Kiedy zdenerwowana matka Genevieve odkryła, że jej samochód jest pokryty jajkami, pomyślała, że to żart – dopóki jej zadowolony z siebie sąsiad Brad nie przyznał, że to on.
Okazało się, że denerwowało go to, że jej samochód zasłaniał mu widok na jego ogromne dekoracje na Halloween.
Wściekła, ale zbyt zmęczona, by się kłócić, Genevieve postanowiła dać mu nauczkę.
Byłem tak zmęczony, że nie pamiętałem, czy umyłem zęby i czy nakarmiłem psa.
Po narodzinach bliźniaków moje dni zamieniły się w kompletną mgłę.
Nie zrozumcie mnie źle, Lily i Lucas byli moimi małymi skarbami, ale opiekowanie się dwójką noworodków niemal w pojedynkę było zadaniem herkulesowym.
Od miesięcy nie spałem porządnie.
Halloween zbliżało się wielkimi krokami, a całe sąsiedztwo tętniło ekscytacją. Wszyscy oprócz mnie.
Ledwo starczyło mi sił, żeby udekorować dom, nie mówiąc już o uczestnictwie w uroczystościach sąsiedzkich.
A potem był Brad.
Ten człowiek traktował Halloween tak poważnie, jakby od tego zależało jego życie.
Co roku zamieniał swój dom w prawdziwy park grozy – z nagrobkami, dioramami ze szkieletami, ogromnymi dyniami i innymi dekoracjami.
A ta zadowolona mina, jaką miał za każdym razem, gdy ktoś go chwalił? To było po prostu nie do zniesienia.
Jego występ zachwycił całą okolicę.

A ja? Byłem zbyt zajęty próbami utrzymania się przytomności, żeby przejmować się tym jego absurdalnym nawiedzonym domem.
Wszystko zaczęło się pewnego zwyczajnego październikowego poranka.
Wyszłam z domu z Lily na biodrze i Lucasem na rękach i zamarłam, gdy zobaczyłam, co się stało.
Ktoś rzucił jajkami w mój samochód!
Rozbite skorupy przykleiły się do na wpół wyschniętej masy spływającej po przedniej szybie, przypominającej jakieś nieszczęsne danie śniadaniowe.
„Czy to w ogóle jest poważne?” – mruknąłem, patrząc na bałagan.
Poprzedniej nocy zaparkowałem przed domem Brada.
Nie miałem wyboru.
Pchanie wózka z bliźniakami na końcu ulicy było po prostu niemożliwe, więc zaparkowałem samochód bliżej naszego wejścia.
Na początku myślałem, że to czyjś głupi żart.
Ale kiedy zauważyłem, że plamy z jajek kierują się prosto w stronę ganku Brada, moje podejrzenia zmieniły się w pewność.
Oczywiste jest, że to była jego wina.
Brad mógł dekorować swój dom na Halloween tak bardzo, jak chciał, ale nie dawało mu to prawa do prywatyzacji ulicy.
Ale to go nie obchodziło.
W okresie Halloween mężczyzna ten strzegł swojego terytorium niczym wilk.
Szedłem w kierunku jego domu, ledwo powstrzymując gniew, który we mnie kipiał.
Zapukałem do drzwi mocniej, niż powinienem, ale nie zwróciłem na to uwagi.
Mam dość bycia uprzejmym.
„Co?” Brad otworzył drzwi, wyglądając jeszcze bardziej zadowolonego niż zwykle.

Skrzyżował ramiona na piersi i przysięgam, że emanowała od niego fala arogancji.
Jego dom był już całkowicie udekorowany.
Sztuczne pajęczyny zwisały z rynien, plastikowy szkielet machał do mnie z ganku, czarownica spokojnie siedziała na jednym z krzeseł na ganku…
Ogólnie rzecz biorąc, jest to kompletna przesada.
Nie traciłem czasu.
— Widziałeś, kto rzucał jajkami w mój samochód?
Brad nawet nie mrugnął.
„To ja” – powiedział, jakby chciał mi podać godzinę.
„Twój samochód zasłania mi widok na biżuterię”.
Spojrzałem na niego z całkowitym zdumieniem.
Rzucałeś jajkami w mój samochód tylko dlatego, że był zaparkowany przed twoim domem?
Nawet nie poprosiłeś mnie, żebym to przeniósł, po prostu od razu to zniszczyłeś?
Wzruszył ramionami, zupełnie obojętny.
„Jak ludzie mogą podziwiać moją biżuterię, jeśli nie widzą jej z ulicy?”
Mrugnęłam.
Przez chwilę myślałem, że się przesłyszałem.
“Mówisz poważnie?”
Znów miał odwagę wzruszyć ramionami.
Jestem królem Halloween!
Ludzie przyjeżdżają z całego świata, żeby zobaczyć tę ozdobę, Genevieve.
Proszę tylko o odrobinę współpracy.
Cały czas tam parkujesz.
To jest samolubne i psuje atmosferę”.
Samolubny?
Z trudem radziłam sobie z dwójką dzieci, ledwo wiązałam koniec z końcem, a ten mężczyzna, ten narcystyczny facet, narzekał mi na niedogodności?
„Cóż, przykro mi, że moje życie stanęło na drodze twojego nawiedzonego domu” – warknąłem.
„Brad, będę miała bliźnięta. Nowonarodzone bliźnięta.”

„Tak, wiem” – powiedział, opierając się o framugę drzwi, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.
„Może powinieneś zaparkować gdzie indziej.”
„Parkuję tam swój samochód, ponieważ łatwiej mi do niego dotrzeć, gdy niosę ze sobą dwójkę dzieci i ciągnę wózek!”
Brad wzruszył ramionami.
„To nie mój problem, Genevieve.
Słuchaj, możesz tam zaparkować, jak Halloween się skończy, okej?
Stałem tam bez słowa, a we mnie wrzała złość.
Ale zmęczenie to dziwna rzecz, tłumi gniew zanim ten osiągnie zbyt duży poziom.
„Okej” – syknąłem.
Zamiast krzyczeć, odwróciłam się na pięcie i wróciłam do domu, trzęsąc się z irytacji połączonej z niedowierzaniem.
Ale kiedy później myłem jajka na samochodzie, dotarło do mnie.
Brad był kimś więcej niż tylko nieszkodliwym, przesadnie entuzjastycznym sąsiadem.
Był tyranem.
I mam tego dość.
Jeśli chciał grać nieczysto, w porządku.
Będę grać mądrzej.
Pewnego wieczoru, gdy siedziałam w pokoju dziecięcym i kołysałam Lily, wpadł mi do głowy genialny pomysł.
Słabością Brada jest jego duma.
Chce, żeby o jego nawiedzonym domu mówiło całe sąsiedztwo.
Nie miałem siły na konfrontację, ale zemsta?
Mogłabym sobie z tym poradzić.

Poczekałem dzień, a potem swobodnie wszedłem na jego podwórko, podczas gdy on wieszał kolejne ozdoby na ganku.
„Cześć, Brad” – powiedziałem, starając się brzmieć przyjaźnie.
„Pomyślałem… że byłoby z mojej strony naprawdę samolubne, gdybym uniemożliwił ci ujawnienie się.
Włożyłeś w to tyle wysiłku… I czy kiedykolwiek myślałeś o tym, żeby to ulepszyć?
Zamarł, czujny.
“Poprawić?”
„Tak, wykorzystując nowe technologie.
Wiesz, maszyny do wytwarzania dymu, holograficzne projekcje duchów…
Masz już niesamowity projekt, ale jeśli naprawdę chcesz zrobić wrażenie na ludziach, takie rzeczy przeniosą go na wyższy poziom”.
Jego oczy rozbłysły i wiedziałem, że już jestem uzależniony.
Brad był przewidywalny.
Jeśli tylko nadarzała się okazja, żeby prześcignąć wszystkich w okolicy, to z niej korzystał.
Wypisałem kilka marek, które wcześniej znalazłem.
Wszystkie te urządzenia były okropnej jakości, miały jedną gwiazdkę w recenzjach, szybko się psuły i pojawiały się w nich dziwne usterki.
Ale on nie musi o tym wiedzieć.
„Tak myślisz?” zapytał, wyobrażając sobie już swoje arcydzieło.
“Oczywiście, że tak.
Staniesz się legendą w tym regionie.
Z tymi słowami wyszedłem zadowolony.
Pozostawało tylko czekać.
W końcu nadeszła noc Halloween, a dom Brada wyglądał jak scena z horroru.
Dał z siebie wszystko, tak jak się spodziewałem.
Grupa dzieci i rodziców zebrała się na chodniku, obserwując z podziwem, jak mgła rozprzestrzenia się po trawniku.
Brad stał w samym środku, rozkoszując się ich podziwem.

