„Nie powinnaś iść na swój ślub”. Vera pomyślała, że ​​źle usłyszała. „Przepraszam, co?”

Vera siedziała przy oknie, roztargniona, obserwując rzadkie płatki śniegu osiadające za szybą. W pokoju unosił się zapach kwiatów – jej przyjaciele przynieśli naręcza białych róż, jakby ich ilość mogła wzmocnić jej pewność siebie w przyszłości. Ale koty drapały w środku.

„Jesteś szczęśliwy, prawda?” – usłyszał głos zza drzwi.

Vera wzdrygnęła się, ale szybko się otrząsnęła.

  • Oczywiście, Marina. Jestem po prostu… zmęczony.

Drzwi lekko się uchyliły i młodsza siostra wleciała z kieliszkiem szampana w dłoni. Jej loki były potargane, a oczy błyszczały psotnie.

  • Zmęczona? Czym? Dopiero co zostajesz żoną, a już zachowujesz się jak stara, zrzędliwa mężatka. – Wyciągnęła szklankę. – Wypij. To da ci niezbędny stopień wesołości.

Vera się uśmiechnęła, ale niepewnie wzięła szklankę.

— Nie chcę.

Marina usiadła na skraju sofy i zmarszczyła brwi.

  • Coś nie tak? Tylko mi nie mów, że masz panikę przedślubną.

„Bez paniki”. Vera obracała nóżkę kieliszka w palcach. „Po prostu… mam dziwne przeczucie. Jakiś rodzaj niepokoju”.

Marina roześmiała się, opierając się o poduszkę.

  • Oczywiście, siostro. To absolutnie normalne! Wychodzisz za mąż, martwisz się, a co jeśli on będzie chrapał albo jadł barszcz ze śledziem?

Vera westchnęła.

  • Nie o to chodzi. Nie potrafię tego wytłumaczyć… Po prostu czuję, że coś jest nie tak. Jakbym przegapiła jakiś ważny znak.

Marina przewróciła oczami, dopiła szampana i nagle uśmiechnęła się chytrze.

  • Wiesz co? Pewnego dnia wpadłam do salonu piękności i sprzedali mi certyfikat do wróżki. Wiecie, „dla ciekawskich pań”. Wyjęła z kieszeni małą kartkę i położyła ją na stole przed Verą. – Proszę. Baw się dobrze przed ślubem. Może ci powie, że byłaś na przykład królową w poprzednim życiu.

Vera spojrzała kątem oka na kartkę. Na niej, ozdobnymi literami, widniał napis: Adelina. Sekrety przeszłości i przyszłości.

Wzruszyła ramionami, wzięła kartkę i zamyśliła się, obracając ją w dłoniach.

  • Dlaczego nie…

Marina nalała sobie jeszcze trochę szampana, usiadła na poręczy fotela i z ciekawością przyglądała się siostrze.

  • No, powiedz mi, co to za „złe przeczucie” masz? Tylko, proszę, nie mów mi, że to nie on.

Vera odstawiła szklankę na stół i splotła palce.

  • Nie wiem, Marin. Po prostu… coś jest nie tak.
  • Proszę o wyjaśnienie. „Coś jest nie tak” to, wiesz, bardzo niejasne sformułowanie.

„Nie potrafię tego wyjaśnić!” Vera podniosła ręce. „Wydaje się, że nic nie przeszkadza mi cieszyć się weselem, ale w środku wszystko się zaciska. Jakbym stała na skraju klifu i nie wiedziała, czy skoczyć, czy nie.

Marina przechyliła głowę na bok i uważnie przyjrzała się siostrze.

  • Słyszysz siebie? To absolutnie normalne. Jesteś zdenerwowana, bo małżeństwo to ogromny krok. Wszystko zmieni się jutro, ale… kochasz go, prawda?

Vera skinęła głową, lecz niepewnie.

  • Więc gdzie jest problem?
  • Nie wiem, Marin…

Młodsza siostra westchnęła, pokręciła głową, a potem nagle się ożywiła.

  • No więc! Wiem, co ci pomoże. – Włożyła rękę do kieszeni szlafroka i wyciągnęła kartkę.

Vera zmarszczyła brwi.

  • Co to jest?

— Zaświadczenie o umówieniu się na spotkanie z wróżką.

  • Żartujesz sobie?

Marina roześmiała się i pomachała siostrze kartką przed twarzą.

  • No, no, to po prostu zabawa! Sama tego nie chciałam, ale wcisnęli mi to w salonie, kiedy robiłam sobie paznokcie. Mówią, że ona widzi los z kart tarota.
  • I uważasz, że powinienem tam pójść?

Marina wzruszyła ramionami.

  • No cóż, czemu nie? Jeśli rzeczywiście masz jakieś przesunięcie fazowe z tym przeczuciem, to wróżka albo je rozwieje, albo wręcz przeciwnie, potwierdzi. W każdym razie jest to ciekawe doświadczenie.

Vera milczała, patrząc na kartę. Na niej, złotymi literami, było napisane: Adelina. Tarot. Przeznaczenie. Prawda.

„Okej” – powiedziała, chowając kartę do kieszeni. „Po prostu dla zabawy”.

  • To wspaniale! – Marina stuknęła kieliszkami. – Bawcie się dobrze przed ślubem.

Jednak niepokój, który czuła Vera, nie ustępował.

Vera szła wąską alejką, zerkając na adres na telefonie. To było dziwne miejsce – stary dom z łuszczącym się tynkiem, masywne drzwi z ciężkim metalowym pierścieniem zamiast dzwonka.

Zawahała się. Wszystko wydawało się zbyt teatralne. Ale skoro już tu była…

Nacisnęła dzwonek. Gdzieś za drzwiami słychać było kroki.

Drzwi powoli się otworzyły, odsłaniając niską kobietę w długim czarnym płaszczu. Jej gęste włosy były spięte w kok, a jej oczy wyrażały dziwne skupienie.

„Vera” – powiedziała cicho, jakby czekała na nią od dłuższego czasu.

Skąd ona zna swoje imię? Vera prawie zapytała na głos, ale w porę się powstrzymała: Marina musiała je zapisać wcześniej.

  • Tak. Ja…

„Proszę” – kobieta nie pozwoliła jej dokończyć, wycofując się w głąb mieszkania.

W środku czuć było zapach wosku i czegoś ziołowego. Vera rozejrzała się dookoła. Pokój był wypełniony półkami książek, na stole leżała talia kart, a w kątach migotały świece, tworząc drżący półmrok.

„Usiądź” – Adelina wskazała na masywne rzeźbione krzesło stojące obok stołu.

Vera usiadła i złożyła ręce na kolanach.

„Szczerze mówiąc, nie wierzę w to” – powiedziała, czując się trochę głupio.

Adelina się uśmiechnęła.

  • Nie ma znaczenia. Prawda nie zależy od wiary w nią.

Wzięła talię kart i bez tasowania wyciągnęła jedną. Położyła ją przed Verą.

  • Zobaczmy, co dręczy twoją duszę.

Adelina rozłożyła karty na stole. Jej cienkie palce lekko drżały, gdy obracała je jedną po drugiej. Vera patrzyła z lekkim rozdrażnieniem – cała ta mistyczna atmosfera wydawała się jej pułapką.

„No i co widzisz?” – zapytała, krzyżując ramiona.

Wróżka nie odpowiedziała od razu. Powoli przesunęła rękę nad kartami, jakby słuchała czegoś niewidzialnego. Potem jej twarz się zacisnęła.

„To… dziwne” – mruknęła.

  • Co jest dziwnego?

Adelina spojrzała na nią, a w głębi jej oczu pojawił się błysk niepokoju.

  • Nie powinieneś iść na swój ślub.

Vera myślała, że ​​się przesłyszała.

  • Przepraszam, co?

„Nie wychodź za niego” – powtórzyła Adelina stanowczym głosem.

W pokoju zrobiło się niekomfortowo. Płomienie świec migotały, jakby przez pokój przeszedł przeciąg, mimo że okna były zamknięte.

„Czy to… jakiś żart?” Vera się zaśmiała, ale jej własny śmiech wydał jej się fałszywy.

Adelina pokręciła głową.

  • To ostrzeżenie. Lepiej sprawdź apartament pana młodego.

Vera zamarła.

  • Co masz na myśli mówiąc „sprawdzić”?

— Jest tam coś ukrytego, czego nie powinieneś widzieć. Ale musisz.

Mam sucho w gardle.

  • To już za dużo…

Adelina nagle złapała ją za rękę.

  • Miałeś wątpliwości przed ślubem. Teraz wiesz dlaczego.

Vera chciała odsunąć rękę, wstać i odejść, ale coś w głosie wróżki sprawiło, że została. Spojrzała na nią, oczekując wyjaśnień, ale Adelina tylko pokręciła głową.

— Wierzyć czy nie, lepiej poznać prawdę zanim będzie za późno.

  • Czy ty… żartujesz? – Wiera cofnęła rękę i gwałtownie wstała, krzesło zaskrzypiało na podłodze.

Adelina nie poruszyła się. Spojrzała prosto na nią z przerażającą pewnością siebie.

„Nigdy nie żartuję” – powiedziała cicho wróżka.

Vera przełknęła ślinę. Jej serce waliło. To było śmieszne, absurdalne, zabawne.

„Nie wiem, co próbujesz zrobić, ale…” Nerwowo przesunęła dłońmi po sukience. „Nie sądzę, żebym zrezygnowała ze ślubu z powodu kartek”.

Adelina wstała, gładka jak cień, i obeszła stół dookoła.

— W domu twojego narzeczonego jest coś, czego lepiej, żebyś nie widział.

Vera zacisnęła pięści.

  • To po co miałbym tam jechać?
  • Bo inaczej za późno dowiesz się prawdy.
  • Co tam jest?

Adelina milczała. Jej oczy zdawały się stawać ciemniejsze.

  • To nie jest moja odpowiedź, Vera. To twoje przeznaczenie.

Gardło miała suche. Vera czuła, że ​​musi wyjść, ale coś jej nie pozwalało zrobić kroku.

  • Nie wierzę w to.
  • Sprawdź i przekonaj się sam.

Cisza była przytłaczająca. Świece trzaskały.

„Jeśli tam pojedziesz, twoje życie się zmieni” – dodała Adelina. „Ale jeśli nie pojedziesz… może się to nie skończyć tak, jak się spodziewasz”.

Vera poczuła zimno.

  • Czy ty celowo próbujesz mnie nastraszyć?

Wróżka powoli pokręciła głową.

  • Daję ci wybór.

Vera rozprostowała palce i spojrzała na karty. Ostatnią z nich był Księżyc – migoczące światło, oszustwo, sekrety.

Odwróciła się i wyszła z pokoju, czując na sobie wzrok Adeliny aż do wyjścia.

Vera gwałtownie odwróciła się w stronę drzwi.

  • Dosyć. Nie chcę tego słuchać.

Adelina jej nie powstrzymała. Stała cicho przy stole, z rękami skrzyżowanymi na piersi, patrząc na nią z wyrazem zarówno zrozumienia, jak i natarczywości.

  • Boisz się.

Vera zamarła przy samym wyjściu, nie odwracając się.

  • Nie boję się. Po prostu nie wierzę w to wszystko.
  • To dlaczego tak ci się spieszy, żeby wyjść?

Vera zacisnęła zęby. Pytanie nie było pozbawione sensu.

„Bo nie zamierzam zmieniać swojego życia z powodu jakichś kart” – powiedziała w końcu, patrząc prosto na wróżbitę.

Adelina przechyliła głowę i uważnie jej się przyjrzała.

  • Nie z powodu kart, Vera. Z powodu prawdy.

Te słowa przeszyły ją na wskroś.

„Wiem, że wcześniej miałaś wątpliwości” – kontynuowała wróżka. „Czujesz, że coś jest nie tak. To nie są nerwy przedślubne. To ostrzeżenie”.

Vera zacisnęła dłonie w pięści.

  • Kocham Igora.
  • Miłość nie ratuje przed kłamstwem.

Zamknęła oczy, próbując wyrównać oddech.

  • Ty go nawet nie znasz.
  • Ale ja wiem, co jest ukryte w jego domu.

Vera otworzyła oczy.

  • Co?

Adelina zrobiła krok naprzód.

  • Musisz sam poznać prawdę.

Cisza stała się namacalna. Verze wydawało się, że świece palą się jaśniej, jakby pokój stał się mniejszy, a powietrze cięższe.

  • Sprawdź jego mieszkanie, Vera. Zrób to przed ślubem.

Przycisnęła dłonie do skroni, próbując pozbyć się obsesji.

— A co jeśli tam pójdę… i nic nie znajdę?

„Wtedy wyjdziesz za mąż i zapomnisz o tej rozmowie” – odpowiedziała po prostu wróżka.

Vera przełknęła ślinę.

  • A jeśli znajdę?

Adelina spojrzała na nią ze smutną pewnością siebie.

  • Wtedy podziękujesz sobie za tę wizytę.

Vera nerwowo bawiła się łyżeczką w filiżance, mieszając już zimną herbatę. Siedziała naprzeciwko siostry, która była wyciągnięta na sofie z telefonem w dłoni i leniwie przewijała swój kanał mediów społecznościowych.

„I jak ci się podoba twój wielki jasnowidz?” – zapytała w końcu Marina, nie odrywając wzroku od ekranu.

Vera westchnęła.

  • Powiedziała, że ​​nie powinnam wychodzić za mąż.

Marina prychnęła.

  • O, jaka niespodzianka. Daj mi zgadnąć, potem zaproponowała ci kolejną sesję za podwójną cenę?

„Nie” – odpowiedziała cicho Vera. „Powiedziała mi, żebym sprawdziła mieszkanie Igora”.

Marina w końcu podniosła wzrok znad telefonu i uniosła brwi.

— Po co? Ukryte szkielety?

— Nie wiem… ale powiedziała, że ​​tam kryje się coś strasznego.

  • Oczywiście! – Marina zaśmiała się i uderzyła się w kolano. – Jak mogłoby być inaczej? Musi być strasznie, bo inaczej po co miałaby być wróżką?

Vera zacisnęła dłonie.

  • Mówiła bardzo poważnie.
  • Oni wszyscy są poważni, siostro. To ich praca.
  • Ale…
  • Słuchaj, właśnie dałeś się nabrać na klasyczny schemat. Najpierw wyciągnęła z ciebie niepokój, zorientowała się, że wątpisz, a potem podsunęła ci pomysł, który będzie cię dręczył. Teraz albo wrócisz do niej po odpowiedzi, albo zaczniesz krążyć po mieszkaniu pana młodego w poszukiwaniu mitycznych sekretów.
  • A co jeśli ma rację?

Marina przewróciła oczami.

  • Vera, wyjdziesz za mąż za normalnego mężczyznę, który cię kocha, a nie za tajnego szpiega czy maniaka.
  • Ale dlaczego mam takie uczucie?

Marina westchnęła i pochyliła się do przodu.

  • Bo się martwisz. To proste. Zapomnij o tej wróżce i idź spać, jutro masz ślub.

Ale Vera nie mogła się „poddać”. Pamiętała, jak głos Adeliny drżał, gdy powiedziała: „Musisz poznać prawdę”.

A z każdą mijającą minutą chęć sprawdzenia słów wróżki stawała się coraz silniejsza.

Vera siedziała naprzeciwko Marin, ale już prawie nie słyszała jej głosu. Chwile, które wcześniej wydawały się nieistotne, ale teraz tworzyły dziwną mozaikę, pojawiały się w jej głowie jedna po drugiej.

W ostatnich tygodniach Igor był… inny.

Na początku zrzuciła to na karb stresu przedślubnego, ale teraz zdała sobie sprawę, że to coś więcej. Stał się roztargniony, czasami drażliwy i kilkakrotnie odwoływał ich spotkania w ostatniej chwili.

„Przepraszam, jestem zawalony pracą” – powiedział, odwracając się, gdy próbowała spojrzeć mu w oczy.

A ostatnio przypadkiem zobaczyła, jak chował telefon do kieszeni zaraz po rozmowie. Zazwyczaj niczego nie ukrywał, ale potem…

  • Z kim rozmawiałeś?

„Och, nic ważnego” – uśmiechnął się.

Ale uśmiech wydawał się wymuszony.

Był też taki moment, że przyszła do niego wcześniej niż się umówiła i odkryła, że ​​drzwi są zamknięte od środka.

„Daj mi minutę!” – krzyknął zza drzwi.

Usłyszał głuchy dźwięk, jakby coś ukrywał.

Kiedy otworzył drzwi, miał rozpiętą koszulę, a na twarzy malował się niepokój.

„Czy wszystko w porządku?” zapytała.

  • Oczywiście, po prostu… niespodziewanie, że jesteś tu tak wcześnie.

Wtedy nie zwróciła na to uwagi.

Ale teraz, po słowach wróżki, wszystko to przestało wydawać się zbiegiem okoliczności.

Tymczasem Marina rozmawiała o sukniach ślubnych, ale Vera już jej nie słuchała.

Dokonała wyboru.

„Sprawdzę jego mieszkanie” – powiedziała nagle, przerywając siostrze.

Marina mrugnęła.

  • Mówisz poważnie?
  • Tak.
  • O mój Boże… – Marina odchyliła się na sofie. – Tylko mi nie mów, że uwierzyłaś w te bzdury.

„Nie wierzę” – powiedziała stanowczo Vera. „Chcę się tylko upewnić”.

Marina spojrzała na nią, pokręciła głową i westchnęła.

  • No, no. Rób co chcesz.

Ale nawet jej sceptycyzm nie mógł powstrzymać Very.

Wiera stała w drzwiach mieszkania Igora, ściskając w dłoni kopię kluczy.

Westchnęła. To było głupie. Szaleństwo. Ale niepokój w niej rósł i nie mogła go zignorować.

Włożyła klucz do zamka, przekręciła – klik. Drzwi ustąpiły.

Cisza.

Weszła i ostrożnie zamknęła za sobą drzwi.

Mieszkanie wyglądało jak zwykle: idealnie czyste, przytulne, pachnące perfumami.

Dlaczego tu jestem?

Jednak same schody zaprowadziły ją do szafy na korytarzu.

Otworzyła – płaszcz Igora, kurtki, płaszcz przeciwdeszczowy… i nagle – kurtka kobiety. Kogoś innego.

Przesunęła po niej dłonią. To nie było jej. Czarna skórzana kurtka, ewidentnie nie nowa.

Serce zaczęło bić szybciej.

Zajrzała do kieszeni – był tam paragon z kawiarni. Czas był przedwczorajszy.

Ktoś tu niedawno był.

Ostrożnie powiesiła kurtkę i wzięła głęboki oddech. Uspokój się. To jeszcze nic nie znaczy.

Ale teraz należało sprawdzić najważniejszą rzecz.

Laptop Igora nie miał hasła. Włączyła go, uruchomiła przeglądarkę i sprawdziła pocztę.

Prawie nic podejrzanego – standardowa korespondencja związana z pracą.

Ale potem otworzyła teczkę z dokumentami.

Zaszyfrowane dokumenty.

A w komunikatorze – ostatnia wiadomość od kontaktu o nazwie “L”:

„Ona nie może nic wiedzieć”.

Vera poczuła, że ​​jej palce robią się zimne.

Kim jest „L”? Czego nie powinna wiedzieć?

Usłyszała hałas przy wejściu i natychmiast zamknęła laptopa.

Ktoś wchodził po schodach…

Vera zamarła, słuchając kroków w przedpokoju. Jej serce biło tak głośno, że zdawało się, że słyszy je z zewnątrz.

Musimy wyjść.

Ale coś, jakby niewidzialna ręka, nie pozwoliło jej po prostu odejść.

Rozejrzała się. Spiżarnia.

Lekko uchyliła drzwi, weszła do środka i włączyła latarkę w telefonie.

Na górnej półce stały pudełka. Zwykłe, niepozorne. Ale jedno z nich było otwarte, a spod pokrywy wystawał róg papieru.

Vera wyciągnęła rękę, ostrożnie wyjęła je i położyła na podłodze.

W środku były listy. Dużo listów. Wszystkie zapieczętowane.

Wyciągnęła jedną i spojrzała na kopertę. Nie było adresata.

Ale za to…

Wśród listów leżał stos fotografii.

Wzięła pierwszą i zamarła.

To była ona na zdjęciu.

Vera stała na przystanku autobusowym i patrzyła w telefon.

Następne ujęcie pokazuje ją przy wejściu do jej mieszkania.

Jeszcze jedno – na spacerze z Mariną.

Zdjęcia robione z daleka, z samochodu, zza rogu domu.

Dreszcz przebiegł mi po plecach.

Kto je zrobił?

Kroki w wejściu stały się bliższe. Ktoś zatrzymał się tuż za drzwiami.

Vera gwałtownie zamknęła pudełko, schowała zdjęcia do kieszeni i usiadła w kącie szafy.

Klamka w drzwiach mieszkania zadrżała.

Ktoś włożył klucz.

Zamek w drzwiach kliknął i Vera wstrzymała oddech.

Drzwi otworzyły się powoli.

Na progu stał mężczyzna. Wysoki, wysportowany, ubrany w ciemny płaszcz. Wszedł pewnie, jakby był w domu.

Vera zamarła w szafie, starając się oddychać tak cicho, jak to możliwe.

Nieznajomy zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się. Następnie podszedł do stołu, rzucił klucze i wyjął telefon.

„Jestem tutaj” – powiedział do telefonu. „Tak, wszędzie jest cicho”.

Vera poczuła, że ​​jej serce stanęło.

Przeszedł obok pomieszczenia magazynowego.

I w tym momencie go rozpoznała.

Artem.

Kolega Igora. Spotkali się kilka razy na imprezach, wymienili kilka uprzejmych zdań. Igor powiedział, że pracowali razem nad jakimś projektem.

Ale co on tu robi?

Artem nagle zamarł. Następnie powoli odwrócił głowę w stronę magazynu.

Poczuł coś.

Vera wcisnęła się w kąt.

Kroki były coraz bliżej.

Klamka drzwi zadrżała.

Drzwi nagle się otworzyły.

Ich oczy się spotkały.

Artem nie był zaskoczony. Spojrzał na nią spokojnie, bez cienia emocji.

„Nie powinnaś tego widzieć” – powiedział spokojnym głosem.

Wiera przywarła do ściany, jej serce waliło. Artem nie spieszył się, żeby się ruszyć – po prostu stał i patrzył na nią, jakby zastanawiał się, co robić dalej.

„Co tu robisz?” Jej głos się trząsł, ale starała się zachować spokój.

Artem nie odpowiedział od razu. Powoli wyjął telefon z kieszeni i obrócił go tak, aby ekran był skierowany w jej stronę.

  • Myślę, że lepiej będzie, jeśli sam to zobaczysz.

Rozmowa była widoczna na ekranie.

Igor: Ona niczego nie podejrzewa. Wszystko idzie zgodnie z planem.

L: Jesteś pewien? Jej rodzina może zacząć zadawać pytania.

Igor: Nie martw się. Wszystko załatwię po ślubie. Najważniejsze, żeby jeszcze niczego nie zgadła.

Vera zamarła.

— Co… co to znaczy?

Artem odłożył telefon.

  • To znaczy, że twój narzeczony się z tobą bawi, Vera. Prowadzi podwójne życie.

Vera pokręciła głową.

  • Nie. To jakaś pomyłka.

„Nie ma mowy” – powiedział spokojnie Artem. „Zauważyłeś, że ostatnio dziwnie się zachowuje, prawda? Czy znikał, okłamując cię?”

Vera chciała zaprotestować, ale… miał rację.

— Czy on mnie zdradza?

Artem zaśmiał się.

— Lepiej byłoby, gdyby dotyczyło to tylko tego.

Zamarła.

  • O czym mówisz?

Artem wyciągnął pendrive’a z wewnętrznej kieszeni kurtki i zaczął nim obracać w palcach.

  • Wszystko jest tutaj. Dokumenty, korespondencja, diagramy. Twój narzeczony nie tylko cię oszukał, ale zamierzał cię wykorzystać w swoich machinacjach.

— W jakich machinacjach?

  • Finansowe. Firmy fasadowe, pranie pieniędzy, fałszywi inwestorzy… Musisz zrozumieć, że on cię nie wybrał ot tak.

Vera wzięła głęboki oddech.

  • To… to jest bzdura.

Artem ponownie włączył telefon i pokazał kolejną wiadomość od Igora.

Igor: Po ślubie zarejestrujemy to na jej nazwisko. Niech to będzie ubezpieczenie.

Vera poczuła, że ​​grunt usuwa się jej spod stóp.

  • Chciał, żebym…

„Stała się dla niego przykrywką” – dokończył spokojnie Artem.

Nagle zdała sobie sprawę, że trzęsą jej się ręce.

  • Dlaczego mi to mówisz?

Artem zamilkł na chwilę, po czym westchnął.

  • Bo nie ty powinieneś się w to mieszać. I bo wciąż masz szansę uciec.

Vera powoli cofnęła się o krok w stronę wyjścia z pomieszczenia magazynowego.

„Ja… muszę pomyśleć.” Jej głos był spokojny, ale w jej piersi szalał huragan.

Artem nadal patrzył na nią, jakby analizował jej myśli.

„Oczywiście” – skinął głową. „Ale rozumiesz, że lepiej dla ciebie, żebyś się nie wtrącał?”

Vera przełknęła ślinę.

  • Tak.
  • Nie powiesz przecież wszystkiego, prawda?

Podszedł o krok bliżej, teraz dzieliło ich tylko kilka centymetrów.

Poczuła, jak jej mięśnie się napinają.

„Nie, oczywiście, że nie” – wymusiła uśmiech. „Nie potrzebuję tego. To twoja… ich sprawa. Chcę po prostu odejść”.

Artem spojrzał jej w twarz.

  • Mądra dziewczyna.

Vera skinęła głową, próbując utrzymać ręce rozluźnione.

  • To zapomnij o tym. Po prostu weź ślub jutro, jakby nic się nie stało.

Ponownie skinęła głową.

  • Tak… dokładnie o to chodzi.

Odsunął się, pozwalając jej iść naprzód.

Vera powoli ruszyła w stronę wyjścia, czując, jak zimny pot przylega jej do pleców.

Złapała za klamkę drzwi.

Raz…

„Powodzenia, Vera” – powiedział za nią.

Dwa…

Wzięła głęboki oddech.

Trzy!

Otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz, nie oglądając się za siebie.

Z tyłu rozległ się krzyk:

  • Wiara!

Ale ona już zbiegała po schodach, przeskakując stopnie.

Gdybym tylko zdążył…

Vera wpadła do baru, jej serce wciąż waliło po ucieczce. W pokoju było głośno – śmiech, głośna muzyka, brzęk kieliszków. Igor siedział wśród gości, rozwalony na skórzanym fotelu. Obok niego siedziało kilka koleżanek, nieznajome dziewczyny, butelki whisky na stole.

Nie wahała się. Podeszła prosto do niego i nagle zabrała mu szklankę ze stołu.

— Musimy porozmawiać.

Igor leniwie podniósł oczy.

  • Wow, nie spodziewałem się ciebie tutaj. Czy to nie trochę za wcześnie na niespodzianki?
  • Wstań.

Zmrużył oczy, ale nadal wstał i gestem dał przyjaciołom do zrozumienia, że ​​zaraz wróci.

Wyszli na wąski korytarz w pobliżu toalet.

„Co się stało, Vera?” – zapytał, uśmiechając się, jakby nic się nie stało.

Wyjęła telefon, otworzyła korespondencję z „L” i podsunęła mu ją pod nos.

  • Co to jest?

Igor spojrzał na ekran i… się zaśmiał.

  • No, no, ktoś na mnie doniósł? Artem pewnie?

Nie odwróciła wzroku.

  • To prawda?

Przechylił głowę, jakby zastanawiał się, czy kontynuować tę farsę.

„A co jeśli tak?” Jego ton był niespodziewanie spokojny.

Vera poczuła, jak coś ją ściska w środku.

  • Więc mnie wykorzystałeś. Okłamałeś mnie od samego początku.

Igor nagle przestał się uśmiechać.

  • Och, Vera, Vera… – pokręcił głową. – Jesteś zbyt ufna. To twój problem.

— Czy zamierzałeś zarejestrować fałszywą firmę na moje nazwisko?

„W ten sposób byłoby łatwiej” – wzruszył ramionami. „Kto by uwierzył, że panna młoda nic nie wiedziała?”

Vera cofnęła się o krok, jakby obawiała się, że jego słowa mogą ją uderzyć.

  • Obrzydzasz mnie.

Uśmiechnął się.

  • No i co teraz? Zadzwonisz na policję?

Vera patrzyła na niego w milczeniu.

Igor westchnął, nachylił się bliżej i wyszeptał:

  • Rozumiesz, że nikt ci nie uwierzy?

Vera spojrzała na Igora i w pewnym momencie ogarnęła ją niesamowita jasność. Nie było już wątpliwości, lęków, prób usprawiedliwiania go. Tylko zimna, twarda prawda.

„To już koniec” – powiedziała stanowczo.

Igor zmarszczył brwi, ale natychmiast zmienił wyraz twarzy na protekcjonalny.

  • Vera, nie bądź głupia. Teraz jesteś zła, ale czas minie i wszystko zrozumiesz.

Pokręciła głową.

  • Nie, Igor. Nie zrozumiałeś. Wychodzę.

Zmrużył oczy.

  • Idź gdzie chcesz. Ale uwierz mi, będziesz tego żałować.

Vera się uśmiechnęła.

— Jedyne, czego żałuję, to to, że nie dostrzegłem twojego kłamstwa wcześniej.

Odwróciła się i wyszła z baru, zostawiając go.

Marina czekała na nią w samochodzie. Widząc wyraz twarzy siostry, od razu wszystko zrozumiała.

  • Rozstałaś się z nim?

Vera skinęła głową i wsiadła do samochodu.

Marina podała jej butelkę wody.

  • No cóż, dzięki Bogu! Vera, uratowałaś się w ostatniej chwili.

Chciała coś powiedzieć, ale nagle poczuła… ulgę.

Nie musiała już żyć w strachu, w kłamstwach, będąc pionkiem w czyjejś grze.

Spojrzała przez okno. Świat się nie zawalił. Miasto żyło własnym życiem.

A jej życie… dopiero się zaczynało.

Z wysoko podniesioną głową Vera zrobiła pierwszy krok w stronę swojej przyszłości.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *