– Jasne! Jakiż to genialny plan! – Ola rozłożyła ręce z oburzeniem. – Twój syn będzie żył jak król w mieszkaniu, z którego dochody poszły na spłatę kredytu hipotecznego. A to oznacza, że ja muszę sama utrzymać całą rodzinę, bo moje dochody są wielokrotnie większe od twoich?!
Michał potarł grzbiet nosa ze zdziwieniem:
– Oleńko, dlaczego to robisz… Zrozum, to mój syn. Jak mogłabym mu odmówić?
– Świetnie! – warknęła Ola, kładąc nacisk na każde słowo. – Skoro jesteś takim troskliwym ojcem, to bądź tak miły i znajdź sobie drugą pracę! Czterdzieści tysięcy samo się nie zarobi. Daję ci dwa tygodnie, kropka!
… Wychodząc za mąż za Michała, Ola starannie rozważyła wszystkie za i przeciw. Doskonale rozumiała: jej wybranka ma za sobą pierwsze małżeństwo i syna. Cóż poradzić – kto w dzisiejszych czasach ma łatwe życie?
Misza niechętnie opowiadał o rozpadzie swojego pierwszego małżeństwa, używając ogólników: „Nie dogadywaliśmy się”. Tylko raz, przy lampce wina, uniósł kurtynę:
– Wiesz, Olu… Jakoś inaczej wyobrażałem sobie życie rodzinne. Myślałem, że mąż i żona są dla siebie wsparciem. Ale z Maszą… – machnął ręką – nie wyszło.
Ola nie nalegała na szczegóły. Sama niedawno zakończyła toksyczny związek – za fasadą uśmiechów coś się kryło.
Po rozwodzie Michaił natychmiast nabył dwupokojowe mieszkanie. Zakup ten stał się kością niezgody – jego była żona Maria wpadała w furię jeden po drugim, zamieniając każde spotkanie w teatr absurdu.
Histeryczny krzyk Marii przerwał ciszę linii telefonicznej:
– Och, ty… cwaniaczku! – dusiła się ze złości. – Umyślnie to wszystko zaaranżowałeś! Kupiłeś mieszkanie zaraz po rozwodzie – myślałeś, że jesteś najmądrzejszy?! Postanowiłeś się nim ze mną nie dzielić… Ale wiedz jedno, Misza – nie oszukałeś mnie, oszukałeś własnego syna!
Życie z Olgą zaczęło się od czystej karty. Razem przeprowadziły remont, zamieniając zwyczajne mieszkanie w przytulne gniazdko. Ola bez wahania inwestowała swoje pieniądze – jakie są rachunki między mężem a żoną? Budżet rodzinny był wspólny, podobnie jak wszystkie radości i troski.
Olga z wyrozumiałością potraktowała alimenty dla syna Miszy z pierwszego małżeństwa. Jak mogłoby być inaczej? Dziecko nie powinno cierpieć z powodu decyzji dorosłych.
Ale prawdziwą przeszkodą była Maria. Trzy lata… Michaiłowi zajęło całe trzy lata uspokojenie burzy zwanej „byłą żoną”.
Wiadomość o ślubie byłego męża zdawała się całkowicie unieruchomić Marię. Wyglądało na to, że oszalała: albo zabroniła mu widywać się z synem, albo wpadła w furię…
– I to tyle? – syknęła, kiedy się poznali. – Ożenił się, kupił mieszkanie… Ułożył sobie życie? A w czym ja jestem gorsza?
Michał tylko westchnął:
Masza, kto cię powstrzymuje? Wyjdź za mąż i żyj szczęśliwie. Co mnie to obchodzi?
– Ha! – uśmiechnęła się gorzko. – Spróbuj znaleźć sobie normalnego faceta, skoro jesteś rozwódką z dzieckiem! Słuchaj… może mogłabyś wziąć Antoszkę do siebie? Tymczasowo, aż… dojdę do siebie?
Za tymi słowami krył się chytry plan: Maria była pewna, że nowa żona na pewno zrobi awanturę, gdy dowie się o takim „darze”. A potem… Och, wtedy można by zrobić jeszcze gorszy skandal niż poprzednie!
Los płata czasem figle! Trzynastoletni Anton, wbrew wszelkim oczekiwaniom, szybko znalazł wspólny język z Olgą. I czemu nie! Żadnych nudnych wykładów, żadnych zakazów spotkań z przyjaciółmi – tylko szczera uwaga i zrozumienie.
– Wyobrażasz sobie, tato? – powiedział ojcu – z Olą jest tak cudownie! Ona naprawdę słucha, co mówię!
Maria, zdając sobie sprawę, że jej „genialny plan” poszedł na marne, pobiegła zabrać syna. Ale Anton stawiał opór, stojąc na czworakach:
– Nie chcę wracać do domu! Mamo, dlaczego wszystko psujesz?!
Dopiero jej własne małżeństwo ostudziło namiętność byłej żony Michaiła. W końcu burza ucichła…
Tymczasem życie nabrało nowego tempa. Dwa lata po ślubie Ola obdarowała Miszę prawdziwym cudem – uroczymi bliźniakami! Wtedy właśnie pojawiła się myśl o powiększeniu przestrzeni życiowej.
– Misz, – powiedziała zamyślona Ola pewnego wieczoru – może weźmiemy trzypokojowe mieszkanie? Mam zapas – półtora miliona. Wystarczy na wkład własny! A my wynajmiemy twoje dwupokojowe mieszkanie – spłacimy kredyt hipoteczny. Wyobrażasz sobie? Za kilka lat będziemy mieli dwa mieszkania!
Oczy Michała rozbłysły:
– Świetnie! Do roboty!
Czas przeleciał jak z bicza strzelił. Osiem lat minęło w mgnieniu oka. Ola, gdy tylko dziewczynki skończyły półtora roku, zadzwoniła do mamy z prowincji i rzuciła się w wir pracy. Jej kariera ruszyła pełną parą!
Michał oczywiście nie mógł pochwalić się takimi sukcesami – jego pensja była daleka od zarobków żony. Ale czy szczęście tkwi w pieniądzach? Ola nigdy nie robiła mężowi wyrzutów, nawet gdy kierowała działem. W ich rodzinie wszystko pozostało takie samo: miłość, szacunek i wspólne plany na przyszłość. A mieszkanie? Regularnie przynosiło dochód, pomagając spłacać kredyt hipoteczny.
Przez dziesięć lat ich małżeństwo było bezpieczną przystanią… aż do czasu, gdy sześć miesięcy temu nadeszła burza.
Wszystko zaczęło się tego wieczoru, kiedy Michaił przyleciał do domu, lśniąc niczym wypolerowany nikiel:
– Ola! Jakie wieści! Antoszka wychodzi za mąż!
– O czym ty mówisz?! – Ola szczerze cieszyła się z pasierba. – Jaki wspaniały facet! Będzie świetnym mężem – ta dziewczyna ma wielkie szczęście! – Zmrużyła chytrze oczy. – A widziałeś pannę młodą?
Misza uśmiechnął się z zadowoleniem:
– Oczywiście! Spotkasz się z nimi jutro – przyjdą cię odwiedzić.
…
Następnego wieczoru, gdy wszyscy zasiedli już przy świątecznym stole, Anton zaskoczył ojca:
– Tato, postanowiliśmy zrezygnować z hucznego wesela.
– Jak to? – Michał prawie się udławił. – Synu, takie coś zdarza się raz w życiu!
Marina, narzeczona Antona, rzeczowo poprawiła okulary:
– Michał Nikołajewicz, ślub to po prostu wyrzucone w błoto pieniądze. Lepiej zorganizować wyjazd, a zostanie jeszcze trochę pieniędzy na wynajem mieszkania.
– Dlaczego nie mamie? – zdziwił się Michał.
Anton uśmiechnął się smutno:
– Wiesz mamo… Z jej charakterem… Boję się, że Mariszka ucieknie za tydzień.
– To dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?! – Michaił promieniał. – Moje dwupokojowe mieszkanie stoi puste! Wprowadzaj się – i nie ma problemu!
„Tato, nie…” zaczął Anton.
– Nie chcę niczego słyszeć! – warknął ojciec. – Jesteś moim jedynym synem i kropka! Będziesz żył, dopóki nie staniesz na nogi. A to nie podlega dyskusji!
W jego głosie słychać było taką determinację, że nie było sensu się kłócić. Kto by pomyślał, że ta decyzja będzie początkiem rodzinnej burzy…
Ola zacisnęła usta w cienką linię – wyraźnie nie podobały jej się oświadczyny męża. Ale w obecności Antona i przyszłej synowej powstrzymała się. Czas na poważną rozmowę miał nadejść później…
Gdy tylko drzwi zamknęły się za gośćmi, Olga zwróciła się do męża:
„A co to było przed chwilą? Ten szeroki, królewski gest?” W jej głosie brzmiała stal.
– O czym ty mówisz? – Michał uniósł brwi ze zdziwieniem.
– A co do mieszkania, kochanie. Naprawdę zamierzasz oddać Antonowi to dwupokojowe mieszkanie?
– Czemu nie? – Michał podskoczył. – Młoda rodzina potrzebuje pomocy! A tak przy okazji, jestem ojcem!
– Cudownie! – Ola rozłożyła ręce. – A jak my będziemy żyć?
– Jak ci się żyło… Nie rozumiem, o co ci chodzi?
– Och, nie rozumiesz?! – Ola nerwowo bębniła palcami po stole. – Mam ci przypomnieć, skąd masz pieniądze na kredyt? A może myślisz, że będziesz brał czynsz od własnego syna?
Michał uparcie pokręcił głową:
– Oczywiście, że nie! Jakie pieniądze mogą być? Niech po prostu płacą za media.
– Cudownie! – Ola uśmiechnęła się gorzko. – A ja mam jeszcze cztery lata na spłatę kredytu. Czy pieniądze spadną z nieba?
– Olusza – Michaił próbował przytulić żonę, ale się odsunęła – twoja pensja to sto! A wypłata to tylko czterdzieści tysięcy. A ja nie stoję na ganku…
– Misza! – Głos Olgi dźwięczał łzami. – Mamy dwie córki w wieku szkolnym! Wyobrażasz sobie, ile kosztują te wszystkie niekończące się zeszyty, długopisy i błyszczące spinki do włosów? A ubrania? I buty? Kiedy ostatnio byłaś w sklepie?!
– Masz pojęcie, ile nas kosztują tańce? – Ola rozłożyła ręce. – A kostiumy? Szyte na miarę! – Złapała oddech. – Misza, wszystko rozumiem. – Anton to twój syn, chcesz pomóc. Ale jak oddasz mieszkanie… to razem wpadniemy do dziury!
Atmosfera między małżonkami wisiała w powietrzu z napięcia. Michaił tylko machnął ręką – no, dramatyzujesz! A Olga krwawiła: zainwestowała wszystkie oszczędności w kredyt hipoteczny, ponosiła lwią część wydatków rodzinnych… I co teraz? Będzie jeszcze ciężej pracować, żeby chociaż utrzymać się na tym samym poziomie?
Michał pozostał niewzruszony. Wciąż wołał syna:
– Antosh, możesz się wprowadzić jutro! Zrób remont, jaki chcesz. Mieszkaj, ile chcesz – mieszkanie jest całkowicie Twoje!
A Olga trzęsła się z bezradności. Jej mąż był jak pusta ściana, nie chciał słyszeć o żadnym kompromisie. A ona… była po prostu zmęczona byciem wieczną lokomotywą rodziny.
