Ałła Siergiejewna poleciała do córki przed świtem. Tak się spieszyła, że zapomniała o dzwonku i zaczęła walić pięścią w drzwi:
– Lena! Otwieraj! Mówię ci!
„Mamo, co się stało?” śpiąca Lena spojrzała na mamę ze zdziwieniem.
„Puść mnie” – Ałła Siergiejewna dosłownie odepchnęła córkę i pewnym krokiem weszła do mieszkania – „powiedz mi, czy to prawda?”
– Co dokładnie? – Lena znała charakter swojej matki i dlatego postanowiła mówić tak spokojnie, jak to tylko możliwe.
– No i co mi powiedziały Dasza i Masza?
– Co ci powiedzieli?
– Nie udawaj! Dziewczyny przyszły do mnie wczoraj wieczorem z płaczem! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że są w szoku?!
– Czym oni są zszokowani?
– Lena! Dość! Czy to prawda, że jesteś w ciąży?
– PRAWDA.
– I mówisz o tym tak spokojnie?
„A jak ma być?” Lena się uśmiechnęła.
– Żartujesz sobie? Nawet moje nastoletnie córki rozumieją, że to nie jest normalne!
– Co się stało? Właściwie jestem żonaty. I dlatego, przepraszam, mam dzieci. A dziewczynki… Są po prostu głupie, mamo. Co one mogą zrozumieć, skoro jedna ma dwanaście lat, a druga czternaście?
– Zgadza się! Oni już są dorośli! Po co im w ogóle o tym powiedziałeś?
– Co masz na myśli, dlaczego? Będą mieli brata albo siostrę, a ja będę musiał to ukrywać?
– Poczekaj… Będziesz rodzić?
– Oczywiście.
– Zwariowałeś? Niedługo będziesz miał czterdziestkę!
– Mamo, i co z tego, że masz czterdzieści lat?
– Co masz na myśli?
– Po pierwsze, rodzenie w takim wieku jest niebezpieczne, po drugie – dlaczego? Po trzecie – wiem na pewno, że twój Vadik nie chce dzieci. Mówił to już setki razy. Cieszył się, że twoje dziewczynki są już duże, nie musisz się bawić z pieluchami.
„To na razie… on po prostu nie wie, jak to jest mieć dziecko” – Lena znów się uśmiechnęła – „potem cię podniesie i odmrozi…”
– Nie, ty na pewno oszalałeś! Czy on w ogóle wie, że planujesz zrobić z niego ojca?
– Jeszcze tego nie powiedziała. Chyba że Dasza i Maszka…
– Świetnie! A gdzie on jest, swoją drogą? Jest ranek, a go nie ma w domu…
– Vadik ma nocną zmianę. Zaraz tu będzie.
– Świetnie. Porozmawiajmy o tym.
– O czym będziemy rozmawiać, mamo? Nie będę o niczym rozmawiać.
– Czy wiesz, co powiedziały twoje córki?
– Nic mi nie powiedzieli.
– Jasne! Nawet ich nie posłuchałeś! Dzięki Bogu, że mają babcię! Więc powiedzieli, że jak urodzisz, to wyjdą z domu! Czy ty w ogóle rozumiesz, co to znaczy?!
– Nigdzie nie pójdą. Tak teraz wyrażają swój protest. Czas minie, wszystko będzie dobrze.
– A jeśli nie?!
– A jeśli nie, to znaczy, że nie wychowałam dobrze swoich córek.
– Tak… Życie niczego cię nie uczy…
– Nie zaczynaj, mamo…
– Czemu nie? Myślałam, że po pierwszym rozwodzie przynajmniej trochę zmądrzejesz. Pamiętasz…
„Wszystko pamiętam!” – wybuchnęła nagle Lena, nie dając matce dokończyć. „Tak często mi to przypominasz! Tak, pomogłaś mi wtedy. Dziękuję ci za to! Teraz nie potrzebuję pomocy, raczej mogę pomóc tobie. A co do dziecka… Rozumiesz, nie mogę się go pozbyć… On już żyje… Jak mogę? To tak samo jak z Daszą czy Maszką… Nie… Nie mogę… I nie chcę. Skoro tak wyszło, niech tak zostanie…”
– A Vadik? Co jeśli cię zostawi?!
– Więc on odejdzie…
– I będziesz się męczyć sama z trójką dzieci?
– Po co się męczyć? Zarabiam nieźle, mam mieszkanie. Spoko, damy radę…
– No, jak chcesz! Ale jeszcze raz ostrzegam: nie licz na mnie! A tak w ogóle: mam nadzieję, że nic ci nie wyjdzie!
– O czym teraz mówisz?
– Właśnie o tym… Trzeba donosić, urodzić… Wszystko może się zdarzyć…
„Dziękuję, mamo. Za twoje wsparcie, za twoje życzenia… Czy nie czas już wracać do domu?” – zapytała Lena, ledwo powstrzymując łzy.
„Wyrzucasz mnie?!”. krzyknęła Ałła Siergiejewna. „Wyrzucasz moją własną matkę?!”.
Lena nie odpowiedziała. Wstała i poszła do innego pokoju, dając jasno do zrozumienia, że nie zamierza już rozmawiać.
Ałła Siergiejewna wyszła, głośno trzaskając drzwiami. Wychodząc z domu, wpadła na zięcia. Widząc, że teściowa jest zdenerwowana, zapytał ze współczuciem:
– Alla Sergeevna, coś się stało? Wyglądasz okropnie!
– Zapytaj żonę! Zobaczymy, jaką będziesz miał twarz!
Powiedziawszy to, Ałła Siergiejewna szybko odeszła…
– Lena, co się stało z moją kochaną teściową? – Wadim spojrzał uważnie na swoją żonę, – wyleciał z wejścia jak wściekły…
– Pokłóciliśmy się…
– To dla mnie nowość. Pierwszy raz?
– Powiedziała mi to…
– No, no, pogódź się. Nie martw się. Dziewczyny jeszcze śpią?
– Są z mamą…
– Nie rozumiem. Są z nią, ona jest tutaj. Płaczesz. Co się stało?
Lena milczała. Mieszkali z Vadikiem prawie dziesięć lat, ale nigdy nie czuła się przy nim tak niepewnie, jak teraz.
Bała się, że wieści, które przekaże mężowi, zrujnują ich małżeństwo. Przecież on naprawdę powiedział, że nie chce dzieci. A potem to… Kiedy ona miała prawie czterdzieści lat, a on czterdzieści trzy. Kiedy nikt się tego nie spodziewał, a tym bardziej nie planował…
„Cokolwiek się stanie” – pomyślała Lena i cicho, niemal szeptem, rzekła:
– Vadik, przepraszam…
„Co się stało?!” mąż już tracił cierpliwość.
– Jestem w ciąży…
– Co?
„Będziemy mieć dziecko” – powtórzyła Lena i skuliła się w duchu, spodziewając się skandalu.
„Dziecko? Z nami?” Vadik był zdezorientowany. „To niemożliwe… Jesteś pewien?”
– Już się zarejestrowałem… Więc jeśli jesteś przeciw, to…
– Jestem przeciw?! Co ty mówisz? – Vadik podskoczył, wziął żonę na ręce. – Cieszę się! Oczywiście, jeśli nie żartujesz…
„Nie żartuje się o takich rzeczach” – Lena nie rozumiała zachowania męża. „Proszę, połóż mnie na podłodze…”
– Nie ma mowy! – Vadik obrócił Lenę po pokoju – teraz będę cię nosił na rękach cały czas!
– Więc jesteś szczęśliwy?
– Jasne! Marzyłem o tym całe życie!
– Ale mówiłeś, że nie chcesz mieć dzieci.
– Co miałem powiedzieć, gdyby nie zadziałało? Wymyśliłem więc wymówkę…
„Dzięki Bogu” – powiedziała Lena, tuląc się do męża i nagle z goryczą przypomniała sobie:
– A dziewczyny są przeciwne. I mama też…
– Niech tak będzie. Nie zwracaj na to uwagi. Teraz potrzebujesz tylko pozytywnych emocji. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Sam z nimi porozmawiam…
***
Lena urodziła syna na czas. Prześliczny chłopiec! Vadik jest taki sam jak jego tata, dumny i absolutnie szczęśliwy. Oczywiście! Został ojcem po raz pierwszy!
Dasza i Masza, które twierdziły, że nawet nie zbliżą się do dziecka, nie wypuszczają go z rąk… I nie nazywają go inaczej niż „Paszenka”…
Ale babcia nie przychodzi… Coś ją powstrzymuje…
PS Polub i zasubskrybuj nasz kanał
Źródło