— Nie mam już mieszkania. Jestem z tobą na zawsze. — Teściowa przyjechała z walizkami.

Nadia długo nie mogła się otrząsnąć po tym, jak zobaczyła na progu mieszkania swojego i męża nieprzyjemną osobę – swoją teściową. Jak zawsze, pojawiła się w nieodpowiednim momencie.

Ale najbardziej zaskakujące i przerażające było to, że obok niej stały dwie ogromne walizki i kilka dużych toreb, szczelnie wypełnionych rzeczami. I to, jak sama to wszystko ciągnęła, niesamowite!

  • Uff, cała się spocona i zaparowana! Daj mi złapać oddech! – wyrzuciła z siebie, widząc synową w drzwiach.

Państwo Siemionowowie wybierali się na wakacje. Tym razem postanowili nie lecieć daleko, jak to robili w ostatnich latach. Ich przyjaciele mieszkali w sąsiednim regionie; Nadia i Wiktor przyjaźnili się z tym małżeństwem od czasów studenckich. Regularnie do siebie dzwonili, odwiedzali ich z okazji wszystkich ważnych uroczystości – narodzin dzieci, rocznic, a nawet parapetówki, kiedy Piotr i Ola budowali duży, piękny dom nad brzegiem Wołgi. Tym razem para planowała pojechać do nich.

– Po co ci jechać nad morze, Naduszu? Mamy takie szczęście, chodź. Dom jest duży, miejsca starczy dla wszystkich, niedaleko jest rzeka, cudowna przyroda. A przynajmniej pogadamy do woli, pogadamy – namawiała Olga.

„Dobrze, przyjdziemy” – obiecali Siemionowowie po naradzie.

Torby były spakowane, sąsiedzi powiadomieni – Nadia zawsze prosiła mieszkankę z tego samego piętra, żeby pilnowała mieszkania, kiedy wyjeżdżają na wakacje. Nie ufała w tej sprawie teściowej, a ta nie przyjaźniła się z Walentyną Sawieliewną.

A teraz, gdy parze pozostało już tylko włożyć wygodne dresy, które wybrali na długą podróż samochodem, zadzwonił dzwonek do drzwi. Pojawienie się matki męża z torbami i walizkami było zaskakujące i nie wróżyło nic dobrego.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Walentyna Sawieliewna była wciąż dość młodą i bardzo energiczną kobietą. Pomimo wieku – nieco ponad sześćdziesiąt lat – nadal pracowała i prowadziła aktywne życie. Mając własne dwupokojowe mieszkanie, w którym jej teściowa mieszkała samotnie po ślubie najmłodszego syna Stasia, uwielbiała zapraszać do siebie liczne grono przyjaciół. Dużo z nimi podróżowała, odwiedzając wszystkie święte miejsca w okolicy i okolicach.

„Wybierasz się gdzieś?” – zapytała ostrożnie Nadya swoją teściową, mając cichą nadzieję, że tak rzeczywiście jest.

  • Nie. Jadę do ciebie. Teraz będę mieszkać z tobą, proszę, nie miej mi tego za złe. Nie mam dokąd pójść – odpowiedziała.
  • Co masz na myśli mówiąc „z nami”? Co robisz, mamo? – Wiktor wyszedł z pokoju na korytarz.
  • Dosłownie. Nie mam już mieszkania. Koniec! – Walentyna Sawieliewna zdjęła buty i przeszła obok oszołomionej synowej i syna, którzy stali w milczeniu.
  • A co z twoim mieszkaniem, mamo? Wynajęłaś je? Ale dlaczego? Wyglądało na to, że masz wystarczająco dużo pieniędzy? Czy Staś znowu coś kombinuje? Kazał ci wynająć mieszkanie, przyznaj się? – Wiktor się zdenerwował.

„Nie, synu, jest o wiele gorzej” – teściowa, mimo wymowy tych słów, zachowała zaskakujący spokój.

  • Co się stało? I proszę, nie mów zagadkami. Opowiedz nam wszystko i szybko, nie mamy czasu – zapytała surowo Nadieżda.

