Galina Pawłowna była nieszczęśliwa, odkąd jej syn sprowadził Weronikę do domu. Od samego początku nie lubiła swojej synowej. Skromna, cicha, ubiera się skromnie. Pracuje jako nauczycielka w szkole podstawowej – zarabia grosze. Nie dorównuje synowi, odnoszącemu sukcesy prawnikowi.
Gdyby tylko poznał kogoś bardziej interesującego… Odkąd syn się ożenił, Galina Pawłowna nigdy nie przegapiła okazji, by przypomnieć Weronice o swoim, delikatnie mówiąc, „niegodnym” pochodzeniu. Zjadliwe uwagi posypały się na Weronikę niczym z rogu obfitości: albo włoży zbyt prostą sukienkę, albo będzie mówić zbyt cicho.
– Synowa Swietłany Pietrowna to prawdziwy skarb! Prowadzi własny biznes i ubiera się zgodnie z najnowszymi trendami, w przeciwieństwie do niektórych – Weronika podsłuchała kiedyś rozmowę swojej teściowej.
Weronika, pomimo swojej potulności, niezłomnie znosiła ataki. Szczerze kochała Andrieja, a on odwzajemniał jej uczucia i nie zwracał uwagi na wyrzuty matki. Młodzi mieszkali osobno, ale Galina Pawłowna często ich odwiedzała. Ukrywała się za troską i za każdym razem znajdowała powód do krytyki.
W sobotni poranek Weronika krzątała się w kuchni, smażąc naleśniki. Galina Pawłowna, jak zawsze, pojawiła się na progu.
„Znowu te twoje naleśniki” – wycedziła, krzywiąc się z obrzydzenia. „I wszystko z mąki, bez pożytku. Robię tylko naleśniki z otrębami i niskotłuszczowym kefirem, dietetyczne”.
Weronika bez słowa położyła na stole talerz naleśników i wyjęła słoik kwaśnej śmietany.
– Czemu milczysz, jakbyś miała wodę w ustach? – Galina Pawłowna nie uspokoiła się. – Zależy mi na tobie! Spójrz na siebie! Przytyłaś po urodzeniu córki!
Treści sponsorowane
polecane przez
Egejskie.
Sprawdźcie wyniki testów!
Jesteśmy gotowi pomóc!
– I co z tego? – Weronika spojrzała na teściową wyzywająco. – Kocham mojego męża, mamy cudowną córkę. A ty chcesz, żebym nosiła sukienki od znanych projektantów?
– Dokładnie! – podchwyciła Galina Pawłowna. – Powinnaś bardziej dbać o swój wygląd, Weroniko. Nie zaszkodzi schudnąć i odświeżyć garderobę. Inaczej będziesz chodzić jak szara myszka!
– Mamo! – wtrącił się nagle Andriej. – Jak długo jeszcze? Nie masz dość wtrącania się w nasze życie?
– Synu, życzę ci wszystkiego najlepszego – zaczęła lamentować Galina Pawłowna. – Chcę, żebyś był dumny ze swojej żony. Żeby błyszczała na imprezach, a nie piekła naleśniki w kuchni.
„Mamo, kto potrzebuje twoich przyjęć?” Andriej nie mógł się powstrzymać.
Galina Pawłowna, obrażona, odwróciła się.
„Dobrze” – mruknęła. „Skoro nie potrzebujesz mojej pomocy, pójdę”.
Wyszła, głośno trzaskając drzwiami.
Wieczorem, po ułożeniu córki do snu, Weronika nalała sobie herbaty i pomyślała: Jak długo Galina Pawłowna będzie się z nią użerać? Owszem, nie nosiła markowych ubrań i nie błyszczała na imprezach towarzyskich. Ale czy to naprawdę było najważniejsze?
Weronika zobaczyła zdjęcia byłych dziewczyn Andrieja. Teściowa pokazała jej je wszystkie. W luksusowych strojach, z perfekcyjnymi fryzurami i manicure. I czasami wciąż nachodziła ją grzeszna myśl – może Andriej potrzebuje nowej żony? Stylowa, spektakularna… Ale kiedy Weronika zobaczyła, z jaką miłością mąż na nią patrzy, wszelkie wątpliwości zniknęły.
Weronika miała własne mieszkanie, odziedziczone po babci. Spędziła tam całe dzieciństwo i mieszkała tam, dopóki nie poznała Andrieja. Weronika wcześnie straciła rodziców. Jej ojciec miał wypadek samochodowy, gdy miała pięć lat. A kilka lat później jej matka straciła równowagę z powodu choroby. Weronikę wychowywała babcia. Miła, ale surowa.
Przez całe życie pracowała w bibliotece i zaszczepiła wnuczce miłość do czytania. Dzięki książkom Weronika zapomniała o trudnościach. Wszystkie problemy zostały za nią, a ona zanurzyła się w niesamowitym świecie pełnym przygód i romansu.
Kiedy zmarła jej babcia, Weronika została zupełnie sama. W tamtej chwili wydawało jej się, że świat się zawalił. Ale właśnie wtedy poznała Andrieja. To było tak, jakby zwrócił jej słońce. Andriej był o kilka lat starszy od Weroniki.
Pracował jako prawnik w dużej firmie. Wydawał jej się człowiekiem z innego świata. Zupełnie jak bohater romantycznej książki. Pewny siebie, przystojny, szarmancki.
Pobrali się rok później. Skromne wesele, tylko te najbliższe. Ale Galina Pawłowna była sceptyczna co do wyboru syna.
„Mógłeś znaleźć lepszą partnerkę” – prychnęła, patrząc na Veronicę przez lornetkę, którą nosiła na szczególnie oficjalne okazje.
Ale Andriej był nieugięty. Kochał Weronikę, a jej „nieszlachetne” pochodzenie wcale mu nie przeszkadzało. Początkowo, po ślubie, mieszkali u Andrieja. Jego mieszkanie było duże, trzypokojowe, w nowym domu. Rok później urodziła im się córka. Mała Aneczka. Wyglądała dosłownie jak aniołek! Miała pulchne i zaróżowione policzki. A jej oczy były bardzo duże i niebieskie.
Zupełnie jak tata. Wraz z narodzinami wnuczki Galina Pawłowna nieco złagodniała. Uwielbiała Aneczkę i z radością się nią opiekowała, rozpieszczała prezentami. Ale Weronikę nadal traktowała chłodno.
– No cóż, Weroniko – powiedziała pewnego dnia Galina Pawłowna, kołysząc wnuczkę. – Teraz pewnie na dobre zadomowisz się w domu? Z córką nie możesz nawet marzyć o karierze. A teraz ciągle pracujesz w tej swojej szkole. Gdybyś tylko otworzyła własny biznes…
Weronika westchnęła ciężko. Dlaczego teściowa nie mogła jej zaakceptować? Dlaczego ciągle porównywała ją do synowej przyjaciółki? Krótko mówiąc, lata mijały, a Weronika i Galina Pawłowna wciąż nie mogły się dogadać. Weronika nie lubiła jeździć do teściowej. Ale dziś Galina Pawłowna poprosiła ją o pomoc w zrobieniu dżemu. Jej przyjaciółka przywiozła wiśnie z daczy, a Galina Pietrowna nie dałaby rady sama.
Mieszkanie teściowej znajdowało się w centrum miasta. Był to budynek z czasów stalinowskich, z wysokimi sufitami. Ciężkie dębowe drzwi, stary, nadgryziony zębem czasu parkiet. W mieszkaniu unosił się zapach naftaliny i czegoś ulotnego i starodawnego, jakby czas płynął tu inaczej. Weronika z trudem przecisnęła się przez wąski korytarz, zastawiony starymi meblami, których teściowa uparcie nie chciała wyrzucić.
W kuchni praca szła już pełną parą. Galina Pawłowna czarowała przy piecu. W powietrzu unosił się bogaty aromat wiśni. Weronika postawiła na stole kosz z ciastami, które upiekła po drodze.
„Och, zjawiłaś się bez kurzu” – powiedziała Galina Pawłowna, nie odwracając się. „Myślałam, że nawet nie będę czekać”.
Weronika po cichu zaczęła myć ręce. Przyzwyczaiła się już do uszczypliwych uwag teściowej i nie brała ich sobie do serca. W końcu przyszła tu nie po to, żeby się kłócić, ale żeby pomagać. Czas mijał im na rozmowie. Kiedy skończyły, Galina Pawłowna zaprosiła Weronikę do stołu.
„Wiesz, od dawna marzyłam o daczy” – powiedziała nagle Galina Pawłowna. „O własnym małym ogródku. Inaczej siedziałabyś tu w mieście i wdychała ten smród. Postanowiłam więc sprzedać twoje kawalerkę i za te pieniądze kupić sobie daczę”.
Weronika była zaskoczona.
„Co masz na myśli?” to było wszystko, co mogła powiedzieć Weronika, zaskoczona taką bezczelnością.
Galina Pawłowna spokojnie popijała herbatę, patrząc niewzruszenie na synową.
– No i tyle – powiedziała spokojnie. – Wynajmujesz za grosze, nic z tego. A ja potrzebuję daczy. Mieszkanie jest w centrum, sprzedamy je z zyskiem. Damy ci część pieniędzy, możesz sobie coś kupić. Andriej już ci wszystko dał. Mieszkasz w luksusowym apartamencie, mąż na to zarabia.
Weronika była bez słowa z powodu tej bezczelności.
„Nie sprzedam tego mieszkania” – stanowczo stwierdziła Weronika.
„Co się stało?” odpowiedziała Galina Pawłowna z niewzruszonym wyrazem twarzy.
– Nic. Chcesz daczę, to weźmiesz kredyt.
– W moim wieku?
„Nic nie wiem” – Weronika wstała od stołu. „Jeśli chcesz daczy, zaoszczędź pieniądze. Albo zapytaj Andrieja”.
Po powrocie do domu Weronika opowiedziała wszystko Andriejowi. Jej mąż, wysłuchawszy opowieści Weroniki, zmarszczył brwi. Znał charakter matki doskonale, ale taka nieuprzejmość i bezczelność niemiłosiernie go uderzyła. W jego głowie dojrzewał jednak pewien plan.
W następny weekend zabrał Weronikę i Aneczkę poza miasto.
„Dokąd idziemy?” zapytała ciekawie córka.
„Zobaczysz” – uśmiechnął się tajemniczo Andriej.
Wkrótce podjechali pod piękny, dwupiętrowy dom z poddaszem, otoczony zadbaną działką.
– Podoba ci się? – zapytał Andriej. – To będzie nasza dacza. Kupiłem ją w zeszłym tygodniu. Nie kłóćmy się już. Lepiej, żeby cała rodzina tu odpoczywała.
Opowiedzieli o tym również Galinie Pawłownie. Początkowo narzekała, ale potem wszyscy spędzili pierwszy wspólny weekend na daczy. Teściowa jakoś złagodniała. Po raz pierwszy poczuła wstyd za swoje zachowanie.
Wkrótce relacje między Galiną Pawłowną a Weroniką uległy zmianie. Oczywiście nie zaprzyjaźniły się, ale nauczyły się przynajmniej w pewnym stopniu szanować. Czasami się kłóciły, oczywiście, ale szybko się pogodziły.
Galina Pawłowna założyła ogródek warzywny na daczy i cała rodzina chodziła tam na grille. A potem Weronika zaszła w ciążę. Galina Pawłowna pomagała synowej w opiece nad wnukiem, niemal bez moralizatorstwa.