Ich małżeństwo się rozpadało. Przez kilka dni w domu panowała grobowa cisza – małżonkowie demonstracyjnie się ignorowali.
Olga załamała się pierwsza. Wybuchnęła:
– Dość tego, Misza, dość! Mam dość kłótni, mam dość ciągnięcia tego wozu sama! – Wzięła głęboki oddech. – Skoro jesteś takim hojnym tatusiem, bądź tak miły i znajdź sobie drugą pracę. Albo nową, z wyższą pensją. Nieważne jak, ale niech będzie czterdzieści tysięcy miesięcznie!
– No i o to chodzi! – Michaił zrobił się fioletowy. – Żyliśmy dziesięć lat, a ty… Jaki ty jesteś samolubny! – Zacisnął pięści. – Może mógłbyś wyjaśnić, co mój syn ci zrobił?! Dlaczego mu to zrobiłeś?!
– Przecież on przez te wszystkie lata nie powiedział na ciebie ani jednego złego słowa! – Michał biegał po pokoju jak ranne zwierzę. – Co on takiego zrobił, że cię zdenerwował?!
Ola zmęczona usiadła na krześle:
– Co Anton ma z tym wspólnego? Panie, zrozum tylko – nie chodzi o niego! To twoje decyzje mnie zabijają! – Podniosła płonące oczy na męża. – Myślę o naszych dziewczynach… Czy to nie jasne?
Wydawało się, że burza ucichła – Michał zgodził się poszukać pracy na pół etatu. Ola już zaczęła wierzyć, że kryzys minął…
Ale dwa dni później wszystko się zawaliło.
– Nie będę się przemęczał na dwóch etatach! – wybuchnął Misza. – Albo wszystko zostaje jak jest, albo… rozwód! – Skrzywił się pogardliwie. – Co dalej? Będziesz liczyć każdy grosz? Każesz mi się rozliczać z prezentów dla wnuków?!
Ola zbladła:
– Rozwód? – Uśmiechnęła się gorzko. – No, niech to będzie rozwód. Dość! Mam dość bycia koniem roboczym! – Jej głos drżał. – Przynajmniej wcześniej z kredytem hipotecznym było łatwo, ale teraz… – Wstała stanowczo. – Koniec, Misza. Jutro sama złożę pozew o rozwód!
***
I tak rozpadła się kolejna rodzina. Dziesięć lat małżeństwa rozsypało się na kawałki z powodu pieniędzy i zasad. Ale Olga nie żałowała swojej decyzji – czasem lepiej odciąć się od razu, niż krwawić powoli.
Wiedziała, że postąpiła słusznie. Szkoda tylko, że Misza nigdy tego nie zrozumiał: nie chodziło o jego syna, ale o podstawową sprawiedliwość.
Życie po rozwodzie… Jak wszystko się zmieniło!
Michał oczywiście nie porzucił córek – odwiedza je regularnie, pomaga im, jak może, rozpieszcza prezentami. Ale Olga… Unika Olgi jak kot rozpalonego pieca. Uraza, niczym drzazga w sercu, nie daje mu spokoju.
Podczas rzadkich spotkań – tylko suche skinienia głową. Żadnych zbędnych słów, żadnych przelotnych spojrzeń. Jak obcy ludzie! A jednak żyli razem przez dziesięć lat…
„Jak się mają dziewczyny?” – pyta oschle.
„W porządku” – odpowie nagle.
I znów cisza…
Czas, jak mówią, leczy rany. Ale ta rana po prostu się nie goi. Za każdym razem, gdy mija ich stary dom, Michaił przyspiesza. Zbyt wiele wspomnień. Zbyt głęboki ból…
A może to nie czas leczy rany, ale nowe życie? Ale Michał nie jest jeszcze w stanie zaakceptować tej nowej rzeczywistości.