- Wziąłem dwutygodniowy urlop! – Igor siedział przy stole, nie odrywając wzroku od talerza, jakby rozmowa dotyczyła czegoś zwyczajnego. – Dzwoniłem dziś do mamy, ona i tata przyjeżdżają pojutrze! Zatrzymają się u nas!
Widelec zamarł w powietrzu, nie podniesiony do ust Galii. Powoli opuściła rękę, wpatrując się uważnie w męża.
„Co masz na myśli mówiąc »zostaną z nami«?” – zapytała, starając się mówić spokojnie, choć w jej wnętrzu już płonął ogień oburzenia. „A kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?”
- Mówię ci to natychmiast! – Igor wzruszył ramionami, jedząc dalej z apetytem. – Długo prosili, żeby przyjechać, a teraz dali nam urlop! Spędzimy razem dwa tygodnie!
Galya odsunęła talerz – jej apetyt natychmiast zniknął. Skrzyżowała ramiona na piersi i wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić narastającą irytację.
„Igor!” zaczęła powoli, starannie dobierając słowa. „Nie uważasz, że takie decyzje należy podejmować wspólnie? To nasz wspólny dom!”
- Jakie są możliwe rozwiązania? – Igor w końcu podniósł wzrok, w którym malowało się autentyczne zdumienie. – To moi rodzice! Czy naprawdę muszę prosić o pozwolenie, żeby zaprosić rodziców?
– To konieczne, skoro ci rodzice ciągle upokarzają twoją żonę! – Galia poczuła, jak słowa wyrywają się z jej ust. – Zapomniałeś, co mówiła mi twoja matka na naszym ślubie? „Nie przesadzaj z dziećmi, nie po to ci daliśmy Igora. I tylko na chwilę!” Jakbym była jakimś porywaczem, a nie kobietą, którą sobie wybrałeś na żonę!
Igor odgonił ją machnięciem ręki, jakby to była natrętna mucha.
- Ona po prostu opowiedziała kiepski żart! Wszystko bierzesz zbyt poważnie!
– A kiedy twój ojciec na moich urodzinach oznajmił przed wszystkimi, że z moim wykształceniem mogę liczyć tylko na karierę sprzątaczki – to też był żart? – Galya wstała od stołu, nie kryjąc już oburzenia. – Albo kiedy twoja mama „niechcący” zerwała obrus ze wszystkim, co na nim było? I powiedziała: „Nie martw się, kochanie, i tak są tu tylko śmieci, a teraz będzie ci łatwiej sprzątać”? I roześmiała się ze mnie!
Igor z irytacją uderzył pięścią w stół.
– Przestań pamiętać każde słowo! To starsze pokolenie, mają własne poglądy! Powinieneś ich szanować, choćby dlatego, że to moi rodzice!
- Czemuż ja im cokolwiek winna? – Galya skrzyżowała ręce na piersi. – Nie jestem ich córką! A ich syn, jak widać, ma u nich wieczny dług!
„Co to znaczy?” Twarz Igora zaczęła się rumienić.
– To znaczy, że ty, dorosły mężczyzna, jeszcze nie nauczyłeś się stawiać dobra własnej rodziny ponad życzenia mamy i taty! – Galya zrozumiała, że wchodzi na pole minowe, ale nie mogła się zatrzymać. – A jeśli się dobrze przyjrzeć, to nie ma w tym nic dziwnego, że mnie nie akceptują! Przecież to ja im odebrałem syna!
Igor zerwał się gwałtownie, przewracając krzesło.
- Nie waż się tak o nich mówić! Wychowali mnie, wykształcili, pomogli mi z wkładem własnym na samochód! Oczywiście, że jestem im winien!
- Więc nic mi nie jesteś winien? – zapytała cicho Galya. – Jestem twoją żoną, Igorze! Trzy lata małżeństwa nic dla ciebie nie znaczą?
„To dwie różne rzeczy!” – warknął. „Moi rodzice byli ze mną przez całe życie!”
- A ja? Będę z wami tylko do momentu, aż stwierdzą, że coś im się nie podoba?
Igor podszedł do okna i odwrócił się, wyraźnie próbując się uspokoić.
- Słuchaj, nie chcę się kłócić! Przyjadą, zostaną dwa tygodnie, a potem znowu będziemy razem mieszkać! Naprawdę to takie trudne?
– Tak, to trudne! – Galya stanęła obok niego. – Bo dwa tygodnie ciągłych komentarzy, aluzji i jawnych obelg – to nie jest „bycie”! To tortura! A szczególnie przykre jest to, że ty nigdy – nigdy, Igorze! – nie stajesz po mojej stronie!
– Bo nie ma stron! – Odwrócił się do niej ostro. – Jesteś ty, ja i moi rodzice – jedna rodzina! I musimy się tylko nauczyć dogadywać!
Galya uśmiechnęła się gorzko.
— Jedna rodzina? Gdzie twoi rodzice uważają, że nie jestem godny ich syna, a ty udajesz, że wszystko jest w porządku? Nie, dziękuję! Nie jestem gotowy dołączyć do tej „rodziny”!
Igor stał na środku pokoju z telefonem w ręku. Galya słyszała, jak rozmawia z matką:
- Tak, mamo, oczywiście, czekamy na ciebie! Nie, nie ma problemu! Galya też się cieszy…
Podniosła głowę i spojrzała na męża z oburzeniem. On nawet się nie zawstydził, wciąż uśmiechając się do telefonu.
- Chodź, wszystko gotowe!
Kiedy rozmowa dobiegła końca, Galya podeszła do niego i skrzyżowała ramiona na piersi.
— „Galia też się cieszy”? Serio? Po naszej wczorajszej rozmowie?
- Co miałem powiedzieć? – Igor wzruszył ramionami. – “Mamo, moja żona jest przeciwna twojemu przyjazdowi, bo uważa, że jesteś toksyczna”?
- Przynajmniej nie kłam w moim imieniu! – Galya poczuła, jak wszystko w niej wrze. – Mówiłam ci przecież wprost, że jestem przeciwna ich przybyciu!
Igor machnął ręką z irytacją.
- Przyjadą tylko na dwa tygodnie! Nie możesz być cierpliwy?
- Cierpliwości? – Galya zaśmiała się gorzko. – To wszystko, co robię! Toleruję ich drwiny, toleruję ich rady, jak prowadzić dom i gotować „normalne jedzenie” dla ich syna! Dla ciebie! Pamiętasz, co się stało ostatnio?
- Dość! – Igor zaczął chodzić po pokoju. – Nic takiego się nie wydarzyło!
- Naprawdę? – Galya podeszła bliżej. – Twoja matka przejrzała wszystkie moje garnki i stwierdziła, że nie umiem dobierać naczyń kuchennych! Że nawet świnie wstydziłyby się nakładać jedzenie do stodoły w takich naczyniach! Twój ojciec krytykował moje gotowanie, mówiąc, że to ściema! A kiedy próbowałam protestować, twoja matka zapytała, czy dlatego nie mam dzieci – „przez mój upór”!
- Ona się po prostu martwi, że jeszcze nie mamy dzieci! – Igor zmęczony potarł czoło. – To normalne u rodziców!
- Czy to normalne? – Galya nie mogła uwierzyć własnym uszom. – Czy to normalne, że sugerujesz, że mogę być bezpłodna z powodu mojego charakteru? A może to było normalne, kiedy twój ojciec zapytał cię przy mnie: „Synu, jesteś pewien, że wybrałeś właściwą dziewczynę? Ona jest taka prostaczka”? I wtedy to wszystko usłyszałem, a ty nawet nie stanąłeś w mojej obronie!
Igor na sekundę zamarł, po czym spróbował to otrząsnąć.
- Nie o to mu chodziło…
- Co on miał na myśli? – Galya nie ustępowała. – Oświec mnie, proszę!
- Słuchaj, nie mogę być cały czas między wami! – Głos Igora stał się ostrzejszy. – To moi rodzice, kocham ich i szanuję! I ty powinieneś ich szanować!
- Dlaczego? – Galya spojrzała mu prosto w oczy. – Dlaczego mam szanować ludzi, którzy mnie nie szanują? Czy zasłużyli na mój szacunek? Czym?
„Chociażby dlatego, że są moimi rodzicami!” Igor prawie krzyknął.
- No i co z tego? – Teraz Galya też podniosła głos. – To im nie daje prawa, żeby mnie obrażać w moim własnym domu!
„W naszym domu!” – poprawił Igor.
– W moim! – powiedziała stanowczo Galya. – Jakbyś zapomniał, dostałam to mieszkanie od babci! Jeszcze przed ślubem! Więc prawnie jest moją własnością!
Twarz Igora uległa zmianie. Najwyraźniej nie spodziewał się, że rozmowa przybierze taki obrót.
- Czyli… Chcesz powiedzieć, że ja… Że ja tu do niczego nie mam prawa?
- Nie, tylko przypominam ci fakty! – Galya czuła, że przekracza granicę, ale nie mogła się powstrzymać. – Twoi rodzice tu nie przyjadą, Igorze! Nie pozwolę im się ze mnie naśmiewać przez dwa tygodnie!
- Nie możesz mi zabronić zapraszania własnych rodziców!
– Dam radę! – Galya była spokojna, choć wszystko w niej drżało. – I dam radę! Jeśli przekroczą próg tego mieszkania, złożę pozew o rozwód!
- Co? – Igor wyglądał, jakby go uderzono. – Zwariowałeś? Zniszczyć małżeństwo przez takie bzdury?
– Nie z powodu bzdur, ale z powodu braku szacunku do mnie! – Galya starała się mówić spokojnie. – Dla ciebie jestem gorsza tylko od rodziców! Zawsze byłam i zawsze będę! Nie jestem z tego zadowolona!
„Stawiasz mi ultimatum?” – w głosie Igora słychać było gniew. „Albo twoi rodzice, albo ty?”
– Nie! – Galya pokręciła głową. – Mówię tylko, że twoi rodzice nic nie zrobili, żebym ich szanowała, więc nie waż się ich tu przyprowadzać! A jeśli ich przyprowadzisz, wyciągnę wnioski na temat naszego małżeństwa!
Igor patrzył na nią przez kilka sekund, nie wierząc własnym uszom. Potem gwałtownie się odwrócił i uderzył pięścią w ścianę.
- Jak możesz?! To moi rodzice! Nie rozumiesz, jakie to dla mnie ważne?
– Ale moja samoocena i zdrowie psychiczne są dla mnie ważne! – odpowiedziała Galya. – Wybieraj, Igorze! Albo odwołaj ich wizytę, albo spakuj swoje rzeczy!
Igor krążył po mieszkaniu jak osaczone zwierzę. Jego twarz wykrzywiła się z gniewu, a oczy pociemniały.
„Nie możesz tego zrobić!” – powiedział przez zaciśnięte zęby. „To podłe, używać mieszkania jako argumentu!”
„A czy można wykorzystywać więzy rodzinne jako usprawiedliwienie dla niegrzeczności?” – odparła Galya, starając się zachować spokój, choć cała w środku drżała. „Nie będę tolerować upokorzenia tylko dlatego, że są twoimi rodzicami!”
Igor chwycił wazon ze stołu i rzucił nim o ścianę z całej siły. Odłamki rozprysły się po całym pokoju.
„Po prostu ich nienawidzisz!” krzyknął. „Zawsze ich nienawidziłem! Doszukujesz się wad w każdym słowie!”
– Nie nienawidzę ich! – Galya cofnęła się o krok, ale jej głos pozostał stanowczy. – Po prostu nie chcę już być workiem treningowym! Za każdym razem, gdy przychodzą, czuję się jak obca we własnym domu!
- Nigdy cię nie pokonali! – Igor złapał się za głowę. – Wymyślasz to wszystko!
– Przemoc fizyczna to nie jedyny sposób, żeby zranić! – Galya skrzyżowała ramiona na piersi. – Kiedy twoja matka mówi, że „nie jestem stworzona do życia rodzinnego”, a ojciec pyta, czy żałujesz, że wyszłaś za mąż – to też jest przemoc! Psychologiczna!
Igor podszedł do regału z książkami i jednym ruchem zrzucił wszystkie książki na podłogę.
- Zawsze wszystko psujesz! – Kopnął leżące książki. – A oni są po prostu prostolinijnymi ludźmi! Mówią, co myślą!
- A co oni o mnie myślą? – Galya nie ustępowała. – Że nie jestem wystarczająco dobra dla ich syna? Że jestem kiepską gospodynią domową? Że nie umiem gotować? Że nie mam dzieci, żeby im dokuczyć? Że jestem jakąś wieśniaczką? Że…
- Martwią się o nas! – Igor przewrócił stolik kawowy. – Chcą, żeby nam się wszystko dobrze ułożyło!
- Nie, Igorze! – Galya pokręciła głową. – Chcą, żeby ci wszystko ułożyło się po ich myśli! A ja do tego obrazka nie pasuję!
Igor podszedł do ściany i uderzył w nią pięścią, pozostawiając wgniecenie w płycie gipsowo-kartonowej.
„Nie rozumiesz!” Odwrócił się do niej, ciężko dysząc. „Zawsze mnie wspierali! Zawsze byli przy mnie!”
- A ja? – zapytała cicho Galya. – Czyż ja cię nie wspieram? Czyż nie siedziałam z tobą po nocach, kiedy przygotowywałaś się do egzaminów na awans? Czyż nie rozdałam oszczędności, kiedy twoja firma stała na skraju bankructwa?
„To co innego!” Igor machnął ręką.
- Dlaczego? – Galya zrobiła krok w jego stronę. – A co jest innego? Bo cię nie urodziłam? Bo nie zmieniałam ci pieluch?
„Bo są rodziną!” krzyknął Igor.
- A kim ja jestem? – Galya poczuła, że coś w niej pęka. – Kim ja dla ciebie jestem, Igorze?
Nie odpowiedział, odwrócił się tylko i kopnął przewrócony stół.
– To jest odpowiedź! – Galya uśmiechnęła się gorzko. – Nie jestem dla ciebie rodziną! Jestem dodatkiem do twojego życia! Wygodna, kiedy potrzebna, i niepotrzebna, kiedy przeszkadza!
„Nie gadaj głupot!” – mruknął Igor, ale w jego głosie nie słychać już było tej samej pewności siebie.
– To nie bzdura! – Galya podeszła do okna i wyjrzała. – Wiesz, długo nie chciałam się do tego przyznać, ale teraz widzę to wyraźnie! Nigdy nie byłaś rozłączona z rodzicami! Fizycznie mieszkasz ze mną, ale emocjonalnie – nadal jesteś z nimi!
- Bzdura! – Igor chwycił laptopa ze stołu i zatrzasnął go. – Po prostu zazdrościsz!
– Nie, Igorze! – Galya odwróciła się do niego. – Nie jestem zazdrosna! Jestem zmęczona! Zmęczona byciem na drugim miejscu! Zmęczona tym, że moje uczucia i moja opinia nic nie znaczą, jeśli chodzi o twoich rodziców.
Igor podszedł do szafy i z hukiem wyciągnął szufladę.
„Co robisz?” zapytała Galya.
„Pakuję rzeczy!” – warknął. „Skoro tak upierasz się przy swoim ultimatum!”
„Wybrałeś więc!” – stwierdziła Galya, czując dziwną pustkę.
- Tak, wybrałem! – Igor wrzucił ubrania do torby sportowej. – Nie zamierzam porzucić rodziców przez twoje fantazje!
- Twoi rodzice nie zrobili nic, żebym mógł ich szanować, więc nie waż się ich sprowadzać do naszego domu!
- Nie martw się! – Igor zapiął torbę. – Nie przywiozę ich tutaj! Sam do nich pojadę! Wyjadę na wakacje na własny koszt i spędzę je z ludźmi, którzy mnie naprawdę kochają!
- A ja nie? – Galya poczuła, że w gardle rośnie jej gula.
- W przeciwieństwie do ciebie, nigdy nie stawiali mi ultimatum! – Igor wziął torbę i skierował się do wyjścia.
„Bo im to niepotrzebne!” – powiedziała cicho Galya za nim. „I tak zawsze robisz to, czego chcą!”
Dziesięć dni minęło jak z bicza strzelił. Galia nie zadzwoniła do Igora, a on do niej. Wiedziała, że mieszka z rodzicami – donosiła ich wspólna znajoma Wika, która próbowała pogodzić małżonków.
„Mówi, że posuwasz się za daleko!” – powiedziała Vika, siedząc z Galią w kuchni. „Mówi, że nigdy nie sądził, że jesteś do czegoś takiego zdolna!”
– I nigdy nie myślałam, że tak łatwo będzie mu wybrać rodziców zamiast żony! – Galya zamieszała zimną herbatę. – Chociaż nie, tak myślałam! Tylko nie chciałam się do tego przyznać przed sobą!
„Może powinniśmy do niego zadzwonić?” zasugerowała Vika. „Ochłonie, możesz porozmawiać…”
- O czym? – Galya spojrzała na nią. – O tym, że następnym razem przyjadą jego rodzice i wszystko się powtórzy? Nie, Vik! Podjęłam decyzję! Rozwód i tylko rozwód!
- Jesteś pewna? – Vika skinęła głową w stronę papierów. – Trzy lata małżeństwa…
- Trzy lata prób stania się częścią rodziny, która mnie nie akceptuje! – Galya uśmiechnęła się gorzko. – Wiesz, w czym problem? Igor nigdy nie stworzył naszej rodziny! Po prostu próbował mnie wcisnąć w istniejącą – rodzinę swoich rodziców! Ale tam nie było dla mnie miejsca!
Drzwi wejściowe kliknęły – ktoś otwierał je kluczem. Galya się spiąła: nie spodziewała się dziś Igora.
Wszedł do kuchni, wychudzony, z cieniami pod oczami. Widząc Vikę, skinął jej głową, ale nic nie powiedział.
- Chyba pójdę! – Vika szybko wstała. – Musisz porozmawiać!
Kiedy drzwi zamknęły się za nią, w mieszkaniu zapadła cisza. Igor usiadł przy stole naprzeciwko Gali.
„Więc mówisz poważnie?” – zapytał. „Rozwód?”
- Oczywiście! – Galya nie odwróciła wzroku.
- Dziesięć dni bez jednego telefonu! – Igor pokręcił głową. – Nawet nie zapytała, gdzie jestem i co mi jest!
– Wiedziałam, gdzie jesteś! – odpowiedziała Galya. – Z rodzicami! Tam zawsze czułaś się swobodniej niż ze mną!
- To nieprawda! – Igor potarł twarz dłońmi. – Ostatnie dni były dla mnie ciężkie!
- Ja też! – przyznała Galya. – Ale przez ten czas wiele zrozumiałam!
- I co z tego? – Igor podniósł na nią zmęczony wzrok.
– Że nasze małżeństwo było skazane na porażkę od samego początku! – powiedziała Galya cicho, ale stanowczo. – Nigdy nie przeciąłeś pępowiny, Igorze! Fizycznie mieszkałeś ze mną, ale emocjonalnie zawsze byłeś w domu rodziców!
„Kochałem cię!” – zaprotestował.
- Kochałaś? – Galya zauważyła czas przeszły. – Już nie?
Igor milczał, a to było bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa.
„Mama mówiła, że porządna żona nigdy by tego nie zrobiła!” – powiedział w końcu. „Że gdyby to była prawdziwa miłość między nami, nie byłoby ultimatum, że po prostu pokornie zgodziłbyś się na wszystkie moje prośby!”
„Co o tym myślisz?” zapytała Galya, choć już znała odpowiedź.
- Myślę, że rodzina to taka, w której wszyscy potrafią się dogadać! – Igor przeglądał dokumenty. – Chciałem, żebyśmy wszyscy byli jedną wielką rodziną! Ty tego nie chciałeś!
- Nie, Igorze! – Galya pokręciła głową. – Chciałam, żebyśmy byli rodziną! Żebyś mnie chronił, kiedy twoi rodzice mnie ciągle upokarzali! Żebyś był po mojej stronie! Ale ty zawsze ich wybierałeś!
„Nie wybierałem!” – zaprotestował.
– Wybrałam! – Galya była nieugięta. – Za każdym razem milczał w odpowiedzi na ich uszczypliwości! Za każdym razem tłumaczył mi, że „źle zrozumiałam”! Za każdym razem mówił, że powinnam ich szanować za sam fakt istnienia!
Igor wstał i podszedł do okna.
- Więc już po wszystkim? – zapytał nie odwracając się.
- Tak! – Galya poczuła dziwną ulgę, gdy wypowiedział to słowo. – Składam pozew o rozwód!
„I myślisz, że będziesz szczęśliwy?” W jego głosie słychać było gorycz.
„Nie wiem!” – odpowiedziała szczerze Galya. „Ale na pewno uwolnię się od ciągłego poczucia, że nie jestem akceptowana i szanowana we własnym domu!”
Igor zwrócił się do niej.
- Dziś odbiorę swoje rzeczy!
- Dobrze! – Galya skinęła głową. – Będę u Viki, żeby ci nie przeszkadzać!
Kiedy wróciła wieczorem, mieszkanie wydawało się puste, chociaż Igor zabrał ze sobą tylko swoje rzeczy osobiste. Na stole leżał klucz i krótka notatka: „Twoi rodzice uważają, że zachowałaś się podle. Zaczynam wierzyć, że mają rację”.
Galya zgniotła kartkę i wrzuciła ją do kosza. Nawet w swojej ostatniej wiadomości Igor nie wyraził swojej opinii – przekazał jedynie słowa rodziców, za którymi wciąż się krył.
Podeszła do okna i po raz pierwszy od dawna poczuła, że może wziąć głęboki oddech. Mieszkanie znów stało się jej twierdzą, miejscem, gdzie nikt nie będzie kwestionował jej decyzji i każdego kroku.
„Twoi rodzice nic nie zrobili, żebym mogła ich szanować” – powtórzyła na głos, a słowa te zabrzmiały już nie jak ultimatum, lecz jak potwierdzenie jej prawa do szacunku do samej siebie i godności…