Kiedy praca jest ważniejsza niż patelnia: historia walki o szacunek i własną przestrzeń

Ira podniosła wzrok znad ekranu – kod programu znów raził ją błędami. Do oddania projektu pozostały trzy dni, a klient dzwonił już co najmniej co pół godziny od rana. Ten kontrakt oznaczał dla nich stabilność finansową na kolejne dwa miesiące.

  • Irka! – dobiegł donośny głos z kuchni. – Kiedy umyjesz patelnię?

Reklamy
Palce zawisły nad klawiaturą. Patelnia. Ta sama, której jej teściowa używała do smażenia naleśników, gdy Ira była w pilnej rozmowie z zespołem programistów.

„Galina Michajłowno, jestem zajęta pracą. Projekt jest bardzo pilny” – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od monitora.

„Pracujesz?” – uśmiechnęła się teściowa, stając w drzwiach z mokrymi dłońmi. „To ja surfuję po internecie, a cały dom mam na karku. Maxim leży na kanapie, wpatrzony w telefon – od trzech miesięcy, odkąd go zwolniono, „poznaje siebie” – wyjaśniła.

„Mamo, nie zaczynaj” – mruknął Maksym, nie podnosząc głowy.

  • Nie zaczynaj? Kto zrobi pranie? Kto pójdzie na zakupy?
  • Galina Michajłowna, ja płacę za pralkę, zakupy i internet…

– Płacić? Pieniądze nie są panaceum! Za moich czasów kobiety same chodziły na targ i zajmowały się rodzinami. I nie uchylały się od odpowiedzialności.

Ira zapisała plik i wzięła głęboki oddech. Obowiązki. Utrzymywała rodzinę przez pięć lat: trzy osoby, spłacany kredyt hipoteczny, leczenie teściowej i kursy Maxima, który szukał powołania. W zamian ciągle była wytykana za brudne naczynia.

Telefon zadzwonił ponownie – klient.

  • Iro Władimirowna, dla nas jest niezwykle ważne, aby moduł dotarł do nas rano.
  • Tak, zrobię to. Już nad tym pracuję.

Zanim jednak zdążyła ponownie sięgnąć po klawiaturę, z kuchni dobiegł odgłos brzęku naczyń.

  • Dość już tego, mam dość! – warknęła głośno Galina Michajłowna. – Chodzę głodna po brudnych patelniach, a ty siedzisz przy komputerze!

Maxim wstał z kanapy, ale zamiast pomóc, sięgnął po lodówkę.

  • Ir, kiedy pójdziemy na lunch? Już jestem głodny.

Ira poczuła, jak zaciska się w niej węzeł napięcia. Ten projekt kosztuje pół miliona rubli, od tego zależy jej życie przez kilka miesięcy, a rodzinne rozmowy ograniczają się do brudnych sztućców i obiadu.

– No, do kuchni! – krzyknęła teściowa, wpadając do salonu. – Przestań się gapić w komputer! Po udarze też muszę się zająć sprzątaniem!

Ira odwróciła się powoli – jej teściowa stała w drzwiach, wymachując mokrą szmatą, a jej twarz płonęła ze złości.

  • Czy ty mnie w ogóle słyszysz? – kontynuowała Galina Michajłowna. – Czy może zupełnie zapomniałaś, jak mi się dziękować?

Kursor na laptopie migał – niedokończona linijka kodu, której powodzenie było warte pół miliona rubli. Telefon pokazał trzy nieodebrane połączenia i dwie wiadomości: „Potrzebuję szybkiej odpowiedzi!”. Teściowa zażądała, aby natychmiast rzucił pracę dla dobra patelni, na której sama się usmażyła.

„Galina Michajłowno, proszę pozwolić mi dokończyć moduł za godzinę” – poprosił Ira.

  • Godzina! Zawsze masz tę godzinę! A kiedy jest rodzina? Mój mąż jest głodny, ja jestem zmęczona, a wy się bawicie!

„Mamo, nie martw się” – powiedział leniwie Maksym, nie odrywając wzroku od ekranu. „Ira wszystko zrobi później”.

  • Później? Dość tego “później”! – wrzasnęła teściowa i poszła zmywać naczynia.

Ira spojrzał na ekran, na którym migotał kursor. Dwie godziny – i praca skończona, dwie godziny – i rodzina ma zapewnione pieniądze. Ale Galina Michajłowna nie chciała czekać i domagała się uwagi.

  • Powiedziała to jak człowiek – idź do kuchni! Natychmiast! – ale nie spodziewała się tego, co się stanie.

W tym momencie coś w Irze pękło – cicho i ostatecznie. Nie był to wybuch, nie krzyk, ale porażka.

Wstała, zapisała plik i zamknęła laptopa.

„Dobrze” – powiedziała spokojnie. „Idę do kuchni”.

Teściowa wyprostowała się triumfalnie i cofnęła, torując drogę. Maksym skinął głową z aprobatą – w końcu w domu zapanował porządek.

Ira poszła, ale nie na patelnię, tylko na parapet z routerem. Wyciągnęła wtyczkę z gniazdka.

Zielone światła gasły jedno po drugim.

„Co robisz?” krzyknął Maxim, zrywając się z kanapy i patrząc na zamrożony ekran.

  • Oddajcie mi internet! Mam turniej!

Ira w milczeniu zebrała laptopa, dokumenty i kluczyki do samochodu.

„Dokąd idziesz?” – zawołała teściowa.

— Do pracy.

  • Jak to jest z tą pracą? A naczynia i kto będzie gotował?

— Zapytaj kogoś, kto je jedzenie, ale na nie nie zasługuje.

Maxim próbował włączyć router, ale Ira już trzymała wtyczkę w ręku.

  • Ira, nawet o tym nie myśl. Gra zaczyna się za godzinę. Włącz ją!

— Płacę za internet i płacę za prąd. Jak chcę, to włączam, jak nie chcę, to nie.

  • Co ty robisz? – teściowa zbladła. – To jest dom, rodzina! Nie możesz tego robić!

Ira włożyła kurtkę i odwróciła się do nich.

— Nie? Czy można krzyczeć podczas pracy? Czy można żądać porzucenia ważnego projektu z powodu patelni?

„Nie chcieliśmy…” zaczął Maksym.

  • Chciałeś, żebym poszedł do kuchni. Poszedłem. Teraz idę tam, gdzie moja praca jest szanowana.

Przestrzeń coworkingowa powitała nas ciszą i zapachem świeżej kawy. Przy sąsiednim stoliku ludzie dyskutowali o rozkładzie, a w kącie dziewczyna prowadziła negocjacje przez wideo. Nikt nie rzucał żądaniami o patelnie.

Ira otworzył laptopa. Kod znów poszedł gładko – bez krzyków i żądań jedzenia. Godzinę później moduł był gotowy i wysłany do klienta.

Telefon milczał – domownicy zrozumieli, że komunikacja komórkowa nie jest zależna od routera.

Wieczorem Ira wrócił do domu – w kuchni paliło się światło, Maksym siedział z tabletem, a Galina Michajłowna przeglądała magazyn.

„Wreszcie” – mruknął mąż. „Włącz internet”.

„I zrób coś na obiad” – dodała teściowa. „Mam się tylko wygłupiać?”

Ira odłożyła torbę, wyjęła router i podłączyła go ponownie.

— Zapłacili za projekt. Trzysta tysięcy.

„Nieźle” – skinął głową Maksym. „Teraz możemy odpocząć”.

Światła routera zaczęły migać, przywracając życie w domu.

Wniosek główny: warto zmienić podejście do organizacji życia domowego, jeśli chcemy zachować zarówno godność zawodową, jak i spokój rodzinny.

„Ciesz się tym” – powiedział Ira. „Ale teraz wszystko będzie inaczej”.

„Jak inaczej?” – niepokoiła się teściowa.

  • Wynająłem biuro do pracy. Tam mnie szanują.

„Ale w domu jest wygodniej” – zaprotestował Maksym.

— Być może dom jest dla ciebie wygodny. Dla mnie to miejsce, gdzie docenia się moją pracę, a nie surfowanie po internecie.

Teściowa odłożyła czasopismo.

  • Ira, jeśli powiedziałem coś nie tak…
  • Nie tylko co mówili, ale i jak. I to nie raz.

Ira przygotowała się następnego dnia.

— Zabieram ze sobą router. Jeśli chcesz mieć internet, podłącz swój.

Maksym siedział smutno na skraju łóżka.

  • Czy to potrwa długo?
  • Nie wiem.

— A co jeśli znajdę pracę?

  • No to porozmawiajmy.

Teściowa pojawiła się w drzwiach.

  • Może się mylę… Ale po chorobie jest mi ciężko…

„Rozumiem” – odpowiedział Ira. „Ale mnie też trudno pracować pod twoimi krzykami”.

  • Czyli teraz będę musiał milczeć na zawsze?
  • Nie, gadaj. Jak z człowiekiem, a nie ze sługą.

Wziąłem kluczyki do samochodu i usłyszałem wibrację telefonu – nowy klient.

  • Do zobaczenia wieczorem. Przygotuj kolację sam.

Drzwi zamknęły się cicho, bezgłośnie.

I po raz pierwszy od trzech lat w mieszkaniu zapanowała prawdziwa cisza.

„Czasami, aby chronić siebie i swoje wartości, trzeba bronić granic i zabiegać o szacunek”.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *