Anna z namysłem przeglądała listę zakupów na noworoczny stół, od czasu do czasu skreślając szczególnie drogie pozycje. Ceny w sklepach zmusiły ją do gruntownego przemyślenia świątecznego menu. Dziewczyna starała się znaleźć złoty środek między chęcią zadowolenia rodziny a realnymi możliwościami domowego budżetu.
– Kochanie, co robisz? – Piotr zajrzał do kuchni, gdzie jego żona przeglądała papiery.
— Robię listę na święta — Anna podniosła wzrok znad notatek. — A tak przy okazji, chciałam się z tobą skonsultować. Może w tym roku powinniśmy uprościć stół? Ceny są tak wysokie, że aż mi się w głowie kręci.
Piotr usiadł obok niego i spojrzał na listę:
– No cóż, to nie jest tanie. Co proponujesz?
– No, na przykład zamiast czerwonej ryby, możesz zrobić sałatkę mimosa z tuńczykiem. Albo kupimy różowego łososia. Jest pyszny i o wiele bardziej ekonomiczny – próbowała Anna mówić pewnie, choć w jej wnętrzu wszystko kurczyło się od zbliżającej się rozmowy z teściową.
„Mama będzie zdenerwowana” – Peter pokręcił głową. „Co roku z niecierpliwością czeka na świąteczny stół z czerwoną rybą”.
Anna westchnęła. Maria Pawłowna, jej teściowa, przywiązywała ogromną wagę do tradycji noworocznych. Dla niej świąteczny stół był swego rodzaju demonstracją dobrobytu rodziny.
– Peet, ale widzisz, jak jest. Kredyt hipoteczny, kredyt samochodowy… – Anna zaczęła zaginać palce. – A rachunki poszły w górę. Może warto być bardziej praktycznym, przynajmniej w tym roku?
Piotr wzruszył ramionami, niejasno:
– Porozmawiajmy najpierw z mamą. Przyjedzie dzisiaj, porozmawiamy razem.
Anna skinęła głową, czując narastający w niej niepokój. Zapowiadała się trudna rozmowa. Maria Pawłowna słynęła z uporu i kategoryczności w kwestiach tradycji rodzinnych.
Wieczorem cała rodzina zebrała się w kuchni. Maria Pawłowna, elegancka kobieta z perfekcyjną fryzurą, natychmiast zajęła swoje zwykłe miejsce na czele stołu.
– Jak tam przygotowania do świąt? – zapytała teściowa, przyglądając się uważnie synowej. – Mam nadzieję, że w tym roku wszystko będzie w porządku?
Anna poczuła, że wysycha jej w gardle:
– Mario Pawłowno, chcieliśmy tylko omówić menu świąteczne. Zrobiłem tu listę…
„No, no, no” – Maria Pawłowna niecierpliwie wyciągnęła rękę po kartkę papieru. „Zobaczmy, co zaplanowałeś”.
Piotr obserwował w milczeniu, wyraźnie nie chcąc przeszkadzać. Anna podała listę teściowej, przygotowując się w myślach na nieprzyjemną rozmowę.
Maria Pawłowna założyła okulary i zaczęła czytać. Z każdym wierszem jej twarz stawała się coraz bardziej niezadowolona.
– Gdzie jest czerwona ryba? – teściowa spojrzała na Annę. – Nie widzę na liście żadnego łososia ani pstrąga.
– Widzisz, w tym roku postanowiliśmy trochę zmienić menu – zaczęła tłumaczyć Anna. – Z tańszych ryb można przygotować nie mniej smaczne dania.
Twarz Marii Pawłowny poczerwieniała:
— Co masz na myśli mówiąc „przystępne cenowo”? W naszej rodzinie zawsze podawaliśmy czerwoną rybę na Nowy Rok! To już tradycja!
„Mamo, czasy są teraz ciężkie” – próbowała wyjaśnić Anna. „Ceny wzrosły, a my mamy tyle obowiązkowych płatności”.
– Tylko nie mów mi o cenach! – Maria Pawłowna podniosła głos. – Doskonale wiem, ile zarabiasz. Masz kasę na drogie telefony, ale skąpisz na rodzinną uroczystość?
Anna poczuła, jak krew napływa jej do policzków:
— Co mają z tym wspólnego telefony? Mówię o rozsądnym podejściu do wydawania pieniędzy.
