- Nie rozumiem, gdzie jest szaszłyk? Kola, obiecałeś mięso! – zapytała siostra z niezadowoloną miną.
- Katia, czemu jesteś taka kapryśna? Jaki szaszłyk? No to sama oceń, kto by ci go ugotował i kiedy? Ja dopiero wróciłem z pracy. Tatiana też właśnie przyjechała – wyjaśnił z niezadowoleniem swojej siostrze Mikołaj.
Katia, młodsza siostra Mikołaja, od dzieciństwa uważała się za pępek świata. Księżniczkę, przed którą każdy powinien drżeć. I choć sama niewiele w życiu osiągnęła, to jednak nauczanie i dawanie popisu – to było dla niej najważniejsze.
Ciągłe niezadowolenie dotyczyło wszystkiego, co ją otaczało, od pogody po wybory prezydenckie. Ale ona sama była najmądrzejsza i najbardziej kompetentna, piękna i pewna siebie. To była jej taktyka.
Katerina postanowiła odwiedzić brata Koli i jego żonę Tatianę. Ta podróż była doskonałą okazją, by po raz kolejny pokazać swoją wyższość i wytknąć synowej jej wady. To swoisty sposób na wywyższenie się kosztem innych.
Kiedy dziewczyna weszła do mieszkania brata, była zaskoczona. Nie powitała jej tam życzliwa Tatiana ani zapach świeżo ugotowanego obiadu. Choć właśnie tego spodziewała się szwagierka. I już miała przygotowane słowa, które powie synowej. Że przytyła i przestała być atrakcyjna.
Katia uważała, że Tatiana nie potrafi gotować i ciągle czepiała się jej kulinarnych eksperymentów. Jej zdaniem, na stole synowej nigdy nie było nic smacznego, wszystko było mdłe i nieapetyczne. A mieszkanie, w którym mieszkali, wydawało jej się szare i nudne, pozbawione godnego szyku, który sama Katarzyna miała w swoim wynajętym mieszkaniu.
Dlatego też, opowiadając bratu o swojej wizycie, jasno dała do zrozumienia, że nie miałaby nic przeciwko spróbowaniu szaszłyka.
- No cóż, zobaczymy. Szaszłyk nie jest zły, jest smaczny – odpowiedział wymijająco Mikołaj.
Mężczyzna założył, że jego siostra przyjedzie w dzień wolny, a on będzie miał okazję zamarynować i usmażyć mięso dla swojego gościa.
Jednak jego kapryśna siostra pokrzyżowała wszystkie plany i przyjechała w dzień roboczy.
Wchodząc do mieszkania, Katerina zdała sobie sprawę, że nikt się jej tam nie spodziewał. Po kilku sekundach twarz młodej kobiety wykrzywiła się z rozczarowania. Na stole nie było ani pieczeni, której tak bardzo pragnęła, ani piwa – jej ulubionego napoju na miły wieczór.
– Obiecałeś, że na mnie poczekasz! Gdzie szaszłyk? A piwa na stole też nie widzę. Jest w lodówce czy co? – zapytała siostra z nadzieją. – Myślałam, że będziesz przygotowany na moje przybycie.
Podczas gdy Katia szła do brata, który mieszkał na obrzeżach miasta w nowym wieżowcu, jej głowę wypełniały obrazy soczystego szaszłyka, nad którym unosił się dym, zaostrzający apetyt. A jej nos już łaskotał aromat pikantnych przypraw. Wyobrażała sobie, jak podzieli się z przyjaciółką Daszą, że miała szczęście spróbować prawdziwego szaszłyka u szwagierki i brata, wysyłając jej zdjęcie z wystawnej uczty.
- Słuchaj, właśnie wróciłem z pracy. Musisz zrozumieć. Tania zaraz tu będzie, coś ugotuje i nakryje do stołu. A ty jej pomożesz, skoro przyszedłeś dzisiaj. Spodziewaliśmy się ciebie w sobotę! – powiedział niezadowolony Mikołaj.
- Gotować? No, dobrze! Przyjechałam z wizytą. A kiedy ludzie przyjeżdżają, robią sobie przerwę od gotowania. Dobra, poczekam na Tatianę – wycedziła Katerina, siadając przed telewizorem. – Masz chociaż piwo?
Sama podeszła do lodówki i wyjęła stamtąd puszkę spienionego napoju, która gdzieś tam zaginęła.
Wkrótce pojawiła się gospodyni. Tatiana wyglądała na zmęczoną. Widząc szwagierkę, zdała sobie sprawę, że dziś nie będzie mogła odpocząć.
- Cześć! – powiedziała Katia. – Długo wracałaś z pracy. Masz tu gości, a stół nie jest nakryty. No, spiesz się i pokaż, jaka z ciebie gospodyni domowa. Twój mąż obiecał mi szaszłyk. Ale widzę, że dziś go nie dostanę.
„Cześć, tak, nie spodziewaliśmy się ciebie” – odpowiedziała Tanya sucho, ale pomyślała sobie: „Teraz dostaniesz stolik, będziesz zachwycona!”
- Przytyłaś czy coś? – Katerina nie wytrzymała i ukłuła synową.
– Nie, to ty przytyłaś. Ale nic dziwnego. Z twoją miłością do szaszłyków i fast foodów – odparła śmiało Tania, już zmęczona drwinami siostry męża.
– Moja waga jest w porządku! – odpowiedziała szwagierka, dumnie unosząc brodę. – Ale tu jest bałagan. Nie możesz posprzątać? W normalnej rodzinie by się to nie zdarzyło! Rozumiem tę pracę, ale musisz ze wszystkim nadążać, Tanya. Bierz ze mnie przykład! W moim domu panuje idealny porządek! Ani odrobiny kurzu, ani odrobiny brudu! I wszystko jest na swoim miejscu!
– Jesteś pewna, że niczego nie pomyliłaś? To nasz dom. I Mikołajowi i mnie jest tu dobrze – odpowiedziała Tatiana, żeby szwagierka dała jej spokój.
Ale tak się nie stało! Po prostu dała się ponieść emocjom. A piwo, które wypiła, bulgotało w jej wnętrzu, domagając się jasnych emocji.
- A co to takiego? – bezczelny gość wskazał na nową zasłonę w salonie. – Nie uważasz, że absolutnie nie pasuje do twojego wnętrza? Mogłeś się ze mną skonsultować. Chętnie bym ci podpowiedział, który kolor by do niej pasował. Nie bez powodu zaglądam na strony internetowe z poradami dotyczącymi projektowania wnętrz.
Ale gospodyni nie słuchała już Kateriny. Poszła do kuchni. Była bardzo głodna po dniu pracy. A jednocześnie musiała dać nauczkę tej snobce, siostrze męża, która miała o sobie zbyt wysokie mniemanie.
- No i co tu mamy? – Szwagierka weszła do kuchni jakieś piętnaście minut później, zacierając ręce w oczekiwaniu na smaczny i kaloryczny obiad. – Och, apetyt mi się poprawił! No, zrób mi przyjemność, jestem gotowa!
Jednak gdy jej wzrok padł na stół z talerzami, zadowolony wyraz twarzy został zastąpiony grymasem rozczarowania.
- Co to jest?! Tanya, żartujesz sobie? Celowo włożyłaś tu to świństwo? To świńskie jedzenie! Gdzie jest normalne jedzenie? – zapytała głośno Katerina.
– To normalne, zdrowe jedzenie. Specjalnie przygotowałam dziś sałatkę z komosy ryżowej, pieczone warzywa i świeżo wyciskany sok z pietruszki i selera. To bardzo zdrowe, Katya. Specjalnie dla ciebie!
- Co? Pożyteczne? Nie rozśmieszaj mnie! – szwagierka robiła się coraz bardziej wściekła.
– Oczywiście. Jesteś panną i w ogóle nie dbasz o wagę ani o zdrowie! Piwo, smażone mięso, grillowane kiełbaski – nic z tego nie wyjdzie – odpowiedziała Tatiana, uśmiechając się do męża.
Katya wyglądała na rozgniewaną. Zdrowe jedzenie było ostatnią rzeczą, jakiej spodziewała się po tym wieczorze.
Tatiana znów się uśmiechnęła, bo miała jakiś sekretny plan, który teraz z powodzeniem wprowadzała w życie.
- Naprawdę nic już dziś nie postawisz na stole? – Katerina wciąż nie wierzyła, rozglądając się po kuchni i z nadzieją zaglądając do pustego piekarnika. – A ty to zjesz? Nie, żartujesz sobie! Taniucha, idź po jakieś normalne jedzenie z lodówki!
- Wiesz, Katia, Kola i ja mamy nową filozofię: zostaliśmy wegetarianami! I teraz na naszym stole będą tylko zdrowe dania. To modne i pyszne! Spróbuj. Na pewno też ci posmakuje!
- Kola, co ci jest, powiedz mi, bracie? Też będziesz jadł to świństwo? – Katia nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
- Katia, przestań. To wcale nie jest bzdura. Jest bardzo smaczne. Naprawdę, spróbuj. Zobaczysz, na pewno ci posmakuje! – Mikołaj postanowił zagrać z żoną, która od razu zrozumiała, o co chodzi. – Jemy tak już od kilku dni. I taka lekkość i energia pojawiła się w całym ciele jednocześnie – po prostu niesamowite!
Katia zacisnęła usta, a na jej twarzy pojawił się wyraz trudny do opisania. W tym momencie próbowała policzyć w myślach do dziesięciu, tak jak nauczył ją modny psycholog, którego studiowała. Ale to nie pomagało. Myśl o gorącym, aromatycznym szaszłyku, a w najgorszym razie o smażonej kiełbasie, krążyła jej po głowie. Z keczupem! Albo z majonezem, to też byłoby miłe.
– Jakie zdrowe jedzenie? Nie da się go jeść! – krzyk rozpaczy wyrwał się ponownie z ust urażonego gościa.
„To zdrowe i porządne jedzenie” – upierała się gospodyni, nakładając warzywa na talerz.
— Zgadza się? Próbowaliście kiedyś szaszłyka zrobionego poprawnie? To jest takie pyszne i zdrowe jednocześnie! Jak można jeść komosę ryżową i jakąś wygłodniałą kapustę zamiast mięsa? Czy naprawdę można je porównywać? — szwagierka była zdumiona, nie kryjąc niezadowolenia. — A ten zielony sok? Nawet wygląda obrzydliwie, nie wspominając o smaku! Seler i pietruszka! Wow! Tego bym nie piła! Nikt jeszcze nie wymyślił lepszego napoju na apetyt i dobry humor niż piwo!
– Wiesz co! Jak nie chcesz, to nie jedz. I nie pozwolę ci nazywać naszego jedzenia najgorszymi określeniami – wyrzucił nagle z siebie niezadowolony Mikołaj. – Spójrz na tę księżniczkę. Koneserka smaku, miłośniczka kiełbasek i parówek! A ty nawet normalnego jedzenia nie próbowałaś. A tu się kłócisz.
Ten ostry atak brata nieco ostudził zapał siostry. Postanowiła jednak spróbować tego, co było na stole. A już była głodna.
- No, może trochę zjem. Ot, dla przyjemności – zgodziła się szwagierka.
Z niechęcią sięgnęła po sałatkę, która według niej była blada i rozmiękła, bo pieczona w mikrofalówce.
„Nawet nie proponuj mi soku. Poradzę sobie z tym” – szybko odpowiedziała Katerina, widząc, że Nikołaj zamierza nalać jej jakiegoś trującego zielonego napoju.
- A wiesz, Kola, że moja Lenka, no ta, która długo nie mogła wyjść za mąż, znalazła swoje przeznaczenie! – powiedziała radośnie Tatiana.
„O czym mówisz?” zapytał zaskoczony Mikołaj, nie mając pojęcia, o kim mówi jego żona.
– Tak! – kontynuowała, zajadając warzywa z apetytem. – Zaczęłam się zdrowo odżywiać. Piłam ten sok codziennie. I odmieniłam się! Schudłam dziesięć kilo, wyglądałam pięć lat młodziej, nabrałam takiej lekkości i energii. Mężczyźni po prostu nie dawali jej spokoju!
- No daj spokój! Schudłaś tylko od tego paskudnego soku? Nie wierzę! – zaczęła się kłócić Katia. – Pewnie byłaś na siłowni.
– A Nina, no, ta, z którą pracowałam, pamiętasz? – ciągnęła właścicielka, nie zwracając uwagi na szwagierkę. – No cóż, jak tylko została wegetarianką, od razu awansowała. Teraz kieruje oddziałem. I po co to wszystko? Bo stała się inna – piękna, szczupła, stylowa i pewna siebie. I ile miała energii, którą skierowała w odpowiednim kierunku!
– No tak, to wszystko bajki! A co ma do tego jedzenie? – Katerina się nie zgodziła. – Chociaż warto powiedzieć, że wcale nie jest takie złe. Można jeść, kiedy się jest głodnym. A, i jeszcze chciałam spróbować szaszłyka!
– Nie, nie! Jaki szaszłyk! To już koniec, teraz będziemy go oglądać tylko na zdjęciach. Jesteśmy teraz wegetarianami, Katya – powiedział brat.
Katerina wyszła niezadowolona i głodna. Prosto od brata i bratowej, zatrzymała się w restauracji typu fast food i tam się wyżyła. Szkoda, że nie było czym zaskoczyć jej przyjaciółki Daszy. Musiała zostawić zdjęcia z fast foodu.
– Jesteś grzeczna! Dałaś Katiusze nauczkę! – zaśmiał się Mikołaj, gdy siostra odeszła. – Nawet nie zorientowałem się, że masz coś tak dziwnego na biurku!
– Tak, dziś w pracy tak trafnie rozmawialiśmy o zdrowym i właściwym jedzeniu, że widząc warzywa w zamrażarce, które już dawno należało wyrzucić, wrzuciłam je do mikrofalówki. Co? W praktyce sprawdziłam korzyści płynące z prawidłowego odżywiania. A seler i pietruszka też się przydały – odpowiedziała Tania z uśmiechem mężowi.
- Tak, to jedyny sposób, żeby pokazać mojej siostrze, gdzie jej miejsce! Dajcie jej szaszłyk! Królowa przybyła!
- No to, może ugotuję pierogi, miłośniku zdrowej, wegetariańskiej kuchni? – zapytała Tatiana.
- Jasne! I wylej już tę zieloną ciecz ze szklanek. Psuje mi apetyt! – odpowiedział mąż radośnie.