Weronika spojrzała ze zdumieniem na teściową i męża, nie chcąc uwierzyć w ich słowa. Jak mogła tego nie zauważyć?
Ona i Jurij byli małżeństwem od czterech lat i zgodzili się nie spieszyć z posiadaniem dzieci. Najpierw staną na nogi, zbudują karierę, rozwiążą problem mieszkaniowy – a potem będą mogli pomyśleć o dzieciach. Podczas pierwszego spotkania Jurij wydał jej się zbyt skromny i nietowarzyski.
W tym samym czasie chłopak podążał za nią bezszelestnie niczym mały ogonek – to rozwścieczyło dziewczynę. I trochę ją przestraszyło.
Jednak Jurij nie uległ i w pewnym momencie Weronika uległa i zgodziła się na randkę. Poznając mężczyznę bliżej, dostrzegła w nim oczytanego i interesującego rozmówcę. Rok później Jurij się jej oświadczył – a Weronika się zgodziła.
„Kto by pomyślał, Nikulya, że weźmiesz sobie za męża kujona” – zażartował jej przyjaciel Ira.
– On wcale nie jest kujonem, tylko biologiem – ripostowała Weronika. – Jego troska i wytrwałość mnie przekonały. Spójrzcie na Yurę, jaki był nastawiony na cel. Inna osoba by go zostawiła, ale on zdobył moje serce. Taki mężczyzna daleko zajdzie, swoją drogą.
Po ślubie Weronika i jej mąż przeprowadzili się do mieszkania, które podarowali jej rodzice. Jura pracowała w ośrodku badawczym. Weronika postanowiła zdobyć dodatkowe wykształcenie i zostać farmaceutką. Studiowała zaocznie i jednocześnie pracowała.
„Może jedno wyższe wykształcenie ci wystarczy?” – zapytała Yura po zaliczeniu pierwszej sesji. „Jesteśmy małżeństwem, ale rzadko się widujemy”.
„Myślisz, że dlaczego tak rzadko się widujemy?” – odpowiedziała zaskoczona Weronika. „Zawsze mówiłam, że chcę kontynuować naukę, a ty to popierałeś. Co się zmieniło?”
– Wiesz, mama uważa, że nie ma sensu studiować, skoro już ma się zawód. Poza tym mamy rodzinę, a człowiek nie żyje tylko dla siebie. I zaczęłam myśleć – mama ma w pewnym sensie rację.
– Co ma do tego opinia twojej matki? Nie ożeniłem się z nią, tylko z tobą. A ty doskonale wiedziałeś o moich ambicjach zawodowych i o tym, że zamierzam kontynuować naukę. Pozwól sobie myśleć samodzielnie, a twoja matka niech się nie wtrąca w sprawy naszej rodziny – zapytała kategorycznie żona.
Weronikę irytowało, że jej mąż zawsze liczył się z opinią matki, nie kwestionując słów rodziców. Na przykład, kiedy teściowa zasugerowała wstawienie suszonej lawendy do sypialni, rzekomo w celu poprawy relacji, Weronikę po prostu wyrzucono kwiaty. Ale Jura doniósł o tym matce.
– Weroniko, staram się dla was obojga, a ty kompletnie ignorujesz moje starania – mruknęła Elżbieta Wiktorowna. – Czemu wyrzuciłaś lawendę? Jest niezbędna dla harmonii w małżeństwie – przeczytałam w książce.
— O jakiej harmonii możemy mówić, skoro od dzieciństwa nienawidzę zapachu lawendy? Od razu boli mnie głowa i nie mogę spać. Najpierw trzeba mnie poprosić, a potem robić coś dobrego.
- W porządku, przyzwyczaiłabym się, powąchałabym. Ale teraz wasza relacja się pogorszy.
- Elizawieta Wiktorowna, wzmacniamy naszą relację z mężem sami, a nie lawendą.
Kiedy Weronika nie zgadzała się z teściową, natychmiast zaczęła narzekać synowi na synową. Jura często wpadał w furię i prosił żonę, by pobłażała matce.
- Nick, aż tak ci ciężko? Mama jest już dorosła i nie możesz jej zmienić. Możesz kiwać głową, uśmiechać się, ignorować jej słowa, a w końcu milczeć.
Weronika jednak nie spieszyła się z dostosowaniem do wymagań teściowej. Zastanawiała się, dlaczego mąż jej nie wspiera, a zamiast tego próbuje narzucić matce nawet najbardziej absurdalne pomysły.
„No cóż, po co miałbym się kłócić z matką, wdawać się w skandal, skoro mogę jej po prostu posłuchać, pokiwać głową i zapomnieć?” – bronił się mąż.
- Ależ to hipokryzja, Yura!
- To po prostu zdrowy rozsądek.
Ale z jakiegoś powodu ten zdrowy rozsądek nie powstrzymał męża przed opowiadaniem matce szczegółów ich związku.
- Co się stało? – zastanawiał się. – pyta mama, a ja po prostu odpowiadam.
„Ale mogłeś po prostu milczeć, jak mi radziłeś” – nadąsała się Weronika.
W drugą rocznicę ślubu postanowili wybrać się razem do restauracji.
Jednak tydzień wcześniej Jura powiedział, że jego rodzice chcieliby ich odwiedzić, aby wspólnie świętować. Mieszkali w Niżnym Nowogrodzie i będąc na emeryturze, byli gotowi odwiedzić swojego jedynego syna w każdej chwili.
- Nie powiedziałeś im, żeby więcej nie przychodzili? Mieliśmy zamiar świętować razem – Weronika spojrzała na męża z dezaprobatą.
„Mamo, naprawdę chcę ci szczerze pogratulować” – zdziwił się Yura. „I tak spędzamy razem każdy dzień, a na uroczystość możemy się spotkać w czwórkę”.
W piątek Yuri odebrał rodziców z dworca i odwiózł ich do domu. A w sobotę cała rodzina poszła do restauracji, aby wspólnie świętować rocznicę ślubu.
– Weroniko, bardzo się cieszę, że mój syn ma taką piękną żonę – zaczęła rozmowę teściowa. – Żona jest ozdobą mężczyzny i strażniczką ogniska domowego. Przestań marnować czas i energię na dodatkowe studia – po co mężatce miałoby to być potrzebne? Twoim zadaniem jest opieka nad naszym synem i bycie dobrą gospodynią domową.
- Elizawieto Wiktorowno, sama się tym zajmę. I zdobędę tyle wykształcenia, ile będę potrzebowała. Przecież kariera jest dla mnie równie ważna, jak życie rodzinne – odpowiedziała Weronika.
– Myślałam, że będziesz się dobrze bawić, studiując, zrozumiesz, że to niepotrzebne i rzucisz studia. Przecież możesz dalej pracować na pół etatu, jak teraz, bez żadnych studiów. Po co się męczyć? A jak się zajmiesz mężem, skoro planujesz zniknąć w pracy? – kontynuowała teściowa.
„Jura jest w stanie o siebie zadbać, nie jest dzieckiem” – odparła synowa.
– Jesteś jeszcze bardzo młoda i nie rozumiesz wszystkich subtelności. Dobrze, że przyszliśmy, bo inaczej nigdy nie nauczyłabyś się budować życia rodzinnego. Minęła już druga rocznica, a twój mózg jeszcze nie doszedł do siebie – powiedziała teściowa, zaciskając usta. – Nieważne, póki jesteśmy z tobą, pomogę ci.
- Co masz na myśli mówiąc „póki jesteś z nami”? – Weronika spojrzała na męża ze zdziwieniem.
Najwyraźniej zapomniał wspomnieć, że jego rodzice przyjechali, żeby do nich zamieszkać, a nie tylko po to, żeby złożyć im życzenia z okazji rocznicy. Jurij odwrócił wzrok, proponując wzniesienie toastu. Roman Grigoriewicz milczał przez cały czas, unikając spojrzenia żony.
Weronika zauważyła podczas pierwszego spotkania z rodzicami męża, że jej teść zawsze milczał i zgadzał się z żoną. Jakby bał się powiedzieć coś wbrew jej woli. Wtedy myślała, że to cecha rodzinna, ale teraz zdała sobie sprawę, że zarówno Jura, jak i jego ojciec po prostu bali się sprzeciwić Elizawiecie Wiktorownie.
„Moi rodzice kupili nam to mieszkanie, żebyśmy mogli żyć niezależnie, bez ingerencji krewnych” – powiedziała Weronika mężowi, kiedy byli w domu. „Musisz porozmawiać z matką, żeby jutro się wyprowadzili”.
- Veronique, ale to mama, jak mogę ją zdenerwować? Co mam jej powiedzieć? – Yura spuściła wzrok.
- Musisz jej wytłumaczyć, że teraz mamy własną rodzinę i zamierzamy żyć niezależnie bez żadnych rad.
– Zaraz się obrazi! Mógłbyś to powiedzieć swojej mamie?
– Moja mama nie wtrąca się w moje życie i nie mówi mi, jaką mam być żoną. Ale gdyby sytuacja się zmieniła, to tak, powiedziałabym mamie wszystko wprost.
– Ale nie mogę! – powiedziała Yura z buntowniczą miną. – Nie jestem tak dobrze wychowana jak ty. Proszę, nie wszczynaj teraz kłótni. Zamieszkają u nas przez kilka dni i wyjadą. A potem zbiorę siły i następnym razem wszystko wyjaśnię mamie.
„Dobrze, ale to ostatni raz” – ostrzegła żona.
Ponieważ następny dzień był dniem wolnym, rodzina spędziła go razem.
Teściowa wyobrażała sobie, że jest kochanką i próbowała narzucić Weronice swoje poglądy na temat tego, jak powinna postępować kochająca żona. Dziewczyna jednak powstrzymała się od wtrącania się w jej sprawy.
Weronika czuła, że dobrze wywiązuje się z roli buntowniczej synowej. Miała nadzieję, że Elżbieta Wiktorowna zrozumie daremność jej wysiłków i ulegnie. Jej teścia jednak nie było ani widać, ani słychać. Spędzał cały dzień przed telewizorem i od czasu do czasu pojawiał się w kuchni, gdy wołano go na posiłek.
Wracając w poniedziałek z pracy, Weronika zastała swoją teściową w sypialni z otwartą szafą.
- Co robisz, Elżbieto Wiktorowna?
„Sprzątam szafę” – odpowiedziała teściowa. „Wygląda na to, że jesteś zajęta i nie masz na to czasu. Tylko zepsułaś sobie naukę”.
- Nie dałam ci pozwolenia na dotykanie moich rzeczy!
„Nie potrzebuję twojego pozwolenia, Jura pozwala mi na wszystko!” odpowiedziała buntowniczo Elizawieta Wiktorowna, nadal krytykując synową za zamieszki i wyjazdy na uniwersytety.
„To mój dom, a ty jesteś moim gościem!” – powiedziała ostro Weronika.
Ponownie chwyciła suszone kwiaty, które teściowa rozłożyła po pokoju, i poszła je wyrzucić. Jurij, który właśnie wrócił, znalazł się w samym środku zażartej kłótni. Jego matka zaczęła ze zdwojoną siłą narzekać na Weronikę.
– Twoja żona w ogóle mnie nie szanuje! Staram się pomagać, uczyć, ale ona tylko robi się niegrzeczna i wyrzuca moje prezenty. Co ty jesteś wart – szybko pokaż żonie miejsce! – zażądała obrażona matka.
– Twoja matka grzebie w mojej szafie bez pytania i mówi mi, jak mam żyć! – z kolei żona się oburzyła. – Czemu milczysz? Porozmawiaj z nią wreszcie!
Nie wiedząc, co robić, Jura nadal milczał zawstydzony. A teściowa nadal zasypywała go wyrzutami.
- Dosyć tego, mam już tego dość! – Weronika ostro przerwała kobiecie. – Chyba nadużyłaś gościnności i czas, żebyś wróciła do domu.
Na to Elżbieta Wiktorowna oświadczyła, że nie może teraz zostawić syna w potrzebie, nazywając Weronikę bezwartościową żoną. I niespodziewanie poruszyła temat wnuków.
— A myślisz, że po co przyszliśmy? Żeby cię naprowadzić na właściwą drogę. Jesteś już mężatką, a wciąż wygłupiasz się z różnymi bzdurami. Jak już wyjdziesz za mąż, musisz mieć dzieci. Inaczej już się wstydzisz przed sąsiadami! Mówią, że mój syn to im…, Boże wybacz mi, on nie da sobie rady z tym wszystkim, krótko mówiąc.
- Jakie dzieci, o czym ty mówisz, Elżbieto Wiktorowna? – Weronika spojrzała na teściową. – Dlaczego twoi sąsiedzi mieliby decydować, kiedy ja i Jura mamy mieć dzieci? Twoi sąsiedzi nic mnie nie obchodzą!
– Widzisz, Jura, jaka chamska ta twoja żona? Skoro nie będziesz rodzić, to po co nam taka synowa? – dokończyła teściowa, stojąc między małżonkami.
Weronika była zaskoczona takim obrotem spraw.
- Jura, czemu milczysz? Też myślisz, że potrzebuję cię tylko do porodu? A może masz swoje zdanie i zaraz je powiesz mamie?
Mąż jednak bezradnie patrzył to na jedną, to na drugą kobietę, nie śmiąc stanąć po niczyjej stronie.
„Może powinniśmy się uspokoić i dojść do porozumienia” – mruknął w końcu.
„Rozumiem” – powiedziała chłodno Weronika i zwróciła się do teściowej. „Skoro mnie tak bardzo nie potrzebujesz, znajdź sobie inną synową! Szykuj się natychmiast i wracaj do domu. A jeśli twój syn chce z tobą wyjechać, sama spakuj jego rzeczy
” .
Poszła do kuchni, nalała sobie kawy i czekała, aż konflikt się uspokoi.
Yura przyszła, by namówić ją do pojednania z matką, ale Weronika powiedziała, że nie chce jej już widzieć w swoim domu. Jeśli to oznaczało rozwód, była gotowa.
Elizawieta Wiktorowna również zajęła stanowisko – nie była przyzwyczajona do grania według czyichś zasad. Matka dała synowi wybór: iść z nimi teraz albo zostać. Ostrzegła go jednak, że nigdy mu nie wybaczy, jeśli odmówi.
Jurij był zdezorientowany, ale nalegania matki zmusiły go do podjęcia decyzji. Godzinę później wyjechał z rodzicami do Niżnego Nowogrodu. Tydzień później Jurij zadzwonił do Weroniki, powiedział, że zmienił zdanie i poprosił o wybaczenie. Jednak ona z uśmiechem odpowiedziała, że to ona zainicjowała rozwód.
– Dwa lata próbowałam rozgryźć, jakim jesteś maminsynkiem – powiedziała mężowi na pożegnanie.
– Okazuje się, że wykorzystujesz Jurę do łóżkowych rozkoszy, skoro nie potrzebujesz dzieci! A twój syn ma pracę w Moskwie! – teściowa, wiedząc, że Weronika nie zmieni zdania, zaczęła do niej dzwonić. – Gdzie on teraz będzie mieszkał? Trzeba podzielić mieszkanie, skoro zdecydowałaś się na rozwód!
– Mieszkanie było moje przed ślubem, więc będziesz rozczarowana – dziewczyna nawet nie próbowała być uprzejma. – A Jura, jak już ci mówiłam, nie jest już dzieckiem i sam sobie poradzi. Powinnaś była pomyśleć wcześniej, Elizawieto Wiktorowno, zanim zaczęłaś dochodzić swoich praw w moim domu i robić cyrk.
Teściowa jednak nadal próbowała podzielić majątek synowej na drodze sądowej, ale straciła tylko czas i pieniądze.
Potem przekonała Jurę, by spróbował szczęścia z żoną jeszcze raz, żeby nie stracić wolnego miejsca w stolicy. Kobieta stanowczo odmówiła przyznania się, że własnoręcznie zniszczyła małżeństwo syna z Moskwiczanką. I Jurij spotykał się z Weroniką codziennie z kwiatami.
Dziewczyna nie zamierzała jednak mieszkać z mężczyzną, który, jak się okazało, słuchał tylko matki. Postanowiła więc w przyszłości dokładnie badać rodziny potencjalnych kandydatów, aby nie wpaść w pułapkę związku z kolejnym maminsynkiem.