– Rozsądnie? – Maria Pawłowna uśmiechnęła się sarkastycznie. – Uważasz, że rozsądne jest oszczędzanie na tradycjach rodzinnych? W święto, które jednoczy całą rodzinę?
„Mamo, może Anya ma rację?” – wtrącił niepewnie Piotr. „Wszystko teraz strasznie podrożało”.
– A ty też? – Maria Pawłowna rozłożyła ręce. – Owinęła cię sobie wokół palca! Kiedyś nie liczyłeś groszy!
„Nie próbowałam oszukać Petera” – stanowczo zaprotestowała Anna. „Sugeruję tylko, żebyśmy byli bardziej praktyczni”.
– Praktyczne? – Maria Pawłowna zacisnęła usta. – Wiesz, za moich czasów synowe starały się zadowolić rodzinę męża i nie uczyły wszystkich oszczędzania.
„Czasy się zmieniły” – odpowiedziała cicho Anna, czując, jak w jej wnętrzu narasta gniew.
– Właśnie o to chodzi! – wykrzyknęła triumfalnie Maria Pawłowna. – Kiedyś rodzina była na pierwszym miejscu, a dziś ludzie myślą tylko o pieniądzach!
Anna otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale Piotr położył jej rękę na ramieniu:
– Nie kłóćmy się. Może znajdziemy kompromis?
– Jaki kompromis? – oburzyła się Maria Pawłowna. – Jaki kompromis? Że synowa chce nas ośmieszyć przed gośćmi? Co powiedzą krewni, gdy zobaczą na stole różowego łososia zamiast czerwonej ryby?
„Co jest ważniejsze – opinia krewnych czy dobrobyt finansowy rodziny?” Anna nie mogła się powstrzymać.
Maria Pawłowna gwałtownie wstała od stołu:
– No i to tyle! Czyli nasze rodzinne wartości nic dla ciebie nie znaczą? Myślisz tylko o pieniądzach?
„Mamo, uspokój się” – próbował interweniować Piotr. „Porozmawiajmy o wszystkim spokojnie”.
– O czym tu dyskutować? – Maria Pawłowna chwyciła torebkę. – Wszystko jasne. Twoja żona uważa, że tradycje można ignorować dla oszczędności. No cóż, niech tak będzie!
Teściowa skierowała się do wyjścia, ale zawróciła w drzwiach:
– Pamiętaj tylko, Piotrze, że kiedy zamieszkaliśmy razem z ojcem, nie mieliśmy absolutnie nic. Ale zawsze znajdowaliśmy sposób na rodzinne wakacje!
Drzwi zatrzasnęły się głośno. W mieszkaniu zapadła ciężka cisza. Anna powoli opadła na krzesło, czując się całkowicie pusta.
„Nie powinieneś tak mówić” – przerwał ciszę Peter. „Wiesz, co mama myśli o świętach”.
Anna spojrzała na męża z nieufnością:
– Więc uważasz, że się mylę?
„Myślę, że można było znaleźć inny sposób” – Peter odwrócił wzrok. „Nie powinieneś był tak kategorycznie nalegać na zmianę menu”.
– Kategorycznie? – Anna poczuła, że głos jej drży. – Więc twoja matka nie jest kategoryczna? Nawet nie chciała słuchać moich argumentów!
„Ale znasz jej charakter” – westchnął Peter. „Mogła się poddać”.
– Zawsze ustępować? – Anna wstała od stołu. – Dlaczego mam się ciągle dostosowywać do życzeń innych, nawet jeśli szkodzi to naszej rodzinie?
– A co w tym złego? – Piotr się skrzywił. – A co z tego, że kupimy droższe ryby? Przecież nie zbiedniejemy.
„Nie chodzi o ryby!” – wykrzyknęła Anna. „Chodzi o to, że twoja matka myśli, że może nam dyktować, jak mamy żyć! A ty… znowu stajesz po stronie matki”.
Piotr zirytowany machnął ręką:
– Znów przesadzasz. Mama tylko próbuje…
– Dla kogo? Nawet zwykłe wakacje sprawiają mi radość – przerwała Anna.
Nie było odpowiedzi. Peter odwrócił się do okna, dając do zrozumienia całym swoim wyglądem, że rozmowa dobiegła końca. Anna poczuła gulę w gardle. Cały wieczór zamienił się w niekończący się koszmar, a przed nią jeszcze cały tydzień przygotowań do świąt.
Następnego ranka zadzwonił telefon. Anna nie była nawet zaskoczona, widząc na ekranie imię swojej teściowej.
„Myślałam” – zaczęła Maria Pawłowna bez powitania – „może powinnam pomóc ci nakryć do stołu? Mam kilka świetnych przepisów”.
Anna wzięła głęboki oddech:
– Dziękuję, ale już przygotowałam menu.
– To samo, bez czerwonej ryby? – głos teściowej nabrał jadowitego tonu. – Nie, nie, to nie przejdzie. Zaraz przyjdę, to o tym porozmawiamy.
Nie czekając na odpowiedź, Maria Pawłowna rozłączyła się. Anna zmęczona usiadła na krześle. Dziewczyna zrozumiała, że teraz każdy dzień będzie jak pole bitwy.
Godzinę później teściowa była już zajęta w kuchni, przeglądając listy sporządzone przez Annę.
– No to się nie uda, to za proste – Maria Pawłowna skreślała punkt po punkcie. – Co pomyślą goście? Nie będziemy świętować w jadalni!
„Specjalnie wybrałam przepisy…” zaczęła Anna.
– Właśnie to wybrałam – przerwała teściowa. – Ale to musi być zrobione z duszą, z rozmachem! Mam zresztą w rodzinie dobrą reputację.
Kolejne dni stały się niekończącą się serią telefonów i wizyt teściowej Anny. Maria Pawłowna uważała za swój obowiązek kontrolowanie każdego kroku synowej.
„Dlaczego kupiłaś te produkty?” – oburzyła się teściowa, sprawdzając torby zakupowe. „Mówiłam ci, żebyś kupiła je w innym sklepie!”
Anna w milczeniu rozkładała produkty na półkach. Każda odpowiedź wywoływała tylko kolejne wyrzuty.
W przeddzień święta Maria Pawłowna przybyła wcześnie rano. Teściowa skrupulatnie sprawdzała każde przygotowane danie.
– Boże, co to za Olivier? – Maria Pawłowna skrzywiła się, próbując sałatki. – W ogóle nie smakuje tak samo. W zeszłym roku zrobiłam…
„Gotowałam według przepisu” – odpowiedziała cicho Anna.
„Gotowała według przepisu!” – przedrzeźniała teściowa. „Trzeba gotować z serca, a nie z kartki papieru”.
Wieczorem zaczęli się gromadzić goście. Anna biegała między kuchnią a salonem, starając się być wszędzie. A Maria Pawłowna, siedząca u szczytu stołu, głośno dzieliła się swoimi przeżyciami z bliskimi.
„Wyobraźcie sobie, chciałam urządzić przyjęcie bez czerwonej ryby” – żaliła się teściowa ciociom. „Ledwo ją od tego odwiodłam. Ale stół i tak wyszedł jakoś nie tak”.
„Tak, kiedyś było bogaciej” – wtrącił się jeden z krewnych. „Pamiętasz, Mario Pawłowno, jakie przekąski były w zeszłym roku?”
Anna, która przechodziła z nowym daniem, zamarła. Dziewczyna włożyła tyle wysiłku w przygotowanie, że goście nawet nie zauważyli jej wysiłków.
„Aneczko” – zawołała do niej inna ciotka – „dlaczego ta sałatka z paluszkami krabowymi jest taka mdła?”
„Za mało przypraw” – wtrąciła natychmiast Maria Pawłowna. „Mówiłam, że musimy gotować inaczej, ale oni mnie nie słuchają”.
„A ryba jest jakoś inna” – dodał jeden z gości. „W zeszłym roku była smaczniejsza”.
Anna poczuła, jak grunt usuwa się jej spod stóp. Wszystkie jej wysiłki, wszystkie wysiłki poszły na marne w jednej chwili. Dziewczyna w milczeniu odwróciła się i wyszła z pokoju.
W sypialni Anna szybko spakowała małą torbę. Ręce jej się trzęsły, ale decyzja już dojrzała. Z salonu dobiegały głosy gości, śmiech Marii Pawłowny i kilka żartów o współczesnych gospodyniach domowych.
Piotr już znalazł swoją żonę na korytarzu:
– Dokąd idziesz?
„Za Tanię” – odpowiedziała krótko Anna, wymieniając imię przyjaciółki. „Nie chcę już słyszeć o tym, jaka ze mnie fatalna gospodyni domowa”.
