Ola wróciła do domu o siódmej wieczorem, zdejmując buty na schodach. Nogi bolały ją po ośmiu godzinach pracy w salonie – dziś było wyjątkowo dużo klientek, a ręce drętwiały od ciągłego trzymania narzędzi. Sześciodniowy tydzień pracy był ciężki, ale stali klienci doceniali jakość pracy mistrzyni, a ona nie chciała rezygnować z zarobków.
Dwupokojowe mieszkanie powitało ich zwykłą ciszą. Andriej został do późna w pracy w firmie budowlanej, a Ola mogła wreszcie odpocząć we własnym domu. Odziedziczyła to mieszkanie po babci dwa lata temu, a kobieta sama urządziła dom – wygodne meble, stonowane kolory, bez zbędnych detali. Po ślubie mąż przeprowadził się do żony i ustalili proste zasady wspólnego życia: wzajemny szacunek i porządek w domu.
Ola przebrała się w domowe ciuchy, ugotowała lekką kolację i rozsiadła się na kanapie z książką. Wieczory były jedynym czasem, kiedy mogła zapomnieć o pracy i klientach, pobyć sama ze sobą. Andriej wrócił dopiero o dziewiątej, więc kilka godzin ciszy było gwarantowanych.
O wpół do ósmej zadzwonił dzwonek do drzwi. Ola była zaskoczona – mąż zwykle ją ostrzegał, jeśli przychodził wcześniej, a Andriej miał klucze. Podchodząc do wizjera, kobieta zobaczyła Wierę Aleksiejewnę, swoją teściową, w ciemnym płaszczu z torbą w rękach.
- Oleńko, otwórz, to ja! – rozległ się znajomy głos.
Ola otworzyła drzwi, zastanawiając się, dlaczego jej teściowa przyszła bez zapowiedzi w wieczór powszedni. Wiera Aleksiejewna często pojawiała się niespodziewanie, wierząc, że może być w domu syna o każdej porze, ale zazwyczaj dzwoniła, żeby go ostrzec.
„Dzień dobry, Wiero Aleksiejewno” – przywitała się Ola, wpuszczając gościa. „Proszę wejść. Andriej jeszcze nie przyszedł”.
„Wiem, kochanie, już z nim rozmawiałam” – odpowiedziała teściowa, rozglądając się po korytarzu. „Przyszłam do ciebie. Musimy porozmawiać o czymś ważnym”.
Kobiety poszły do kuchni. Wiera Aleksiejewna wyglądała na zaniepokojoną, co zaniepokoiło Olę. Jej teściowa zazwyczaj była energiczna i zdecydowana, ale dziś w jej zachowaniu dało się wyczuć napięcie.
„Chcesz herbaty?” – zaproponowała Ola.
- Proszę bardzo, dziękuję. Oleńko, mamy trudną sytuację rodzinną – zaczęła Wiera Aleksiejewna, siadając przy stole. – Wiesz, że Nastia rozwiodła się z mężem miesiąc temu?
Ola skinęła głową. Nastia, młodsza siostra Andrieja, rzeczywiście rozstała się z mężem po pięciu latach małżeństwa. Dwoje dzieci, siedmioletni Maksym i czteroletnia Polina, pozostały z matką.
„Nastia mieszka teraz ze mną z dziećmi” – kontynuowała teściowa. „Ale widzisz, moje mieszkanie jest małe, jednopokojowe. Dzieci nie mają gdzie się bawić, Nastii trudno jest pracować, a szczerze mówiąc, jest mi trochę ciężko przy takiej liczbie osób”.
Ola nalała herbaty i słuchała, przewidując, dokąd zmierza rozmowa. Wiera Aleksiejewna była osobą prostolinijną, a takie przedstawienia zazwyczaj poprzedzały konkretne prośby.
„Dzieci hałasują, to naturalne, ale moi sąsiedzi są starsi i narzekają na tupanie i krzyki” – westchnęła teściowa. „A Maksym chodzi do szkoły, potrzebuje cichego miejsca do nauki. Generalnie warunki nie są odpowiednie dla rodziny z dziećmi.
„Czy Nastia próbuje znaleźć pracę?” – ostrożnie zapytała Ola.
