Był rok 1975, byłam w ósmej klasie. Poproszono nas, abyśmy nie opowiadali tej historii nawet naszym krewnym…

To jest sprzeczne ze wszystkimi prawami natury!

Historia ta wydarzyła się w zamierzchłej przeszłości i wszystkim uczniom polecono, aby nikomu o niej nie mówili, nawet swoim rodzicom.

To zdarzenie miało miejsce w 1975 roku. Byłem wtedy w ósmej klasie. Byłem przeciętnym uczniem, dostawałem oceny dostateczne.

Po tym incydencie nauczyciele zebrali całą klasę i ostrzegli nas, abyśmy nie rozsiewali plotek i nikomu nie mówili o tym, co się wydarzyło, nawet naszym rodzicom.

Czy dzieci naprawdę potrafią zachować tajemnice?

W naszej klasie była zupełnie zwyczajna dziewczyna, Katia Jagotkina. Nie różniła się niczym od uczniów. Uczyła się jak wszystkie dziewczyny, dostawała oceny dostateczne i piątki. Grałem w te same gry, co wszyscy inni.

Marzyłem o przyszłości, jak wszyscy nastolatkowie. Miała tylko jedną przyjaciółkę, Swietkę, chudą i chorowitą dziewczynę. Katia mogła mieć przyjaciół poza szkołą, ale w swojej klasie miała tylko jednego.

Przerwy spędzali razem. I odrabialiśmy pracę domową razem. Jeżeli dostałeś A, to obydwie. Jeżeli w zadaniu były błędy, to oba.

Na zewnątrz była wiosna. I w takich momentach naprawdę nie miałam ochoty się uczyć. To była ostatnia lekcja. Jeszcze dwadzieścia minut i wolność. Nauczycielka apatycznie wyjaśniała coś przy tablicy.

A potem Swietka, przyjaciółka Katii, upada na podłogę i leży bez ruchu.

Tylko w filmach dzieci spieszą na pomoc. U nas było odwrotnie. Dzieci przestraszone takim widokiem odsunęły się od leżącego na podłodze.

Jedyną osobą, która podbiegła do dziewczyny, był przestraszony nauczyciel.

– Michajłow, biegnij po wodę, słoik stoi przy kwiatach. Andreeva, biegnij i zadzwoń do dyrektora, niech wezwie karetkę.

Dzieci bez wahania wykonały polecenia nauczyciela. Svetka leżała bez ruchu. Przynieśli wodę i nauczycielka zaczęła wycierać twarz dziewczynki mokrą ręką.

Reżyser przybiegł.

Po pewnym czasie przyjechała karetka i poproszono nas wszystkich o opuszczenie klasy. Stłoczyliśmy się na korytarzu. Tylko Katia wyróżniała się na tle innych.

Po około dziesięciu minutach wyszedł cały zespół. Nie było światła. Lekarz podszedł do nauczyciela:

— Zadzwoń na policję. Generalnie wszystko jest tak, jak być powinno.

„Co jej jest?” zapytał nauczyciel.

„Nie żyje od jakichś dwudziestu minut” – powiedział lekarz cicho, tak aby dzieci nie usłyszały.

Zapadła całkowita cisza.

„Swietka” – krzyknęła Katia i wbiegła do klasy.

– Katya, nie możesz. „Nie możesz tam iść!” – krzyknął nauczyciel.

Ale Katia już wbiegła do klasy i podbiegła do swojej leżącej koleżanki. Zatrzymała się na sekundę i upadła na pierś przyjaciółki.

„Svetka, żyj” – powtarzała te same słowa nieskończoną ilość razy. „Żyj”. Na żywo.

Nauczycielka złapała Katię za rękę i zaczęła odciągać ją od koleżanki.

„Po prostu ją zostaw” – powiedział lekarz.

Minęło kolejne pięć minut. Nauczyciel i lekarz stali w milczeniu obok przyjaciół. I wtedy ręka Svety się poruszyła. Katia usiadła obok Swiety i zaczęła głaskać ją po twarzy. Sveta otworzyła oczy.

„Ale to niemożliwe” – wyszeptał lekarz.

Co się tutaj zaczęło, musisz to zobaczyć. Svetkę położono na noszach i wybiegli ze szkoły.

Następnego dnia Katia nie przyszła na zajęcia. Moi rodzice zapytali. Powiedzieli, że nie ma siły. Nauczyciele zgromadzili nas wszystkich i ostrzegli, żebyśmy za dużo nie mówili.

Tydzień później Katia i Swieta siedziały już razem na lekcji. Koledzy z klasy pytali o Katię. Co to było? Jak udało jej się reanimować przyjaciółkę? Zgodnie z prawami natury jest to niemożliwe.

„Nie wiem” – odpowiedziała Katia – „po prostu bardzo chciałam, żeby Swietka żyła…”

Nikołaj Skworcow

Koniecznie podziel się tym artykułem ze znajomymi!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *