Gdzie ukryłeś swoje zapasy? Mama pilnie potrzebuje pieniędzy na ośrodek rekreacyjny! – mąż biegał po mieszkaniu, grzebał w szafach

Masza od dłuższego czasu patrzyła na swoją kuchnię z cichym tęsknotą. Sześć metrów kwadratowych nieustannej irytacji: przeciekający zlew, który zawsze śmierdział wilgocią, szafki z łuszczącą się farbą i skrzypiące drzwi, które wyglądały, jakby miały spaść z zawiasów, gdyby ktoś się nieostrożnie poruszył.

A gniazdka… stare radzieckie gniazdka, do których podłączanie czegokolwiek jest już niebezpieczne. Podłączasz toster, a wszystkie światła w domu zaczynają mrugać, jak na dyskotece.
Masza po raz setny rozejrzała się po kuchni i ciężko westchnęła. Już od dwóch lat pracowała jako sprzedawczyni w sklepie spożywczym niedaleko swojego domu – zarobki były skromne, ale stabilne. Co miesiąc odkładała niewielką sumę na naprawy, odmawiała sobie wszystkiego: nowa bluzka mogła poczekać, do fryzjera mogła pójść za miesiąc, manicure był luksusem, na który mogła sobie pozwolić tylko w urodziny.

„Tola, niedługo uzbieram wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zapłacić zaliczkę” – powiedziała Masza mężowi, kiedy ten wrócił z kolejnej wyprawy wędkarskiej.

Anatolij, albo Tola, jak go nazywała Masza, pracował jako operator w fabryce. Jego pensja była wyższa od pensji jego żony, ale pieniądze uciekały mu z palców zadziwiająco szybko: kupował nową wędkę, szedł do baru ze znajomymi albo kupował jakieś nieznane części zamienne do samochodu, którego i tak nie odpalił od trzech miesięcy.

„O, ten remont jest twój” – Tolya machnął ręką, stawiając na stole butelkę piwa. – Tak czy inaczej, wszystko jest w porządku. Lepiej spójrzcie, jakiego okonia dzisiaj złowiłem! Tamara z pracy nigdy w życiu nie widziała takiej ryby.

Tolya często wspominał tę samą Tamarę, księgową z jego fabryki. Masza już od dawna nie zwracała uwagi na te opowieści – niech się chwali, jeśli mu to ułatwia życie.

Wiosną Masza w końcu uzbierała potrzebną kwotę na zaliczkę. Całe sto dwadzieścia tysięcy! Nie mogła uwierzyć, że udało jej się zebrać tak dużo. Teraz mogła zamówić kuchnię od tej samej firmy, której broszurę trzymała pod poduszką, i umówić się z rzemieślnikiem z sąsiedniego domu, który zgodził się wykonać naprawę za rozsądną opłatą.

Masza poczuła szczyt szczęścia, gdy podpisała umowę i przelała pieniądze na konto firmy meblowej. Termin dostawy ustalono na trzy tygodnie, a mistrz Mikołaj obiecał przyjechać następnego dnia, aby dokonać pomiarów i wykonać prace przygotowawcze.

„Kolya, tylko mnie nie zawiedź” – Masza przyjęła od niego obietnicę, przekazując mu część pieniędzy za materiały.

Gdy wróciła do domu, w torbie znalazła pokwitowanie zapłaty i radość, której nie mogło stłumić nawet skrzypiące drzwi kuchennych szafek.

  • Tolya, wyobrażasz sobie, że kuchnia zostanie nam dostarczona za trzy tygodnie! Teraz będziemy mieć normalny zlew, okap, a nawet zmywarkę! – szczebiotała radośnie, spotykając męża na korytarzu.

Ale Anatolij wyglądał dziwnie, jakby coś go dręczyło. Nawet się nie uśmiechnął, choć w inne dni mógłby przynajmniej udawać, że z grzeczności podziela entuzjazm żony.

– Masza, jest taka rzecz… Mama dzwoniła – zaczął Tolya, nie zdejmując kurtki.

I wtedy Masza poczuła, jak radość powoli wyparowuje. Teściowa, Nina Pietrowna, była mistrzynią w psuciu nastroju. Każdy jej telefon to mała katastrofa dla dobra rodziny.

  • Co tym razem? — Masza próbowała zachować uśmiech.

„Widzisz, organizują wyjazd z pracy do ośrodka wypoczynkowego na majówkę” – Tolja potarł tył głowy, wyraźnie nie śmiąc przejść do konkretów. — Wszyscy jadą, a ona mówi: „Znów jestem jak szara ćma. Wszyscy pojadą, a ja jestem gorsza?

Masza już wiedziała, do czego to prowadzi, ale postanowiła pozwolić mężowi dokończyć wypowiedź.

  • Krótko mówiąc, potrzebuje pieniędzy na podróż. „Dwadzieścia pięć tysięcy” – wyrzucił z siebie Tolya i w końcu spojrzał na żonę. – Ona płakała, Mash. Mówi, że od trzech lat nie była nigdzie na wakacjach.

— A co to ma wspólnego z nami? — zapytała Masza wprost, choć doskonale rozumiała, dlaczego to jej mąż rozpoczął tę rozmowę.

  • No cóż, Masza, no cóż, zaoszczędziłaś… Miałaś tam zapas, wiem. Zabierzemy jej to? Oddamy ci to później, nie bądź zachłanny.

Masza ścisnęła w dłoni paragon za opłatę za kuchnię. Dwa lata oszczędności. Dwadzieścia cztery miesiące odmawiania sobie nawet najmniejszych przyjemności. A teraz, kiedy marzenie miało się w końcu spełnić, Tolya tak łatwo chciał je przekreślić.

  • Nie ma pieniędzy, Tolya. „Dziś zapłaciłam za kuchnię i remont” – odpowiedziała Masza, starając się mówić spokojnie.

Anatolij spojrzał na nią tak, jakby nie wierzył własnym uszom.

  • Czy ty kompletnie zwariowałeś? Zostawić mamę bez spokoju? — jego głos stał się głośniejszy. – Ona będzie zdenerwowana! Musimy jej pomóc!

„Już w zeszłym miesiącu jej pomogłam, dając jej pięć tysięcy na lekarstwa” – przypomniała Masza. — A przedtem robiłem jej zakupy spożywcze, gdy wypłata jej emerytury została opóźniona. Nawiasem mówiąc, jej emerytura jest wyższa od mojej pensji.

  • Ale Mash, to co innego! To są wakacje! – Tola zaczął nerwowo iść korytarzem. — Bądźmy szczerzy, gdzie są twoje zapasy? Wiem, że nie mogłeś dać z siebie wszystkiego. Zawsze mówisz o deszczowym dniu.

Masza w milczeniu zdjęła kurtkę i poszła do kuchni. Postawiła czajnik na ogniu i wyjęła filiżankę. Tolya podążał za nią jak cień.

  • Mash, serio, gdzie są pieniądze? — nalegał mąż. — Czy kuchnia jest dla ciebie naprawdę ważniejsza niż szczęście mojej mamy?
  • Twoja matka ma własne pieniądze. „Mamy własną rodzinę” – odpowiedziała Masza, patrząc na wrzący czajnik.

Tolya nie uspokoił się. Otworzył górną szafkę, w której Masza zwykle trzymała koperty z pieniędzmi, i zaczął w niej grzebać ręką.

  • Gdzie je ukryłeś?! „Mruknął z irytacją, przechodząc do kolejnej szafki.

Masza w milczeniu obserwowała, jak jej mąż metodycznie przeszukiwał wszystkie szafki w kuchni. Następnie wyszedł na korytarz, otworzył szafkę na buty i zaczął przeszukiwać kieszenie jej kurtek. Potem poszedł do sypialni.

Masza wzięła filiżankę herbaty i poszła za nim. Po raz pierwszy od pięciu lat małżeństwa spojrzała na męża jakby z zewnątrz i zobaczyła nie ukochaną osobę, lecz obcego człowieka, który bezczelnie grzebał w jej rzeczach, żądając, by oddała matce ostatnie oszczędności.

Tolya już wysuwał komodę i strzepywał stosy bielizny.

  • Gdzie są te cholerne pieniądze, Mash? – Odwrócił się do niej, a Masza dostrzegła w jego oczach złe iskry. – Wiem, że je gdzieś ukrywasz!

„Już ci mówiłam, nie ma pieniędzy” – powtórzyła Masza. — Zapłaciłam za kuchnię, za materiały do ​​remontu. Jutro przyjdzie mistrz, żeby dokonać pomiarów.

  • Nie wierzę! – Tolya otworzył drzwi szafy z ubraniami. – Zawsze oszczędzasz więcej niż mówisz!

Zaczął zdejmować rzeczy z półek i macać kieszenie sukienek. Pościel i ręczniki spadły z górnej półki na podłogę. Tolya wytrząsnął każdy przedmiot, jakby mogły być w nim zaszyte pieniądze.

Masza stała w drzwiach, trzymając w dłoniach filiżankę herbaty i myślała: „To nie jest rodzina. To są jakieś wymagania. Roszczenia. Chęć brania bez względu na innych”.

Kiedy Tolya podszedł do szafy na bieliznę i zaczął rzucać bieliznę na podłogę, w Maszy coś zaskoczyło.

„Wiesz co” – powiedziała niespodziewanie stanowczym głosem – „możesz pójść z mamą”. A ja zostanę tutaj, żeby spotkać się z ekipą naprawczą.

Tolya zamarł, trzymając w rękach stanik.

  • Co masz na myśli mówiąc idź z mamą? — zapytał nie rozumiejąc.

— To właśnie to znaczy. Jeśli tak bardzo zależy ci na tym, żeby twoja mama dobrze wypoczęła, to sam z nią jedź. „Weź urlop” – powiedziała Masza spokojnie, ale w jej wnętrzu szalała burza. – A ja zajmę się naprawami. Jeden.

  • Wyrzucasz mnie? – Tolya wyprostował się, wciąż trzymając pranie w rękach.
  • Nie wyrzucam cię. Daję ci wybór: albo zaakceptujesz remont, albo…

Masza nie dokończyła. Ona sama jeszcze nie wiedziała, co będzie tym „lub”. W mojej głowie kłębiło się zbyt wiele myśli. Pięć lat małżeństwa. Ile razy na przestrzeni lat zdarzały się przypadki, gdy jej pragnienia, plany, marzenia schodziły na dalszy plan na rzecz kaprysów teściowej lub samego Tolji? Setki? Tysiące?

Anatolij rzucił pościel na łóżko i podszedł do Maszy.

— Jakiego rodzaju ultimatum? — wyrzucił z siebie ze złością. — Czy nie mam prawa pomóc mojej matce?

  • Masz. „Z własnych pieniędzy” – odpowiedziała Masza, nie cofając się ani o cal. — I nie te, które oszczędzałam na remont kuchni przez dwa lata.
  • Czemu tak ci zależy na tej kuchni?! – Tolya wybuchnął. – No cóż, twoja kuchnia może poczekać jeszcze miesiąc! Nic jej się nie stanie!

— Nie można dłużej czekać. Pieniądze zostały przekazane, umowa podpisana. Meble zostaną dostarczone za trzy tygodnie — Masza wzięła łyk herbaty, żeby ukryć drżenie głosu. — I nie zamierzam anulować zamówienia.

Tolya zaklął i wyrwał telefon z kieszeni. Palce szybko przesuwały się po ekranie.

  • Cześć mamo! Nie uwierzysz! – Głos Anatolija zmienił się, stał się żałosny. – Masza ukryła wszystkie pieniądze, jest chciwa. Mówi, że gdzieś je oddała. Nie chce ci pomóc!

Masza pokręciła głową. Zawsze tak jest: jak tylko Tolya nie dostaje tego, czego chce, natychmiast rozpoczyna się kampania oszczerstw.

  • Tak, możesz sobie to wyobrazić! Szukałem wszędzie i nigdzie nie ma! – Anatolij demonstracyjnie odwrócił się od żony. – Oczywiście, ona zawsze taka jest. Brak szacunku dla starszych!

Teściowa najwyraźniej wzięła sprawy w swoje ręce. Minutę później zadzwonił telefon Maszy. Nina Pietrowna zadzwoniła sama. Masza rozłączyła się. Dziesięć sekund później telefon zadzwonił ponownie. I jeszcze raz. Potem zaczęły napływać wiadomości: „Synowa, jaki wstyd!”, „Ty pozbawiasz własną matkę!”, „Twój syn oddaje ci wszystko, a ty…”

Masza otworzyła kontakt swojej teściowej i bez wahania nacisnęła przycisk blokady. Po raz pierwszy od pięciu lat małżeństwa. Cisza – jaka rozkosz.

  • Co zrobiłeś? – Anatolij wyrwał telefon z rąk Maszy. – Zablokowałeś moją matkę?!

„Tak” – odpowiedziała spokojnie Masza. „Nie potrzebuję aprobaty kobiety, która ciągle czegoś żąda i nigdy niczego nie daje w zamian.

„Ty… ty…” Tolya był tak oburzony, że nie potrafił znaleźć słów. – Nie będę tego tolerować!

„Przykro mi, że tak myślisz” – Masza wzięła telefon i wyszła z pokoju.

Przez dwa dni w mieszkaniu panowała przygnębiająca atmosfera. Tola demonstracyjnie nie rozmawiał z żoną, a Masza… Masza nagle poczuła dziwną ulgę. Nie ma potrzeby udawania, nie ma potrzeby usprawiedliwiania się.

W piątek wieczorem Anatolij spakował torbę.

„Jadę na weekend do mamy” – mruknął Tolya, stając w drzwiach. – Skoro jesteś taki bezduszny.

„Okej” odpowiedziała Masza, próbując ukryć swoją niespodziewaną radość.

Gdy tylko drzwi zamknęły się za jej mężem, Masza odetchnęła. W mieszkaniu zapadła niezwykła cisza. Nie ma głośnego telewizora z niekończącymi się meczami piłki nożnej, nie ma skarpetek porozrzucanych po całym domu, nie ma ciągłego napięcia.

Rano Masza obudziła się od dzwonka do drzwi. Na progu stało trzech mężczyzn ubranych w ubrania robocze.

  • Masza? „Przyszliśmy w sprawie kuchni” – przedstawił się starszy mężczyzna. – Zadzwonił Mikołaj i powiedział, że możemy zacząć demontaż.
  • Tak, tak, proszę wejść! — Masza nawet nie przebrała się z domowych ubrań — chwila była zbyt radosna.

Dwa dni minęły w zawrotnym tempie. Masza pomogła pracownikom wynieść worki z odpadami budowlanymi, wytarła kurz z parapetów i pobiegła do sklepu po wodę mineralną dla zespołu. Każdy nowy szczegół: czysty, biały blat, pojemne szuflady, nowoczesny zlew – przyniósł Maszy więcej radości, niż doświadczyła od dawna.

  • Wszystko idzie świetnie! — Masza podziwiała, patrząc jak kuchnia się zmienia.

W niedzielny wieczór, gdy prace były już w pełnym toku, Tola wrócił. Anatolij zatrzymał się w progu z otwartymi ustami.

  • Co tu się dzieje? – wykrzyknął Tola, patrząc na worki ze śmieciami na korytarzu i pokryte kurzem meble w sąsiednim pokoju.

„Naprawy” – odpowiedziała Masza po prostu. – Mówiłem ci.

  • Ale… Ale to jest jakiś koszmar! — Tolya zrzucił z siebie kurtkę pokrytą pyłem budowlanym. – Nie mogłeś poczekać?

Masza długo patrzyła na męża.

  • Zbyt długo czekałem na jakiekolwiek wsparcie z twojej strony. I teraz robię to, co uważam za słuszne.

W ciągu tygodnia kuchnia zmieniła się całkowicie. Jasne kolory, wygodne szuflady, nowe urządzenia. Nawet powietrze w mieszkaniu stało się inne – świeże, wypełnione zapachem nowych mebli i farby.

Tolya, który na początku narzekał na niedogodności i „marnowanie pieniędzy”, teraz z radością pokazywał nową kuchnię swoim kolegom, którzy od czasu do czasu go odwiedzali.

„Patrz, skończyliśmy remont” – Anatolij z dumą powiedział do swojego przyjaciela Wiktora.

  • My? — zapytała cicho Masza.

„No i co z tego? Jestem mężem” – odparł Tolya.

Pewnego wieczoru, gdy para jadła kolację w nowej kuchni, Anatolij nagle powiedział:

— Kuchnia była dobra. Ale nadal nie skonsultowałeś się ze mną.

Masza spojrzała na Tolę i cicho się uśmiechnęła:

  • Tak samo jak wtedy, gdy postanowiłeś dać moje pieniądze mojej matce.

Anatolij zawahał się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Masza zrozumiała, że ​​jej słowa naprawdę zraniły jej męża. Zmusiło mnie do myślenia.

Tydzień później zadzwonił telefon. Nina Pietrowna. Masza była zaskoczona, że ​​jej teściowa dzwoni na telefon stacjonarny, ale potem przypomniała sobie o blokadzie.

„Maszenko, moja droga” – głos teściowej był przesiąknięty miodem. – Jak się masz? Tolik mówi, że masz piękną kuchnię.

„Tak, bardzo pięknie” – odpowiedziała Masza powściągliwie.

„Słuchaj, mam taką sprawę… Chciałabym pożyczyć trochę pieniędzy” – Nina Pietrowna zabrała się do roboty. – Przynajmniej coś. Obiecuję wrócić!

Masza milczała, patrząc na nową kuchnię. Ile pracy, ile oszczędzania, ile planowania! A do tego wszystkiego mogłoby nie dojść, gdyby nadal oddawała się niekończącemu się „przynajmniej czemuś”.

  • Maszeńka? Słyszysz? — teściowa nie uspokajała się.
  • Tak, słyszę.
  • A co z pieniędzmi?

„Porozmawiaj z Tolą” – odpowiedziała spokojnie Masza i się rozłączyła.

Nie zwrócono się do niej bezpośrednio z żadnymi dalszymi prośbami. Szacunek to wspaniała rzecz. Wszystko nie zaczyna się od rozmów o budżecie rodzinnym, ale od wyraźnego rozgraniczenia prośby od żądania. Między „dać” a „możesz dać?” Pomiędzy „brakiem wyboru” a „istnieje wybór”.

Teraz Masza miała nie tylko nową kuchnię, ale i nowe zasady. Mówiąc wprost: nikt nie grzebie w szafach bez pozwolenia i nikt nie nazywa dbania o własny dom zachłannością.

Z biegiem czasu Tolya przyzwyczaił się – albo pogodził się – z nowym porządkiem rzeczy. I Masza nie ukrywała się już, żeby zaoszczędzić pieniądze na realizację swojego marzenia. W końcu prawdziwa rodzina to taka, w której ludzie cieszą się szczęściem innych i nie próbują sobie tego szczęścia odbierać.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *