— Dlaczego ty, jakiś dzieciak, dostałeś całe mieszkanie w centrum miasta?

Swieta, Wowa przyjeżdża do nas dzisiaj ze swoją nową dziewczyną! – zwróciła się Tatiana Stepanowna do swojej osiemnastoletniej córki. – On nam ją przedstawi! – dodała, stawiając na stole kolejny kubek, wcześniej wycierając go ręcznikiem.

  • Który to rok? – zapytała Swieta mamę. – Trzeci, czwarty już?! A może piąty? Szczerze mówiąc, zaczynam tracić rachubę! – zaczęła się śmiać dziewczynka. – A za dwa miesiące przywiezie następny, a my nie starczy nam jedzenia dla wszystkich, mamo!
  • Tak, chciał z nami jeszcze o czymś porozmawiać… Tylko nie powiedział nam przez telefon, o czym dokładnie! Powiedział tylko, że to dotyczy ciebie!
  • Ja? – zdziwiła się dziewczyna. – A on nawet nie wspomniał, czego dokładnie chce?

– Nie! Powiedział, że zbierzemy się wieczorem w domu, całą rodziną, i wtedy porozmawiamy… – odpowiedziała na pytanie Swietłany Tatiana Stepanowna. – O ile zrozumiałam, coś ważnego, ale co dokładnie, nie mam pojęcia…

  • No to dowiemy się dziś wieczorem! – powiedziała Swieta do matki z uśmiechem. – Czy ojciec wie, że Wowa przyprowadzi jeszcze jedną, żeby nas przedstawić rodzinie?
  • Oczywiście, że wie! Powiedziałem mu dziś rano, kiedy szykował się do pracy!
  • A jak on zareagował? – zapytała Swieta. – Nie narzekał?
  • Czemu on tak narzeka? Śmiał się tak samo jak ty i pytał, kiedy będzie następny?!

— A tak przy okazji, potrzebujesz pomocy w gotowaniu na wieczór, czy nie?!

  • Nie, córko, nie musisz! Wiesz…

– Tak, tak, tak, wiem wszystko doskonale! To twoja kuchnia i tylko ty będziesz w niej gotować… – parodiując Tatianę Stiepanownę, mruknęła pod nosem Swieta.

Za co natychmiast dostała od matki ręcznik.

  • Eee, ręce! – dziewczynka była oburzona i radosna. – Mamo, proszę nie puszczaj rąk!

– Nie dotykałam cię rękami, po prostu brudziłam ci ramię, więc wszystko wytarłam! – powiedziała kobieta zupełnie poważnie. A gdy tylko Swieta odwróciła się do niej plecami, znów dostała ręcznikiem, tym razem niżej w plecy. – Tam też było brudno! – dodała Tatiana Stiepanowna zupełnie poważnie, bez cienia uśmiechu.

  • Tak myślałam… – powiedziała córka, uśmiechając się figlarnie. – Dobra, to wszystko! Rozumiem wszystko, czas wziąć prysznic, przestań brudzić sobie ręcznik, wychodzę! – dziewczynka natychmiast zaczęła paplać, zasłaniając się ściereczką przed kolejnym klapsem. – Jesteś wredna, mamo! Odchodzę! – powiedziała radośnie Swietłana i wyszła z królestwa matki.

Około szóstej wieczorem mąż Tatiany Stiepanowny oraz ojciec Swiety i Wołodii wrócili z pracy. Michaił Georgiewicz wrócił zmęczony, ale jak zawsze pogodny. Poszedł do kuchni, przytulił i pocałował żonę. Zapytał, jak minął jej dzień. Potem zrobił to samo z córką, która usłyszała z pokoju, że ojciec wrócił z pracy, i wyszła mu na spotkanie, żeby się przywitać.

  • A o której godzinie ten głupek przyniesie następną jedyną? – zapytał jednocześnie Michaił Georgiewicz żonę i córkę.

– Powinni być koło ósmej! – odpowiedziała żona na jego pytanie. – Tylko, Misza, proszę cię, nie śmiej się z syna! Nie drażnij go, jak zawsze! A potem opowiada mi te wszystkie dowcipy o tobie i Swietce! To dotyczy też ciebie! – zwróciła się do córki równie surowo, jak do męża.

Obie obiecały matce, że wszystko będzie dobrze. Że nigdy nie przyszło im to do głowy. Potem, za plecami Tatiany Stiepanowny, spojrzały na siebie i mrugnęły, dając do zrozumienia, że Wołodię czeka kolejna niezapomniana rodzinna kolacja.

„A jakie imię jej nadał?” – ojciec natychmiast zapytał wszystkich obecnych.

  • A tak przy okazji, mamo?! – córka spojrzała pytająco na Tatianę Stiepanownę. – Jak nazywa się jego ostatnia pasja?

Podczas gdy mama szykowała się do odpowiedzi, tata już ją wyprzedził.

– A zresztą i tak nie będziemy tego pamiętać! – zaśmiał się. – Będzie tylko numer pięć, piąty, piąty! Żeby się nie pomylić z nazwami!

  • Jasne! – natychmiast podchwyciła Swietłana. – Powiedzmy po prostu „pięta”, i będzie dla nas jasne, a Wowa się obrazi, wszystko jak chcemy!
  • Daj spokój, córko! Przybijmy mu piątkę… – zaśmiał się Michaił Georgiewicz.

Dziewczynka odpowiedziała ojcu tym samym, uderzając go w otwartą dłoń piątym palcem, po czym oboje wybuchnęli wesołym śmiechem.

Na co matka tylko pokręciła palcem po skroni i pokręciła głową. Choć sama nie zdjęła uśmiechu z twarzy.

  • Masza! – powiedziała kobieta. – Jej imię to Masza!
  • Masza, “pięta!” – Swieta przewróciła oczami razem z ojcem.
  • Tylko nie róbcie czegoś takiego przy Wowej… Komikom, do cholery! – zwróciła się Tatiana Stepanowno do swoich wesołych towarzyszy.

Oni z kolei ponownie obiecali, że nie mają zamiaru robić niczego podobnego. Oczywiście, ich matka nie uwierzyła w ich obietnice i nalegała, aby starali się zachowywać właściwie, jak ludzie dobrze wychowani.

Na co oczywiście otrzymaliśmy odpowiedź.

– Gdyby ktoś nas wychował, nie powiedziałbym ani słowa, ale tak… Wszystko będzie dobrze! – zapewnił żonę Michaił Georgiewicz z szerokim uśmiechem. – A w ogóle, jeśli ktoś jest dobrze wychowany i stara się dogodzić, zwłaszcza jeśli uśmiecha się pochlebczo w oczy, to jest złym, podłym, dwulicowym i podłym typem… A to znaczy, że na pewno czegoś od ciebie chce! I z takimi lepiej nie mieć do czynienia! Dobre wychowanie to prostota w komunikacji, a nie twoje osławione tak zwane dobre maniery! – pociągały go filozoficzne przemówienia.

Na co Tatiana Stiepanowna po prostu machnęła ręką i nie sprzeciwiała się mężowi. Bo rozumiała, że w pewnym sensie miał całkowitą rację.

Po krótkiej i wesołej rozmowie wszyscy rozeszli się w swoje strony. Swieta pobiegła do swojego pokoju, gdzie czekały na nią prace domowe z uniwersytetu. Michaił Georgiewicz poszedł wziąć prysznic po pracy, a Tatiana Stiepanowna została w kuchni i kontynuowała przygotowywanie kolacji, na którą jej syn miał przyprowadzić swoją nową dziewczynę, żeby poznała rodzinę.

Gdy tylko minęła ósma wieczorem, zadzwonił dzwonek do drzwi. Cała rodzina od razu zorientowała się, że Wowa przyjechał ze swoją nową i przez jakiś czas jedyną dziewczyną. Ojciec wyszedł, by powitać nowożeńców. Otworzył drzwi i wpuścił gości.

  • Witaj, synu! – Michaił Georgiewicz wyciągnął do syna swoją ogromną rękę.

– Cześć, tato! – odpowiedział chłopiec na uścisk dłoni, co sprawiło, że miał ochotę podskoczyć. Bo ojciec mocno ścisnął mu dłoń. – Poznaj Maszę, moją dziewczynę! – przedstawił swoją towarzyszkę ojcu. – Masza, to mój tata…

  • Michaił Georgiewicz! – odpowiedział mężczyzna, przerywając synowi i również wyciągnął rękę do dziewczyny.

Reakcja Wowy była natychmiastowa. Natychmiast skrzywił się, dając ojcu do zrozumienia, że posuwa się za daleko. Na co Michaił w ogóle nie zareagował. Po prostu zignorował całe niezadowolenie syna.

  • Miło mi cię poznać, Masza! – odpowiedziała dziewczyna, szeroko uśmiechając się do swojego potencjalnego teścia.

Sveta natychmiast wyszła ze swojego pokoju i uśmiechnęła się do ojca, na co on puścił do niej oko, dając jej do zrozumienia, że dzisiaj będzie się dobrze bawić.

Swieta przytuliła brata, przywitała się z jego nową dziewczyną i o mało co nie nazwała jej „piętą”. Na reakcję ojca nie trzeba było długo czekać. Zanim Wowa zaczęła się gotować, do całej tej wesołej gromadki wyszła matka rodziny, Tatiana Stiepanowna.

Kiedy się pojawiła, ojciec i córka od razu się trochę uspokoili. Nie do końca tak, jak chciał Wowa, ale zrobiło się trochę spokojniej.

Gdy wszyscy się już spotkali, mama zaprosiła całą głodną gromadkę do stołu. Tata był najbardziej głodny ze wszystkich, bo kiedy wrócił z pracy, nie zjadł obiadu, tylko postanowił poczekać na gości.

Siadając przy stole, Wołodia czuł się najbardziej nie na miejscu. Nie podobały mu się „głupie pytania”, które Michaił Georgiewicz zadawał swojej dziewczynie, jego zdaniem. Starał się wszelkimi sposobami uspokoić ojca. Gdy tylko ojciec zamilkł, Swieta wtrąciła się i wszystko wskazuje na to, że naprawdę zdenerwowała brata.

Sama Masza bardzo dobrze odpowiadała na wszystkie pytania i świetnie dogadywała się z Michaiłem Georgiewiczem i Swietą. Cała trójka zaczęła nawet drażnić Wołodię, na co ten zareagował negatywnie. Sam Wowa, jeśli już rozmawiał, to głównie z matką. A wszystkie ich rozmowy sprowadzały się do dyskusji o jego siostrze i ojcu. Chociaż jego matka również siedziała i śmiała się razem z resztą.

„Czemu robisz taką niezadowoloną minę, Wołodia?” – zapytał ojciec chłopca, kiedy wyszli na balkon, żeby zapalić papierosa. „Co się stało, czemu panikujesz?”

  • Czemu zawsze mnie zawstydzasz przed wszystkimi? Jak małego chłopca! Gadasz bzdury, siedź ze Swietką! Rozumiem, że jest jeszcze nieletnia i nie błyszczy inteligencją, ale ty… Dorosły, a zachowujesz się jak…
  • No, mów dalej! – zapytał ojciec. – Za kogo ja się uważam?
  • Nikt! – odpowiedział syn. – Tylko trochę prościej, grzeczniej, czy coś?!
  • Bardziej grzecznie? – zaśmiał się Michaił Georgiewicz. – Słuchaj, synu! Nie będę się dostosowywał do twoich dziwactw! Nie będę udawał kogoś innego, kim nie jestem, żeby zadowolić twoje córki i chłopców! Jestem, kim jestem! I nie waż się obrażać swojej siostry, jest mądrzejsza od niektórych… Jeśli jesteś mądry, zrozumiesz, o kim mówię! – powiedział ojciec, zgasił papierosa w popielniczce i skierował się do wejścia do mieszkania.

Zanim zdążył otworzyć drzwi, Wowa zatrzymał ojca.

  • Tato, zaczekaj! – zawołał. – Przepraszam! Nie chciałem… W każdym razie, przepraszam…
  • Wszystko w porządku! – ojciec poklepał go po ramieniu. – Już zapomniałem! Chodźmy do stołu!
  • Poczekaj! Chciałem z tobą porozmawiać!
  • O co chodzi? – Michał zatrzymał się. – Powiedz mi, słucham cię uważnie! – Tak jakby poprzednia rozmowa w ogóle nie miała miejsca, ojciec odpowiedział synowi dobrodusznie.
  • Chciałem wiedzieć, tato! – zawahał się facet. – Co zamierzasz zrobić z tym mieszkaniem, które zostawiła babcia?

– Nie zadawaj mi żadnych pytań, Wołodia! – odpowiedział ojciec. – To nie moje mieszkanie! Gdy tylko Swietka skończyła osiemnaście lat, stała się pełnoprawną i jedyną właścicielką tego mieszkania, wszak zapisała jej je babcia! Więc zadawaj jej pytania, synu!

  • Myślisz, że ona mi to da? – Wowa natychmiast zapytał ojca. – To tylko…
  • To są pytania! – zdziwił się mężczyzna. – A dlaczego miałaby ci je dać?
  • No cóż… – wycedził Wowa. – Mieszka teraz z tobą, to mieszkanie jest puste, o ile wiem. Swietka na razie nie planuje się tam przeprowadzać…

Michaił Georgiewicz nie odpowiedział synowi. Uśmiechnął się tylko. Potem spojrzał synowi w oczy poważnym wzrokiem i powiedział:

  • Porozmawiaj z nią sam! Cokolwiek powie, tak będzie!

