„Dima, właśnie jadłeś, dokąd idziesz dziś wieczorem?” – zapytała Ałła ze współczuciem męża, udając, że otwiera piękne niebieskie oczy i składa dłonie. Od razu domyśliła się, kto późnym wieczorem obciążył Dimę obowiązkami.
⁃ Tak, mama poprosiła mnie, żebym odebrał tapetę ze sklepu budowlanego i im ją zaniósł. Powiedziała, że to pilne, bo jutro będą ją kleić. Kazała mi się pospieszyć, zanim sklep zamknie.
⁃ Czy ten sklep nie oferuje dostawy? — zapytała kpiąco żona. Nie było śladu po jej udawanym zaskoczeniu i zaniepokojeniu. — Powinniśmy im polecić zakupy w dużych sieciach — mają darmową dostawę.
⁃ No cóż, ta pewnie jest opłacona, skoro pyta. Czemu miałaby płacić, skoro mam samochód? – Dima odpowiedział dokładnie tymi samymi słowami, co jego matka.
⁃ Tak, twój czas i benzyna nic nie znaczą, nie mówiąc już o czasie kuriera. – Alla kontynuowała przyspieszanie.
⁃ Proszę cię, nie zaczynaj, jestem już zmęczony, a ty jeszcze bardziej naciskasz mi na mózg. – zapytał mąż wzrokiem zbitego psa i zatrzasnął drzwi.
W tym tygodniu codziennie po pracy załatwiał sprawy swojej mamy. Zaczęła remont i wysłała syna do różnych sklepów specjalistycznych. Nie chciała kupować wszystkiego na raz na dużym targu.
⁃ Sama wiesz, że sklepy specjalistyczne oferują lepszą jakość i ciekawszy wybór niż te duże. Przecież wszystko tam jest z Chin i rozpada się, gdy tylko się je wypluwa. Drzwi kupuje się w sklepie z drzwiami, hydraulikę w sklepie hydraulicznym, a tapety tylko w sklepie z tapetami. – powiedziała kategorycznie Galina Iwanowna.
A podczas gdy Dima był w pracy, jego matka chodziła po sklepach specjalistycznych w całym mieście, robiła zakupy i zostawiała zamówienia aż do jego przyjazdu wieczorem.
Zwykle wpadał po pracy, ale dziś jego matka najwyraźniej zapomniała przyjść na czas i przypomniała sobie o zamknięciu sklepu dopiero na godzinę przed jego zamknięciem. „Dobrze, że przynajmniej moi rodzice mieszkają niedaleko, a ja mam blisko domu” – pocieszał się Dima. Rodzice jego żony mieszkali po drugiej stronie miasta, ponad godzinę drogi. Na szczęście nie prosili go, żeby cokolwiek przywiózł lub zabrał. W przeciwnym razie musiałby się rozstać albo rozwieść.
Kiedy Dima szedł do sklepu, Ałła postanowiła zadzwonić do matki i o tym porozmawiać.
⁃ Znów był w interesach Galiny Iwanowny. Znów żałowała pieniędzy za dostawę, ale wcale nie współczuje synowi. Sama jesteś matką dorosłych dzieci, ale wytłumacz mi, czy nie rozumiesz, że twój syn wraca wieczorem zmęczony z pracy, a jedyne, czego pragnie, to zjeść i spędzić wieczór jak najspokojniej w towarzystwie ukochanej żony? Czy jego komfort nic dla ciebie nie znaczy?
⁃ Oczywiście, że tak, kochanie. Dlatego nigdy bym tego nie zrobił. A tak w ogóle, skoro normalne sklepy mają wszędzie darmową dostawę, to po co kupować coś, gdzie takiej dostawy nie ma?
⁃ Nie wiem. To tak, jakby ona specjalnie chciała, żeby spędzał więcej czasu z nią, a nie ze mną. I tak nie widuję męża całymi dniami, wraca wyczerpany, jedyne, co może zrobić, to zjeść i zasnąć przed telewizorem. Nie ma już siły na życie intymne. To tak, jakbym żyła z zombie.
Czekam na weekend, żeby spędzić razem czas, gdzieś wyjechać tylko we dwoje, odpocząć od tych czterech ścian i od jego irytujących krewnych, ale oni wciąż tu są. Latem, w każdą sobotę rano, dzwoniła Galina Iwanowna i domagała się, żebym zabrała ich wszystkich na daczę. I przywiozła w niedzielę wieczorem. A Dimoczka, jak wierny pies, robił to regularnie.
- Cyrk.
- Jaki “cyrk”? – Alla straciła zapał do narzekań. – O, pies cyrkowy, no tak, dokładnie! Jego krewni dobrze go wyszkolili! Myślałam, że cyrk będzie zamknięty, kiedy nadejdą mrozy. Ale nie, teraz dzwonią w sobotnie poranki i żądają, żeby Dima zabrał ich wszystkich do hipermarketu. Żeby mogli zaopatrzyć się w jedzenie na cały tydzień. Mówi mi tak, chodźmy też: chciał spędzić razem czas – chodźmy razem na zakupy.
A oto moja weekendowa rozrywka: zakupy spożywcze z jego rodziną. Docieramy do domu przed obiadem ledwo żywi.
Proponuję, żebyśmy chociaż wyszli wieczorem – do kina albo restauracji. Ale on prosi, żebym został w domu, żeby nigdzie indziej nie iść. A co ty na to? Jako dobra i kochająca żona, zgadzam się, a jego ciotka dzwoni wieczorem i prosi, żeby odebrać siostrzeńca z Pałacu Sportu. Widzisz, oni wszyscy nie mają samochodu, a my mieszkamy niedaleko i możemy pomóc – „przecież nie ma nikogo innego!”.
Gdybyśmy byli w kinie, mógłby łatwo odmówić, ale tutaj nie potrafi skłamać. Albo po prostu powiedzieć, że nigdzie nie chce iść. A oni są tacy przebiegli, że od razu pytają: „Jesteś w domu?”. Jeśli powie, że tak, to rozumieją, że nie odmówi i proszą go, żeby gdzieś poszedł. Naprawdę go denerwują. I nie własne dzieci, ciotki i wujkowie, dzwonią i wozimy je tu i tam, ale mojego Dimę. Widzisz, ich dzieci są zajęte, ty, Dimoczka, masz wolne. – Alla przedrzeźniała ciotkę męża.
- Dziewczyno, twój mąż cię w ogóle nie ceni!
A co z twoimi prośbami i pragnieniami? Co on dla ciebie robi? Słucham cię i rozumiem, że nic nie znaczysz dla swojej Dimy. Nie masz własnej, oddzielnej rodziny, ale Dima ma wielką rodzinę. Jesteś tam tylko nowym krewnym, którego w ogóle się nie ceni. A którego pragnienia są na ostatnim miejscu w tym „łańcuchu pokarmowym”.
– Przesadzasz, mamo. Po prostu nie proszę o nic, kiedy widzę, że jest zmęczony. Żal mi go. Ale nie żal mi jego rodziny! Są po prostu irytujący! Są strasznie cwani, a Dima nie ma do nich pretensji. Puszcza tylko jedną płytę: „Przecież to rodzina. Tak, i naprawdę nie mam nic do roboty. Odpoczynek to nie praca”. I idzie zrobić cyrkowy program o cudzych sprawach.
Dobrze, rozumiem, że gdyby zebrali wszystkie prośby i zakupy jednego dnia, zabrałby wszystkich naraz. Przynajmniej trochę by się zastanowili nad życzeniami Dimy. Ale nie, nikomu by to nawet nie przyszło do głowy. Kiedy to proponuję, patrzą na mnie jak na zarazę. Ich wyjazdy są spontaniczne, nieplanowane. Nie chcą wykorzystywać Dimy i nie planują z góry go obciążać. On im po prostu pomaga, kiedy zajdzie taka potrzeba – tak właśnie przedstawiają swoją bezczelną eksploatację!
Alla nie zauważyła, jak bardzo się zdenerwowała i zaczęła chodzić tam i z powrotem po pokoju, machając rękami, aż uderzyła palcami o krawędź stołu. Nagły ból odwrócił jej uwagę od fali zjadliwego użalania się nad sobą i gniewu na krewnych męża.
- Nie możesz po prostu podnieść słuchawki i powiedzieć, że Dimy nie ma w domu? I dać im spokój!
- Jak mogę odebrać telefon Dimy zamiast niego? On pierwszy wyrwie mi telefon z rąk i będzie upierał się, że jest w domu, dowodząc prawdy. Znów pomyliłaś go z telefonem stacjonarnym, mamo. Za twoich czasów w każdym mieszkaniu był jeden telefon, który każdy mógł podnieść i po prostu skłamać, że męża nie ma w domu. Teraz każdy ma swój telefon, który reaguje na odcisk palca właściciela. Nadal nie zainstalowałaś tej funkcji?
– Zapomniałam, wyobrażasz sobie, Alloczko! – Tatiana Aleksandrowna zaśmiała się ze swojego roztargnienia. – Przypomniałam sobie, jak odstraszałam chytrych kolegów twojego ojca, którzy chcieli go zakopać w pracy w weekend. Nie, mówię, że jest w domu, wyszedł. A pół godziny później: „Wyobraź sobie, jeszcze nie wrócił”. Godzinę później: „Co za zbieg okoliczności, znowu wyszedł!”. Tak, kiedyś było łatwiej.
A teraz wystarczy, że zasypiesz męża swoimi sprawami i prośbami.
„Ale obiecałeś mi się opiekować! I to było zanim zadzwonili krewni. Więc powiedz im, że nie możesz złamać obietnic, które dałeś żonie. Bo inaczej, jakim jesteś człowiekiem?”
Albo poproś go, żeby zabrał cię gdzieś na zakupy lub do załatwienia pilnej sprawy. Niech te rzeczy będą blisko kina lub restauracji, a nagle zapragniesz tam z nim pójść: „Co za wspaniała okazja! Tak długo nie mogliśmy iść do kina, a akurat trafiliśmy w pobliżu – taki los!”. I koniecznie dodaj: „Nie ma mowy!” – i wepchnij go do właściwego budynku. Jego rodzina go tam nie zawiezie.
„Może się uda…” powiedziała zamyślona Alla, nawijając pasmo jasnych włosów na palec.
– I jeszcze jedno – kontynuowała Tatiana Aleksandrowna, dodając sobie otuchy. – Wyłącz dyskretnie jego telefon, kiedy wróci do domu. Przynajmniej nie potrzebujesz do tego odcisku palca? I tyle – nikt nie zadzwoni. Cisza i piękno!
- Tak, jak się dowie, że celowo wyłączyłam mu telefon, to zrobi awanturę! I nie uda mi się tego zrobić niezauważonym – zawsze nosi go w kieszeni albo kładzie obok siebie.
- Oczywiście, że to ty musisz zdecydować, ale ja bym tak zrobił, gdyby teściowa mojego Pietii ciągle go nękała.
W tym momencie rozległ się dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
Alla spojrzała na zegarek – jej męża nie było już od około dwóch godzin. Dobrze, że pomyślała o zadzwonieniu do matki, bo inaczej przez cały ten czas rozpaczałaby i nakręcała się na próżno. Ale przynajmniej się odezwała i dała upust emocjom.
— Wyobrażasz sobie, mama ma nową obsesję! Chce sama zrobić remont, bez zatrudniania specjalistów. Mówi, po co ci duża rodzina? Poza tym wszyscy mieszkają w pobliżu i mogą pomóc. Prawie kazała mi natychmiast wymieszać klej i położyć nową tapetę na stare. Przekonałem ją, że najpierw musimy przynajmniej zerwać stare i otynkować ściany. Nie wiem, gdzie tata patrzy – uda jej się zmarnować połowę materiałów budowlanych za jego plecami. Będziemy musieli znowu iść do sklepów.
Z tymi słowami Dima zaczął zsuwać się po ścianie i z powodzeniem wylądował prosto na pufie w korytarzu. Nadal był ubrany i obuty, jakby nie wierzył, że nie musi już nigdzie iść i w końcu może się rozebrać. Po kilku minutach siedzenia w tej pozycji odetchnął głęboko i zaczął zdejmować kurtkę i buty.
– A ja chciałam cię prosić, żebyś mi zrobiła masaż – Alla zaczęła kręcić się jak kot. – Pamiętasz, obiecałaś dawno temu. Spełniasz prośby matki, ale moje kompletnie ignorujesz. Obiecujesz nawet zabrać siostrzeńców do klubu – i zabierasz ich za każdym razem. A ile razy obiecywałaś, że zrobisz mi masaż, pójdziesz do kina, zabierzesz mnie do restauracji, na lodowisko? I nie dotrzymujesz słowa!
„Pozwól mi teraz zamienić się miejscami z twoją matką: spełnisz moje prośby, ale zignorujesz jej?” – zasugerowała Alla z delikatną nadzieją w głosie, głaszcząc wewnętrzną stronę ud męża przez dżinsy.
- Alloczka, słyszysz siebie?
Jakie lodowisko? Jesteś małą dziewczynką? – Dima zdjęła miękkie dłonie z nóg i gwałtownie wstała. – Mówię ci, będziesz musiała pracować u rodziców w weekendy jako parobek. Zapiszesz się do mnie na przodownika robót remontowych, czy zostaniesz w domu?
Alla również wstała, ciężko wzdychając. Chciała płakać, ale pociągała nosem, wściekle wciągając wszystko, co próbowało się wydostać.
„Wiem, że nie jesteś zachwycona” – Dima objął żonę ramieniem. „Ale to nasi rodzice, jak moglibyśmy im nie pomóc? A sama wiesz, że jeśli zignorujemy mamę, nigdy nas nie zostawi w spokoju: będzie nas wytykać do końca życia. Chodźmy do kina w tygodniu po pracy, dobrze? Obiecałem pomagać rodzicom tylko w weekendy” – zaproponował Dima pojednawczo, całując żonę w czubek głowy.
„Dobrze” – mruknęła Alla spod pachy. „Ale nie obiecałam żadnych napraw i nie planuję tego robić”.
„Tak zrozumiałem i już powiedziałem o tym mamie” – zaśmiał się mąż.
W nocy, słuchając równego oddechu śpiącej żony, Dima pomyślał: „Jakie to szczęście, że pojawił się ten remont u rodziców! Jeszcze przez kilka miesięcy będę mógł bez obaw spotykać się z Ludką. Udało mi się nawet wpaść dziś na godzinkę”. Obrócił się na drugi bok i zasnął, niezwykle z siebie zadowolony.