Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyłem zdjęcie na czacie rodzinnym. Moja teściowa, Doreen, stała tam i promieniała w swojej sukni ślubnej – z welonem i bukietem. Prawie upuściłem telefon. Czy planuje wyjść za mąż w wieku 70 lat? A co z mężczyzną, którego poznała zaledwie kilka miesięcy temu w domu opieki? Czy to jakiś kryzys wieku późnego?
„Czy możesz w to uwierzyć?” Mruknęłam do męża Jake’a i podałam mu telefon.
Spojrzał na ekran i wzruszył ramionami. „Cieszę się z jej powodu.”
„Cieszysz się z jej szczęścia?” Powtórzyłem z niedowierzaniem. „Ona ma siedemdziesiąt lat, Jake. Siedemdziesiąt! Czy to nie jest trochę… śmieszne? I skąd się biorą te wszystkie pieniądze na ślub? Czy ona nie powinna oszczędzać na wnuki?
Jake zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział, wracając do oglądanego meczu. To tylko pogłębiło moją irytację.
Następnego ranka, przeglądając czat, nadal byłem wściekły. Coraz więcej zdjęć Doreen i jej narzeczonego Franka zapełniało kanał. Trzymali się za ręce, śmiali się, a nawet przymierzali identyczne trampki w galerii handlowej.
Nie mogłem pozbyć się myśli, że to absurd. Ślub? W jej wieku? Wydawało się to… protekcjonalne. Czy nie powinna skupić się na swoim zdrowiu lub spędzać czasu z rodziną, zamiast pokazywać swoją suknię ślubną?
Postanowiłem opowiedzieć o wszystkim mojej siostrze Carli.
„Wyobrażasz sobie, Doreen wychodzi za mąż w wieku 70 lat!” Byłem bez tchu, gdy chodziłem po kuchni i rozmawiałem przez telefon. „Ona też organizuje jakiś wielki ślub! Mogłaby zrobić coś małego, gdyby musiała, ale nie, to musi być całe wydarzenie”.
„Czemu się tym tak martwisz?” zapytała Carla. „Szczerze mówiąc, myślę, że to naprawdę słodkie. Każdy zasługuje na szczęście, niezależnie od wieku”.
“Uroczy?” Śmieję się. „To haniebne! Wyobraź sobie ją idącą do ołtarza w pachnącej białej sukience jak dwudziestoparoletnia panna młoda. To obrzydliwe!
Carla westchnęła. „Albo może jest odważna. Czy wiesz, ile osób w jej wieku przestaje żyć i po prostu istnieje? Jeśli znalazła osobę, która ją uszczęśliwia, dlaczego nie miałaby tego świętować?
Jej słowa zatrzymały mnie w miejscu, ale nie byłem jeszcze gotowy pozbyć się swojego oburzenia.
Później w tym samym tygodniu Jake poprosił mnie, żebym poszła z nim do domu opieki Doreen. Organizowali małe przyjęcie zaręczynowe i chciał, żebym w nim uczestniczyła. Niechętnie się zgodziłam, wyobrażając sobie już obrzydliwe przemówienia Doreen i jej nadmierne podekscytowanie.
Gdy przyjechaliśmy, impreza była w pełnym rozkwicie. Balony, stół z poczęstunkiem, skromna, ale wesoła grupa – goście, obsługa i kilku członków rodziny. A potem była Doreen, promienna, śmiejąca się i trzymająca Franka za rękę jak radosna nastolatka.
„Czyż to nie cudowne?” — zapytała, przytulając mnie. „Frank i ja nigdy nie myśleliśmy, że jeszcze kiedyś znajdziemy miłość, a jednak tak się stało!”
Zmusiłem się do uprzejmego uśmiechu. „To jest… coś…”
Frank, wysoki mężczyzna o łagodnym spojrzeniu i spokojnym usposobieniu, uścisnął mi dłoń. „Wiem, że to wydaje się nagłe, ale Doreen sprawiła, że byłem szczęśliwszy niż przez ostatnie lata. Ona jest naprawdę kimś wyjątkowym”.
Podczas trwania imprezy obserwowałem ich. Byli nierozłączni, przekomarzali się, wymieniali uśmiechy i śmiali się z gośćmi. Cyniczna część mnie chciała przewrócić oczami, ale inna część mnie czuła… coś. Może poczucie winy?
Pod koniec wieczoru Doreen wstała, aby wznieść toast.
„Dziękuję wam wszystkim za przybycie” – zaczęła lekko drżącym głosem. „Kiedy przeprowadziłam się do tego domu opieki, myślałam, że moje życie się skończyło. Straciłam niezależność, dom i szczerze mówiąc, większość nadziei. Ale potem poznałam Franka. Przypomniał mi, że życie nie kończy się tylko dlatego, że się starzejemy. Nadal jest w nim tyle radości, tyle miłości i tyle powodów do radości”.
Jej słowa uderzyły mnie niczym grom z jasnego nieba. Byłem tak skupiony na tym, jak „śmieszny” wydawał się jej ślub, że nie pomyślałem o tym, co on dla niej znaczył. Nie chodziło o udawanie młodości ani o marnowanie pieniędzy. Chodziło o znalezienie szczęścia i cieszenie się nim, bez względu na wiek.
W drodze do domu podszedłem do Jake’a. „Myślę, że byłem zbyt surowy wobec twojej matki.”
„Myślisz, że tak?” „Odpowiedział, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech.
Westchnąłem. „Okej, przyznaję. Widząc ją tak szczęśliwą z Frankiem… to nie jest śmieszne. To jest inspirujące. Jeśli kiedykolwiek znajdę się na jej miejscu, mam nadzieję, że będę miał odwagę zrobić to, co ona”.
Jake wyciągnął rękę, żeby ścisnąć moją dłoń. „Będzie jej miło to usłyszeć.”
I wiesz co? Podobało jej się. Kiedy ją następnym razem odwiedziliśmy, powiedziałem, że pomogę jej zaplanować ślub i po raz pierwszy naprawdę to mówiłem. Ponieważ Doreen nie tylko bawiła się w przebieranki – pokazała nam wszystkim, że miłość, radość i nowe początki nie mają daty ważności.