Teściowa doprowadzała synową do szału samym swoim wyglądem, a sam fakt jej pojawienia się tutaj ze swoimi rzeczami był całkowicie zaskakujący.

— Bank zajął mieszkanie.

  • Bank? Zastawiłeś mieszkanie w banku? – Wiktor nie wierzył w to, co usłyszał od matki.
  • Tak, musiałem to zrobić. Naciskali na mnie. I było mi żal syna. To nie jego wina, że tak się to potoczyło…

Teściowa usiadła na sofie i wzięła pilota do telewizora, zamierzając go włączyć.

  • Mamo! – krzyknął Wiktor. – Czemu jesteś taka rozpieszczona, nie rozumiem. Wyjaśnij, jak to się stało, że bank zajął twoje mieszkanie?

– Nie krzycz. Po co się denerwować, skoro wszystko już się wydarzyło. Staś nie był sam… Nie przyszłoby mu do głowy coś takiego – zostawić matkę bez dachu nad głową. To tylko ona, jego żona, Alla.

  • Co, Alla? Opowiedz mi wszystko! – zażądał zupełnie zniechęcony Wiktor.

— No cóż, co tu opowiadać, wszystko jasne. Najpierw zażądała od Stasia drogiego samochodu. On jej mówi — kupmy tańszy, nie mamy pieniędzy. Ale ona nie chce — weźmy kredyt. No i wziął. Potem ten wąż postanowił zrobić im w mieszkaniu drogie naprawy. Mówię Stasiowi — po co ci to, powiedz. Masz gdzie mieszkać i jest dobrze. Masz mieszkanie, choć małe. Przecież i tak za nie płacisz, po co ci kolejne kredyty? A on mówi — no cóż, mamo, damy radę.

  • No i co? I co? – zapytał niecierpliwie Wiktor.
  • No i potem Ałoczka chciała lecieć do Dubaju. Widzisz, jej koleżanka była tam już dwa razy, ale nie. Krótko mówiąc, Staś był kompletnie pogrążony w długach. A ja? Współczuję synowi. Obiecał mi, że da sobie radę, że wszystko załatwi. Chciał zrobić jakiś interes, powiedział, że się uda. I miał zamiar oddać wszystkie pieniądze od razu. Krótko mówiąc, uległam i zastawiłam mieszkanie na dużą sumę. Chciałam, żeby syn spłacił swoje długi.
  • Mamo, co ty zrobiłaś? Dlaczego? To ich problem, niech sami go rozwiążą. Co to ma wspólnego z tobą i twoim jedynym domem?

– To mój syn, moje serce nie jest z żelaza. I, szczerze mówiąc, uległem ich namowom, poszedłem za ich przykładem.

  • Czemu mi o tym nigdy nie powiedziałeś? Przywróciłbym bratu rozum. Czemu milczałeś? – Wiktor był oburzony.
  • Dlatego milczałam, bo byś go skrzywdził. Rozumiem wszystko, Staś by się od ciebie oberwał – Walentyna Sawieljewna nawet się rozpłakała na te słowa.

„Mam tylko jedno sensowne pytanie – co ty tu robisz, z nami? Skoro logicznie rzecz biorąc, powinnaś być teraz z tymi, których głupota doprowadziła cię do utraty mieszkania” – powiedziała niezadowolona Nadia, patrząc na teściową.

  • Nie mogę żyć z tą jędzą. Alla mnie nie wpuści, wiem.

– Ale dałeś im tyle pieniędzy! Twój syn i synowa najprawdopodobniej spłacili długi, więc idź i zamieszkaj z nimi. Co to ma wspólnego z nami, którzy nigdy nie widzieliśmy od ciebie ani rubla? Nawet w najtrudniejszych dla nas chwilach! – zdziwiła się Nadia.

– Dobrze zarabiasz, nie potrzebujesz mojej pomocy. A Wiktor jest moim synem, nie wyrzuci mnie na ulicę – powiedziała Walentyna Sawieljewna, nie patrząc na synową.