— Oczywiście, że szuka. Ale jak dotąd bezskutecznie. Nie ma dużego doświadczenia, a z dziećmi na głowie jest mu ciężko. Mąż nie płaci alimentów, gdzieś się ukrywa. Musi więc sam sobie radzić.
Ola współczuła szwagierce, ale rozumiała, że rozmowa nie dotyczy wyłącznie problemów rodzinnych. Wiera Aleksiejewna była kobietą praktyczną i nie traciła czasu na puste narzekania.
„Myślałam i myślałam o tym, jak pomóc mojej córce” – kontynuowała teściowa, uważnie przyglądając się synowej. „I zdałam sobie sprawę, że idealne rozwiązanie jest tuż obok. Ty i Andriusza macie przestronne, dwupokojowe mieszkanie, jeszcze bez dzieci, wspaniałe warunki dla rodziny.
Serce Oli zamarło. Kobieta zrozumiała, do czego zmierza ta rozmowa, a perspektywa nie była zachęcająca.
„Co masz na myśli?” zapytała cicho Ola.
– A to, że Nastianka i dzieci byłyby tu bardzo szczęśliwe – uśmiechnęła się Wiera Aleksiejewna. – Miejsca jest wystarczająco, szkoła jest blisko, przedszkole jest blisko. To akurat odpowiedni wiek dla Poliny. A ty, jako wyrozumiała kobieta, mogłabyś u mnie zamieszkać na jakiś czas. Jest tu cicho, nikt ci nie przeszkadza, po pracy będziesz miała dobry odpoczynek.
Ola odłożyła filiżankę na stół, starając się zachować spokój. Jej teściowa zaproponowała zamianę mieszkań – oddanie swojego domu szwagierce i jej dzieciom, a przeprowadzkę do jednopokojowego mieszkania Wiery Aleksiejewny.
„Wiero Aleksiejewno, ale to moje mieszkanie” – zaprotestowała ostrożnie Ola. „Odziedziczyłam je po babci. Całe moje życie, rzeczy, meble są tutaj…”
– No, daj spokój, kochanie – machnęła ręką teściowa. – Nie na zawsze. Tymczasowo, dopóki Nastia nie stanie na nogi. Trzy, cztery miesiące, nie więcej. Znajdzie pracę, uzbiera na wynajem i wszystko wróci do normy.
„A co jeśli nie znajdzie w ciągu czterech miesięcy?” zapytała Ola.
„Na pewno znajdzie” – odpowiedziała pewnie Wiera Aleksiejewna. „Nastia to odpowiedzialna dziewczyna, nie będzie siedzieć bezczynnie. Poza tym pomagam jej w poszukiwaniach, korzystam z moich znajomości”.
Ola milczała, rozmyślając nad tym, co usłyszała. Propozycja teściowej wydawała się absurdalna – dlaczego właścicielka mieszkania miałaby się wyprowadzać, żeby zrobić miejsce innym ludziom? Nawet jeśli byli to krewni jej męża.
„Rozumiem, że ta prośba jest nietypowa” – kontynuowała Wiera Aleksiejewna, zauważając zmieszanie synowej. „Ale rodziny powinny sobie pomagać w trudnych chwilach. Nastianka jest w rozpaczliwej sytuacji, dzieci cierpią z powodu przeludnienia, a ty masz okazję wyciągnąć pomocną dłoń.
„Ale dlaczego miałabym się wyprowadzać?” – zapytała Ola. „To moje mieszkanie, mój dom”.
– Kochanie, jesteś dorosłą kobietą, łatwiej ci będzie przystosować się do nowych warunków – wyjaśniła teściowa. – A dzieci potrzebują stabilizacji, znajomego otoczenia. Poza tym, cały dzień jesteś w pracy i wracasz do domu dopiero wieczorem. A Nastia z dziećmi potrzebuje domu na cały dzień.
Logika Wiery Aleksiejewnej była zdumiewająca. Okazało się, że właśnie dlatego, że Ola dużo pracowała i utrzymywała własne mieszkanie, kobieta powinna się z niego wyprowadzić.
„A co o tym sądzi Andrzej?” zapytała Ola.
– Już rozmawiałam z synem – teściowa skinęła głową. – Andriusza się zgodził. Rozumie, że jego siostra potrzebuje pomocy, a rodzina powinna się wspierać. Mam dobrego, wrażliwego syna.
Ola zacisnęła pięści pod stołem. Jej mąż już zgodził się na przeprowadzkę, nawet nie rozmawiając o tym z żoną. Podjęli decyzję za nią ponownie, nie pytając właściciela mieszkania.
„Vera Alekseevna, muszę pomyśleć” – powiedziała Olya.
„Oczywiście, kochanie, pomyśl o tym” – zgodziła się teściowa. „Tylko nie myśl o tym za długo. Nastenka pilnie potrzebuje rozwiązania problemu mieszkaniowego, a dzieci potrzebują stabilizacji”.
W tym momencie klucze przekręciły się w zamku. Andriej wrócił z pracy. Mąż wszedł do kuchni, przywitał się z matką i pocałował żonę.
„Mama już ci opowiedziała o sytuacji?” – zapytał Andriej, siadając przy stole.
„Mówiłam ci” – skinęła głową Ola.
- No i co? Pomóc Nastii? – mąż mówił, jakby chodziło o drobną przysługę, a nie o wyprowadzkę właścicielki z własnego mieszkania.
„Andriej, to poważna decyzja” – zaczęła Ola. „Musimy to przemyśleć…”
- A nad czym tu się zastanawiać? – zdziwił się mąż. – Moja siostra ma kłopoty, dzieci cierpią w ciasnych warunkach, a my mamy okazję pomóc. Przecież nie odmówiłbyś pomocy własnej rodzinie, prawda?
Ola spojrzała na męża i zrozumiała, że dla Andrieja sprawa była już przesądzona. Mężczyzna nie widział nic dziwnego w tym, że jego żona wyprowadziła się z własnego mieszkania dla wygody siostry.
– Zwłaszcza że to tymczasowe – dodała Wiera Aleksiejewna. – Nie na zawsze. I poczujesz się u mnie jak w domu, nie martw się.
„Czy masz składane łóżko?” zapytała Ola.
– Jasne, że jest w szafie, jest miło i wygodnie – zapewniła teściowa. – Pościelę łóżko w pokoju, miejsca starczy. Telewizor jest co prawda jeden, ale dogadamy się, kto kiedy będzie oglądał.
Ola wyobrażała sobie życie w jednopokojowym mieszkaniu teściowej na składanym łóżku, bez przestrzeni osobistej, z koniecznością uzgadniania każdego kroku z właścicielką. Po własnym domu, gdzie mogła się zrelaksować i pobyć w ciszy, taka perspektywa wydawała się koszmarem.
„Naprawdę muszę się zastanowić” – powtórzyła Ola.
„Pomyśl o tym, oczywiście” – zgodził się Andriej. „Tylko pamiętaj, że Nastia i dzieci nie mogą długo czekać. Pilnie potrzebują normalnego mieszkania”.
„Dlaczego nie poszukać dla Nastii mieszkania do wynajęcia?” – zasugerowała Ola.
- Za co mam go wynająć? – sprzeciwiła się Wiera Aleksiejewna. – Moja córka nie ma pieniędzy, pracy, alimentów. I po co wydawać pieniądze na czynsz, skoro jest rodzina gotowa pomóc?
„Po raz pierwszy mogę pomóc finansowo” – powiedziała Ola.
– Nie, co ty mówisz – machnęła ręką teściowa. – Po co ci wydawać pieniądze? Lepiej tymczasowo dzielić mieszkanie. To jak rodzina, serio.
Rozmowa doszła do ślepego końca. Dla Wiery Aleksiejewnej i Andrieja decyzja była oczywista i słuszna, ale obiekcje Oli brzmiały jak egoizm i niechęć do pomocy rodzinie.
„Dobrze, mamo, daj Oli czas na przemyślenie” – powiedział w końcu Andriej. „Porozmawiamy o tym w końcu jutro”.
„Dobrze” – skinęła głową teściowa, szykując się do wyjścia. „Pamiętaj tylko, Oleńko, ta rodzina jest święta. A Nastia i dzieci naprawdę przeżywają teraz ciężki okres”.
Po wyjściu Wiery Aleksiejewny para została sama. Ola zmywała naczynia, a Andriej oglądał wiadomości przez telefon.
„Naprawdę uważasz, że to normalne, że powinnam się wyprowadzić z mieszkania?” – zapytała w końcu Ola.
„Nie wyprowadzać się, tylko zamienić się na chwilę” – poprawił mąż. „No cóż, pomyśl sama – Nastia ma dwójkę dzieci, potrzebują przestrzeni, a my dwie zmieścimy się w kawalerce”.
„Moja praca wymaga, żebym odpoczywała w domu” – protestowała Ola. „Cały dzień jestem na nogach, ręce mi się męczą. Potrzebuję ciszy i spokoju”.
„U mamy jest cicho” – zapewnił Andriej. „Sąsiedzi są cicho, nikt nie hałasuje”.
- Andriej, to moje mieszkanie! – Ola nie mogła się powstrzymać. – Prezent od babci! Po co mam się z niego wyprowadzać?
„Bo jesteśmy rodziną” – odpowiedział mąż. „A rodzina pomaga sobie nawzajem w trudnych chwilach. Naprawdę żałujesz, że pomagasz siostrze i siostrzeńcom?”
Ola zdała sobie sprawę, że nie da się wytłumaczyć mężowi swojego stanowiska. Dla Andrieja solidarność rodzinna była ważniejsza niż komfort żony, a prośba matki była prawem, o którym nie można było dyskutować.
Następnego dnia, wracając z pracy, Ola znalazła w korytarzu nieznane jej dziecięce kurtki i torby. Z salonu dobiegały głosy i dziecięcy śmiech. Serce kobiety zamarło – wydawało się, że decyzja została podjęta bez niej.
W salonie Nastia siedziała na sofie z czteroletnią Poliną na rękach, a siedmioletni Maksym bawił się zabawkami na podłodze. Obok stały pudła z rzeczami i walizki dzieci.
- Cześć, Ola! – Nastia przywitała się radośnie. – Mama powiedziała, że zgodziłaś się nam pomóc. Dziękuję bardzo, jesteś dla nas ogromnym wsparciem!
Ola stanęła na progu swojego salonu i patrzyła na rodzinę, która już się urządzała. Nastia wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą, dzieci cieszyły się z nowego, przestronnego domu, a ich rzeczy były poukładane, jakby przeprowadzka już się odbyła.
W korytarzu kobieta zauważyła dziecięce kurtki na wieszakach, tam gdzie zazwyczaj wisiały ubrania robocze. Torby z zabawkami stały pod ścianą, pudła z rzeczami piętrzyły się obok szafy. Przestrzeń, którą Ola latami urządzała sama, zaczęła się dzielić bez jej udziału.
„Dlaczego miałabym opuszczać mieszkanie ze względu na twoją córkę?” – spokojnie powiedziała Ola, patrząc na rzeczy dzieci na korytarzu.
Nastia podniosła głowę, nie od razu rozumiejąc, do kogo skierowane jest to zdanie. Do pokoju weszła Wiera Aleksiejewna z torbą na zakupy w rękach.
- Oleńko, przyszłaś! – ucieszyła się teściowa. – Dobrze, możesz pomóc Nastience rozpakować jej rzeczy. Już wymyśliłam, gdzie najlepiej postawić łóżeczko dziecka – w dużym pokoju przy oknie. Jest tam dużo światła, to dobrze dla dzieci. A twoje rzeczy mogą jutro trafić do mnie.
Wiera Aleksiejewna mówiła tak, jakby wszystko zostało już ostatecznie przesądzone i pozostało tylko dopięcie technicznych szczegółów przeprowadzki. Teściowa wyjęła nawet pościel dziecięcą z torby i zaczęła ją przeglądać.
„I uwolnimy balkon od twoich kwiatów” – kontynuowała Wiera Aleksiejewna. „Nastia potrzebuje miejsca, żeby wysuszyć rzeczy dzieci. Kwiaty można przynieść do mnie, zmieszczą się na moim parapecie”.
Ola w milczeniu słuchała, jak jej teściowa przebudowuje dom, aby dostosować go do potrzeb szwagierki i dzieci. Kobieta mówiła o mieszkaniu Oli, jakby było wspólną własnością rodzinną, którą można dysponować w razie potrzeby.
Ola bez słowa poszła do sypialni i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zmęczona twarz po dniu pracy, wyrozumiałe spojrzenie osoby postawionej przed faktem dokonanym. Nikt nie pytał właścicielki mieszkania, czy zgadza się oddać dom komuś innemu. Wszyscy decydowali za nią, a kobieta musiała posłusznie zaakceptować czyjąś decyzję.
W lustrze Ola nie widziała ofiary okoliczności, lecz panią własnego domu. Osobę, która ma prawo powiedzieć „nie” nawet krewnym męża. Zwłaszcza krewnym męża.
Wracając do przedpokoju, Ola odkryła, że Wiera Aleksiejewna powiesiła już kurtki dzieci w szafie, a Nastia wkładała zabawki do koszyka obok sofy. Maksym przeglądał regał z książkami, a Polina usiadła na dywanie z lalką. Wszystko wyglądało tak, jakby rodzina mieszkała tu dłużej niż jeden dzień.
- Oleńko, – zwróciła się teściowa do synowej – jutro rano zbierz najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę stopniowo przewieziemy. Mój samochód jest wolny na weekend, Andriusza pomoże mi w przeniesieniu rzeczy.
„Gdzie jest Andriej?” zapytała Ola.
„Mój syn poszedł kupić artykuły spożywcze” – odpowiedziała Wiera Aleksiejewna. „Postanowiliśmy porządnie nakarmić dzieci; były cały dzień w drodze, musiały być głodne”.
Ola zerknęła na męską kurtkę wiszącą w przedpokoju obok rzeczy dziecięcych, podniosła ją i starannie złożyła w torbie sportowej Andrieja. Następnie zebrała męskie buty i również je do niej włożyła. Ruchy były spokojne i metodyczne, bez zamieszania i wyjaśnień.
- Co robisz? – zdziwiła się Nastia, zauważając zachowanie swojej bratowej.
Ola nie odpowiedziała. Kobieta poszła do sypialni, wyjęła męskie ubrania z szafy i zaczęła pakować je do dużej torby podróżnej. Koszule, spodnie, bielizna – wszystko było starannie spakowane do transportu.
- Oleńko, co pakujesz? – zaniepokoiła się Wiera Aleksiejewna, wchodząc do sypialni. – Nie ma się co spieszyć, przeprowadzkę załatwimy jutro.
„Nic nie zbieram” – odpowiedziała spokojnie Ola, zapinając torbę. „To rzeczy Andrieja”.
- Dlaczego?
- Niech mieszka z matką, bo zdanie matki jest dla męża ważniejsze niż zdanie żony.
Teściowa była zdezorientowana, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Wiera Aleksiejewna była przyzwyczajona do tego, że domownicy zgadzali się na jej plany po krótkich sprzeciwach, ale tym razem jej synowa zachowywała się nieprzewidywalnie.
- Oleńko, co to za bzdura? – próbowała argumentować Wiera Aleksiejewna. – My wszystkie staramy się dla rodziny, żeby pomóc Nasteńce i dzieciom.
„Pomóż mi” – skinęła głową Ola. „Ale bez mojego mieszkania”.
- Ale dokąd indziej mogą pójść?
- To nie mój problem.
Ola wyniosła torby na korytarz i położyła je obok rzeczy dzieci. W tym momencie wrócił Andriej z torbami z zakupami. Mąż zobaczył swoje torby przy drzwiach i spojrzał na żonę ze zdumieniem.
„Co to jest?” zapytał Andriej.
„Twoje rzeczy” – odpowiedziała Ola. „Możesz je wziąć.”
- W jakim sensie?
- Bezpośrednio. Twoja rodzina beze mnie decydowała, kto będzie mieszkał w moim mieszkaniu. Ja również bez ciebie decydowałem – kto w nim nie będzie mieszkał.
Andriej położył torby na podłodze i spojrzał na matkę ze zdziwieniem. Wiera Aleksiejewna wzruszyła ramionami, dając jasno do zrozumienia, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.
„Ola, nie mówisz poważnie” – powiedział mąż. „To rodzina, dzieci…”
„Dzieci nie są moje” – warknęła Ola. „A rodzina to taka, która pyta o opinię, a nie przedstawia fakty”.
- Ale rozmawialiśmy o tym wczoraj…
„Omawiałeś to ze mną czy z matką?” przerwała żona. „Bo nikt ze mną o niczym nie rozmawiał. Po prostu powiedziałeś mi, jaka jest decyzja”.
Nastya wstała z sofy i podniosła Polinę. Bratowa wyraźnie wyczuła napięcie i próbowała odciągnąć dzieci od konfliktu.
„Może powinniśmy wyjść, podczas gdy ty zajmiesz się tą sprawą” – zasugerowała Nastya.
- Zgadza się, – zgodziła się Ola. – Idź sobie. I nie wracaj bez zaproszenia.
- Oleńko, opamiętaj się! – oburzyła się Wiera Aleksiejewna. – Co to za egoizm? Wyrzucasz dzieci na ulicę!
„Nikogo nie wyrzucam” – odpowiedziała spokojnie Ola. „Po prostu nie wpuszczam do domu tych, którzy uważają go za swój”.
„Ale to jest tymczasowe!” – próbowała przekonać teściowa.
„Nie, nie tymczasowo” – zaprotestowała Ola. „Bo za cztery miesiące pojawi się nowy powód, dla którego Nastia nie będzie mogła się wyprowadzić. Albo nie znajdzie pracy, albo nie uzbiera pieniędzy, albo dzieci będą miały trudności z zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu. A ja będę musiała mieszkać z tobą na składanym łóżku przez lata”.
Andriej stał na środku korytarza, zgarbiony. Mąż zrozumiał, że przekroczył granicę, stawiając zdanie matki ponad interesy żony. Było za późno, żeby cokolwiek naprawić – Ola już podjęła decyzję.
„Ojej, porozmawiajmy spokojnie” – próbował mąż. „Może uda nam się znaleźć kompromis”.
- Jaki kompromis? – zdziwiła się żona. – Czy ja jestem trochę w ciąży? A może mieszkanie jest trochę moje?
Goście z dziećmi zamilkli, czując, że scenariusz rodzinny całkowicie się nie powiódł. Gospodyni nie uległa namowom i presji emocjonalnej, ale jasno określiła swoje granice.
„Mamo, może naprawdę powinniśmy poszukać innego rozwiązania” – powiedziała niepewnie Nastya. „Nie chcę być przyczyną problemów rodzinnych”.
„Nie ma żadnych problemów” – warknęła Wiera Aleksiejewna. „Jest jedna egoistka, która nie chce pomóc swojej rodzinie”.
„Jest jedna właścicielka, która nie chce oddać swojego domu obcym” – odparła Ola.
„Nie jesteśmy obcy!” – oburzyła się teściowa.
„Dla mnie są obcy” – odpowiedziała spokojnie Ola. „Bo członkowie rodziny nie decydują za innych, gdzie i jak mają żyć”.
Wiera Aleksiejewna zebrała rzeczy dzieci, mamrocząc coś o niewdzięczności i bezduszności. Nastia ubierała dzieci w milczeniu, unikając spojrzenia szwagierki. Maksym i Polina posłusznie oddali się w ręce dorosłych, nie rozumiejąc, po co znowu muszą gdzieś jechać.
„Andriej, twoje torby” – przypomniała Ola mężowi.
„Zostanę, omówimy wszystko” – próbował mąż.
„Nie ma o czym rozmawiać” – warknęła żona. „Albo jesteś ze mną, albo z mamą. Nie ma miejsca na kompromis”.
— Czy to ultimatum?
- To jest wybór.
Andriej wziął torby i powoli skierował się do drzwi. Mąż dokonał wczoraj wyboru, zgadzając się na plan matki bez konsultowania go z żoną.
„Olcia, będziesz tego żałować” – powiedziała Wiera Aleksiejewna na pożegnanie.
„Wątpię” – odpowiedział właściciel mieszkania.
Drzwi zamknęły się za rodziną. Ola została sama we własnym domu – naprawdę sama po raz pierwszy od dwóch dni. W mieszkaniu panowała cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara w kuchni.
Kobieta przechadzała się po pokojach, odkładając rzeczy na swoje miejsca. Włożyła zabawki dzieci do torby, o której zapomnieli goście. Wywietrzyła pokój i zaparzyła sobie herbatę.
Ola nie wiedziała, czy Andriej wróci, poprosi o wybaczenie i zrozumie swój błąd. Ale jedno wiedziała na pewno – w jej własnym domu nikt już nie będzie decydował za nią. Mieszkanie pozostało u właściciela, ale bez dodatkowych lokatorów, cudzych decyzji i narzuconych zobowiązań rodzinnych.