Dzwonek zadzwonił dokładnie w chwili, gdy Vika zdjęła ostatnie ubranie i szykowała się do zanurzenia w wannie wypełnionej gorącą wodą i pianą o zapachu lawendy. Zamarła i nasłuchiwała. Może sobie to wyobraziła? Nie, dzwonek zadzwonił ponownie – uporczywie, długo. Tylko ludzie, którzy są pewni swojego prawa do niepokojenia właścicieli, tak dzwonią.
„Do diabła!” syknęła Vika, nakładając szlafrok i zostawiając mokre ślady na podłodze.
Przez wizjer widać było dostojną kobietę w eleganckim piaskowym płaszczu i kapeluszu, który zdawał się nosić tylko w starych radzieckich filmach. Wika zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi.
– Olga Pietrowna! Cóż za niespodzianka – uśmiech Viki przypominał uśmiech.
– Vikulya, kochanie! – Olga Pietrowna, nie czekając na zaproszenie, wyszła na korytarz i obficie spryskała synową obłokiem drogich perfum. – Przechodziłam, postanowiłam wpaść. Czy Andriusza jest w domu?
Nie czekając na odpowiedź, weszła do mieszkania i rozejrzała się dookoła, jakby było tu jej własnością.
„Nie, jest w podróży służbowej” – Vika wygładziła szlafrok, czując się boleśnie nie na miejscu we własnym domu. „Wróci za trzy dni”.
– Szkoda! Przywiozłam mu tylko domowy dżem i te ciasta, które tak uwielbia.
Olga Pietrowna położyła dużą torbę na stoliku nocnym i zaczęła rozpinać płaszcz, demonstrując całym swoim wyglądem zamiar pozostania.
„Czy zostaniesz… z nami?” Vika ostrożnie zapytała, czując, jak woda z włosów spływa po kołnierzu jej szlafroka.
– A gdzieżby indziej? Nie w hotelu! – Olga Pietrowna zaśmiała się, jakby usłyszała jakiś niedorzeczny dowcip. – Jestem tu tylko na kilka dni, poczekam na Andrieja, a potem wyjadę. Nie martw się, nie będę przeszkadzać.
Vika z tęsknotą spojrzała w stronę łazienki, gdzie czekała na nią chłodna woda.
„Olgo Pietrowna, byłoby miło uprzedzić cię o twoim przyjeździe. Przynajmniej bym się przygotowała” – wydusiła z trudem.
Teściowa uniosła swoje delikatnie wydepilowane brwi:
– Ostrzegać? Przed wizytą u własnego syna? – Z eleganckim gestem zdjęła kapelusz. – Nie gadaj głupot, dziewczyno.
Vika umyła naczynia, wytarła blat i z ulgą spojrzała na zegarek – była prawie jedenasta wieczorem. W końcu mogła iść spać. Dzień był nie do zniesienia. Olga Pietrowna zdążyła posprzątać wszystkie szafki w salonie, skomentować jakość prasowania pościeli, zapytać, dlaczego na kuchence nie ma domowego obiadu i trzy razy zadzwonić do syna, narzekając, że Vika „wcale nie cieszy się na jej widok”.
Vika skierowała się do sypialni, marząc tylko o jednym – zakopać twarz w poduszce i nie widzieć tej kobiety przez co najmniej kilka godzin. Ale głos teściowej dobiegł ją na korytarzu:
– Vikulya, nie oddasz mi swojej sypialni?
Vika się odwróciła.
– Przepraszam?
Olga Pietrowna siedziała w fotelu z filiżanką herbaty, skrzyżowała nogi i wyglądała, jakby właśnie powiedziała najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
„Nie mogę spać na kanapie, mam problemy z plecami. A w twoim pokoju gościnnym zawsze panuje bałagan” – zacisnęła usta. „Ostatnim razem, kiedy tu byłam, sam zaoferowałeś mi sypialnię”.
– Ostatnim razem Andriej i ja oddaliśmy ci naszą wspólną sypialnię i spaliśmy w pokoju gościnnym, – Vika poczuła, że zaczyna się gotować. – Teraz idę spać we własnym łóżku.
– Oczywiście – ton Olgi Pietrowna stał się lodowaty. – Rozumiem. Jestem tylko matką twojego męża. Pójdę do pokoju gościnnego, ale pomóż mi rozmontować to twoje biurko komputerowe. I proszę, przynieś czystą pościel.
Vika zacisnęła pięści.
„Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki zły” – głos Andrieja w telefonie brzmiał zmęczony i poirytowany. „Wiesz, jaka ona jest. Po prostu jej ustąpij, nie mam teraz czasu na rodzinne kłótnie”.
– Andriej, ona przestawia moje rzeczy, krytykuje każdy mój ruch, a wczoraj wyrzuciła połowę jedzenia z lodówki, bo „wyglądało nieświeżo” – szepnęła Wika do telefonu, zamykając się w łazience. – A teraz zaprosiła swoją przyjaciółkę Zinaidę Wasiljewnę! Siedzą w kuchni i dyskutują, jak źle ustawiłam meble!
– Vika, za dwie godziny muszę wygłosić prezentację, od której zależy kontrakt na milion dolarów. Możesz przestać wyzywać mnie od tych bzdur?
Andriej rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Vika przycisnęła czoło do chłodnych płytek i zamknęła oczy.
Kiedy wyszła z łazienki, kuchnia wypełniła się śmiechem. Olga Pietrowna i krępa kobieta z uczesanymi siwymi włosami siedziały przy stole zastawionym talerzami przekąsek i butelką koniaku.
– A oto nasza gospodyni! – zawołała Olga Pietrowna. – Poznajcie Zinoczkę, to Vika, żona mojego syna. Vika, to Zinaida Wasiljewna, moja stara przyjaciółka. Dołączcie do nas!
– Cześć, – Vika skinęła głową. – Przepraszam, mam dużo pracy.
– Co wieczorem? – zdziwiła się Zinaida Wasiliewna. – Usiądź, dziewczyno, powiedz mi, jak ty i Andriusza żyjecie. Oleńka mówi, że w ogóle nie umiesz gotować?
„Gotuję bardzo dobrze” – warknęła Vika. „Ale wolę nie poświęcać temu całego czasu”.
„Współczesna młodzież” – Zinaida Wasiljewna pokręciła głową. „W naszych czasach dziewczyny szczyciły się swoją umiejętnością tworzenia przytulnej atmosfery”.
„Wikuła jest zajęta” – powiedziała Olga Pietrowna z naciskiem. „Ciągle biega na spotkania. A Andriusza przychodzi do pustego domu”.
– Andriej wraca do domu, do żony, która zarabia nie mniej niż on – Vika wzięła jabłko z wazonu. – Coś jeszcze?
Wyszła z kuchni, nie czekając na odpowiedź.
Trzeciego dnia Vika przestała rozmawiać z Olgą Pietrowną. Wychodziła do pracy wcześniej niż zwykle, wracała późno, zamykała się w gabinecie i odpowiadała monosylabami. Jej teściowa zdawała się nawet nie zauważać tej zmiany – nadal zarządzała mieszkaniem, przemeblowywała i komentowała.
W piątek wieczorem Vika wróciła do domu i zamarła na progu. W mieszkaniu unosił się zapach wypieków, z kuchni dochodziły głosy i śmiech. Zajrzała uważnie do środka i zobaczyła Andrieja siedzącego przy stole z matką. Przed nimi stało ciasto, butelka wina i dwa kubki.
– Vika! – Andriej wstał, żeby ją powitać. – Czekamy na ciebie. Mama upiekła twoją ulubioną szarlotkę.
„To nie jest mój ulubiony” – powiedziała cicho Vika. „Ulubiony jest ten z wiśnią”.
„No cóż, byłam pewna, że z jabłkami” – Olga Pietrowna wzruszyła ramionami. „Mimo to wyszło pysznie, prawda, Andriuszo?”
„Mama gotuje niesamowicie” – Andriej przytulił Vikę. „Usiądź z nami i opowiedz nam, jak minął ci tydzień”.
„Jestem zmęczona” – Vika uwolniła się z jego uścisku. „I muszę wziąć prysznic”.
„Widzisz, Andriuszo” – westchnęła Olga Pietrowna, gdy Vika wyszła. „Mówiłam ci, że ona mnie nie znosi”.
W nocy Vika obudziła się po cichej rozmowie. Andriej siedział na skraju łóżka, a Olga Pietrowna stała w drzwiach w jedwabnym szlafroku.
„Mówię tylko, synu, że musisz się nad tym zastanowić”. Jej głos był miękki, pochlebczy. „Kobieta, która nie szanuje twojej matki, nie będzie szanować ciebie”.
– Mamo, nie róbmy tego teraz – przetarł oczy Andriej. – Właśnie wróciłem z podróży służbowej, jestem zmęczony.
„Wyjeżdżam za trzy dni i nie wiadomo, kiedy cię znowu zobaczę. Nawet nie dzwonisz do matki” – głos Olgi Pietrowna brzmiał obrażony. „I mieszkasz z kobietą, która nie nauczyła się podstawowej uprzejmości”.
„Wika nie jest niegrzeczna” – westchnął Andriej. „Jesteś po prostu… inna”.
– Inny? To teraz nazywają chamstwem?
Vika gwałtownie usiadła na łóżku:
– Słyszę wszystko.
Olga Pietrowna wzdrygnęła się, ale szybko się otrząsnęła:
– No to świetnie. Może teraz porozmawiamy szczerze.
„Z przyjemnością” – Vika włączyła lampkę nocną. „Wpadasz w nasze życie bez ostrzeżenia, krytykujesz wszystko, co robię, przestawiasz moje rzeczy, zapraszasz znajomych do mojego domu, a mimo to uważasz mnie za niegrzeczną?”
„Wika” – powiedział ostrzegawczo Andriej.
– Nie, niech mówi – Olga Pietrowna skrzyżowała ręce na piersi. – Co zrobiłam źle? Przyszłam do syna? Ugotowałam obiad? Posprzątałam twoje zaniedbane mieszkanie?
„Nie szanujesz moich granic” – Vika poczuła, że trzęsie się ze złości. „Zachowujesz się, jakby to był twój dom, a ja byłam przypadkowym gościem”.
– To jest dom mojego syna!
– To jest mój dom i Andriej!
– Dość! – Andriej uderzył dłonią w stolik nocny. – Jesteście oboje nie do zniesienia. Idę spać na kanapie.
Złapał poduszkę i wyszedł z sypialni, trzaskając drzwiami. Olga Pietrowna spojrzała na Vikę z takim triumfem, że miała ochotę rzucić w nią lampką stołową.
Rano Vikę obudził zapach kawy. W kuchni Andriej i Olga Pietrowna siedzieli przy stole, nakrytym naleśnikami, dżemem i śmietaną.
„Dzień dobry, śpiochu” – uśmiechnął się Andriej. „Mama wstała o szóstej, żeby to wszystko przygotować”.
– Dzień dobry, – Vika nalała sobie kawy. – Dziękuję, Olgo Pietrowna.
Teściowa skinęła głową z wdzięcznością:
– Usiądź i jedz zdrowo. Jesteś taka chuda, nic dziwnego, że jeszcze nie masz dzieci.
Vika zamarła z kubkiem przy ustach. Andriej się spiął.
– Mamo, zgodziliśmy się…
– Co się stało? – Olga Pietrowna była szczerze zaskoczona. – Po prostu się martwię. Mam już sześćdziesiąt pięć lat i wciąż nie mam wnuków.
„Rozwiążemy ten problem sami, bez twojej pomocy” – Vika odłożyła kubek na stół. „I byłabym wdzięczna, gdybyś nie komentował mojego ciała”.
– Och, jakie my jesteśmy delikatne! – Olga Pietrowna przewróciła oczami. – Za moich czasów nikt się takimi uwagami nie obrażał.
„Za waszych czasów kobiety nie miały prawa głosu” – odparła Vika. „Wiele się od tamtej pory zmieniło”.
„Dziewczyny, proszę” – błagał Andriej. „Zjedzmy po prostu śniadanie, dobrze?”
Jedli w napiętej ciszy. Vika czuła, jak jedzenie podchodzi jej do gardła pod czujnym okiem teściowej. W końcu Andriej odsunął talerz:
– Muszę iść do biura. Zabiorę kilka dokumentów i wrócę na lunch.
– W sobotę? – zdziwiła się Olga Pietrowna.
„Tak, projekt płonie” – pocałował matkę w policzek, po czym pochylił się w stronę Viki. „Nie zabijajcie się nawzajem, kiedy mnie nie będzie, dobrze?”
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Vika zaczęła zbierać naczynia ze stołu.
„Nie musisz się tym przejmować, sama to umyję” – powiedziała Olga Pietrowna. „Pewnie masz ważniejsze rzeczy do roboty”.
„Przestań” – Vika zaniosła talerze do zlewu. „Po prostu przestań”.
„Co?” teściowa uniosła brwi, udając zdziwienie.
– Te uszczypliwości, aluzje, próby przedstawienia mnie jako złej żony. Kocham twojego syna, opiekuję się nim i jesteśmy razem szczęśliwi. Czemu to ci nie wystarcza?
Olga Pietrowna westchnęła i złożyła ręce na kolanach, jak wzorowa uczennica.
– Bo widzę, że jest nieszczęśliwy.
– Co?
– Wygląda na wyczerpanego, schudł, ciągle pracuje. I po co? Żeby utrzymać twój styl życia?
– O jakim stylu życia mówisz? – Vika nie mogła uwierzyć własnym uszom. – Zarabiam nie mniej niż on!
„Ale ty nie jesteś głową rodziny” – warknęła Olga Pietrowna. „Kiedy wyszłam za mąż za jego ojca, zrozumiałam, że moim zadaniem jest stworzenie w domu takiej atmosfery, aby mój mąż mógł odpocząć od ziemskich trosk. A ty…”
– A ja uważam, że Andriej i ja jesteśmy równymi partnerami, a nie panem i służącą! – Vika chwyciła ręcznik i wytarła ręce z furią. – I wiesz co? Zapytaj syna, czego chce, zamiast narzucać mu swoje przestarzałe wyobrażenia o rodzinie!