– Po pierwsze, nie będziesz z nami mieszkać. Ta sprawa musi zostać rozwiązana ze Stasiem. Niech sprzeda mieszkanie albo samochód, zdecyduje się na coś innego, ale odda ci dom. A po drugie, wyjeżdżamy dzisiaj, więc nawet nie pora, żebyś nas odwiedzał – powiedział Wiktor.

  • No i co mam zrobić? – Walentyna Sawieljewna była zdezorientowana, mrugając oczami. – Nie zostawię cię! Będę tu mieszkać!

– Mamo, nie zachowuj się jak dziecko. Najpierw zmarnowałaś mieszkanie, spełniając zachcianki dorosłego syna. A teraz próbujesz stawiać nam warunki, które są dla nas zupełnie nie do przyjęcia.

  • Wyrzucasz matkę na ulicę? Do bezdomnych? Jak możesz to robić?

Teściowa zaczęła odgrywać komediowy numer, udając, że płacze gorzkimi łzami.

  • A nie pomyślałeś, jak będziesz żył pod jednym dachem z Nadią, którą ciągle upokarzasz? Całe 15 lat, które razem przeżyliśmy. Nazywasz ją nieudacznicą, niechlujcą, kobietą o trudnym charakterze. Jak ona ma cię tu tolerować?

W tym momencie Nadya była wdzięczna swemu mężowi za wsparcie.

Walentyna Sawieljewna milczała, zaciskając usta. Nigdy nie spodziewała się takiego przyjęcia ze strony najstarszego syna.

  • Zadzwonię teraz do Stasia, powiem mu, żeby przyszedł i zabrał cię do siebie.

– Nie, nie ma potrzeby! Może powinnam zostać z tobą jeszcze chwilę? I tak wyjeżdżasz – zapytała matka Wiktora.

  • Nie, nie zrobisz tego. Takie sprawy trzeba rozwiązać natychmiast. Żeby później nie było nieporozumień.

Victor zadzwonił do swojego młodszego brata.

„Coś ty zrobił? Jak udało ci się wpędzić moją matkę w takie długi, że straciła nawet mieszkanie?” – zapytał surowo.

  • Co mam zrobić? Miałem tyle kredytów… I byłem zadłużony u poważnych osób. Krótko mówiąc, lepiej, żebyś nie wiedział. Pozwól mamie na razie zamieszkać z tobą. Z czasem wszystko uporządkuję. Potem się wprowadzi.

– Nie, mama zamieszka z tobą. Ona rozwiązała twoje problemy, teraz ty też pomóż mamie! – Wiktor ledwo powstrzymał się od powiedzenia wszystkiego, co myślał o Stasiu. Nie chciał się denerwować przed długą podróżą. Mama już go doprowadziła do szału, nie było dokąd pójść.

  • Alla nie chce. Mama nie kocha mojej żony, a Alloczka to czuje. Jak oni będą razem żyć?
  • Nie interesuje mnie to zbytnio. Nasza mama w ogóle nie lubi synowych, więc to jej problem. Koniec, sprawa zamknięta. Wyjeżdżamy za godzinę. Więc spieszcie się!

Wiktor rozłączył się i zwrócił się do Walentyny Sawieljewny.

  • No, mamo, jedziesz do Stasia i Alli. Będziesz musiała się przyzwyczaić do życia z synową. Nie ma innego wyjścia. Więc kochaj ją jasną i czystą miłością teściowej.
  • Nie mogę. Ona jest niegrzeczna i nieuprzejma. Ona mnie nienawidzi!
  • Spokojnie, jesteś doświadczona i mądra. Znajdziesz sposób. Czas się uczyć, mamo. Żebracy nie mogą być dumni.
  • Nie jestem żebrakiem!
  • Niestety, na razie tak jest. Przyznaj się i zejdź na ziemię.

Walentyna Sawieljewna była zmuszona udać się do najmłodszego syna, czekając na lepsze czasy. Czy nadejdą, czy nie, tylko Bóg wie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *