Rozwiodłam się z twoim synem, co ty robisz w moim mieszkaniu? – oburzyła się synowa na swoją teściową

Angela spojrzała na kobietę stojącą w korytarzu i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Raisa Michajłowna wciąż była taka sama: proste plecy, starannie ułożone siwiejące włosy i to nieznośne spojrzenie, jakby cały świat był jej winien.

„Rozwiodłam się z twoim synem, co robisz w moim mieszkaniu?” Angela była oburzona, ściskając klucze w dłoni tak mocno, że metal wbijał się jej w dłoń.

Raisa Michajłowna nawet nie mrugnęła okiem. Stała na środku korytarza, jakby była na swoim terytorium, i metodycznie zdejmowała rękawiczki, palec po palcu, jakby odprawiała jakiś rytuał.

„I co z tego, że się rozwiodła? On kupił mieszkanie” – powiedziała z tą szczególną intonacją, która zawsze przyprawiała Angelę o ból zębów.

„Sąd orzekł inaczej” – Angela rzuciła torbę na stolik nocny. „Mam dokumenty. I jeśli natychmiast nie wyjdziesz, zadzwonię na policję”.

„Zadzwoń do nich” – uśmiechnęła się teściowa, wchodząc do salonu, gdzie na stoliku kawowym leżała już otwarta książka, a na stole stała filiżanka niedopitej herbaty. „Wyjaśnij im, dlaczego wyrzucasz starszą kobietę na ulicę”.

Angela zamarła na progu własnego salonu, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Rozwód z Igorem trwał prawie rok – bolesny proces z niekończącymi się rozprawami sądowymi, podziałem majątku i próbami byłego męża, by obarczyć ją winą za wszystko. A teraz, gdy w końcu uzyskała wolność i prawo do tego mieszkania, gdy zaczęła normalnie spać w nocy, ta kobieta ponownie wtargnęła w jej życie.

„Masz własne mieszkanie” – wycedziła Angela przez zaciśnięte zęby.

„Tam trwają remonty” – Raisa Michajłowna wzruszyła ramionami, jakby to wszystko wyjaśniało. „Igor powiedział, że mogę tu mieszkać”.

  • Igor nie ma prawa nic mówić o tym mieszkaniu!

Teściowa powoli opadła na fotel – ten sam, na którym zawsze siadał Igor. Przesunęła dłonią po podłokietniku, jakby głaskała kota, i spojrzała na Angelę z politowaniem, jakby była nieświadomym dzieckiem.

„Dziewczyno” – powiedziała tym samym tonem, który zawsze przyprawiał Angelę o migrenę – „nie musisz się tak denerwować. To szkodzi twojej cerze. Już masz zmarszczki”.

Raisa Michajłowna wiedziała, jak trafić w cel. Za każdym razem, każde słowo było jak strzała, trafiająca prosto w najboleśniejszy punkt. Jednak Angela była już na to gotowa.

„Mam dokładnie pięć minut na zabranie twoich rzeczy” – znacząco spojrzała na zegarek. „Wtedy naprawdę zadzwonię na policję”.

„Nie zachowuj się jak handlarz na targu” – teściowa zmarszczyła nos. „Jesteśmy inteligentnymi ludźmi. Możemy dojść do porozumienia”.

Inteligentni ludzie. Angela słyszała to zdanie przez osiem lat małżeństwa z Igorem. „Jesteśmy inteligentnymi ludźmi, Angelo, nie możesz się tak głośno śmiać”. „Inteligentni ludzie nie noszą tak jaskrawych kolorów”. „W rodzinie inteligentnych ludzi żona nie powinna zarabiać więcej niż mąż”.

Przez osiem lat starała się sprostać tym standardom, przez osiem lat tłumiła swoją naturę, aż pewnego dnia zdała sobie sprawę, że staje się bladym cieniem samej siebie.

„Nie mamy żadnych umów, Raiso Michajłowno” – powiedziała stanowczo Angela. „Igor i ja nie jesteśmy już rodziną”.

Teściowa westchnęła, jakby miała do czynienia z wyjątkowo tępym stworzeniem.

– Rodzina to nie tylko pieczątka w paszporcie, moja droga. Rodzina to więzy krwi, to więź, której nie da się zerwać żadną decyzją sądu.

Na te słowa Angela poczuła coś w środku. Ile razy słyszała te słowa od Igora? Ile razy manipulował nią, używając tych wzniosłych słów o więzach rodzinnych, podczas gdy sam niszczył ich małżeństwo zdradami i kłamstwami?

  • Krew? – Uśmiechnęła się gorzko. – Czy musisz mi przypominać, jak przekonałeś Igora, żeby nie miał dzieci, bo, widzisz, „zepsułabym twój ród”?

Raisa Michajłowna zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że Angela ją w tym przechytrzyła.

„Nie pozwolę, żebyś ty i twój syn rujnowali mi życie” – kontynuowała Angela, czując, że z każdym słowem nabiera sił. „Mam nakaz sądowy stwierdzający, że to mieszkanie należy do mnie. A jeśli natychmiast się stąd nie opuścisz, nie tylko wezwę policję, ale również złożę przeciwko tobie zawiadomienie o wtargnięciu”.

„Zawsze byłaś niewdzięczna” – wycedziła teściowa przez zaciśnięte zęby, w końcu pokazując swoje prawdziwe oblicze. „Mój syn dał ci wszystko: nazwisko, pozycję społeczną, to mieszkanie…”

„Z radością zmieniłam twoje nazwisko z powrotem na moje” – odparła Angela. „Jeśli chodzi o moją pozycję społeczną, moja pozycja jako architekta w międzynarodowej firmie mówi sama za siebie. A jeśli zapomniałeś, kupiliśmy mieszkanie razem, za nasze wspólne pieniądze, i sąd to uwzględnił”.

Raisa Michajłowna zaczęła wstawać z krzesła, a Angela nagle dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała: jej dawna teściowa się postarzała. Jej ramiona, zawsze proste, niczym u władcy, były teraz lekko zgarbione. W jej oczach, zawsze pełnych wyższości, błysnął strach.

„Nie rozumiesz” – powiedziała cicho i po raz pierwszy Angela usłyszała w jej głosie nie rozkaz, lecz prośbę. „Naprawdę nie mam dokąd pójść”.

  • Co?

— Nie mam żadnych napraw. Igor… sprzedał moje mieszkanie. Powiedział, że to tymczasowe, że potrzebuje pieniędzy na biznes, że kupi coś lepszego później…

Angela poczuła, jak w jej wnętrzu rozpala się znajome uczucie – mieszanina gniewu i litości. Ile razy dała się nabrać na obietnice Igora? Ile razy uwierzyła, że „następnym razem wszystko będzie inaczej”?

„I pozwoliłeś mu to zrobić?” zapytała łagodniej.

Raisa Michajłowna spuściła wzrok, a ten gest powiedział Angeli więcej niż jakiekolwiek słowa. Tak, pozwoliła na to. Tak jak sama Angela pozwalała Igorowi na wiele, za dużo.

„To mój syn” – odpowiedziała po prostu teściowa, a w tych trzech słowach było tyle bólu, że na moment Andżelika ujrzała przed sobą nie groźną Raisę Michajłownę, lecz po prostu starszą kobietę oszukaną przez własne dziecko.

Angela wzięła głęboki oddech. Część jej chciała natychmiast wyrzucić teściową za drzwi – za wszystkie lata upokorzeń, za wszystkie pogardliwe spojrzenia i komentarze. Ale inna część… inna część rozumiała, że to po prostu kolejna ofiara Igora.

„Ile trwała naprawa?” – zapytała w końcu.

  • Powiedział – miesiąc, może dwa.
  • A kiedy sprzedał twoje mieszkanie?

Raisa Michajłowna milczała przez chwilę, po czym spokojnie odpowiedziała:

  • Trzy miesiące temu.

Trzy miesiące. Wtedy Igor nagle postanowił zaskarżyć decyzję sądu o podziale majątku, co przeciągnęło proces kolejnymi procesami. Teraz stało się jasne, skąd wziął pieniądze na drogiego prawnika.

„Czy zdajesz sobie sprawę, że on cię po prostu wykorzystywał?” – zapytała Angela, patrząc teściowej prosto w oczy. „Tak jak wykorzystywał mnie przez te wszystkie lata?”

Raisa Michajłowna chciała zaprotestować, ale się powstrzymała. W jej spojrzeniu błysnęło coś w rodzaju zrozumienia, ale natychmiast odwróciła wzrok, nie chcąc przyznać się do oczywistości.

„To wszystko jest tymczasowe” – powtarzała uparcie. „Obiecał…”

„On zawsze coś obiecuje” – przerwała Angela. „I nigdy tego nie dotrzymuje. Sam o tym wiesz”.

Stały w salonie, dwie kobiety związane jednym mężczyzną i latami wzajemnej wrogości. Zegar tykał – ten sam antyczny, który Raisa Michajłowna podarowała im kiedyś na parapetówkę, dodając do podarunku komentarz: „Mam nadzieję, że chociaż doda trochę stylu waszemu wnętrzu”.

Angela nagle zdała sobie sprawę, że jest zmęczona. Zmęczona nienawiścią, zmęczona walką, zmęczona ciągłym udowadnianiem, że zasługuje na szacunek.

„Mogę ci dać tydzień” – powiedziała w końcu. „Tydzień na znalezienie nowego miejsca do życia”.

Raisa Michajłowna zmarszczyła brwi, najwyraźniej spodziewając się zaczepienia.

  • A gdzie mam mieszkać w tym tygodniu?

„Tutaj” – odpowiedziała Angela, nie wierząc własnym słowom. „W pokoju gościnnym”.

  • A ty?

„Ja też tu jestem. To moje mieszkanie” – przypomniała Angela. „Ale mam pewne warunki”.

Teściowa wyprostowała się, przybierając ponownie swój zwykły władczy wygląd.

— Jakie inne warunki?

— Żadnych instrukcji, jak mam żyć. Żadnych komentarzy na temat mojego wyglądu, moich nawyków i stylu życia. A co najważniejsze, żadnego kontaktu z Igorem z mojego mieszkania.

Ostatni przypadek wyraźnie dotknął Raisy Michajłownę.

  • Czy zabraniasz mi komunikowania się z własnym synem?

„Nie” – Angela pokręciła głową. „Możesz się z nim kontaktować, ile chcesz. Ale nie z mojego domu i nie o tym, co się tu dzieje. Jeśli dowiem się, że przekazujesz mu informacje o mnie lub wykorzystujesz tę sytuację, żeby pomóc mu w postępowaniu sądowym, tego samego dnia wylądujesz na ulicy”.

Raisa Michajłowna milczała, rozmyślając nad propozycją. W końcu skinęła głową.

  • Dobrze. Jeden tydzień.

„I jeszcze jedno” – dodała Angela. „Następnym razem, zanim wejdziesz do czyjegoś mieszkania, najpierw zadzwoń”.

Pierwsze dwa dni wspólnego życia przypominały zimną wojnę. Prawie się nie odzywali, starannie się unikając. Raisa Michajłowna spędzała większość czasu w pokoju gościnnym, wychodząc tylko po to, by coś ugotować lub napić się herbaty. Angela zostawała w pracy do późna i natychmiast zamykała się w sypialni po powrocie do domu.

Trzeciego dnia Angela wróciła wcześniej niż zwykle – odwołano spotkanie z klientem i postanowiła pracować z domu. Kiedy otworzyła drzwi, poczuła dziwny zapach. Nie nieprzyjemny, ale nietypowy jak na jej mieszkanie – coś korzennego, z nutami kardamonu i cynamonu.

Wchodząc do kuchni, zastała Raisę Michajłownę przy kuchence. Mieszała coś w rondlu, cicho nucąc sobie piosenkę.

„Co to jest?” zapytała Angela, wskazując głową na kuchenkę.

Raisa Michajłowna wzdrygnęła się – najwyraźniej nie spodziewała się, że tak wcześnie zobaczy swoją synową.

„Grzane wino” – odpowiedziała, lekko zawstydzona. „Żadnego alkoholu. Po prostu… pogoda jest dziś chłodna”.

Angela chciała rzucić coś sarkastycznego, że nikt jej nie zapytał, czy może skorzystać z kuchenki, ale z jakiegoś powodu milczała. W końcu obie były dorosłymi kobietami. A zapach rzeczywiście był przyjemny.

„Zrobisz to?” – zaproponowała nagle Raisa Michajłowna, a w jej głosie nie było śladu zwykłej jej arogancji – tylko niepewność i być może odrobina nadziei.

Angela zatrzymała się, po czym skinęła głową:

  • Dlaczego nie.

Siedzieli przy kuchennym stole, powoli popijając gorące napoje z kubków. Cisza była niezręczna, ale nie tak wroga jak poprzednio.

„Zmieniłaś się” – powiedziała nagle Raisa Michajłowna, patrząc na Angelę. „Po rozwodzie”.

Angela się spięła, spodziewając się zwykłej krytyki.

  • A jak to się wyraża?

„Stałaś się… bardziej pewna siebie” – teściowa powiedziała to, jakby była zaskoczona własną obserwacją. „Wcześniej ciągle przepraszałaś za swoje istnienie”.

Angela zachichotała. To była zaskakująco trafna uwaga.

  • Tak było. Ciągle czułam, że nie jestem wystarczająco dobra. Dla Igora, dla ciebie, dla wszystkich.
  • I dlatego go zostawiłaś?

„Nie” – Angela pokręciła głową. „Odeszłam, bo zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będę dla niego wystarczająco dobra. To jak gonienie za horyzontem – nieważne, jak bardzo się starasz, zawsze ci się wymknie”.

Raisa Michajłowna długo patrzyła w swój kubek, po czym cicho, jakby nie do Angeli, lecz do siebie, rzekła:

  • Znajome uczucie.

W tym momencie coś się między nimi zmieniło. Nie chodziło o to, że nagle się zaprzyjaźnili, a nawet poznali – nagromadziło się w nich zbyt wiele goryczy i uraz. Ale w murze alienacji pojawiła się drobna rysa, mała szczelina, przez którą najpierw dostrzegli w sobie nie wrogów, a po prostu ludzi.

Piątego dnia ich przymusowego współżycia Angela wróciła do domu i zastała Raisę Michajłownę rozmawiającą przez telefon. Jej teściowa mówiła cicho, wyraźnie nie chcąc być słyszana, ale dźwięki niosły się aż za dobrze w małym mieszkaniu.

„Nie, Igorze, nie mogę tego zrobić” – powiedziała napiętym głosem. „Bo to złe… Nie, nie dlatego, że mi zabroniła… Bo nie chcę… Tak, właśnie o to chodzi.

Raisa Michajłowna zauważyła Angelę i zamarła z telefonem przy uchu. W jej oczach błysnął strach.

„Muszę iść” – powiedziała szybko do telefonu i się rozłączyła.

Angela po cichu weszła do salonu i usiadła na krześle, patrząc na swoją byłą teściową. W innym momencie zaczęłaby krzyczeć, oskarżając ją o złamanie umowy, ale teraz była po prostu ciekawa, co powie Raisa Michajłowna.

„To był Igor” – powiedziała po długiej pauzie. „On… on chce, żebym potwierdziła w sądzie, że rzekomo groziłeś mi eksmisją, jeśli nie podpiszę jakichś dokumentów na jego korzyść”.

  • I co odpowiedziałeś?
  • Że tego nie zrobię.

Angela przyjrzała się uważnie teściowej, próbując zrozumieć, czy mówi prawdę. Twarz Raisy Michajłowny, zazwyczaj tak nieprzenikniona, teraz wyrażała zmęczenie i, jak się zdawało, wstyd.

„Dlaczego?” zapytała Angela. „Zawsze byłaś po jego stronie”.

Raisa Michajłowna opadła na sofę i nagle zdała się postarzała o kilka lat.

„Bo zaczynam zdawać sobie sprawę, że całe życie byłam po złej stronie” – odpowiedziała cicho. „Igor… jest bardzo podobny do swojego ojca”.

To wyznanie zszokowało Angelę. Przez wszystkie lata znajomości Raisa Michajłowna nigdy nie wspominała o swoim zmarłym mężu, ojcu Igora.

„Ja też kiedyś byłam młodą kobietą z ambicjami” – kontynuowała teściowa, patrząc w przestrzeń. „Chciałam zostać architektką, wyobrażasz sobie? Tak jak ty”.

Angela nie potrafiła ukryć swojego zaskoczenia.

  • Nie wiedziałem.

– Skąd wiesz? Nigdy ci nie mówiłam – Raisa Michajłowna uśmiechnęła się gorzko. – Wyszłam za mąż za Michaiła i rzuciłam szkołę. Powiedział, że żona zamożnego inżyniera nie powinna pracować. Że powinnam zajmować się domem, synem… A potem, kiedy Igor skończył pięć lat, dowiedziałam się, że Michaił ma drugą rodzinę. Przez prawie dziesięć lat żył z dwiema rodzinami, wyobrażasz sobie?

Angela milczała, próbując przetrawić to, co usłyszała. Obraz władczej, wiecznie niezadowolonej teściowej nagle zaczął się zmieniać, nabierając nowych, nieoczekiwanych cech.

– Kiedy Igor cię przyprowadził, taką bystrą, niezależną, z własnymi poglądami na życie… – Raisa Michajłowna zawahała się, dobierając słowa. – Zobaczyłam w tobie to, kim kiedyś byłam. I przestraszyłam się. Bo wiedziałam, jak to się może skończyć.

„Próbowałeś mnie ostrzec?” – zapytała Angela z niedowierzaniem.

„Nie” – Raisa Michajłowna pokręciła głową. „Próbowałam cię złamać. Żebyś stała się taka jak ja – posłuszna, wygodna, nie zadająca pytań. Myślałam… Myślałam, że w ten sposób uratujecie rodzinę”.

W pokoju zapadła ciężka cisza. Dwie kobiety siedziały naprzeciwko siebie, rozdzielone latami wzajemnego niezrozumienia, a jednak połączone wspólnym bólem.

  • Wiesz, co jest najgorsze? – zapytała nagle Raisa Michajłowna. – Nadal go kocham. Pomimo wszystkiego, co zrobił. Bo jest moim synem. Bo nie mogę inaczej.

W jej głosie nie było wyrzutu ani skargi – tylko stwierdzenie faktu i głęboki, niemal fizycznie namacalny ból.

Angela pamiętała, jak Igor znów ją oszukał, jak przysiągł, że nigdy więcej tego nie zrobi, jak obiecał się zmienić, jak manipulował jej uczuciami. I jak, mimo wszystko, wciąż go kochała – nie tego, kim był, ale tego, kim, jej zdaniem, mógł się stać.

„Rozumiem” – powiedziała cicho. „Naprawdę rozumiem”.

W tym momencie zadzwonił telefon Angeli. Na ekranie pojawiło się imię Igora.

„Nie odbieraj” – powiedziała nagle ostro Raisa Michajłowna. „Dzwoni, żeby się dowiedzieć, czy powiedziałam ci o jego planie”.

Angela zawahała się, patrząc na migający ekran. Część jej wciąż chciała odpowiedzieć, usłyszeć jego głos, może nawet uwierzyć w jego kolejną obietnicę. Ale inna część – ta, która z każdym dniem stawała się silniejsza – wiedziała, że to byłby błąd.

Nacisnęła przycisk resetowania i położyła telefon ekranem do dołu.

„Dziękuję” – powiedziała, patrząc na teściową.

Skinęła głową, a ten prosty gest wyrażał więcej zrozumienia niż wszystkie słowa, które wymienili przez lata.

Siódmego dnia, ostatniego dnia ich umowy, Raisa Michajłowna spakowała swoje rzeczy. Nie było ich wiele – tylko jedna walizka i torba.

„Znalazłam mieszkanie” – powiedziała Angeli przy śniadaniu. „Jest małe, ale mi wystarczy”.

  • Zdjąłeś to?

„Nie” – Raisa Michajłowna pokręciła głową. „Kupiłam je. Za pieniądze, które zostały mi ze sprzedaży poprzedniego mieszkania”.

  • Ale myślałem, że Igor…

„Nie wydał wszystkiego” – przerwała jej teściowa. „Część wpłacił na konto. Wczoraj wypłaciłam pieniądze i dokonałam pierwszej wpłaty za nowe mieszkanie. Resztę będę spłacać stopniowo”.

Angela spojrzała na kobietę przed sobą i ledwo ją rozpoznała. Gdzie się podziała wyniosła Raisa Michajłowna, patrząca z góry na cały świat? Kim była ta kobieta o zdecydowanym spojrzeniu?

„To mu się nie spodoba” – zauważyła Angela.

„Wiem” – skinęła głową teściowa. „Ale to już nie jego sprawa. Zbyt długo pozwalałam jemu i jego ojcu decydować za mnie”.

Dopili kawę w milczeniu, ale nie była to już cisza wroga ani niezręczna – po prostu cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie potrzebują słów, aby się zrozumieć.

Kiedy Raisa Michajłowna stała już w drzwiach z walizką, gotowa do wyjścia, Angela nagle zapytała:

  • A co z twoim tygodniem? Jeszcze się nie skończył.

Raisa Michajłowna uśmiechnęła się – po raz pierwszy w całej ich znajomości był to uśmiech prawdziwy, szczery, bez fałszu czy wyższości.

„Myślę, że oboje dostaliśmy to, czego potrzebowaliśmy” – odpowiedziała. „Ja mam dach nad głową, a ty wolność od przeszłości”.

Angela skinęła głową, czując dziwną ulgę, a jednocześnie coś na kształt smutku.

„Jeśli potrzebujesz pomocy przy przeprowadzce, albo… po prostu” – zaczęła niepewnie – „możesz zadzwonić”.

„Oczywiście” – odpowiedziała Raisa Michajłowna i oboje wiedzieli, że to się raczej nie wydarzy. Ale sama możliwość, sam fakt, że te drzwi były teraz uchylone, coś dla nich obojga znaczył.

Kiedy drzwi zamknęły się za teściową, Angela poszła do salonu i usiadła na tym samym fotelu, na którym Raisa Michajłowna siedziała kilka dni wcześniej. Po raz pierwszy od dawna poczuła się jak prawdziwa pani we własnym domu. Nie dlatego, że była tu sama, ale dlatego, że w końcu odnalazła wewnętrzną wolność – od strachu przed niespełnieniem oczekiwań innych, od potrzeby ciągłego udowadniania swojej wartości, od duchów przeszłości, które tak długo ją prześladowały.

Telefon na stole zadzwonił ponownie. Imię Igora na ekranie nie budziło już niepokoju, strachu, ani nawet gniewu – tylko spokojną pewność, że ten rozdział w jej życiu dobiegł końca.

Angela nacisnęła przycisk „Zablokuj kontakt”, odchyliła się na krześle i spojrzała przez okno na rozpoczynający się nowy dzień.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *