„Wynoś się i zabieraj swoje resztki” – wykrzyknęła synowa do bezczelnej bratowej.

  • Ulya, jak mogłaś zapomnieć o kupieniu oliwek? Mama tak je uwielbia w sałatce! – Ania ochlapała torbę z zakupami, wzdychając demonstracyjnie.

Ulyana westchnęła tylko, wycierając ręce ręcznikiem kuchennym. Słońce zachodziło za oknem, rzucając ostatnie promienie na zadbany ogród ich wiejskiego domu. Uroczysta kolacja miała się rozpocząć za godzinę, a lista skarg szwagierki stale rosła.

„Kupiłam trzy rodzaje sałatek, dwa rodzaje mięsa, cztery przystawki i ciasto. Skoro Maria Kiryłłowna tak bardzo potrzebuje oliwek, mogła je sama przynieść” – Uljana starała się mówić spokojnie, choć w środku aż kipiało z wściekłości.

– No, zaczynamy! – Anya przewróciła oczami. – Tak trudno cię prosić o taką drobnostkę? Mama ma rację, w ogóle się nie starasz dla naszej rodziny.

Uljana milczała. Nie było sensu kłócić się z Anią – zawsze odwracała sytuację, jakby Uljana była winna. Pięć lat małżeństwa z Miszą nauczyło ją wybierać swoje bitwy.

Trzasnęły drzwi wejściowe i z korytarza dobiegły głosy – przyjechali jej teściowa i Misza, który przyjechał odebrać ją po pracy.

– Moi drodzy! – zaśpiewała Maria Kiryłłowna, wpadając do kuchni w nowym stroju. – Uljano, czemu tu tak ciemno? Zapal światło, nic nie widać!

Nie czekając na odpowiedź, włączyła światło i rozejrzała się krytycznie po kuchni.

  • No więc, gdzie jest świąteczny obrus? Aniu, weź ten z haftem z mojej torby. Mówiłam Ulianie, żeby kupiła nowy, ale chyba zapomniała.

„Nie zapomniałam” – odpowiedziała spokojnie Ulyana. „Po prostu nie sądzę, żeby konieczne było wydawanie pieniędzy na coś, co już mamy”.

– Boże – westchnęła teatralnie teściowa – oszczędzanie na takich drobiazgach to oznaka filisterstwa. Misza, słyszysz, co twoja żona wygaduje?

Misza, który właśnie wszedł do kuchni, uśmiechnął się winnie:

  • Mamo, nie kłóćmy się dzisiaj, dobrze? Świętujemy.

„Nie kłócę się” – Maria Kirillovna zacisnęła usta. „Po prostu staram się pomóc twojej rodzinie żyć godnie”.

Ulyana w milczeniu kontynuowała krojenie warzyw na sałatkę. Była piąta rocznica ślubu jej i Miszy i z jakiegoś powodu jej teściowa uznała, że to świetny powód do rodzinnego obiadu. W ich wiejskim domu. Który kupili za pieniądze odziedziczone po babci Ulyany.

„A tak przy okazji” – zauważyła swobodnie Maria Kirylowna, rozkładając przyniesiony obrus – „zaprosiłam Wiktora i jego żonę. Od dawna chcieli zobaczyć twój dom”.

Ulyana zamarła, trzymając nóż nad pomidorem.

  • Victor? Ale nie gotowaliśmy dla siedmiu osób. I w ogóle tego nie planowaliśmy…

– Ulyana – przerwała jej teściowa – w normalnych rodzinach goście są zawsze mile widziani. Ustawienie kilku dodatkowych nakryć – czy to problem?

  • Tak, Ulja, – odebrała Ania, – nie bądź nudny. Witia tak rzadko bywa w mieście.

Ulyana spojrzała na męża, szukając wsparcia, ale on już otwierał przyniesione wino, udając, że nie słyszy rozmowy.

Historia ich rodzinnych „spotkań” rozpoczęła się zaraz po ślubie. Początkowo Maria Kiryłłowna nalegała na cotygodniowe niedzielne obiady w miejskim mieszkaniu, w którym mieszkali Misza i Uljana. Z czasem przerodziło się to w tradycję spotkań na wszystkie święta. I za każdym razem wszystkie przygotowania, gotowanie i sprzątanie spadały na barki Uljany.

„Jesteś gospodynią” – powiedziała teściowa, wygodnie rozsiadając się na krześle, podczas gdy Uljana biegała między kuchnią a salonem. „To twoje obowiązki”.

Anya chętnie się zgodziła, przeglądając zawartość swojego telefonu i jednocześnie krytykując nakrycie stołu i strój Ulyany.

Kupno domu na wsi trzy lata temu miało być wybawieniem – ich własną przestrzenią, z dala od natarczywej uwagi krewnych. Uljana zainwestowała w niego wszystkie swoje oszczędności i spadek po babci. Misza dorzucił znacznie mniej, choć wszystkim powtarzał, że kupili dom „razem”.

Ale zamiast odpoczynku i spokoju, dom stał się miejscem pielgrzymek dla krewnych Miszy. Najpierw w weekendy, potem w święta, a teraz Maria Kiryłłowna zaczęła opowiadać, jak cudownie byłoby tu spędzić całe lato.

– Ulya, o czym myślisz? Goście zaraz przyjdą, a twój stół jeszcze nie jest nakryty – głos Anyi wyrwał Ulyanę ze wspomnień.

„Już idę” – westchnęła, wycierając ręce.

W salonie Maria Kirillovna już wieszała obrazy na nowo.

  • Ten lepiej wygląda nad kominkiem, prawda, Misza? Nie rozumiem, dlaczego Uljana upierała się przy takim dziwnym umiejscowieniu.

Misza zaśmiał się niewyraźnie, nalewając wino.

  • Mamo, może nie powinniśmy tego dotykać? Ula wciąż…
  • Co, Ulja? – przerwała mu matka. – Twoja żona nie ma absolutnie żadnego gustu i doskonale o tym wiesz. Ja tylko staram się, żeby w twoim domu było przytulniej.

Ulyana zacisnęła zęby. To był jej obraz, pejzaż kupiony za pierwszą nagrodę w pracy. I sama wybrała dla niego miejsce, długo zastanawiając się nad wnętrzem salonu.

Dzwonek do drzwi przerwał narastający konflikt. Przyjechali Wiktor z żoną Natalią – kuzynem Miszy i jego żoną, których Uljana widziała może pięć razy przez wszystkie lata ich małżeństwa.

„Jaki cudowny dom!” – zachwycała się Natalia, całując Uljanę w policzek. „Aneczka tyle nam opowiadała, pokazywała zdjęcia. Jest po prostu cudowny!”

Ulyana zamrugała ze zdziwienia:

  • Zdjęcia?
  • No tak, – odpowiedziała niedbale Natalia – Ania wrzuciła całą galerię do sieci. Napisała, że często spotykacie się tu całą rodziną. Takie słodkie!

Ulyana zwróciła wzrok na Anyę, która uśmiechała się olśniewająco, ale w oczach siostry Miszy malowało się lekkie zaniepokojenie.

„Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?” – zapytała Anya z udawaną niewinnością. „Jesteśmy rodziną, powinniśmy być z siebie dumni”.

Tego było już za wiele. Ich dom, kupiony za jej pieniądze, był teraz eksponowany przez krewnych Miszy, jakby był ich własnością. Zanim jednak Uljana zdążyła odpowiedzieć, Misza chwycił ją za łokieć:

  • Ulya, pomożesz mi z sałatkami?

W kuchni, z dala od gości, mówił cicho:

  • Słuchaj, wiem, że mama i Anya potrafią być natrętne…
  • Natrętni? – Uljana o mało się nie udławiła z oburzenia. – Misza, oni zachowują się, jakby ten dom należał do nich! Ania wrzuca zdjęcia, twoja mama przestawia meble i obrazy, zapraszają gości bez naszej wiedzy!
  • Czemu przesadzasz? – Misza zmęczony potarł czoło. – Oni po prostu chcą być bliżej nas. To źle?

„Bycie bliżej to jedno” – Uljana ściszyła głos, słysząc zbliżające się kroki. „Ale wykorzystywanie nas to zupełnie co innego. Mam dość bycia służącą na tych „rodzinnych” spotkaniach”.