Obserwowałem to wszystko z ganku, trzymając Lily i Lucasa na kolanach, i czułem się jak czarny charakter w tanim dramacie.
Trzeba przyznać, że jego występy wyglądały imponująco — aż do momentu, gdy przestały być imponujące.
Maszyna do wytwarzania mgły zakaszlała w najmniej odpowiednim momencie i zamiast złowrogiego, atmosferycznego dymu, zaczęła rozpylać wodę niczym wąż ogrodowy.
Tłum wstrzymał oddech, dzieci chichotały, a Brad wpadł w panikę.
Pobiegł do samochodu i zaczął rozpaczliwie naciskać przyciski, próbując go zatrzymać.
Ale to nie wszystko.
Projektor, z którego był tak dumny, zaczął migotać i zamiast przerażającego ducha pokazał jakiegoś drżącego ducha z kreskówki, bardziej przypominającego niezgrabną bryłę niż ducha.
Rodzice uśmiechali się powściągliwie, ale dzieci już głośno się śmiały.
A potem nadszedł ostateczny cios.
Jedna z jego nadmuchiwanych figurek, gigantyczny Frankenstein, powoli zawalił się z głośnym sykiem, a jego sflaczała głowa niezgrabnie potoczyła się po trawniku.
Kilku nastolatków uznało to za niezwykle zabawne i w duchu halloweenowych żartów chwycili karton z jajkami i zaczęli rzucać nim w dom Brada z radosną celnością.
Brad biegał tam i z powrotem, próbując ocalić resztki swojej dumy, ale było już za późno.
Jego dom grozy zamienił się w dom rozrywki i nie było już odwrotu.
Następnego ranka, gdy karmiłam Lucasa, ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłem ją i zobaczyłem Brada, który wyglądał… przygnębiony, zupełnie jak jego biedny Frankenstein.
Nie było śladu jego zwykłego samozadowolenia i przez chwilę nawet zrobiło mi się go żal.
„Chciałem, eee, przeprosić” – mruknął, nie patrząc na mnie. „Za rzucanie jajkami w twój samochód. Posunąłem się za daleko”.
Skrzyżowałem ramiona na piersi i odczekałem chwilę, zanim odpowiedziałem.

– Tak, rzeczywiście.
— Ja po prostu… nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo to dla ciebie trudne.
No cóż, z bliźniakami i całą resztą.
Podrapał się po tyle głowy, wyglądając przy tym na naprawdę niezręcznego.
– Przepraszam bardzo.
Pozwoliłem, aby cisza zawisła jeszcze chwilę, obserwując, jak się wierci.
– Dzięki za przeprosiny, Brad. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
Szybko skinął głową, wyraźnie chcąc jak najszybciej pozbyć się niezręcznej sytuacji.
– Nie, to się już nie powtórzy.
Kiedy odwrócił się, żeby odejść, nie mogłem się powstrzymać od dodania:
— To zabawne, jak czasami wszystko się równoważy, prawda?
Brad odwrócił się i po raz pierwszy nie miał nic do powiedzenia.