Było już grubo po dziewiątej, kiedy Irina Wiktorowna w końcu zamknęła laptopa. Raport był gotowy, tabele podsumowujące sprawdzone, a ona mogła wrócić do domu z czystym sumieniem. Wyciągnęła się na krześle i na chwilę zamknęła oczy. W pustym biurze słychać było jedynie miarowy szum klimatyzatora i odległy szum samochodów z alei. Dziś ukończyła projekt, który odwlekała przez ostatnie trzy miesiące. Jeszcze trochę i roczna premia trafi do jej kieszeni.
Żaden z jej kolegów nie wierzył, że uda jej się zrealizować ten beznadziejny projekt. Wdrażanie nowego systemu księgowego w firmie zawsze przebiegało bezproblemowo, ale tym razem wszystko skomplikował opór działów regionalnych. „Znaleźli dziewczynę, która posprząta gruzy” – szeptano jej za plecami. Irina nie była dziewczyną. W wieku trzydziestu siedmiu lat pracowała już w korporacji od dziesięciu lat i doskonale wiedziała, jak rozwiązywać takie problemy.
Zgasiła światło w biurze i skierowała się do wind. Zadzwonił telefon komórkowy w jej torbie. Andriej, jej mąż.
„Czy przyjdziesz wkrótce?” zapytał bez powitania.
„Już wychodzę z biura. Będę w domu za czterdzieści minut” – odpowiedziała Irina, naciskając przycisk windy.
„Mama dzwoniła” – głos mojego męża brzmiał dziwnie, jakby miał mi powiedzieć coś ważnego, ale nie odważył się. „Zepsuła jej się klimatyzacja”.
- No i co z tego? Wezwanie fachowca to nic wielkiego – wzruszyła ramionami Irina, choć mąż tego nie widział.
- Tam nic nie da się naprawić. Jest stary. Ma co najmniej piętnaście lat – Andriej zrobił pauzę. – Musimy kupić nowy.
Winda przyjechała i Irina weszła do środka. Wiedziała już, do czego zmierza jej mąż, ale postanowiła dać mu szansę, żeby do końca się wypowiedział.
- A ile to będzie kosztować?
– Około czterdziestu pięciu tysięcy. Może pięćdziesiąt – mąż mówił teraz szybciej, jakby spieszył się, żeby zakończyć nieprzyjemną rozmowę. – Ale to nie problem. Już wszystko postanowiłem.
Irina się spięła. Co masz na myśli mówiąc „już wszystko postanowiliśmy”? Ich rodzinny budżet pękał w szwach. Kredyt hipoteczny, kredyt samochodowy, niedawne wakacje opłacone głównie kartą…
- A jak Pan o tym zdecydował?
- No cóż, premię masz dostać w przyszłym tygodniu. Wydamy ją. System split to dobra rzecz. Mamie ciężko w tym upale.
Irina poczuła, jak rumieniec napływa jej do policzków. Oczywiście, nie miała nic przeciwko wydawaniu pieniędzy na teściową. Walentyna Pietrowna była starszą kobietą i naprawdę trudno było jej mieszkać w mieszkaniu na piątym piętrze bez klimatyzacji. Ale chodziło o premię, którą wypracowała, ciężko pracując, by zrealizować beznadziejny projekt, nie śpiąc i nie jedząc wystarczająco przez ostatnie trzy miesiące.
„Andrieju” – powiedziała powoli Irina, wychodząc z windy i kierując się w stronę wyjścia z centrum biznesowego – „czy nie chciałbyś najpierw omówić ze mną, jak wykorzystamy moją premię?”
- O czym tu rozmawiać? – Mąż był szczerze zaskoczony. – Mama cierpi, a my mamy się nad tym zastanawiać? Już znalazłem model. Możemy go jutro kupić.
Irina zatrzymała się na środku korytarza. Ochroniarz spojrzał na nią pytająco, ale ona tylko pokręciła głową i odwróciła się do ściany.
„Myślałam, że odłożymy te pieniądze na zaliczkę za daczę” – powiedziała cicho. „Tak jak ustaliliśmy zimą”.
– Wynoś się stąd! – Głos Andrieja nabrał irytacji. – Co my tam będziemy robić? Plewić grządki? Rozmawialiśmy o tym. Mama jest teraz ważniejsza.
Irina wzięła głęboki oddech. „Rozmawialiśmy o tym” – wtedy Andriej stwierdził, że dacza to bezsensowne marnotrawstwo pieniędzy, a ona próbowała wytłumaczyć, że chce mieć swój własny kącik za miastem, gdzie mogłaby odpocząć od biurowego szaleństwa.
„Porozmawiajmy w domu” – powiedziała tylko i się rozłączyła.
Podróż do domu zajęła prawie godzinę. Korki, jak zawsze o tej porze, były potworne. Irina siedziała w minibusie, opierając czoło o szybę i myślała o tym, jak zaskakująco szybko coś, co budowano latami, się wali.
Ona i Andriej byli małżeństwem od dwunastu lat. Poznali się na studiach i pobrali na piątym roku. Początkowo mieszkali z jego rodzicami, potem wzięli kredyt hipoteczny i przeprowadzili się do własnego mieszkania. Nie mogli mieć dzieci – Irina miała problemy zdrowotne. Ale nie tracili nadziei, snuli plany i podróżowali tak dużo, jak tylko mogli.
Kiedy rok temu zmarł ojciec Andrieja, Walentyna Pietrowna została sama w trzypokojowym mieszkaniu po drugiej stronie miasta. Syn zaczął ją częściej odwiedzać, czasami nocując, zwłaszcza gdy Irina spóźniała się do pracy. Teściowa nigdy nie była przeciwna synowej, ale też nie było między nimi szczególnej serdeczności. Po prostu uprzejme stosunki, bez zbędnych słów i gestów.
Stopniowo Walentyna Pietrowna zaczęła zajmować coraz więcej miejsca w ich życiu. Początkowo Andriej zabierał ją do lekarzy, potem zaczął robić jej zakupy, a potem zaczął opłacać część rachunków. Irina nie protestowała – w końcu była jego matką. Ale ostatnio coraz bardziej wydawało jej się, że mąż przedkłada interesy matki nad ich wspólne plany.
Minibus zatrzymał się przed jej domem, a Irina wyszła na zewnątrz. Wieczór był ciepły, ale nie duszny. Dzieci bawiły się na placu zabaw, młode mamy siedziały na ławkach i ożywiały się, rozmawiając o czymś. Irina zamarła na chwilę, patrząc na ten idylliczny obraz. Kiedyś i ona marzyła o tym, żeby usiąść tu z wózkiem i porozmawiać o mleku modyfikowanym i pieluchach. Nie wyszło.
W domu czekał na nią nakryty stół i winne spojrzenie męża.
„Obiad gotowy” – powiedział, pomagając jej zdjąć płaszcz. „Zrobiłem makaron. Taki, jaki lubisz, z owocami morza”.
Irina skinęła głową i poszła do łazienki umyć ręce i ogarnąć się. W lustrze odbijała się zmęczona twarz z drobnymi zmarszczkami wokół oczu i w kącikach ust. „Kiedy ja się tak zestarzałam?” – pomyślała, przesuwając palcami po policzku.
Przy kolacji rozmawiali o różnych drobiazgach: o nowym serialu, który zaczęli oglądać, o planach na weekend, o tym, że muszą zrobić remont w łazience. Ani słowa o premii ani o klimatyzacji dla teściowej.
Dopiero gdy przeszli do salonu z filiżankami herbaty, Andriej powrócił do przerwanej rozmowy.
„Słuchaj, wiem, że mnie poniosło” – zaczął, zaglądając do kubka. „Ale mama strasznie cierpi z powodu tego zatkanego nosa. Jej ciśnienie skacze”.
Irina odstawiła herbatę i spojrzała na męża. Chciała zapytać, dlaczego jego matka nie może sobie kupić klimatyzacji za własne pieniądze – emerytura Walentyny Pietrowna była całkiem niezła, a do tego wynajmowała jeden pokój lokatorom. Ale zrozumiała, że to pytanie tylko rozzłości Andrieja.
„Nie mam nic przeciwko pomaganiu twojej matce” – powiedziała cicho. „Ale uraziło mnie, że podjąłeś już decyzję bez konsultacji ze mną. Jakby ta premia była twoja, a nie moja”.
„Co za różnica, czyje to?” Andriej wzruszył ramionami. „Mamy wspólny budżet”.
No i proszę. To, co dręczyło Irinę od kilku lat. Budżet ogólny, do którego dokładała prawie dwa razy więcej niż jej mąż. Andriej pracował jako inżynier w agencji rządowej – pensja była stabilna, choć nie najwyższa. Irina, awansując na stanowisko kierownika działu w dużej korporacji, przynosiła rodzinie główne źródło utrzymania.
„To jest różnica” – powiedziała stanowczo. „Pracowałam jak szalona przez trzy miesiące, żeby dostać tę premię. Miałam plany co do tych pieniędzy.
– Plany, plany – skrzywił się Andriej. – Zawsze masz jakieś plany. A gdzie ten żywy, ludzki udział? Mama cierpi!
- Andriej, posłuchaj – Irina starała się mówić spokojnie, choć w środku aż kipiało. – Nie odmawiam pomocy twojej matce. Ale możemy znaleźć inne wyjście. Na przykład kupić klimatyzator na raty albo…
– Na raty? – przerwał jej mąż. – Żartujesz! Po co mamy przepłacać, skoro mamy wolne pieniądze?
„To nie są darmowe pieniądze” – Irina pokręciła głową. „Planowałam odłożyć je na zaliczkę za domek letniskowy”.
- Znów ta dacza! – Andriej wstał i zaczął chodzić po pokoju. – Wiesz, że jestem przeciwny temu pomysłowi. Czy nie mogę wyrazić swojego zdania?
„Tak, mogę” – skinęła głową Irina. „Ale nie tak, jak ty to robisz. Nie decydując za mnie o wszystkim, a potem stawiając mnie przed faktem dokonanym”.
Andrzej zatrzymał się i przez dłuższą chwilę patrzył na swoją żonę.
„Czy żałujesz pieniędzy?” – zapytał wprost. „Czy żałujesz, że pomogłeś mojej matce?”
Irina poczuła coś w środku. Dwanaście lat małżeństwa, a on wciąż nie rozumie, że nie chodzi o pieniądze.
„Nie, Andriej” – odpowiedziała cicho. „Nie żałuję. Jestem urażona, że nie uważasz, że konieczne jest omawianie ze mną takich decyzji.
Mąż prychnął i odwrócił się w stronę okna.
- No cóż, przepraszam. Następnym razem poproszę o radę. To co, jutro idziemy po klimatyzację, czy nie?
Irina spojrzała na jego plecy i pomyślała, że już nie poznaje tego mężczyzny. Kiedy stał się tak bezduszny i obojętny na jej uczucia?
„Chodźmy” – powiedziała w końcu. „Ale pod jednym warunkiem”.
Andriej odwrócił się i pytająco uniósł brwi.
- Jakie inne warunki?
- Po tym, jak kupimy i zainstalujemy klimatyzator twojej mamy, usiądziemy i poważnie porozmawiamy o naszych planach na przyszłość. O tym, czego ja chcę i czego ty chcesz.
Mąż milczał przez chwilę, po czym niechętnie skinął głową.
- Dobrze. Jeśli tego chcesz, porozmawiajmy.
Sięgnął po pilota do telewizora i włączył jakiś kanał sportowy. Rozmowa dobiegła końca.
Irina dopiła zimną herbatę i poszła do sypialni. Chciała być sama, zebrać myśli. Wyjęła tablet z torebki i otworzyła folder ze zdjęciami domków letniskowych, które oglądała z agentem nieruchomości miesiąc temu. Szczególnie spodobał jej się ten, z małym domkiem i starymi jabłoniami. Wyobrażała sobie, jak ona i Andriej będą tam spędzać weekendy, zapraszać znajomych na grilla, jak dostaną psa – nie mogła trzymać zwierzaka w mieszkaniu w mieście z powodu alergii męża.
Głupie marzenia. Teraz zrozumiała, że Andriej nigdy nie podzielał jej pragnienia posiadania domu na wsi. Po prostu skinął głową i zgodził się, że da mu spokój. A potem, w odpowiednim momencie, znalazł powód, dla którego nie warto tego robić. I ostatnio prawie zawsze tym powodem była jego matka.
Irina zamknęła tablet i położyła się na łóżku, patrząc w sufit. Może rzeczywiście za bardzo skupiła się na tej daczy? Może powinna ustąpić, w końcu mówimy o starszej osobie, która potrzebuje pomocy…
Nie. Nie chodzi o daczę ani o pieniądze. Chodzi o to, że jej mąż przestał brać pod uwagę jej zdanie, jej życzenia, jej plany. Kiedy to się zaczęło? Rok temu, kiedy zmarł jego ojciec? A może wcześniej, kiedy stało się jasne, że nie będą mieli dzieci, a Andriej zaczął coraz częściej odwiedzać rodziców, gdzie jego siostrzeńcy stwarzali iluzję pełnoprawnego życia rodzinnego?
Telefon na stoliku nocnym zawibrował. To była wiadomość od Niny, jej starej przyjaciółki i koleżanki.
„Jak się masz? Skończyłeś raport? Byłem u szefa – jest zachwycony twoją pracą. Premia będzie ogromna! Świętujmy?”
Irina uśmiechnęła się smutno. Nie będzie można świętować. Bonus już został wypłacony – w systemie split dla mojej teściowej.
„Dziękuję, wysłałem raport. Co do oceny, tym razem nie. Rodzina ma znaczenie”.
Nina odpowiedziała niemal natychmiast.
„Wszystko w porządku? Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Jeśli będziesz potrzebował porozmawiać, zawsze jestem tutaj.”
Irina się nad tym zastanowiła. Może naprawdę powinna z kimś porozmawiać? Wyrzucić wszystko, co nagromadziło się przez te miesiące?
„Dzięki, przyjacielu. Może w przyszłym tygodniu gdzieś pójdziemy? Możemy usiąść i pogadać.”
„Oczywiście! Czy wtorek pasuje?”
„Wspaniale. Wtorek w naszej kawiarni o siódmej. Dobranoc!”
“Słodkich snów!”
Irina odłożyła telefon i zamknęła oczy. Tak, zdecydowanie potrzebowała z kimś porozmawiać. Bo od dawna nie udało jej się odbyć konstruktywnej rozmowy z mężem.
Następnego dnia ona i Andriej poszli do sklepu z AGD. Mąż zainspirowany, spędził całą podróż opowiadając jej o zaletach wybranego modelu klimatyzatora. Irina słuchała w milczeniu, od czasu do czasu kiwając głową w odpowiednich miejscach.
W sklepie Andriej natychmiast udał się do konsultanta i wspólnie zagłębili się w dyskusję na temat specyfikacji technicznej. Irina krążyła między rzędami, oglądając kolorowe pudełka i plakaty reklamowe. Nagle została wywołana.
- Irina? Irina Wiktorowna?
Odwróciła się i zobaczyła młodego mężczyznę w mundurze z odznaką. W jego twarzy było coś znajomego, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie go widziała.
- Nie poznajesz mnie? – uśmiechnął się mężczyzna. – Jestem Dmitrij, pracowałem w twoim dziale trzy lata temu. Jako stażysta.
Irina przypomniała sobie. Dima, student-stażysta, który pomógł im wdrożyć nowy system raportowania. Sprytny facet, zaproponowała mu nawet pozostanie w firmie po stażu, ale z jakiegoś powodu odmówił.
- Dima, oczywiście! Cieszę się, że cię widzę. Jak się masz? Gdzie teraz pracujesz?
– Tak, tutaj – wskazał na swoją odznakę. – Jestem tu zastępcą dyrektora sprzedaży. Postanowiłem zmienić branżę.
- A co, żałujesz tego?
- Ani trochę – uśmiechnął się Dmitrij. – Pensja jest wyższa, odpowiedzialność większa, a praca z ludźmi to moja pasja. A ty nadal tam jesteś?
„Tak, nadal w tym samym miejscu” – skinęła głową Irina. „Tylko teraz szefem wydziału”.
- Świetnie! Zawsze wiedziałem, że zajdziesz daleko. Byłeś najmądrzejszym menedżerem, z jakim kiedykolwiek pracowałem.
Irina była zawstydzona taką pochwałą.
- Dziękuję, miło to słyszeć.
- Co wybierasz? Może mogę pomóc?
— Klimatyzacja dla… — Irina zawahała się, nie wiedząc, jak poprawnie określić cel zakupu. — Dla krewnego.
- Chodźmy, pokażę ci nasze nowości – zaproponował Dmitrij. – Niektóre modele objęte są specjalną ofertą.
Poszli do działu klimatyzacji, gdzie Dmitrij zaczął opowiadać o różnych modelach systemów split. Irina słuchała jednym uchem, myśląc o tym, jak dziwnie potoczyło się życie. Ten młody chłopak, którego kiedyś uczyła podstaw pracy w korporacji, jest teraz odnoszącym sukcesy menedżerem i…
- Ira, jesteś! – podszedł do nich Andriej. – Modelkę już wybrałem, chodźmy załatwić papiery.
Spojrzał na Dmitrija podejrzliwie.
„To mój były kolega” – przedstawiła go Irina. „Dmitrij, to mój mąż Andriej”.
Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
„Miałeś szczęście z terminem” – powiedział Dmitrij. „Obecnie prowadzimy specjalną ofertę na montaż. Przy zakupie klimatyzatora otrzymasz 50% zniżki na montaż”.
- Świetnie! – cieszył się Andriej. – To my zajmiemy się montażem.
Podeszli do kas. Podczas gdy Andriej wypełniał papiery, Dmitrij cicho zapytał Irinę:
— Czy wiesz, że nasz sklep ma program lojalnościowy dla pracowników dużych firm? Twoja firma jest na liście partnerów. 15% zniżki na cały sprzęt.
- Naprawdę? – zdziwiła się Irina. – Nie, nie wiedziałam.
„Teraz wszystko załatwimy” – Dmitrij puścił oko i podszedł do kasjera.
Kilka minut później wrócił z dokumentami.
— No i wszystko gotowe. Uwzględniając wszystkie rabaty, wychodzi 38 tysięcy zamiast 47. Montaż jest darmowy. Kiedy najwygodniej będzie Ci z dostawą i montażem?
Andriej wyglądał na mile zaskoczonego.
„Czy możemy to zrobić jutro?” – zapytał. „Im szybciej, tym lepiej”.
– Nie ma problemu – skinął głową Dmitrij. – Jutro rano nasi ludzie przywiozą wszystko i zamontują. Oto moja wizytówka – podał ją Irinie. – Jeśli masz jakieś pytania lub potrzebujesz czegoś jeszcze, dzwoń o każdej porze.
Pożegnali się, a Irina z mężem opuścili sklep.
„Dobry facet” – zauważył Andriej, siadając za kierownicą. „I dał nam niezły rabat. Zobacz, jakie to szczęście!”
Irina skinęła głową, patrząc przez okno. Dziewięć tysięcy oszczędności to oczywiście dobry wynik. Ale nie zmieniało to istoty problemu.
„Pójdziemy do mamy?” – zaproponował Andriej. „Uszczęśliwimy ją”.
„Chodźmy” – zgodziła się Irina. Nie bardzo chciała iść do teściowej, ale dziwnie byłoby odmówić.
Walentyna Pietrowna mieszkała w starym, pięciopiętrowym budynku na obrzeżach miasta. Okolica była cicha i zielona, ale infrastruktura pozostawiała wiele do życzenia. Sklepy i przychodnia były daleko, a komunikacja miejska kursowała w długich odstępach.
W drzwiach powitała ich teściowa. Niska, szczupła kobieta z farbowanymi na czerwono włosami, ubrana w szlafrok.
„Wejdź, wejdź” – zaczęła się wiercić. „Właśnie upiekłam ciasta”.
Poszli do kuchni, gdzie stół był już nakryty. Walentyna Pietrowna zawsze przygotowywała się na ich przybycie, nawet jeśli wpadali bez zapowiedzi.
„Mamo, mamy świetną wiadomość” – zaczął Andriej, nalewając sobie herbaty. „Kupiliśmy ci klimatyzator. Przywiozą go i zamontują jutro”.
Twarz teściowej rozjaśniła się.
- Naprawdę? Och, dziękuję, kochani! – Zwróciła się do Iriny. – To ty, Iroczko, to zaproponowałaś, prawda? Zawsze wiedziałam, że mam złotą synową!
Irina uśmiechnęła się nerwowo, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Czy powinna skłamać i przypisać sobie zasługi za nieistniejącą inicjatywę, czy powiedzieć prawdę i zepsuć humor teściowej?
„Podjęliśmy wspólną decyzję” – powiedziała. „Wybraliśmy razem”.
- Tak, – odebrał Andrzej. – Mieliśmy szczęście, trafiliśmy na promocję. Zaoszczędziliśmy prawie dziesięć tysięcy.
– Och, jak dobrze! – ucieszyła się Walentyna Pietrowna. – Zastanawiałam się, jak przetrwam lato w tym dusznym miejscu. Lekarz mówi, że przy moim ciśnieniu nie mogę się przegrzać.
„My też tak myśleliśmy” – skinął głową Andriej. „Zdrowie jest najważniejsze”.
Pili herbatę i jedli ciasta, rozmawiając o najnowszych wiadomościach. Walentyna Pietrowna opowiadała o swoich sąsiadach, o serialu, który zaczęła oglądać, o tym, jak wzrosły ceny żywności w najbliższym sklepie.
Irina słuchała i kiwała głową, od czasu do czasu wtrącając jakieś słowa do rozmowy. Obserwowała męża – z jakim ożywieniem rozmawiał z matką, z jaką uwagą słuchał każdego jej słowa, jak śmiał się z jej żartów. Widziała go takiego tylko tu, w tym mieszkaniu. W domu był inny – milczący, pogrążony w myślach, często irytujący się drobiazgami.
Gdy mieli już wychodzić, teściowa nagle wzięła Irinę za rękę.
– Dziękuję, Iroczko – powiedziała cicho. – Andriusza powiedział, że powinnaś dostać premię. Wiem, że mogłeś wydać te pieniądze na siebie, ale mi pomogłeś. Dziękuję.
Irina poczuła gulę w gardle. A więc Andriej jednak powiedział matce o premii. I że pieniądze zostaną przeznaczone na klimatyzację. Nie powiedział jednak, że decyzja została podjęta bez zgody żony.
„Proszę bardzo, Walentino Pietrowna” – Irina wymusiła uśmiech. „Nie martw się, wszystko będzie dobrze”.
W drodze powrotnej Andriej był w świetnym humorze.
„Widziałeś, jaka mama była szczęśliwa?” – zapytał. „To dla niej naprawdę ważne”.
Irina milczała, patrząc przez okno na mijane domy i drzewa. Chciała zapytać męża, dlaczego powiedział matce o jej premii, ale bała się wszcząć nową kłótnię.
- Słuchaj – powiedział nagle Andriej – może jutro pójdziemy do tej restauracji, wiesz, gdzie w zeszłym roku obchodziliśmy twoje urodziny? Usiądziemy i uczcimy zakup. Ja cię postawię.
Irina zwróciła się do niego.
- Serio? Uczcijmy zakup klimatyzatora dla twojej mamy za moje pieniądze, a ty zaprosisz mnie na kolację?
Andriej zmarszczył brwi i gwałtownie zmienił pas ruchu na sąsiedni.
- Panie, Ira, co się z tobą ostatnio dzieje? Ciągle ze wszystkiego niezadowolony. Chciałem cię tylko uszczęśliwić.
- Przyjemne? – Irina poczuła, jak narasta w niej od miesięcy złość. – Myślisz, że to przyjemne, że decydujesz za mnie, jak mam wydawać moje pieniądze? Albo że mówisz mamie o mojej premii, jakby była własnością publiczną?
- Co się stało? – Andriej był szczerze zaskoczony. – Jesteśmy rodziną. Nie powinniśmy mieć sekretów.
„Rodzina to miejsce, gdzie decyzje podejmujemy wspólnie” – powiedziała cicho Irina. „A nie miejsce, gdzie jedno decyduje, a drugie słucha”.
Andriej gwałtownie zahamował na światłach.
- O co ci chodzi? Znów grasz na litości? Że biedna Iroczka, jej zły mąż zabrał jej pieniądze?
To była ostatnia kropla. Wszystko, co tłumiła w sobie przez ostatnie miesiące, nagle się wylało.
— Chodzi mi o to, że mam dość życia w rodzinie, w której moje zdanie nic nie znaczy. Gdzie moje pragnienia są zawsze na drugim planie. Gdzie muszę rezygnować ze swoich planów, bo zepsuła się klimatyzacja twojej mamy.
Andriej zwrócił się ku niej, w jego oczach malowało się szczere zdziwienie.
- Czy ty kompletnie oszalałeś? Żeby robić tyle hałasu o jakąś klimatyzację?
„Nie z powodu klimatyzacji” – Irina pokręciła głową. „Z powodu twojego nastawienia. Twojego nastawienia do mnie. Do nas. Do naszego małżeństwa”.
Samochód ruszył. Jechali w milczeniu przez kilka minut. W końcu Andriej powiedział:
- Co sugerujesz?
Irina spojrzała prosto przed siebie, na drogę. Odpowiedź na to pytanie znała od dawna, bała się tylko ją wypowiedzieć.
- Proponuję, żebyśmy się na chwilę rozstali. Potrzebuję przestrzeni do namysłu. Ty pewnie też.
Twarz męża stała się kamienna.
„Z powodu klimatyzatora?” powtórzył. „Chcesz zniszczyć dwunastoletnie małżeństwo przez jakiś klimatyzator?”
„Andriej, nie słyszysz mnie” – powiedziała Irina zmęczonym głosem. „To nie klimatyzacja. To my. To, kim się staliśmy. Ostatnio cię nie poznaję”.
„Nie poznajesz samej siebie” – warknął. „Zostałaś odnoszącą sukcesy bizneswoman, zarabiasz pieniądze i kręcisz nosem. A kto cię wspierał przez te wszystkie lata? Kto znosił twoje spóźnione prace, twoje podróże służbowe, twoje niekończące się projekty?”
Irina uśmiechnęła się gorzko.
— Kto płacił nam ratę kredytu hipotecznego przez ostatnie pięć lat? Kto płacił za twój samochód? Kto sponsorował nasze wakacje? I nie chodzi tu o pieniądze, Andriej. Chodzi o partnerstwo. O szacunek. O branie pod uwagę opinii innych.
Podjechali pod dom i w milczeniu poszli do mieszkania. Każdy zajmował się swoimi sprawami: Andriej włączył telewizor, Irina poszła do sypialni i wyjęła walizkę.
Gdy wyszła do salonu ze swoimi rzeczami, jej mąż nawet nie odwrócił głowy.
„Dokąd idziesz?” – to było wszystko, co zapytał.
„Do Niny” – odpowiedziała Irina. „Obiecuje mi, że jeśli będzie trzeba, to od dawna u siebie zamieszkam”.
- A jeśli co? – Andriej oderwał się w końcu od ekranu. – Czy przygotowywałeś się wcześniej do ucieczki?
„Nie po to, żeby uciec” – Irina pokręciła głową. „Żeby zrobić sobie przerwę. Oboje musimy pomyśleć”.
Mąż wstał i podszedł do niej.
„Dobrze” – powiedział niespodziewanie spokojnie. „Idź. Pomyśl. Tylko nie zapomnij, że jutro mama dostanie klimatyzator. Ktoś musi spotkać się z instalatorami”.
Irina zamarła z walizką w dłoni. Oto była. Nawet teraz, w chwili, gdy ważyły się losy ich małżeństwa, najważniejsze było dla niego pocieszenie matki.
„Spotkacie się” – odpowiedziała cicho. „To twoja odpowiedzialność”.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Andriej dogonił ją na korytarzu.
„Ira, zaczekaj” – po raz pierwszy tego wieczoru w jego głosie zabrzmiała nuta niepokoju. „Nie działajmy pochopnie. Może naprawdę powinniśmy omówić wszystko?”
Irina się odwróciła. Jej mąż stał przed nią, zdezorientowany, jakby nie rozumiał, co się dzieje.
„Już próbowaliśmy o tym rozmawiać” – powiedziała. „Znasz wynik. Potrzebuję czasu, Andriej. I ciebie też”.
„Ile?” zapytał. „Ile czasu potrzebujesz?”
Irina wzruszyła ramionami.
— Nie wiem. Tydzień, miesiąc… Ile czasu zajmie nam zrozumienie, czy chcemy ratować nasze małżeństwo.
Andriej patrzył na nią przez kilka sekund w milczeniu, po czym skinął głową.
- Dobrze. Idź. Po prostu… bądźmy w kontakcie, okej?
„Tak zrobię” – obiecała Irina i wyszła.
Na wejściu było cicho i chłodno. Powoli zeszła po schodach, wyszła na podwórko i wybrała numer Niny.
„Cześć” – powiedziała, gdy odebrała jej przyjaciółka. „Pamiętasz, jak zaproponowałaś, żebym u ciebie zamieszkała, o ile w ogóle? To „o ile w ogóle” właśnie nadeszło”.
Nina nie zadawała żadnych zbędnych pytań.
„Chodź” – powiedziała po prostu. „Czekam na ciebie”.
Irina wsiadła do taksówki i podała adres znajomej. Nie spojrzała w okna mieszkania, choć wiedziała, że Andriej prawdopodobnie stoi przy oknie i ją obserwuje.
Co będzie dalej? Czy wróci do domu za tydzień, za miesiąc? A może to początek końca ich małżeństwa? Irina nie wiedziała. Ale po raz pierwszy od dawna poczuła dziwną ulgę. Jakby wielki ciężar spadł jej z ramion. Ciężar niewypowiedzianych słów, niewylanych łez, niespełnionych nadziei.
Może wszystko się ułoży. Może Andriej zrozumie, w czym problem i znajdą kompromis. A może ona sama zrozumie, że egoistycznie wymaga zbyt wiele od mężczyzny, który troszczy się tylko o swoją matkę.
Ale Irina wiedziała jedno na pewno: nie będzie już dłużej milczeniem tolerować zniewagi, gdy ktoś będzie decydował za nią, jak ma żyć i na co wydawać zarobione przez nią pieniądze. Dość.
Taksówka wyjechała na aleję, a miasto rozbłysło światłami wieczornych witryn sklepowych. Przed nimi panowała niepewność, ale z jakiegoś powodu przerażała Irinę znacznie mniej niż perspektywa powrotu do mieszkania, gdzie jej zdanie nic nie znaczyło.
Bonus, klimatyzacja, dacza – to wszystko było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Prawdziwy problem tkwił głębiej: w związku, który, niezauważony przez oboje, przerodził się w monodram. A Irina nie chciała już być milczącym obserwatorem własnego życia.
Telefon w torbie zawibrował. Przyszła wiadomość od Andrieja: „Przepraszam. Nie chciałem cię urazić”.
Irina przeczytała i nie odpowiedziała. Może później. Kiedy ból ustąpi i będzie mogła jasno myśleć. Ale teraz musiała tylko dotrzeć do Niny i się przespać. Jutro będzie nowy dzień. I być może początek nowego życia.