Każdego ranka przed pracą Anya spieszyła się do najbliższej kawiarni w pobliżu metra.
Ale nie na kawę. Kupowała gorącą kanapkę i herbatę i szła na ławkę w centrum handlowym, gdzie zawsze siedział.
Siwowłosy, zgarbiony, w starym płaszczu. Bez imienia, bez przeszłości, bez przyszłości. Po prostu “dziadek”.