- Śmiesznie widzieć cię tutaj po tylu latach milczenia.
Starsza kobieta stała zamrożona w drzwiach, prosta jak naciągnięty sznurek. Wieczorne słońce zarysowało jej sylwetkę ostrym konturem.
„Margarita, rozumiem twoje zaskoczenie” – głos gościa brzmiał chropawo. „Wpuść mnie, to nie jest rozmowa na klatce schodowej”.
Gospodyni odsunęła się, pozwalając niespodziewanemu gościowi wejść. Kroki starszej kobiety na parkiecie wydawały się boleśnie głośne w echu ciszy korytarza.
„Herbata? Kawa?” Margarita zasugerowała mechanicznie, nie patrząc na gościa.
— Będzie dość wody.
Minutę później siedzieli naprzeciw siebie w małym salonie. Między nimi stał szklany stolik z nietkniętymi szklankami wody. Za oknem sierpniowy dzień dogasał, rzucając długie cienie na wyblakłą tapetę.
- Dwadzieścia lat milczenia, a ty nagle przypomniałaś sobie o naszym istnieniu. Co się stało, Alino Pietrowna? Skończyły ci się pieniądze? Czy po prostu ci się znudziło?
Starsza kobieta skrzywiła się, jakby bolał ją ząb.
— Mam raka. Ostatnie stadium. Lekarze dają mi trzy do czterech miesięcy.
Domy wzdłuż wąskiej ulicy wydawały się identyczne – pięciopiętrowe, szare, z identycznymi wejściami. Margarita mieszkała tu przez prawie dwie dekady, odkąd po rozwodzie zmuszona była przeprowadzić się do tego maleńkiego dwupokojowego mieszkania na obrzeżach.
Teraz, siedząc naprzeciwko swojej teściowej, której nie widziała od dwudziestu lat, przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie – zimne i bolesne. Wtedy młoda kobieta trzymała w ramionach trzymiesięcznego syna, a za sobą – rozbite życie rodzinne.
- Po co przyszłaś? – Margarita spojrzała przez okno, unikając wzroku teściowej. – Maxim niedługo skończy dwadzieścia jeden lat. To dorosły mężczyzna. Trochę za późno na uściski babci, nie uważasz?
Starsza kobieta ostrożnie położyła szklankę na stole.
— Chcę poznać mojego wnuka, zanim umrę.
Żółte promienie zachodzącego słońca przebijały się przez cienkie zasłony, tworząc iluzję ciepła, której w tym pokoju brakowało.
„Zaskakujące, jak szybko ludzie przypominają sobie o wartościach rodzinnych, gdy życie zbliża się ku końcowi” – uśmiechnęła się Margarita, wygładzając niewidoczne zagniecenie na bluzce.
Rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Na korytarzu słychać było kroki.
„Mamo, wróciłem!” – rozległ się w całym mieszkaniu młody męski głos.
Margarita wzdrygnęła się. Z kuchni dobiegł dźwięk wody – jej syn mył ręce. Alina Petrovna zamarła, ściskając podłokietniki krzesła.
„Czy mamy gości?” W drzwiach pojawił się wysoki młody mężczyzna, zadziwiająco podobny do swojego ojca sprzed dwudziestu lat.
Wzrok Aliny Pietrowna skupił się na wnuku. Jej ręka mimowolnie drgnęła w kierunku piersi.
- Maxim, to jest… – Margarita zawahała się, – to jest twoja babcia. Ze strony ojca.
Młody mężczyzna zamarł w progu, przenosząc zdziwione spojrzenie z matki na nieznaną starszą kobietę.
„Babciu?” – zapytał, marszcząc brwi. „Ta, która…”
„Tak” – przerwała Margarita. „Właśnie ten.”
„Witaj, Maximie” – głos Aliny Pietrowna zadrżał. „Możesz mówić do mnie po prostu Alina”.
Młody mężczyzna niezręcznie przestępował z nogi na nogę, nie wiedząc, jak zareagować.
„To dość nagłe, żeby pojawić się w czyimś życiu po dwudziestu latach i oczekiwać ciepłego powitania, nie sądzisz?” – powiedział w końcu tonem zadziwiająco podobnym do tonu swojej matki.
Margarita zamknęła oczy. Jej syn nie przegapił wszystkich historii, które mu opowiadała, nie mogąc się powstrzymać, w szczególnie trudnych momentach ich życia.
„Maxim studiuje architekturę” – powiedziała. „W przyszłym roku skończy studia”.
„Jak twój dziadek” – cicho zauważyła Alina Pietrowna.
Młody człowiek podniósł głowę:
— Mój dziadek był architektem?
„Jeden z najlepszych w mieście” – skinęła głową staruszka. „Zaprojektował salę koncertową i bibliotekę w centrum”.
Maksym powoli opadł na krzesło obok matki.
„Mama nigdy mi nie mówiła” – w jego głosie słychać było wyrzut, skierowany do obu kobiet.
Margarita zwróciła się w stronę okna:
— Nie rozmawialiśmy zbyt wiele o tej stronie rodziny.
„Kiedy wyrzucają cię z życia jak coś niepotrzebnego, nie chcesz już podtrzymywać rodzinnych tradycji” – oczy młodej kobiety zabłysły.
Starsza kobieta westchnęła:
- Zasługuję na twoją gorycz, Rito. Ale nie przyszedłem, żeby się wymawiać. Nie mam dużo czasu.
„Czy jesteś chora?” Maksym pochylił się do przodu, uważnie studiując nieznaną babcię.
„Rak trzustki, późne stadium” – powiedziała rzeczowo, jakby relacjonowała prognozę pogody. „Przerzuty do wątroby. Nieuleczalne”.
Młody mężczyzna rzucił szybkie spojrzenie na matkę. Margarita siedziała z nieprzeniknioną twarzą.
„Przepraszam” – powiedział w końcu.
„Ja też” – odpowiedziała Alina Pietrowna. „Szkoda zmarnowanych lat”.
Czajnik parował, wypełniając kuchnię aromatem ziół. Maxim poszedł do swojego pokoju, zostawiając kobiety same. Dopiero teraz Margarita pozwoliła sobie na ostrożne zbadanie teściowej.
Alina Pietrowna zmieniła się nie do poznania. Dostojna, zawsze nienagannie ubrana kobieta zmieniła się w kruchą staruszkę o pergaminowej skórze i matowym spojrzeniu. Choroba bezlitośnie ją wymazała.
„Po co ci to?” – zapytała w końcu Margarita. „Po co musiałeś nas teraz zobaczyć?”
Starsza kobieta objęła filiżankę dłońmi, jakby chciała się ogrzać.
„Igor zmarł rok temu” – powiedziała. „Zawał serca. Natychmiast”.
Margarita zamarła. Wiadomość o śmierci byłego męża powinna poruszyć coś w jej duszy, ale czuła tylko pustkę.
„Przepraszam” – powiedziała mechanicznie.
- Czy wiedziałeś?
- Nie. Nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu.
- Kilka razy chciał się skontaktować z Maksymem – Alina Pietrowna spuściła wzrok. – Próbowałam go odwieść. Przekonywałam go, że jesteś szczęśliwa bez niego, że nowy mąż Maksima jest jak ojciec.
Margarita zaśmiała się krótko:
— Nie było nowego męża. Nigdy.
„Wiem” – skinęła głową staruszka. „Dowiedziałam się po śmierci Igora, kiedy przeglądałam jego rzeczy. Znalazłam raport prywatnego detektywa”.
Margarita zamarła z filiżanką w dłoni:
— On nas śledził?
— Ostatnie pięć lat. Otrzymywałem miesięczne raporty o was obojgu. Zebrałem zdjęcia Maxima z przyjęć dla dzieci, apeli szkolnych.
- I przez cały ten czas oboje graliście w cichą grę, patrząc z daleka? Jak szlachetnie, – Margarita gwałtownie odstawiła filiżankę na stół, rozlewając herbatę.
Alina Pietrowna skrzywiła się:
- Igor bał się, że nie pozwolisz mu zobaczyć syna.
— Bałeś się, że będę domagał się alimentów?
„Bałam się przyznać, że się myliłam” – powiedziała cicho staruszka.
Na zewnątrz robiło się ciemno. Zimne światło z kuchennej lampy uwydatniło zmarszczki na twarzach obu kobiet.
„Znalazłam pamiętnik Igora” – kontynuowała Alina Pietrowna po chwili przerwy. „Przechowywał go przez ostatnie lata. Jest w nim wiele o tobie i Maksymiu. O tym, jak żałował odejścia. O tym, że nigdy nie zapukał do twoich drzwi.
- I to ma mnie rozczulić? – zaśmiała się Margarita. – Mój syn nie potrzebuje spóźnionych żalów po śmierci ojca i umierającej babci.
- Mój wnuk musi wiedzieć, kim jest i skąd pochodzi. Każdy człowiek powinien mieć korzenie.
„Mój syn ma korzenie. Ja jestem jego korzeniami” – Margarita pochyliła się do przodu. „I wszystko, co musiał wiedzieć o rodzinie ojca, już wie: odwróciłeś się od nas, gdy najbardziej potrzebowaliśmy wsparcia.
Alina Pietrowna powoli podniosła się od stołu.
„Zrobiłam pierwszy krok” – powiedziała, wyjmując kopertę z torebki. „Oto mój adres i numer telefonu. I list do Maxima. Możesz mi go dać, kiedy uznasz, że to konieczne”.
Koperta wylądowała na stole między kobietami. Biały prostokąt na ciemnym blacie wydawał się absurdalnie jasny.
„Nie jestem pewna, czy ten dzień kiedykolwiek nadejdzie” – odpowiedziała chłodno Margarita.
„Ma prawo sam wybrać” – sprzeciwiła się staruszka. „Powinien mieć wybór, którego my nie mieliśmy”.
Minął tydzień od wizyty Aliny Pietrowna. Koperta wciąż leżała na kuchennym stole – Margarita nie potrafiła się zdobyć na to, by dać ją synowi lub wyrzucić. Maksym nie pytał o babcię, ale coś się zmieniło w jego zachowaniu. Stał się zamyślony, długo siedział przy komputerze, studiując coś.
Pewnego wieczoru Margarita zastała go oglądającego stare fotografie – nieliczne, na których widniał jego ojciec.
„Znalazłem jego projekty w Internecie” – powiedział młody mężczyzna, nie podnosząc głowy. „Mój dziadek był naprawdę utalentowanym architektem. A czy mój ojciec poszedł w jego ślady?”
Margarita usiadła obok niego.
„Nie. Twój ojciec wybrał prawo” – przesunęła dłonią po starym albumie ze zdjęciami. „To był kamień obrazy między nim a twoim dziadkiem. Stary człowiek chciał dynastii architektów.
Maksym spojrzał w górę:
- I nigdy mi o tym nie mówiłeś.
„Myślałam, że im mniej będziesz wiedziała o swoim ojcu, tym mniej będziesz cierpieć z powodu jego nieobecności” – Margarita po raz pierwszy przyznała to głośno.
- Ale w rzeczywistości wszystko potoczyło się na odwrót, prawda? – W głosie syna nie było oskarżenia, tylko smutek. – Wymyśliłem go sobie. Czasem bohatera, czasem złoczyńcę.
„Nie był ani jednym, ani drugim” – odpowiedziała cicho kobieta. „Po prostu mężczyzną. Słabym mężczyzną, który nie potrafił przeciwstawić się matce”.
Maxim milczał przez długi czas, przeglądając zdjęcia.
„Babcia umiera” – powiedział w końcu. „Czy to prawda?”
- Tak.
- A ty nie dasz mi jej listu? Myślisz, że nie zauważyłem koperty na stole?
Margarita westchnęła:
- Nie wiem, Maxim. Ta kobieta sprawiła mi wiele bólu.
„Nie jestem już dzieckiem, mamo” – głos Maxima brzmiał z pewnością siebie dorosłego. „Mam prawo znać swoją rodzinę. Całą swoją rodzinę”.
Margarita wstała i cicho poszła do kuchni. Kiedy wróciła, miała w rękach kopertę, lekko pogniecioną od jej niezdecydowania. Podała ją synowi, trzymając ją sekundę dłużej niż było to konieczne.
„Przeczytasz to teraz?” – zapytała.
„Nie” – Maxim ostrożnie umieścił list w albumie. „Kiedy będę gotowy”.
Ich rozmowa została przerwana przez telefon. Numer był nieznany.
- Margarita Sergeyevna? – usłyszałam w słuchawce młody kobiecy głos. – To Irina, pracownica socjalna Aliny Pietrowna. Poprosiła mnie, żebym zadzwoniła, jeśli… W każdym razie, jej stan się pogorszył. Jest w szpitalu, na intensywnej terapii. Poprosiła, żebym cię poinformowała.
Korytarz szpitalny pachniał lekarstwami i beznadzieją. Margarita i Maxim siedzieli na plastikowych krzesłach, czekając, aż zostaną wpuszczeni. Trochę dalej drzemała starsza kobieta, pielęgniarka Aliny Pietrowna.
„Nie musisz tam iść” – powiedziała cicho Margarita. „Mogę iść sama”.
Maksym pokręcił głową:
- Nie, mamo. Przeczytałam list wczoraj.
Margarita się spięła:
- A co jest w środku?
— Historia. Nasza rodzinna historia, której nigdy nie znałem. Mój dziadek, który zbudował bibliotekę, w której oddawałem prace semestralne. Moja prababcia, która przeżyła oblężenie. Kuzyni, których nawet nie podejrzewałem — zrobił pauzę. — I mój ojciec. Ona pisała o moim ojcu rzeczy, których nie znałem.
„Co dokładnie?” – zapytała ostrożnie Margarita, bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- Że przychodził co roku na moje urodziny. Stał na podwórku szkolnym, gdy wychodziłem. Robił zdjęcia z daleka.
Margarita zamknęła oczy. Dziwni mężczyźni, których czasami zauważała, ale na których nie zwracała uwagi. Cień, który migotał na podwórku w niektóre dni. Zawsze odrzucała to jako paranoję.
„Nie wiedziałam” – wyszeptała.
„Rozumiem” – skinął głową Maxim. „W tym cały problem, mamo. Ty nie wiedziałaś. Ona nie wiedziała. On nie wiedział. Przez wszystkie te lata zakładaliście najgorsze o sobie nawzajem, ale nikt nie zrobił kroku naprzód.
Drzwi oddziału lekko się uchyliły i wyszedł lekarz.
- Przyszłaś zobaczyć Alinę Pietrownę? Krewnych? – Spojrzał na nich zmęczonymi oczami. – Odzyskała przytomność godzinę temu. Bardzo słaba, ale może mówić. Proszę, nie na długo.
Margarita niepewnie spojrzała na syna. Skinął głową i razem weszli do pokoju.
Alina Pietrowna wydawała się maleńka, otoczona sprzętem medycznym. Zapadnięte oczy, rurki, monitory. Słabo odwróciła głowę, gdy weszli.
„Przyszliście” – jej głos był ledwo słyszalny. „Oboje”.
Maksym podszedł bliżej i niezręcznie dotknął jej dłoni:
- Cześć… babciu.
Oczy staruszki napełniły się łzami.
„Wybacz mi, Rito” – wyszeptała, odnajdując wzrokiem Margaritę. „Za wszystko”.
Margarita poczuła, jak dwudziestoletnia uraza, skostniała w środku, zaczyna się kruszyć.
„Chciałam cię nienawidzić przez całe życie” – powiedziała cicho. „Ale to takie męczące, Alino Petrovno”.
Staruszka uśmiechnęła się lekko:
- Po prostu Alina… pamiętasz, tak mnie nazywałaś.
Maksym niespodziewanie wyjął tablet z plecaka:
„Przyniosłem coś, żeby ci pokazać” – włączył ekran, na którym pojawił się szkic budynku. „Mój projekt dyplomowy. Biblioteka. Wtedy o tym nie wiedziałem, ale myślę, że wybrałem to samo miejsce, co mój dziadek na swój projekt.
Alina Pietrowna spojrzała na ekran i w jej oczach pojawiło się coś, co przypominało rozpoznanie.
„Jesteś tak do niego podobny” – wyszeptała. „Twój dziadek. Te same linie… ta sama ręka”.
Pogrzeb odbył się dwa tygodnie później. Było cicho i bez tłumów. Margarita była zaskoczona, widząc kilku siwowłosych mężczyzn – byłych kolegów Igora. Kiwali jej głowami z szacunku. Nieopodal stała kuzynka Igora z mężem – ludzie, o których istnieniu Maksym dowiedział się dopiero z listu swojej babci.
Po cmentarzu wszyscy odeszli. Margarita i Maxim zostali sami przy grobie, gdzie ojciec i syn, mąż i żona, teraz spoczywali obok siebie.
„Wiesz, mamo” – powiedział Maxim, patrząc na świeży grób – „Ciągle myślałem o tym, co się stało z naszą rodziną. Dlaczego tak się stało”.
Margarita spojrzała na syna:
— I do jakiego wniosku doszedłeś?
- Wszyscy byli zbyt dumni, by zrobić pierwszy krok. Wszyscy bali się odrzucenia. I tak minęło dwadzieścia lat – zwrócił się do niej. – Gdyby nie jej choroba, nigdy byśmy się nie spotkali. Nigdy.
Margarita milczała. Myślała o straconych latach, o ciężarze urazy, którą nosiła jak tarczę przez wszystkie te lata. O tym, jak ta tarcza chroniła i jednocześnie izolowała ich oboje.
- Czy wiesz, co znalazłem w tych teczkach, które dała mi babcia, zanim umarła? – Maksym dotknął marmurowej płyty. – Pamiętniki mojego ojca. Są tam notatki o tobie. O tym, jak żałował, że nie znalazł w sobie siły, by przeciwstawić się matce, gdy nalegała na rozwód.
Margarita wzdrygnęła się:
- Zawsze myślałem, że to była jego decyzja.
- I był pewien, że mu nie wybaczysz. I oboje znaleźliście się w pułapce dumy, – Maksym zrobił pauzę. – Babcia też. Napisała, że boi się twojej odmowy, jeśli poprosi o zobaczenie wnuka.
Szli powoli alejką cmentarną w kierunku wyjścia. Jesienny wiatr poruszał opadłe liście u ich stóp.
- Wiesz, co sobie uświadomiłem, mamo? – Maxim objął matkę ramieniem. – Wybaczenie nie oznacza, że usprawiedliwiasz czyjeś czyny. Oznacza tylko, że nie pozwalasz, aby ból kontrolował twoje życie.
Margarita uśmiechnęła się przez łzy:
- Kiedy stałeś się taki mądry?
„Nauczyła mnie tego silna kobieta” – odpowiedział, mocniej przytulając matkę. „Może zaprosimy ciocię Nataszę i jej rodzinę na weekend? Babcia powiedziała mi, że mam kuzynów w moim wieku. Czas poszerzyć grono rodzinne, nie uważasz?”
Wyszli przez bramy cmentarza. Przed nimi rozciągało się miasto, to samo, w którym stały budynki zaprojektowane przez dziadka Maxima, gdzie żyli ludzie, z którymi łączyły ich więzy krwi, o których przez tak długi czas nic nie wiedzieli.
„Tak” – Margarita skinęła głową, patrząc w przyszłość. „Czas przerwać tę ciszę”.
„Duma kosztuje więcej, niż cokolwiek można kupić za pieniądze.” – Henry Ward Beecher