  • Porozmawiamy o tym później, dobrze? – Misza poklepał ją po ramieniu łagodząco. – Teraz nie czas na kłótnie.

Jak zwykle, rozmowa została odłożona na później. Misza, jak zwykle, unikał konfliktu. Jak zwykle, Uljana została sama ze swoją irytacją.

Wzięła głęboki oddech i wróciła do salonu z uśmiechem na twarzy. Uroczysta kolacja dopiero się zaczynała i zapowiadał się bardzo, bardzo długi wieczór.

Kolacja minęła w mgle. Ulyana uśmiechała się mechanicznie, nalewała wino, nakładała dania i podtrzymywała rozmowę. Wewnątrz narastała tępa irytacja.

– Och, Uljano, to mięso jest trochę suche – Maria Kiryłłowna krytycznie spojrzała na talerz. – Zawsze mówiłam Miszy, że żona powinna umieć gotować. Mama uczyła mnie od dzieciństwa.

„Mięso jest idealne, mamo” – wtrącił się Misza, choć w jego głosie słychać było nutę niepewności.

– Nie, nie, nie krytykuję – teściowa uśmiechnęła się z miną mądrej mentorki. – Tylko radzę. Uljana chce zostać dobrą gospodynią domową, prawda, kochanie?

Ulyana zamiast odpowiedzieć, upiła łyk wina.

„Planujesz rozbudowę domu?” – zapytał Victor, rozglądając się po salonie. „Za mało tu miejsca dla dużej rodziny”.

  • Jakie rozszerzenie? – zdziwiła się Uljana. – Dla nas dwojga to więcej niż wystarczająco.

– No, oczywiście – wtrąciła się Maria Kiryłłowna – Ania i ja myśleliśmy o spędzeniu tu lata. A Witia i Natasza mogliby przyjechać na tydzień. A jeśli dodamy werandę…

  • Co? – Uljana prawie się udławiła. – Spędzić lato? Ale o tym nie rozmawialiśmy.
  • O czym tu rozmawiać? – Anya była szczerze zaskoczona. – Przecież jesteśmy rodziną, prawda? A poza tym i tak cały dzień jesteś w pracy. Mama zajmie się domem, zrobi remonty…
  • Naprawy? – Uljana poczuła, że grunt usuwa się jej spod stóp. – Jakie naprawy?

„Cóż, wiele rzeczy tutaj wymaga przeróbek” – powiedziała Maria Kiryłłowna rzeczowym tonem. „Tapeta w sypialni zupełnie nie pasuje do mebli. A w salonie zmieniłabym ustawienie sofy i…”

„Przestań” – Ulyana odstawiła kieliszek na stół tak gwałtownie, że wino rozlało się po krawędzi. „Planujesz remont mojego domu? Bez mojej wiedzy?”

Zapadła niezręczna cisza. Natalia spuściła wzrok zawstydzona. Wiktor udawał, że jest pochłonięty jedzeniem.

  • Ulya, czemu jesteś taka zdenerwowana? – Anya uśmiechnęła się nerwowo. – Mama po prostu chce pomóc. Ma doskonały gust, w przeciwieństwie do…

Nie dokończyła, ale wszyscy zrozumieli, co pozostało niewypowiedziane.

„W przeciwieństwie do mnie?” – zapytała cicho Uljana. „To mój dom, Anyo. Wybrałam każdy szczegół. Zapłaciłam za niego z własnych pieniędzy.

– Z twoimi pieniędzmi? – Maria Kiryłłowna uniosła brwi. – Misza, czy pozwalasz swojej żonie mówić takie rzeczy? Jesteście rodziną, nie powinno być „twojego” i „mojego”.

Misza wyglądał na zdezorientowanego.

  • Ulya, mama ma rację. Po co te wszystkie gadanie o pieniądzach…

„Bo dom kupiłam za odziedziczony przeze mnie majątek” – warknęła Ulyana. „I nie pozwolę na jego remont bez mojej zgody”.

  • Boże, jakie to drobiazgowe – Anya przewróciła oczami. – Misza, ostrzegałam cię, że ona…

– Dosyć! – Uljana nagle wstała od stołu. – Przez pięć lat znosiłam wszystkie wasze komentarze, krytykę, nieproszone rady. Przez pięć lat słuchałam, jaką jestem kiepską żoną i gospodynią domową. Przez pięć lat gotowałam dla was, sprzątałam, gościłam was i z wdzięczności otrzymywałam tylko nowe żądania!

W pokoju zapadła dźwięczna cisza. Nawet Maria Kiryłłowna wyglądała na zaskoczoną tak nagłym wybuchem gniewu ze strony swojej zazwyczaj powściągliwej synowej.

  • Uljano, co ty robisz? – pierwsza otrzeźwiała teściowa. – To brak szacunku dla starszych!

– Brak szacunku? – Uljana zaśmiała się gorzko. – A jak ty to nazywasz? Przychodzisz bez zapowiedzi, krytykujesz każdy mój ruch, zapraszasz znajomych do mojego domu, planujesz zmiany bez mojej wiedzy, a jednocześnie oczekujesz, że będę ci wdzięczna?

„Misza” – zwróciła się Maria Kirylowna do syna – „wytłumacz swojej żonie, jak zachowywać się w przyzwoitym towarzystwie!”

Misza wyglądał jak zwierzę przyparte do muru.

  • Ulya, może nie powinniśmy… przy gościach…

– Przy gościach? – Uljana nie mogła się już powstrzymać. – Kogo nie zaprosiłam? Kto przyszedł na zaproszenie twojej siostry, która oglądała zdjęcia mojego domu w internecie? A teraz prosisz mnie, żebym milczała?

„Ulya, posuwasz się za daleko” – Misha próbował wziąć ją za rękę, ale ona się odsunęła.

  • Nie, Misza. Przesadziłeś. I to mi wystarczy.

W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ulyana zamarła w bezruchu.

  • Kto to jest?
  • O, to pewnie Kostia i Lena – odpowiedziała niedbale Ania. – Zaprosiłam ich na herbatę. Tak bardzo chcieli zobaczyć twój dom!

To była ostatnia kropla. Ulyana poczuła, że coś w niej pęka – ostatnia nić cierpliwości, szacunku, uczucia.

„Wynocha” – powiedziała tak cicho, że wszyscy nachylili się, żeby usłyszeć. „Wszyscy z mojego domu. Natychmiast”.

  • Co powiedziałaś? – Maria Kirylowna wyraźnie nie mogła uwierzyć własnym uszom.
  • Powiedziałam – WYJDŹ! – Ulyana podniosła głos. – Spadaj i zabieraj swoje resztki! Natychmiast!
  • Uljano! – podskoczył Misza. – Nie możesz tak mówić do mojej rodziny!

„Mogę” – spojrzała mu prosto w oczy. „Albo oni odejdą teraz, albo ty odejdziesz z nimi. Na zawsze”.

Natalia i Wiktor jako pierwsi wstali od stołu, mamrocząc przeprosiny. Anya demonstracyjnie pozostała na swoim miejscu, krzyżując ramiona na piersi.

„Nigdzie się nie wybieramy” – powiedziała. „To dom Miszy, nie twój”.

„To nieprawda” – Uljana już całkowicie odzyskała panowanie nad sobą. „Mogę ci pokazać dokumenty, w których jest napisane czarno na białym, że dom został kupiony z moich funduszy. Więc ja zadecyduję, kto tu zostanie”.

Zwróciła się do Miszy:

  • Wybierz. Już teraz.

Misza wyglądał na zagubionego. Spojrzał z żony na matkę i siostrę, otworzył usta, ale nie mógł wykrztusić ani słowa.

  • Misza, nie pozwól, żeby ona nas tak traktowała! – zawołała Maria Kiryłłowna. – Ty jesteś mężczyzną w tej rodzinie, czy kim?

„Ulya, uspokójmy się” – wydusił w końcu Misza. „Wszyscy trochę się podekscytowaliśmy i…”

  • “My”? – Ulyana pokręciła głową. – Więc znów nie jesteś po mojej stronie.

Podeszła do drzwi wejściowych i je otworzyła.

  • Policzę do dziesięciu. Ci, którzy nie zdążą, dostaną swoje rzeczy pocztą.

Pół godziny później dom był pusty. Uljana metodycznie zebrała pozostałe rzeczy gości do toreb i wystawiła je na werandzie. Zadzwonił telefon – Misza, ale nie odebrała.

Po raz pierwszy od dawna poczuła dziwną ulgę. Jakby ogromny ciężar, który ciążył jej na barkach od lat, nagle zniknął. Tak, czekała ją niepewność, być może rozwód, życie bez zwykłego wsparcia. Ale teraz, w ciszy własnego domu, czuła dziwny spokój.

Misza przyjechał dwa dni później. Sam, bez matki i siostry. Zapukał niepewnie, jakby do obcego domu.

„Ulya, musimy porozmawiać” – powiedział, gdy otworzyła drzwi.

Jego oczy były zaczerwienione od braku snu, a policzki pokryte zarostem.

„Proszę wejść” – Ulyana odsunęła się, wpuszczając go do domu. „Chcesz kawy?”

„Nie, dziękuję” – niezręcznie przechadzał się po korytarzu. „Ulya, przyszedłem przeprosić. Mama posunęła się za daleko, i Anya też. Nie powinni byli…”

„Nie chodzi o nich, Misza” – przerwała Uljana. „Chodzi o ciebie. O nas. Pięć lat czekałam, aż staniesz po mojej stronie. Że mnie ochronisz. Nie przed bandytami czy chuliganami, ale przed moją własną matką i siostrą. Ale ty zawsze je wybierałeś. Zawsze.

„To nieprawda!” zaprotestował. „Kocham cię, jesteś moją żoną!”

– To dlaczego pozwoliłeś im traktować mnie jak służącą? Dlaczego milczałeś, kiedy twoja matka krytykowała wszystko, co robiłem? Dlaczego nigdy nie powiedziałeś Ani, że nie ma prawa rządzić w naszym domu?

Misza spuścił wzrok.
„To moja rodzina, Ulja. Nie mogę…”

„Ja też byłam twoją rodziną” – powiedziała cicho Ulyana. „Ale teraz, jak się okazuje, już nią nie jestem”.

„Co masz na myśli?” W jego głosie słychać było niepokój.

  • Składam pozew o rozwód, Misha.

Zbladł.

  • Co? Ulya, ale nie możesz… przez jedną kłótnię…

„Nie z powodu jednej kłótni” – Ulyana pokręciła głową. „Z powodu pięciu lat, kiedy czułam się jak obca osoba w moim własnym życiu. Bo ani razu nie stanąłeś po mojej stronie”.

  • Mogę się zmienić! – Łzy napłynęły mu do oczu. – Porozmawiam z mamą, z Anyą. Nie będą…
  • Za późno, Misza – uśmiechnęła się smutno Uljana. – Wolałabym mieszkać za miastem, niż po tym wszystkim mieszkać z tobą w jednym mieszkaniu.

„Ale nie masz mieszkania w mieście” – powiedział zdezorientowany. „Jak dojedziesz do pracy?”

— Autobus jeździ co godzinę. A są koledzy z samochodami. Dam sobie radę.

Spojrzał na nią, jakby widział ją po raz pierwszy. Ta nowa, zdeterminowana Ulyana wcale nie przypominała cichej, potulnej żony, którą znał.

„Nie podpiszę papierów rozwodowych” – powiedział w końcu Misza. „Jesteś po prostu zdenerwowany, potrzebujesz czasu do namysłu”.

  • Myślałem pięć lat, Misza. Dosyć.

„Mama mówi, że po prostu zazdrościsz mojej rodzinie” – próbował wziąć ją za rękę. „Że wszystkie synowe przez to przechodzą, a potem się do tego przyzwyczajają”.

Ulyana uwolniła rękę.

– Widzisz? Nawet teraz – „Mama mówi”. To nie ty myślisz, to nie ty decydujesz – Mamo. Idź do domu, Misza. I powiedz mamie i siostrze, żeby więcej nie pojawiały się na moim terytorium.

  • Ulya, posłuchaj…
  • Nie, posłuchaj – otworzyła drzwi wejściowe. – Odbiorę swoje rzeczy z mieszkania w przyszłym tygodniu. Klucze zostawię u sąsiada. A teraz proszę, odejdź.

Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Ulyana oparła się o ścianę i zamknęła oczy. W środku panowała pustka – żadnego smutku, żadnego żalu, tylko wielkie zmęczenie i dziwne poczucie wolności.

Po raz pierwszy od pięciu lat mogła odetchnąć głęboko. Po raz pierwszy nie musiała się nikomu podobać, dostosowywać, znosić. Po raz pierwszy jej dom stał się prawdziwą twierdzą, a nie polem bitwy.

Jutro zacznie się nowe życie. Trudne, samotne, nieprzewidywalne. Ale twoje własne – od pierwszego do ostatniego tchnienia.

Kolejne dwa tygodnie minęły jak we mgle. Ulyana zebrała swoje rzeczy z miejskiego mieszkania, podczas gdy Misza był w pracy, złożyła papiery rozwodowe i całkowicie oddała się urządzaniu swojego wiejskiego domu. Teraz, kiedy nie musiała już liczyć się z opiniami innych, mogła wreszcie robić wszystko tak, jak od dawna marzyła.

Nie rzuciła pracy księgowej – zgodziła się z szefami na pracę zdalną w niepełnym wymiarze godzin i dojeżdżała do biura trzy razy w tygodniu, regularnie jeżdżąc autobusem lub z kolegami. Nie było łatwo, ale było warto.

Misza dzwonił codziennie przez pierwszy tydzień, potem co drugi dzień, a potem telefony stawały się coraz rzadsze. Przechodził od perswazji do oskarżeń, od obietnic do gróźb, ale Uljana pozostała nieugięta.

Pewnego wieczoru, gdy Uljana pracowała w ogrodzie, pod dom podjechał nieznany samochód. Wysiadła z niego Natalia, żona kuzyna Miszy.

„Dzień dobry” – powiedziała niezręcznie, podchodząc do bramy. „Czy mogę wejść?”

Ulyana skinęła głową i zdjęła rękawice ogrodnicze.

  • Proszę. Napije się pan herbaty?

„Tak, dziękuję” – Natalia wyglądała na zawstydzoną. „Prawdopodobnie jestem ostatnią osobą, którą chciałbyś zobaczyć, ale… muszę z tobą porozmawiać”.

Usiedli na werandzie. Natalia nerwowo obracała kubek w dłoniach.

„Przyszłam przeprosić” – powiedziała w końcu. „Za tamten wieczór. Witia i ja nie wiedzieliśmy, że zostaliśmy zaproszeni bez twojej wiedzy. Gdybyśmy wiedzieli…”

„Nie masz z tym nic wspólnego” – Uljana uśmiechnęła się ze zmęczeniem. „To wszystko wina Ani i Marii Kiryłłowny. Zawsze tak było”.

Natalia skinęła głową.

– Wiesz, ja też jestem synową. Tylko mam szczęście – moja teściowa mieszka w innym mieście i przyjeżdża raz w roku. Ale nawet to wystarcza, żebym potem przez tydzień dochodziła do siebie.

Oboje cicho się roześmiali.

– Maria Kiryłłowna opowiada wszystkim, że wyrzuciłaś je na ulicę w środku nocy – pokręciła głową Natalia. – Ale Witia i ja wiemy, że to nieprawda. Nigdy nie widziałam, żeby synowa była tak traktowana. Jakbyś była… jakąś służącą.

Ulyana uśmiechnęła się smutno:

— Przez pięć lat starałam się dogodzić, dopasować się, zasłużyć na ich aprobatę. Wiecie, ile świąt spędziłam w kuchni, podczas gdy oni bawili się w salonie? Ile komentarzy słyszałam na temat mojego gotowania, moich ubrań, moich manier?

— I Misza na to pozwolił?

  • Misza… – westchnęła Uljana. – Po prostu nie zauważył. Albo nie chciał zauważyć. Dla niego to było normalne – tak wychowała się jego siostra, tak żyła jego matka. Kobieta powinna się podobać i znosić.

„Cieszę się, że znalazłaś siłę, żeby wszystko zmienić” – powiedziała szczerze Natalia. „Wiele osób żyje w ten sposób latami”.

Rozmawiali do wieczora. Po raz pierwszy od dawna Ulyana poczuła, że nie jest sama w swoich przeżyciach.

Po odejściu Natalii, Uljana długo siedziała na werandzie, obserwując zachód słońca. Czy naprawdę była na tyle odważna, by wszystko zmienić? Czasem budziła się w środku nocy zlana zimnym potem, rozmyślając o przyszłości – jak żyć samotnie, jak radzić sobie z codziennością, z samotnością. Ale potem przypomniała sobie ostatnie lata małżeństwa i zrozumiała: lepiej tak, niż znów stać się niewidzialną we własnym domu.

Miesiąc później, wracając z pracy, Uljana zobaczyła znajomy samochód przy bramie. Misza opierał się o maskę i palił – nawyk, którego pozbył się przed ślubem.

„Cześć” – uśmiechnął się niezręcznie. „Możemy porozmawiać?”

Ulyana bezszelestnie otworzyła bramę i pozwoliła mu wejść na podwórze.

W domu Misza rozejrzał się, jakby widział wszystko po raz pierwszy. I rzeczywiście, wiele się zmieniło – Uljana przestawiła meble, powiesiła nowe półki, ułożyła kwiaty i książki według własnego gustu.

„Stało się pięknie” – skinął głową w stronę jasnych poduszek na sofie. „Przytulnie”.

„Dziękuję” – Ulyana postawiła czajnik. „Chciałaś czegoś?”

Misza zawahał się, ale wyjął teczkę z torby.

— Dokumenty. Do rozwodu. Podpisałam.

Ulyana zamarła z kubkami w rękach.

— Naprawdę? A co z „damy radę” i „spróbujmy jeszcze raz”?

„Dużo myślałem” – Misza usiadł na krześle. „O nas. O tym, co powiedziałeś. I… miałeś rację. Nigdy nie stawałem po twojej stronie. Zawsze wybierałem mamę i Anię”.

Przeczesał włosy dłonią, gest, który Ulyana kiedyś uważała za bardzo uroczy.

– Mama wciąż myśli, że po prostu wpadłeś w furię i wkrótce „opamiętasz się”. A Anya mówi, że zawsze byłeś samolubny. Ale wiesz… Nagle zdałem sobie sprawę, że w ogóle cię nie znam. Prawdziwego ciebie. Pięć lat obok mnie, a ty zdawałeś się stać w cieniu.

Ulyana w milczeniu nalała herbatę. Cóż można powiedzieć? Ma rację.

„Zacząłem zauważać pewne rzeczy” – kontynuował Misza. „Jak moja matka wchodzi do mieszkania i od razu zaczyna wszystko krytykować. Jak Anya prosi mnie o kupno czegoś i obraża się, gdy odmawiam. Wcześniej tego nie dostrzegałem. Albo nie chciałem tego dostrzegać.

„I co teraz?” zapytała Ulyana.

  • A teraz… pozwalam ci odejść – uśmiechnął się smutno. – Zasługujesz na kogoś lepszego niż mąż taki jak ja. A ja… ja też chcę się nauczyć być lepszym. Bardziej niezależnym.

Podał jej teczkę:

— Wszystko jest tu podpisane. Mieszkanie pozostaje moje, dom jest twój, tak jak chciałeś. Żadnych roszczeń.

Ulyana wzięła dokumenty, czując w sobie dziwną pustkę. Pięć lat małżeństwa zmieściło się na kilku kartkach papieru z podpisami.

„Dziękuję” – powiedziała cicho. „I do widzenia, Misza”.

Wstał.

  • Jeśli będziesz czegoś potrzebował… po prostu zadzwoń, okej?

Ulyana skinęła głową, wiedząc, że nigdy nie zadzwoni.

Kiedy drzwi zamknęły się za Miszą, podeszła do okna. Wsiadł do samochodu, ale nie spieszył się z odjazdem – siedział z głową na kierownicy. Może płakał. Może po prostu myślał o czymś własnym.

Ulyana odwróciła się od okna. O dziwo, nie czuła ani triumfu, ani smutku. Jedynie ulgę i cichą pewność, że postąpiła słusznie.

Sześć miesięcy później Ulyana siedziała na werandzie swojego domu, pracując na laptopie. Po rozwodzie całkowicie przeszła na pracę zdalną, otrzymała awans i mogła teraz pozwolić sobie na cieszenie się życiem na wsi bez pośpiechu i stresu związanego z podróżami do miasta.

Zapadał zmrok. W ogrodzie śpiewały ptaki. Dom, który wcześniej wydawał się dla jednej osoby za duży, stał się przytulnym azylem, gdzie wszystko miało swoje miejsce i znaczenie.

Zadzwonił dzwonek do drzwi i wyrwał ją z zamyślenia. Natalia stała na progu z torbą świeżych wypieków.

„Postanowiłam wpaść w drodze z daczy” – uśmiechnęła się. „Nie będę ci przeszkadzać?”

– Co ty mówisz, wejdź! – Uljana przytuliła przyjaciółkę. Przez te miesiące zbliżyły się do siebie, pomimo rodzinnej historii.

Siedząc na werandzie przy herbacie i cieście, rozmawiali o różnych drobnostkach – o pracy, o ogrodzie, o planach na wakacje.

„A tak przy okazji” – powiedziała Natalia swobodnie – „słyszałeś wieści o Miszy?”

Ulyana pokręciła głową:

  • Nie komunikujemy się. Co się stało?
  • Przeprowadził się. Do innego miasta. Ania poskarżyła się Vicie, że „niewdzięczny syn porzucił matkę i poszedł szukać szczęścia”.

Ulyana uniosła brwi ze zdziwienia:

  • Serio? Misza? Nie mógł zrobić ani kroku bez zgody matki.

„Najwyraźniej coś się w nim zmieniło” – wzruszyła ramionami Natalia. „Powiedział Witii, że chce zacząć od nowa. Gdzie nie jest znany jako „syn Marii Kiryłłowej” ani „brat Ani”. Wyobrażasz sobie?

Uljana zamyślona spojrzała na ogród. Nigdy by się tego nie spodziewała – że Misza znajdzie w sobie siłę, by zerwać tę niezdrową więź z rodziną.

„Cieszę się jego szczęściem” – powiedziała szczerze. „Naprawdę”.

Natalia spojrzała z ciekawością na swoją przyjaciółkę:

  • A czy kiedykolwiek żałowałeś? Rozwodu?

Ulyana pokręciła głową:

  • Nie. Byłoby łatwiej, gdyby Misza okazał się złym człowiekiem – pił, oszukiwał, bił. Ale on po prostu… nie był moim człowiekiem. Nie dostrzegał we mnie prawdziwego ja. I ja prawdopodobnie też nie dostrzegałam jego.

Przez chwilę milczeli, obserwując jak zachód słońca maluje niebo na różowo i złoto.

„A co z Marią Kiryłłowną i Anią?” zapytała Uljana.

– Och, – Natalia przewróciła oczami – to oni są teraz głównymi ofiarami. „Niewdzięczna synowa zniszczyła rodzinę”, „bezduszny syn porzucił matkę”. Klasyka gatunku.

Ulyana zaśmiała się cicho. Wcześniej takie słowa zraniłyby ją, zmusiłyby do zwątpienia w siebie. Teraz wydawały się po prostu zabawne.

„Wiesz, czego się nauczyłam przez te miesiące?” – zapytała, nalewając herbatę. „Nie można żyć według oczekiwań innych. Tak bardzo starałam się być „dobrą synową”, „porządną żoną”, że zupełnie zapomniałam, kim naprawdę jestem.

„A kim ty jesteś?” zapytała Natalia z uśmiechem.

Ulyana rozejrzała się po domu, ogrodzie, wieczornym niebie. Wszystko, co stworzyła własnymi rękami. Wszystko, co teraz należało tylko do niej.

„Jestem kobietą, która nigdy więcej nie pozwoli, by ktokolwiek ją poniżył” – powiedziała stanowczo. „Która ma prawo do własnego zdania, własnej przestrzeni i własnego życia. I nigdy więcej o tym nie zapomnę”.

Podnieśli swoje kubki niczym kieliszki szampana, a Natalia rzekła uroczyście:

— Dla nas. Dla kobiet, które nie boją się zaczynać od zera.

Uljana się uśmiechnęła. Całe życie przed nią – wolne, prawdziwe, własne. I cudowne.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *