Cienie spowiły już wieczorne miasto, gdy radiowóz zauważył czarny samochód jadący opustoszałą drogą. Za kierownicą siedział starszy, czarnoskóry mężczyzna.
Jego twarz była pomarszczona i choć wiek wyraźnie odcisnął na niej swoje piętno, w jego oczach wciąż tliła się iskierka życia.
Nie spieszył się, rozkoszując się ciszą, gdy nagle syrena wozu patrolowego zakłóciła spokój.