– No, daj spokój – Piotr próbował wziąć żonę za rękę. – No, trochę mnie skrytykowali, o co tyle hałasu?
– Co się stało? – Anna spojrzała na męża. – Przygotowywałam się przez tydzień, starałam się, żeby wszystko było piękne. A twoja mama i goście tylko krytykują.
– Ale wyjeżdżać w środku wakacji…
– Czy lepiej zostać i słuchać, jaka ze mnie bezwartościowa synowa? – Głos Anny zaczął dźwięczeć od łez. – Przepraszam, ale mam już dość.
Anna otworzyła drzwi wejściowe. Z salonu dobiegł głos Marii Pawłowny:
– Pietia, co tam się dzieje?
„Wszystko w porządku, mamo” – odpowiedział Peter. „Anya po prostu…”
Ale Anna nie słyszała już dalszego ciągu. Dziewczyna szybko zeszła po schodach, czując, jak z każdym krokiem oddycha jej się łatwiej.
Tanya powitała przyjaciółkę ze zrozumieniem. Po wysłuchaniu opowieści tylko pokręciła głową:
– Zostań, jasne. Dość tej niekończącej się presji.
Później, siedząc w przytulnej kuchni przyjaciółki z kubkiem gorącej herbaty, Anna po raz pierwszy od dawna poczuła spokój. Telefon co jakiś czas wibrował od wiadomości od Petera, ale dziewczyna nie spieszyła się z odebraniem.
„Wiesz” – powiedziała zamyślona Tanya – „może to i lepiej? Nie można wiecznie ulegać cudzym życzeniom. Czemu ona nie przyjmuje u siebie gości?”
— Mówi, że syn nalegał, żeby mieszkanie było większe. Ale wydaje mi się, że teściowa kalkuluje i postanowiła świętować cudzym kosztem. Mąż nigdy nie wziąłby pieniędzy od matki.
— Jednak dama zadomowiła się całkiem wygodnie.
Anna w milczeniu patrzyła przez okno na padający śnieg. Zbliżał się Sylwester i po raz pierwszy od dawna miała spędzić go tak, jak chciała.
„Dziewczyny szykują się do przyjazdu” – Tanya postawiła na stole wazon z mandarynkami. „Będzie fajnie, obiecuję”.
Wieczór był rzeczywiście ciepły i pełen emocji. Przyjaciele przynieśli gotowe dania i sałatki, nie zadawali zbędnych pytań, ale otoczyli Annę troską i uwagą. Stół był prosty, ale urozmaicony. Nikt nie krytykował jedzenia, nie doszukiwał się wad w nakryciu, nie pamiętał, jak było wcześniej.
„Wiesz” – przyznała Anna, gdy zegar wybił północ – „zapomniałam, jak to jest po prostu cieszyć się wakacjami. Najważniejsze nie jest jedzenie, ale ludzie wokół i atmosfera”.
Telefon Anny milczał przez cały Sylwester. Ale rankiem 1 stycznia ekran dosłownie eksplodował połączeniami i wiadomościami. Piotr napisał: „Gdzie jesteś? Mama jest w histerii. Jak mogłeś zrobić coś takiego rodzinie?”
„Nie musisz teraz odpowiadać” – zauważyła Tanya, widząc, jak jej przyjaciółka nerwowo patrzy na telefon.
„Wiem” – Anna odłożyła słuchawkę. „Po prostu… to wszystko jest dziwne”.
Wieczorem 2 stycznia telefony stały się bardziej agresywne. Maria Pawłowna napisała do wszystkich wspólnych znajomych, skarżąc się na niewdzięczną synową, która zrujnowała rodzinne wakacje.
„Tak to się skończyło” – Anna uśmiechnęła się gorzko, czytając kolejną wiadomość. „Imprezy nie zepsuł ten, kto krytykował przez cały wieczór, ale ten, który nie chciał się z tym pogodzić”.
Trzeciego dnia Anna postanowiła wpaść do domu po swoje rzeczy. Otwierając drzwi kluczem, dziewczyna natknęła się na Marię Pawłownę, która najwyraźniej specjalnie wypatrywała swojej synowej.
– Przyszła! – teściowa zablokowała im drogę do mieszkania. – Co za wstyd! Zhańbiłaś całą rodzinę na oczach gości!
Anna spojrzała spokojnie na Marię Pawłownę:
– Przynajmniej dałem ci temat do rozmowy. Chociaż już mnie to nie obchodzi. Idę po swoje rzeczy.
– Przyszła po swoje rzeczy! – teściowa rozłożyła ręce. – A pomyślała o mężu? O rodzinie? Wszyscy goście gadają o twoim skandalicznym zachowaniu!
Piotr wyszedł z kuchni:
– Aniu, jak to możliwe? Mama ma rację, zawiodłaś wszystkich.
– Zawiodłeś mnie? – Anna poczuła zaskakujący spokój. – A kiedy ty i mama mnie zawiodłyście, czy ktoś o tym pomyślał?
Anna poszła do sypialni, wyjęła walizkę i zaczęła pakować swoje rzeczy. Maria Pawłowna poszła za nią, wciąż zawodząc:
– Oto one, współczesne żony! Żadnego szacunku dla rodziny, dla tradycji! W naszych czasach…
„Wiem, że w twoich czasach kobiety cierpiały w milczeniu” – przerwała Anna, składając ubrania. „Ale teraz są inne czasy”.
– Co ty mówisz? – oburzył się Piotr. – Mama zawsze chciała dla nas jak najlepiej!
– Dobrze? – Anna zamknęła walizkę. – A ciągłe wyrzuty, krytyka, ingerencja w nasze życie – to też dobrze?
Anna rozejrzała się po sypialni, sprawdzając, czy nie zapomniała o czymś ważnym.
„Wyjeżdżam, Pietia” – powiedziała cicho Anna. „I, jak się wydaje, na zawsze”.
– Co masz na myśli mówiąc „na zawsze”? – Piotr spojrzał na żonę ze zdziwieniem. – Z powodu jakiejś ryby?
„Nie z powodu ryby” – Anna pokręciła głową. „Bo mam dość bycia obcą we własnej rodzinie. Mam dość tego, że moje zdanie nic nie znaczy”.
– Znów przesadzasz! – wykrzyknęła Maria Pawłowna. – Pietia, powiedz jej!
Ale Anna już skierowała się do wyjścia. Chwyciła klamkę i odwróciła się:
– Wiesz, Pietia, jestem wdzięczny za ten Nowy Rok. Otworzył mi oczy na wiele rzeczy.
Tydzień później Anna złożyła pozew o rozwód. Tanya pomogła przyjaciółce wynająć małe mieszkanie niedaleko pracy. Zaczynało się nowe życie.
„Nie żałujesz?” zapytała pewnego dnia Tanya, pomagając Annie urządzić jej nowy dom.
„Wiesz, po raz pierwszy od dawna czuję się sobą” – uśmiechnęła się Anna. „Nikt mi nie mówi, jak żyć, co gotować, jak wydawać pieniądze”.
Piotr próbował kilkakrotnie porozmawiać z żoną, ale wszystkie rozmowy sprowadzały się do jednego: „Mama chciała jak najlepiej”. Maria Pawłowna nadal rozpowszechniała swoją wersję wydarzeń wśród krewnych, przedstawiając się jako ofiara niewdzięcznej synowej.
Ale Annie to już nie przeszkadzało. Dziewczyna w końcu zrozumiała, co najważniejsze: nie da się zbudować szczęścia tam, gdzie nie jest się docenianym i szanowanym. Nawet jeśli nazywa się to rodziną.
Kiedy rozwód dobiegł końca, Anna zorganizowała skromne przyjęcie dla najbliższych przyjaciół. Na stole nie było czerwonej ryby, ale było mnóstwo śmiechu, szczerych rozmów i planów na przyszłość. A kiedy były mąż wypłaci odszkodowanie, Anya na pewno kupi sobie własny dom.
„Za nowe życie!” Tanya uniosła kieliszek.
„Aby mieć swobodę bycia sobą” – dodała Anna, czując, jak w jej wnętrzu rozlewa się zaskakujący spokój.
Ten nieszczęsny Nowy Rok stał się dla Anny początkiem nowego życia. Życia, w którym w końcu nauczyła się cenić siebie i swoje pragnienia. Teraz dziewczyna wiedziała już na pewno: czasami trzeba stracić rodzinę, żeby odnaleźć siebie.
A czerwona ryba? Cóż, teraz Anna kupuje ją, kiedy ma na nią ochotę. I delektuje się każdym kęsem w towarzystwie tych, którzy akceptują ją taką, jaka jest.