Wybiegła z kuchni, czując, że policzki ją pieką.
Vika spędziła cały dzień w sypialni, pracując na laptopie i wychodząc tylko do toalety. Andriej wrócił bliżej wieczora z torbami zakupów i butelką wina.
„Ogłaszam rozejm” – powiedział, zaglądając do sypialni. „Wyjdź, zamówiłem pizzę”.
Vika pokręciła głową:
– Nie jestem głodny.
– Vika, ile jeszcze? – Andriej usiadł obok niej na łóżku. – Mama jutro wyjeżdża, bądź jeszcze trochę cierpliwa.
— Do następnego razu, kiedy pojawi się bez zapowiedzi i będzie mnie dręczyć przez tydzień? — Vika zatrzasnęła laptopa. — Nie, dziękuję. Wolę tu siedzieć.
Andriej westchnął:
– Wiesz, mojemu ojcu było łatwiej. Po prostu szedł do garażu, kiedy mama zaczynała go dręczyć.
— Nie mamy garażu.
„Ale mam kartę kredytową i dobrą restaurację za rogiem” – uśmiechnął się. „Chodźmy na kolację we trójkę? Mama będzie zadowolona”.
„Mama będzie szczęśliwa” – powtórzyła Vika. „A co ze mną?”
Uśmiech Andrieja zniknął.
– Słuchaj, rozumiem, że trudno ci znaleźć wspólny język. Ale to moja matka i nie mogę jej porzucić tylko dlatego, że się nie dogadujecie.
„Nie proszę cię, żebyś ją porzucił!” – wykrzyknęła Vika. „Proszę cię tylko o ustalenie granic! Powiadom nas o swoim przyjeździe, zatrzymaj się w hotelu, nie ingeruj w nasze życie osobiste – podstawowe sprawy!”
– Ona nie zrozumie.
– Bo nie chcesz jej tego wytłumaczyć!
Andrzej wstał:
– Nie będę jej pouczał. To stara kobieta, przyzwyczajona do pewnego porządku rzeczy. Nie mogę jej zmienić.
„Ale możesz poświęcić mój komfort” – Vika odwróciła się do okna. „Idź na kolację do mamy. Nie jestem głodna”.
Kiedy Vika obudziła się w środku nocy, odkryła, że Andrieja nie ma. Znalazła go w salonie, śpiącego na sofie, niezgrabnie zwiniętego w kłębek, z kocem rzuconym na podłogę. Na stoliku kawowym obok dwóch kieliszków stała pusta butelka po winie.
Vika zamarła w drzwiach. Siedziały więc razem z Olgą Pietrowną, popijając wino i oczywiście dyskutując o tym, jaką złą żoną była. Cudownie.
Wróciła do sypialni, wyjęła z szafy walizkę i zaczęła metodycznie pakować do niej rzeczy. Dość. Pięć dni upokorzenia, pięć dni poczucia się jak obca osoba we własnym domu. Jeśli Andriej nie zrozumie, jak bardzo ta kobieta szkodzi ich małżeństwu, nie będą mogli być dłużej razem.
Spakowawszy absolutne minimum, Vika zapięła walizkę, napisała krótką notatkę i położyła ją na kuchennym stole. „Nocuję u Aliny. Porozmawiamy jutro, kiedy twojej mamy nie będzie”. Kierowała się już do drzwi, gdy usłyszała cichy głos:
— Wychodzisz?
Olga Pietrowna stała w drzwiach kuchni, w jedwabnym szlafroku i z idealnie ułożonymi włosami, mimo późnej pory.
– A co cię to obchodzi? – Vika odłożyła walizkę. – Masz, czego chciałeś. Możesz świętować swoje zwycięstwo.
„Nie chciałam, żebyś odchodziła” – Olga Pietrowna wyglądała na autentycznie zdezorientowaną. „Chciałam tylko…”
— Być główną kobietą w życiu syna? — Vika poczuła narastającą w niej wściekłość. — Kontrolować nasze życie? Udowodnić, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra? Co dokładnie?
Olga Pietrowna weszła do kuchni i usiadła na krześle:
— Chciałam, żeby był szczęśliwy.
„Był szczęśliwy, zanim się pojawiłeś” – Vika poszła za nią. „Byliśmy szczęśliwi”.
– Naprawdę? – Olga Pietrowna spojrzała na nią. – Powiedział mi, że od pół roku kłócicie się o dzieci. Że nie chcecie ich mieć, a on marzy o rodzinie.
Vika zamarła.
– Co?
– Zadzwonił do mnie miesiąc temu z płaczem, powiedział, że możesz się rozwieść. Dlatego przyszłam – chciałam zobaczyć, co się dzieje, pomóc.
„To nieprawda” – Vika pokręciła głową. „Nie planowaliśmy rozwodu”.
– Może ci nie powiedział. Mężczyźni często ukrywają swoje uczucia.
— A może to wszystko wymyśliłeś, żeby usprawiedliwić swoją inwazję?
Olga Pietrowna wyjęła telefon z kieszeni szlafroka, przewinęła coś i podała go Vice. Na ekranie widniał dialog z Andriejem. „Mamo, Vika i ja ciągle się kłócimy. Ona mówi, że nie jest gotowa na dzieci, że potrzebuje kariery. A ja chcę rodziny. Boję się, że nie będziemy mogli być razem”.
Vika odwróciła się do okna. Deszcz bębnił o szybę, zacierając światła nocnego miasta.
„Wiesz” – powiedziała w końcu – „nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Gdyby Andriej chciał mieć dzieci już teraz, powiedziałby mi. Rozmawialiśmy o tym nie raz i zawsze doszliśmy do wniosku, że najpierw musimy uporządkować nasze kariery i kredyty hipoteczne.
„Nie chciał cię zdenerwować” – uparcie powtarzała Olga Pietrowna. „Wie, jak ważna jest dla ciebie twoja kariera”.
– Przestań – Vika odwróciła się do niej. – Przyszłaś bez ostrzeżenia, wtargnęłaś w nasze życie, upokarzałaś mnie przez pięć dni, a teraz próbujesz mnie przekonać, że to wszystko dla dobra twojego syna? To się nie uda. Nie wyjdę z domu. Ty wyjeżdżasz jutro, a następnym razem zadzwoń najpierw i zapytaj, czy możemy cię przyjąć.
Olga Pietrowna zacisnęła usta:
– Nie rozumiesz. To mój syn. Moje jedyne dziecko. Nie mogę po prostu siedzieć i patrzeć na niego…
– Co masz na myśli, mówiąc, że jest kim? – przerwała Vika. – Żyje własnym życiem? Zakłada własną rodzinę? Kocha kobietę, którą wybrał?
– Jak on popełnia moje błędy!
Olga Pietrowna nagle uderzyła pięścią w stół, przez co pozostawiony tam wieczorem kubek podskoczył.
— Ja też odkładałam posiadanie dzieci dla kariery. A potem mąż odszedł, mówiąc, że chce normalnej rodziny, z dziećmi, z domowymi posiłkami. I zostałam sama, w wieku trzydziestu lat, z małym dzieckiem na rękach. Wiecie, jak to jest?
„Nie” – odpowiedziała szczerze Wika. „Ale wiesz, jaka jest różnica między nami? Nie próbuję narzucać Andriejowi mojej wizji szczęścia. Jeśli chce mieć dzieci, niech sam mi powie, a nie skarży się matce, która pospieszy z rozwiązaniem jego problemów. Ma trzydzieści cztery lata, do cholery!”
Olga Pietrowna spojrzała na nią z nowym wyrazem twarzy – wyrażającym szacunek lub zdziwienie.
– Naprawdę nie boisz się, że go stracisz?
Vika wzięła głęboki oddech:
– Oczywiście, że tak. Codziennie. Ale nie mogę budować szczęścia na strachu. Nie mogę mieć dzieci tylko dlatego, że boję się, że on odejdzie. To… złe.
Wzięła swoją walizkę:
– Noc spędzę u koleżanki. A ty pomyśl nad tym, co powiedziałaś. Jeśli Andriej naprawdę chce rozwodu, niech mi to powie prosto w twarz, a nie będzie płakał do ciebie przez telefon.
Vika była już przy drzwiach, gdy Olga Pietrowna zawołała do niej:
– Vika…
– Co?
– Skłamałem. Nie powiedział, że chce rozwodu. Powiedział tylko, że pokłóciliście się o dzieci.
Vika powoli opuściła walizkę:
– Dlaczego to wszystko zorganizowałeś?
„Bo się boję” – oczy Olgi Pietrowna były suche, a jej głos spokojny. „Boję się, że pewnego dnia obudzę się i zdam sobie sprawę, że jestem sama. Że mój syn żyje własnym życiem i nie ma w nim dla mnie miejsca”.
Vika spojrzała na tę kobietę – zadbaną, silną, nieustępliwą – i zobaczyła w niej jedynie przestraszoną, samotną staruszkę.
„Musisz znaleźć własne życie, Olgo Pietrowna” – powiedziała cicho. „Swoje własne hobby, własne radości. Andriej nie może być sensem twojego istnienia. To dla niego zbyt wielki ciężar.
Rano, kiedy Vika się obudziła, Olgi Pietrowna już nie było. Andriej siedział w kuchni, pił kawę i przeglądał wiadomości w telefonie.
„Wyszła?” zapytała Vika, nalewając sobie kawy.
– Tak, złapałem taksówkę o szóstej rano – Andriej odłożył telefon. – Co ci się wczoraj przydarzyło?
– Pod względem?
„Poprosiła mnie, żebym przekazał ci jej przeprosiny za to, że »nie uszanowałeś twoich granic«” – spojrzał podejrzliwie na żonę. „Dałaś jej coś do picia?”
„To bardzo zabawne” – Vika usiadła naprzeciwko. „Właśnie rozmawialiśmy”.
– I co, nagle zdała sobie sprawę, że była w błędzie?
„Niezupełnie” – Vika zamyśliła się, mieszając kawę. „Raczej oboje coś sobie uświadomiliśmy”.
Zatrzymała się, zbierając myśli:
– Wiesz, zawsze uważałem ją za po prostu apodyktyczną sukę… kobietę, która chce wszystkich kontrolować. Ale wczoraj zdałem sobie sprawę, że ona po prostu się boi. Boi się cię stracić, boi się, że cię jej odbiorę, boi się, że stanie się niepotrzebna.
Andriej uniósł brwi ze zdziwienia:
— Jesteś pewien, że tylko rozmawialiście?
„Przestań” – Vika spojrzała na niego bez uśmiechu. „Nie chodzi o to, że nagle się w niej zakochałam. Nadal jest nie do zniesienia. Ale zdałam sobie sprawę z jednego: albo ustalimy jasne granice, albo ten koszmar będzie się powtarzał w kółko.
Andriej postawił filiżankę na stole:
„Co proponujesz?”
– Przyjeżdża tylko na zaproszenie, zatrzymuje się w hotelu, a terminy wizyty ustalamy z góry – powiedziała Vika stanowczo, bez wahania. – A ty bierzesz odpowiedzialność za wyjaśnienie jej tego. Nie ja – ty. Bo mam już dość bycia złą synową w tej sztuce.
„Ona się nie zgodzi” – Andriej pocierał skronie. „Nie znasz jej”.
– No to mamy problem – Vika wstała od stołu. – Bo nie będę już żyć w ciągłym oczekiwaniu, że drzwi się otworzą i twoja matka pojawi się w naszym mieszkaniu ze swoimi roszczeniami. Mam dość bycia obcą we własnym domu.
„Stawiasz mi ultimatum?” Głos Andrieja nabrał metalicznego brzmienia.
„Stawiam warunek, bez którego nie widzę sensu kontynuowania tego małżeństwa” – Vika wzięła kubek i skierowała się do wyjścia z kuchni. „Zdecyduj”.
Nie odwróciła się, choć bardzo chciała zobaczyć jego minę. Nadszedł czas wyboru – albo byli rodziną, albo on nadal był synem matki, żyjącym według jej zasad.
Za mną rozległ się dźwięk tłuczonego kubka.
v7∙Najnowsza
PublikujKopiuj
Rano, kiedy Vika wróciła do domu, Olgi Pietrowna już nie było. Andriej siedział w kuchni, pił kawę i przeglądał wiadomości w telefonie. Na stole leżała jej notatka.
– Vika – wstał, żeby się z nią spotkać. – Gdzie byłaś?
„U Aliny” – skinęła głową w stronę notatki. „Ja ją napisałam”.
– Dlaczego odszedłeś?
„Bo mam dość upokarzania we własnym domu” – Vika usiadła naprzeciwko niego. „Czy twoja matka odeszła?”
– Tak, o siódmej rano zamówiła taksówkę – pocierał skronie. – Powiedziała, że spóźniła się na pociąg.
– I to tyle?
– Powiedziała, że miałeś rację co do ostrzeżeń o jej przybyciu – spojrzał na Vikę ze zdziwieniem. – Co się z nią stało? Nigdy jej takiej nie widziałem.
Vika wziął swój kubek i wziął łyk.
– Rozmawialiśmy. Powiedziała mi, że dzwoniłeś do niej i narzekałeś na mnie. Na to, że nie chcę mieć dzieci.
Andriej odwrócił wzrok:
– Nie narzekałem. Po prostu… powiedziałem mu, że się pokłóciliśmy.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to dla ciebie takie ważne?
„Bo wiem, że chcesz najpierw zbudować swoją karierę. I szanuję to, naprawdę”. Ujął ją za rękę. „Po prostu… czasami mam wrażenie, że to „kariera przede wszystkim” nigdy się nie skończy.
Vika uwolniła rękę:
– Dlaczego rozmawiasz o tym z matką, a nie ze mną?
„Ja… ja nie wiem” – wyglądał na zdezorientowanego. „Zadzwoniła i zapytała, jak się czuję, a ja…”
– I postanowiłeś zrzucić na nią nasze problemy, wiedząc, jak ona mnie traktuje? – Vika pokręciła głową. – Świetnie.
Milczeli. Za oknem trąbiły samochody, gdzieś w oddali rozbrzmiewała muzyka.
„Więc chcesz mieć dzieci już teraz?” – zapytała w końcu Vika.
Andriej przeczesał włosy ręką:
— Chcę, żebyśmy mieli plan. Nie „kiedyś później”, ale konkretny termin. Za rok, za dwa lata, nie ma to znaczenia. Ale chcę mieć pewność, że to się wydarzy.
– Mogłeś mi o tym po prostu powiedzieć.
– Bałam się, że odbierzesz to jako presję.
Vika zaśmiała się gorzko, bez radości:
– A zorganizowanie mi testu w postaci nagłego przyjazdu twojej matki nie jest oczywiście żadnym naciskiem?
„Nie prosiłem jej, żeby przyszła!” – oburzył się Andriej. „To był jej pomysł!”
– Ale jej nie powstrzymałeś. Nie ostrzegłeś mnie – Vika wstała od stołu. – Wiesz co? Muszę pomyśleć. O nas, o dzieciach, o twojej matce – o wszystkim.
Skierowała się w stronę wyjścia z kuchni, ale zawróciła przy drzwiach:
– I jeszcze jedno, Andriej. Następnym razem, gdy będziesz chciał omówić nasze problemy, porozmawiaj o nich ze mną, a nie z mamą. Inaczej po prostu nie będzie „następnego razu”.
Dwa tygodnie później przyszła wiadomość od Olgi Pietrowna: „Drodzy Andrieju i Viko, planuję przyjechać do waszego miasta 15-go w interesach. Czy mogę u was zatrzymać się na dwa dni? Jeśli to będzie nieodpowiednie, zrozumiem i zarezerwuję hotel”.
Vika pokazała wiadomość Andriejowi. Wzruszył ramionami:
– Zdecyduj sam.
„Nie” – pokręciła głową. „Nie sama. Razem decydujemy, to jest nasz dom”.
Andriej westchnął ciężko:
„Mam już dość bycia między dwoma ogniami”.
— I jestem zmęczony tym, że czuję się jak statysta we własnym domu.
Siedzieli w kuchni, popijając zimną herbatę. Od dwóch tygodni nie rozmawiali – naprawdę, szczerze – o dzieciach ani o przyszłości. Po prostu wrócili do swojej zwykłej rutyny: praca, obiad, telewizja, sen. Jakby nic się nie stało.
„Wiesz co?” – powiedział nagle Andriej. „Zadzwoń do niej i powiedz, że wyjeżdżamy na kilka dni. Na wakacje, żeby spotkać się ze znajomymi, nieważne”.
Vika spojrzała na niego ze zdziwieniem:
„Na serio?”
– Oczywiście – zaśmiał się cicho. – Naprawdę musimy gdzieś pojechać. Tylko we dwoje. Porozmawiać o wszystkim. Zdecydować, czego chcemy.
Vika uśmiechnęła się szczerze po raz pierwszy od dawna:
„Dobrze. Powiem jej, że wychodzimy”.
– I zarezerwujcie sobie domek w lesie. Bez komunikacji, bez ludzi. Tylko ty i ja.
– Cześć, Olgo Pietrowna? Tu Vika, – wzięła głęboki oddech. – A co do twojego przyjazdu piętnastego… Nie, nie, nie chodzi o to, że nam to nie odpowiada. Po prostu Andriej i ja wyjeżdżamy na te dni… Tak, nagle postanowiliśmy… Co? Nie, nie przez ciebie, od dawna mieliśmy plany… Co masz na myśli mówiąc „bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności”?
Vika przewróciła oczami i spojrzała na Andrieja, który pokazywał jej kciuk w górę, aby ją zachęcić.
– Olgo Pietrowna, bądźmy szczerzy. Andriej i ja chcemy być sami, żeby rozwiązać pewne kwestie. Bez świadków, bez doradców, tylko on i ja… Co? Tak, również w sprawie dzieci… Nie, to nie jest rozmowa telefoniczna… Tak, oczywiście, opowiemy ci wszystko później…
Kiedy rozmowa w końcu dobiegła końca, Vika rzuciła telefon na kanapę:
„Jest nie do zniesienia! Teraz jest pewna, że damy jej wnuki!”
Andriej roześmiał się i przyciągnął ją do siebie:
„Ale naprawdę mamy jej dać wnuki?”
„Nie” – Vika położyła dłonie na jego piersi. „Porozmawiamy o tym, czy jesteśmy gotowi na ten krok. I czy jest nam teraz potrzebny”.
Westchnął i puścił ją:
„Oczywiście. Żartowałem”.
Vika pochyliła głowę:
„Chciałabyś?”
– Co?
— Idź i miej dzieci.
Andriej spojrzał na nią z niezrozumiałym wyrazem twarzy – wyrażającym albo nadzieję, albo strach.
„Tak” – powiedział w końcu. „Chciałbym”.
Vika zamyśliła się, przygryzając wargę:
„Może więc powinniśmy spakować nie tylko rozmowy”.
Miesiąc później zadzwonił dzwonek do drzwi. Vika, owinięta ręcznikiem po prysznicu, przeklęła i spojrzała przez wizjer. Olga Pietrowna stała na progu z walizką.
Vika szeroko otworzyła drzwi.
– Olgo Pietrowna, miło byłoby uprzedzić o twoim przyjeździe. Przynajmniej bym się przygotował.
Teściowa uśmiechnęła się z poczuciem winy:
– Przepraszam, kochanie. Dzwoniłam do Andrzeja, ale nie odebrał. Postanowiłam zrobić niespodziankę.
„Niespodzianka” – powtórzyła Vika. „Wiesz, że nie lubię niespodzianek”.
„Wiem, wiem” – Olga Pietrowna ze skruchą skłoniła głowę. „Ale miałam bilety na wystawę, pomyślałam – może chciałabyś pójść ze mną? Jak ostatnio”.
Vika zmrużyła oczy:
„Jaki jeszcze raz ‘ostatni raz’?”
– Kiedy byliśmy na wystawie impresjonistów w zeszłym miesiącu, podobało ci się, sam to powiedziałeś.
Vika westchnęła i odsunęła się, pozwalając teściowej wejść.
„Proszę wejść. Andriej zaraz tu będzie”.
Nie powiedziała, że poszła na wystawę z Olgą Pietrowną tylko dlatego, że zadzwoniła i zapytała o to – po raz pierwszy w całej ich znajomości. Nie powiedziała, że było to strasznie niezręczne, ale obie próbowały. I obie, jak się zdawało, czerpały z tego jakąś dziwną przyjemność.
„Jestem tu tylko na kilka dni” – Olga Pietrowna odłożyła walizkę. „I zatrzymam się w hotelu, nie martw się”.
– Dlaczego? – Vika była zaskoczona swoim pytaniem. – W pokoju gościnnym jest łóżko składane.
„Jesteś pewna?” Coś na kształt nadziei błysnęło w oczach teściowej. „Naprawdę mogę zatrzymać się w hotelu”.
„Jestem pewna” – Vika poprawiła ręcznik. „Pozwól mi się tylko ubrać i ostrzec Andrieja”.
Poszła do sypialni, wyjęła telefon i napisała do męża: „Twoja matka przyjechała. Bez zapowiedzi. Pisze, że do ciebie dzwoniła”.
Minutę później nadeszła odpowiedź: „Nic nie wiem! Zabicie jej nie wystarczy! Powiedz jej, że się spóźnię, nie chcę jej widzieć”.
Vika uśmiechnęła się i napisała: „Spokojnie. Zostaje tylko na kilka dni, chce mnie zabrać na wystawę. Powiedziałam, że może zostać z nami”.
“Czy ty zwariowałeś?”
„Być może. Ale wiesz, po tej naszej podróży patrzę na wiele rzeczy inaczej”.
Andriej nie odpowiedział. Vika ubrała się, uczesała i poszła do kuchni, gdzie Olga Pietrowna już robiła herbatę.
„Andriej się spóźni” – powiedziała, siadając przy stole. „Na jaką wystawę chciałeś mnie zaprosić?”
Pół godziny później, gdy już rozmawiali o zbliżającej się wystawie i najnowszych wiadomościach, zadzwonił telefon Viki. Wiadomość od Andrieja: „Jak myślisz, powiedzieć jej teraz, czy poczekać?”
Vika spojrzała na teściową, która z entuzjazmem opowiadała o swoim nowym hobby – kursach fotografii. Cóż, nawet nie wiedziała, że Olga Pietrowna interesuje się fotografią.
„Powiemy to razem. Wieczorem. Przy kolacji” – odpowiedziała.
“Jasne?”
„Tak. W końcu ma prawo wiedzieć, że wkrótce zostanie babcią”.
Vika odłożyła słuchawkę i uśmiechnęła się do Olgi Pietrowna:
„Przepraszam, czy pani coś mówiła?”
– Pytałem, czy ty też chcesz się zapisać na te kursy? Moglibyśmy iść razem.
Vika się nad tym zastanowiła. Wcześniej sama myśl o spędzeniu z tą kobietą więcej czasu niż to konieczne wywołałaby u niej atak paniki. Ale teraz…
„Wiesz,” powiedziała, „to naprawdę świetny pomysł…”