby odeszła, bo my dwaj rozwiązujemy sytuację, którą ty stworzyłaś!
– Wiesz… – Yana wyprostowała się. – Naprawdę odejdę! Ale na zawsze, a nie póki tu siedzisz i zastanawiasz się, gdzie twoja matka wydała twoje pieniądze! Odejdę nie dlatego, że mnie teraz wyrzucasz, ale dlatego, że nie chcę ani chwili siedzieć w tym wariatkowie! Wracam do rodziców!
– Tak jest! – uśmiechnęła się Marina Władysławowna. – Biegnij do mamusi!
„Jestem już dorosłą kobietą, w przeciwieństwie do niektórych trzydziestoletnich mężczyzn, którzy wciąż chowają się za spódnicą matki!” odparła Yana, kierując się do sypialni, aby spakować swoje rzeczy.
Pół godziny później wyszła z zapakowaną walizką. Andriej i jego matka wciąż kłócili się w salonie.
„Złożę pozew o rozwód!” krzyknął Andriej, gdy Janę mijał. „Zrobiłeś to wszystko specjalnie, żeby mnie narazić matce!”
– Daj mi to! – odpowiedziała spokojnie Yana. – To najlepsze, co możesz zrobić dla nas obojga!
Trzy miesiące później Jana siedziała w kawiarni po wyjściu z sądu. Ich małżeństwo zostało rozwiązane bez kontrowersji – praktycznie nie było nic do podziału, poza kilkoma meblami, które Jana hojnie zostawiła swojemu byłemu mężowi.
Do jej stolika podeszła Olga, była koleżanka Andrieja i sąsiadka Mariny Władysławownej.
– Yana? Nie spodziewałam się cię tu zobaczyć!
– Cześć, Ola! – uśmiechnęła się Jana. – Jak się masz? Jak się miewa Andriej? Już z nim nie rozmawiam, nawet dzisiaj w sądzie…
Olga usiadła przy stole.
– Szczerze mówiąc, niezupełnie! Wiesz, jego matka kompletnie oszalała, jak krążą plotki! Okazało się, że jej młody chłopak to zwykły żigolo! Jak tylko skończyły mu się pieniądze, rzucił ją! A teraz obwinia za wszystko Andrieja i ciebie! Mówi, że gdyby nie skandal, Wiktor zostałby z nią!
Yana pokręciła głową, ale nie mogła powstrzymać się od uśmiechu.
— A co z kredytem hipotecznym? Czy zaoszczędzili na zaliczkę?
– Jaki kredyt hipoteczny! – Olga machnęła ręką. – Pieniędzy nie ma wcale! Marina Władysławowna zdążyła wydać prawie wszystko na swojego Wiktora! Restauracje, prezenty, wyjazd nad morze… A teraz Andriej ma tylko długi!
„Żal mi go…” powiedziała nieszczerze Jana. „A ty wiesz dużo jak na sąsiada…” lekko zmarszczyła brwi.
— Ściany w naszym domu są za cienkie, a Andriej i jego mama ciągle krzyczą! Nic więc dziwnego! Teraz są dla mnie jak serial, jak tylko wracam do domu, od razu zaczyna się nowy odcinek! — wyjaśniła, lekko zawstydzona. — A ty jak się masz? — zapytała Olga.
– Ja? – uśmiechnęła się Yana. – W przyszłym tygodniu przeprowadzam się do nowego mieszkania! Kawalerki, oczywiście, ale własnej!
– Gratulacje! – Olga była szczerze szczęśliwa. – Jak ci poszło?
– Okazuje się, że kiedy twoimi pieniędzmi nie zarządza obca kobieta, uzbieranie pieniędzy na zaliczkę nie jest takie trudne! – Yana upiła łyk kawy, czując, jak napełnia ją spokój i pewność co do słuszności podjętej decyzji…