– Dlaczego ona ma o tym wszystkim decydować? – Wołodia, tracąc panowanie nad sobą, prawie krzyknął na ojca. – Dlaczego ten bachor ma o wszystkim decydować? Czemu mieszkanie przypadło jej, a nie mnie? Bo jest najmłodsza?

Ojciec uśmiechnął się nieżyczliwie, podszedł do syna, chwycił go prawą ręką za tył głowy i powiedział cicho.

  • Pomyśl sam! Jesteś mądry! Ile razy odwiedzałeś babcię, kiedy była chora? O ile pamiętam, przybiegałeś do niej tylko wtedy, gdy potrzebowałeś od niej pieniędzy! A kiedy ci odmówiła, czego jej życzyłeś?! Pamiętasz? Więc przestań się tak bredzić i zacznij zachowywać się jak mężczyzna!

Michaił Georgiewicz puścił syna, odwrócił się i wrócił do stołu, przy którym, podczas gdy on i syn byli nieobecni, trzy kobiety wesoło o czymś rozmawiały i śmiały się do rozpuku.

Kiedy Wołodia poszedł za ojcem do kuchni, Swieta i mama od razu zorientowały się po jego wyglądzie, że albo się pokłócili, albo poważnie pokłócili. Bo Wowa był czerwony jak burak i bardzo zły.

Mimo wszystko impreza trwała dalej. Masza, nowa dziewczyna Wowy, wciąż była w tym towarzystwie jak jedna z nich. Tylko sam Wowa czuł się outsiderem.

Po pewnym czasie Wowa zwrócił się do siostry i poprosił ją, żeby odeszła od stołu i porozmawiała. Swieta dostrzegła reakcję ojca na prośbę brata. Puścił oko do córki i skinął głową, dając jasno do zrozumienia, że Wowa nie przyszedł przedstawić dziewczyny swojej rodzinie, tylko umeblować mieszkanie dla siebie. Właśnie o tym Swieta rozmawiała z ojcem i matką przed przybyciem gości. Wowa nie zaskoczył więc rodziny swoimi żądaniami.

Wstali razem i wyszli z kuchni. Aby nikt inny ich nie usłyszał, Wowa zaciągnął siostrę do swojego dawnego pokoju, w którym mieszkał do czasu wyprowadzki z domu rodziców. Wszedłszy do środka i zamykając za sobą drzwi, mężczyzna, nie odchodząc od kasy, natychmiast zabrał się do realizacji swojego planu.

„Jakie masz plany co do mieszkania babci?” – natychmiast zapytał siostrę.

  • Myślałam o sprzedaży i przegraniu pieniędzy w kasynie online! – odpowiedziała dziewczyna, udając powagę. Potem nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się.

Wowa nie docenił żartu i spojrzał na nią z niecierpliwością.

„Mówię poważnie!” – powiedział. „Jakie masz plany co do mieszkania babci?”

„Moja odpowiedź zależy od tego, co chcesz ode mnie uzyskać swoim pytaniem?!” Swietłana odpowiedziała bratu tak samo arogancko, jak zawsze do niej mówił.

„Potrzebuję tego mieszkania, Svet! Daj mi je, proszę…” – wydusił z siebie ostatnie słowo, jakby niechętnie.

  • Co jeszcze mam ci dać? – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. – Proszę, opowiedz mi całą listę swoich życzeń!
  • Przestań mi mieszać w głowie! Mówię do ciebie poważnie!
  • No więc ja też przestałam żartować z tobą parę minut temu! No to koniec, koniec rozmowy! Nie oddam ci mieszkania! Nawet o tym nie myśl! – powiedziała Swieta i postanowiła wyjść z pokoju, żeby nie kontynuować tej nieprzyjemnej rozmowy z dziewczyną.

– Słuchaj! – zawołał brat do siostry i złapał ją za rękę, zatrzymując i nie pozwalając wyjść z pokoju. – Czy ty się nie zrobiłaś zupełnie bezczelna? Po co ty, jakaś mała dziewczynko, dostałaś całe mieszkanie w centrum? Jesteś jakaś wyjątkowa czy co? – Wowa zaczął niemal krzyczeć na siostrę.

  • Puść mnie! Zabierz ode mnie te swoje zaczepy! – dziewczyna zaczęła się szarpać.
  • Odpowiedz na moje pytanie, dlaczego twoja babcia ci to zostawiła? – zapytał ze złością.

– Właśnie sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie, histeryczko! – warknęła Swieta. – Bo dla mnie Baba Galya była babcią, a dla ciebie babcią! Jeszcze jakieś mądre pytania? – Dziewczyna wyrwała się z uścisku brata i ruszyła do wyjścia z pokoju.

Rodzice zareagowali na ich płacz niemal natychmiast. Oboje natychmiast wstali od stołu, zostawiając gościa samego, i poszli w stronę, z której dobiegały głosy dochodzące z pokoju syna.

Otwierając drzwi, Michaił Georgiewicz zdołał zareagować i złapać córkę w ramiona. Gdy odwróciła się plecami do brata, ten, w porywie wszechogarniającej złości i zazdrości, pchnął ją w plecy i to z całą siłą. Tak mocno, że o mało nie przewróciła ojca, gdy ten otworzył drzwi.

Złapawszy córkę, ojciec chciał interweniować w konflikcie między dziećmi, ale matka go uprzedziła.

„Co tu się dzieje?” – zapytała dzieci surowo Tatiana Stiepanowna.

  • Tak, właśnie ta… – Wowa wskazał palcem na siostrę. – Za dużo mówi!
  • Mamo, chodzi o mieszkanie! – odpowiedziała natychmiast Swieta. – Odmówiłam, a raczej po prostu nie rozmawiałam z nim na ten temat, a on od razu zaczął mnie bić!
  • Zwariowałeś? – ojciec już wtrącił się do konfliktu. – Ja ci te rączki schowam tam, skąd wyrosły!

– Tylko mnie dotknij, choćby palcem! – Wowa rzucił ojcu groźnie, niemal szczerząc zęby. – Pozwę cię i wsadzę do więzienia! Rozumiesz, staruszku?!

  • Jesteś u mnie, synu! – rzekł ojciec, natychmiast wykrzywiając usta w złowieszczym uśmiechu. – Mogę tu z tobą zrobić, co zechcę!

Ledwo zdążył to powiedzieć, gdy natychmiast rzucił się w stronę syna. Michaił złapał Wołodię za kark, jak kot, który zrobił coś złego, i wyciągnął go z pokoju. Próbował kopać, a nawet stawiać opór, ale ich siły nie były równe.

Matka natychmiast próbowała interweniować w bójce. Chciała rozdzielić ojca i syna. Widząc jednak minę męża, postanowiła tego nie robić. Michaił nie uderzył Wołodii, po prostu zaciągnął go do drzwi wejściowych. Otworzył je i wyrzucił syna na zewnątrz. Jego trampki i kurtka pofrunęły za nim.

Wowa coś krzyczał, ale ojciec nawet go nie słuchał, po prostu zamknął drzwi za synem. Matka chciała powiedzieć, że nie powinien był traktować jej syna tak niegrzecznie. Na co ojciec odparł, że następnym razem zaciągnie córkę za nogi po schodach na pierwsze piętro i nie będzie się przejmował, że jest jego synem.

Jedyną osobą, która nie rozumiała, co się właśnie wydarzyło, była Masza. Bała się wystawić nos z kuchni, gdy na korytarzu wybuchła kłótnia. Słysząc krzyki Wowy, bardzo się o niego bała. Widząc, jak ojciec ciągnie go do drzwi, pomyślała, że zaraz zacznie bić syna.

Kiedy dziewczynka wyszła z kuchni, wszyscy członkowie rodziny, z wyjątkiem Wowy, przeprosili Maszę. Ona, oczywiście, nie została, założyła buty, ubrała się i wybiegła z mieszkania, nie zatrzymując się nawet dla Wołodii, który stał na korytarzu i przeklinał wszystkich.

  • Dlaczego mu to robisz? – rzuciła się na niego żona Michaiła. – Mogłeś z nim po prostu porozmawiać, wiedzieliśmy, po co dziś przyjeżdża, już o tym nie raz rozmawialiśmy!

– Gdyby tylko zaczął mówić, mamo! Przecież on by jakoś nawiązał kontakt, a on zaczął się bezczelnie domagać, jakbym mu coś była winna! – Swieta była oburzona tym, co się stało.

  • Wiesz co, Taniu? – mąż zwrócił się do żony. – Co zarobił, to dostał! I nie stawaj w jego obronie! Tylko go tym rozpieściłaś, ja go ukarałam, a ty tylko żałujesz… – Michaił nie kontynuował. – Skoro wcześniej myśleliśmy o tym, żeby Swietka podzieliła mieszkanie z bratem na pół, to teraz nasza córka… Niech się tam nie zbliża! Niech zarabia na mieszkanie i robi tam, co chce!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *