„Jedziecie do Tajlandii, ale nie chcecie zabrać ze sobą mojej córki” – obraziła się szwagierka, jakbyśmy byli jej coś winni.

„Za dwa tygodnie lecimy z Żenią do Tajlandii” – powiedziała Żanna, nakładając sałatkę na talerz szwagierki. „Oszczędzaliśmy przez trzy lata, wyobrażasz sobie?”

Alena zamarła z widelcem w górze. W jej oczach błysnęło coś dziwnego – albo zazdrość, albo nagły błysk.

„Do Tajlandii?” – wycedziła. „Na jak długo?”

„Na dziesięć dni” – skinęła głową Żanna, nie zauważając, jak zmieniła się twarz Aleny. „Zarezerwowaliśmy pokój z widokiem na morze, a wycieczki już wybrane”.

Żenia, która siedziała obok niego, uśmiechnęła się i puściła oko do żony:

  • Zapomniałeś o nurkowaniu. Zapisałem się na dwa nurkowania.

Alena odłożyła widelec, nawet nie próbując sałatki. Jej pięcioletnia córka Julia bawiła się zabawkami w kącie pokoju, co jakiś czas nucąc coś pod nosem.

„A ty…” Alena zamilkła, jakby zbierając myśli. „Nie chcesz zabrać Juleczki ze sobą?”

Żanna zakrztusiła się wodą. Żenia zamarła z nietkniętym kawałkiem mięsa na widelcu.

  • Julia? – zapytała ponownie Żanna. – Do Tajlandii?

– Tak! – Alena ożywiła się. – Tak bardzo by jej się przydało zobaczyć morze, inną kulturę. To pouczające doświadczenie! A ja w końcu odpocznę. Wiesz, jak ciężko jest być samotną matką. – Zrobiła pauzę, po czym dodała, jakby próbując wypełnić ciszę: – Jedziesz do Tajlandii, ale nie chcesz zabrać ze sobą mojej córki.

Żanna szybko spojrzała na męża. Żenia spuścił wzrok, wyraźnie unikając kontaktu wzrokowego.

„Ale planowaliśmy wakacje we dwoje” – zauważyła ostrożnie Żanna. „Poza tym to inny kraj, jest gorąco, jedzenie jest inne…”

  • No, daj spokój! – Alena machnęła ręką. – Dzieci adaptują się znacznie szybciej niż dorośli. A ty będziesz spacerować, opalać się, Juleczka będzie tuż obok. Co za różnica? A ja odpocznę. Jestem tak zmęczona, że nawet sobie nie wyobrażasz.

Wieczór, który zaczął się całkiem przyjemnie, nagle przerodził się w pole napięć. Alena z entuzjazmem opowiadała, jak wspaniale będzie Julii w Tajlandii, jak marzy o tym, by pokazać córce morze, jak cudownie będzie spędzać razem czas.

„Pomyślimy o tym” – wydusiła w końcu Żenia, gdy cisza się przeciągała.

Żanna rzuciła mężowi nieufne spojrzenie. „Pomyślmy o tym? Nad czym tu się zastanawiać?” – mówiły jej oczy.

W domu Żanna nie potrafiła ukryć swoich emocji.

„Mówisz poważnie?” – zapytała, gdy tylko drzwi mieszkania zamknęły się za nimi. „Pomyślmy o tym”? Żenia, zbieraliśmy pieniądze na te wakacje przez trzy lata! Marzyliśmy o tym, żeby być sami! A teraz jesteś gotowa zabrać ze sobą pięciolatkę?”

Żenia westchnął i zdjął buty.

  • To moja siostra, Żanna. Naprawdę nie jest jej łatwo być sam na sam z Julią.

– Niełatwo? – Żanna podniosła głos. – Jej były mąż płaci takie alimenty, że wiele rodzin może tylko pomarzyć o takich dochodach! Nie pracuje od trzech lat, mimo że ma wykształcenie ekonomiczne i doświadczenie. Co właściwie jest dla niej „niełatwe”?

„Nie rozumiesz” – Żenia pokręcił głową. „W naszej rodzinie zawsze tak było – wspieramy się nawzajem”.

  • Wspierasz ją? – Żanna skrzyżowała ramiona na piersi. – To nie jest wsparcie, to pasożytnictwo! Co miesiąc prosi cię o pieniądze. Na każde święta kupujesz prezenty dla niej i Julii. Kiedy zepsuła się jej pralka, kto kupił nową? My! A teraz chce nam zepsuć wakacje!

Żenia milczał, a ta cisza była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa. Naprawdę rozważał możliwość zabrania ze sobą siostrzenicy.

„Nie” – powiedziała stanowczo Żanna. „Jestem temu przeciwna. Nie zamierzam spędzać długo oczekiwanych wakacji, opiekując się czyimś dzieckiem. I tobie też tego nie radzę”.

Kolejne dni zamieniły się w prawdziwy koszmar. Alena dzwoniła kilka razy dziennie. Na początku mówiła życzliwie, błagała, potem zaczęła nalegać, by wzbudzić litość, a gdy to nie pomogło, przeszła do otwartego oskarżania.

„Jesteś samolubny!” krzyknęła do Żeni do telefonu. „Nie proszę o nic specjalnego! Tylko o to, żeby zabrać dziecko na wakacje!”

Po takich rozmowach Żenia chodził ponury. Żanna widziała, jak cierpiał, rozdarty między żoną a siostrą.

I wtedy włączyli się rodzice Żeni. Najpierw zadzwoniła jego matka, Nina Pietrowna.

„Żenieczko” – zaczęła z daleka – „Alonuszka jest taka zdenerwowana. Może naprawdę mogłabyś zabrać Juleczkę? To taka grzeczna dziewczyna, cicha…”

Potem zadzwonił ojciec, Paweł Iwanowicz, który zazwyczaj nie wtrącał się w sprawy swoich dzieci.

„Synu” – powiedział – „rozumiem, że ty i Żanna chcecie się razem zrelaksować. Ale jesteś starszym bratem. Musisz pomóc siostrze”.

Żanna widziała, jak Żenia z każdym dniem coraz bardziej skłaniała się ku ustępstwom. I to doprowadzało ją do szału.

„Pójdę do niej” – powiedziała Żanna przy śniadaniu, gdy do wyjazdu zostało pięć dni. „Porozmawiam z nią twarzą w twarz”.

  • Dlaczego? – Żenia zmarszczyła brwi. – To tylko pogorszy sprawę.

„Gorzej być nie może” – Żanna pokręciła głową. „Chcę zrozumieć, co się dzieje. Czemu nagle tak się upiera w tej podróży? Może ma jakiś problem?”

Żenia wzruszyła ramionami:

  • Rób, jak chcesz. Tylko się nie kłóć, proszę.

Alena mieszkała w małym, dwupokojowym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Żanna weszła na piąte piętro i właśnie miała zadzwonić, gdy usłyszała głosy dochodzące zza drzwi. Alena z kimś rozmawiała, a w jej głosie słychać było radość i podekscytowanie, zupełnie niepodobne do wyczerpanej samotnej matki.

  • Wyobrażasz sobie, trzy dni w górach! – powiedziała Alena. – Tak dawno nie jeździłam na nartach. Odkąd urodziła się Julka.

Odezwał się męski głos, ale Żanna nie mogła zrozumieć słów.

„Nie martw się” – kontynuowała Alena. „Żenka i jego żona zabiorą Julię do Tajlandii, już nad tym pracowałam. Ninka i Pasza też są po mojej stronie. Zawsze są po mojej stronie!”

Żanna zamarła z uniesioną ręką. To wszystko! Alena planowała własne wakacje, podczas gdy oni opiekowali się jej córką!

W tym momencie otworzyły się drzwi sąsiedniego mieszkania i wyjrzała przez nie kobieta w średnim wieku.

  • Przyszedłeś zobaczyć się z Aleną? – zapytała. – Jest w domu, właśnie usłyszałem jej głos.

„Tak, ja…” Żanna zawahała się. „Jestem żoną jej brata”.

  • Ach, Żanna! – uśmiechnęła się sąsiadka. – Alena mi o tobie opowiadała. Nazywam się Marina, Alena i jesteśmy sąsiadkami od pięciu lat.

Uścisnęli sobie dłonie.

„Alena jest taką grzeczną dziewczynką” – kontynuowała Marina. „Pomimo rozwodu, żyje pełnią życia. I ma dobrego, troskliwego Igora. Spotykają się od miesiąca, a on daje jej prezenty i bawi się z Julią”.

„Igorze?” Żanna zapytała ponownie.

– No tak, nowy chłopak Aleny – skinęła głową Marina. – Nie mówiła ci? Jest instruktorem narciarstwa. Poznali się w klubie sportowym, do którego Alena chodzi trzy razy w tygodniu.

Coś jakby zaskoczyło w głowie Żanny. Klub sportowy? Trzy razy w tygodniu? A co z opowieściami o tym, jak jest „wyczerpana macierzyństwem” i „nie ma chwili dla siebie”?

  • Nie wiedziałaś? – Marina była zaskoczona, widząc wyraz twarzy Żanny. – Alena jest bardzo aktywna. Zabiera Julię ze sobą do klubu, jest tam pokój zabaw dla dzieci. Zaczęła też chodzić na kursy angielskiego…

Drzwi mieszkania Aleny otworzyły się, przerywając rozmowę.

  • Zanna? – zawołała zaskoczona Alena. – Co ty tu robisz?

Za plecami Żanna dostrzegła wysokiego mężczyznę o atletycznej budowie – to był najwidoczniej ten sam Igor.

„Przyszłam porozmawiać” – odpowiedziała Żanna, starając się mówić spokojnie. „O wycieczce do Tajlandii”.

„Więc macierzyństwo cię nie męczy?” – zapytała Żanna, siadając przy kuchennym stole. „A masz czas na siłownię, lekcje angielskiego i nowego chłopaka?”

Alena się zarumieniła. Igor taktownie poszedł do innego pokoju, żeby pobawić się z Julią.

„Nie rozumiem, o czym mówisz” – próbowała się wykręcić Alena. „Tak, spotykam się z Igorem. I tak, chodzę na siłownię, żeby utrzymać formę. Co w tym złego?”

„Nic” – Żanna wzruszyła ramionami. „Poza tym, że robisz z siebie nieszczęsną ofiarę, żeby manipulować Żenią i nami. Nie chcesz, żeby Julia zobaczyła morze i zdobyła „doświadczenie edukacyjne”. Chcesz ją wysłać z nami, żebyś sam mógł pojechać na narty z Igorem. Słyszałam wszystko przez drzwi”.

Alena spuściła wzrok.

  • No i co z tego? Co w tym złego? Ja też mam prawo do życia prywatnego! Do odpoczynku! Trzy lata sam na sam z dzieckiem…

„Nie ma potrzeby” – przerwała Żanna. „Zadzwoniłam do Wiktora miesiąc temu, kiedy poprosiłeś Żeńkę o pieniądze na nową kurtkę zimową dla Julii. Chciałam zapytać o rozmiar. I wiesz, co się dowiedziałam? On już kupił jej nie tylko kurtkę, ale i cały komplet zimowych ubrań. A ty wziąłeś od nas pieniądze i wydałeś je na coś innego”.

Alena podskoczyła.

  • Nie miałaś prawa dzwonić do mojego byłego męża!

– I nie masz prawa nas okłamywać i wykorzystywać! – Żanna również wstała. – Wiktor powiedział, że płaci ci alimenty w wysokości stu tysięcy rubli miesięcznie. Dodatkowo opłaca szkołę przygotowawczą Julii, kluby i ubezpieczenie zdrowotne. Masz wyższe wykształcenie i siedem lat doświadczenia w banku. Co właściwie powstrzymuje cię przed samodzielnym utrzymaniem się, Aleno?

W tym momencie Igor wszedł do kuchni z telefonem w ręku.

„Przepraszam, że przeszkadzam” – powiedział nieśmiało. „Ale właśnie odebrałem telefon z pracy. Nasz wyjazd do ośrodka narciarskiego został odwołany. Zeszła lawina, stoki są zamknięte na czas nieokreślony”.

Zanna spojrzała na Alenę. Wyglądała, jakby ją uderzono.

– To dobrze – powiedziała Żanna. – To znaczy, że będziesz mógł spędzić czas z córką, kiedy będziemy z Żeńką w Tajlandii. A tak przy okazji, dzwoniłam do niego. Przyjeżdża tutaj. Myślę, że wszyscy musimy poważnie porozmawiać.

Żenia przyjechała pół godziny później. Atmosfera w mieszkaniu była już wtedy napięta do granic możliwości. Alena siedziała, dąsając się i nie odzywając się. Igor wyglądał na zdezorientowanego. Julia, wyczuwając napięcie dorosłych, ucichła i nie odstępowała matki na krok.

„Co się stało?” zapytała Żenia, wchodząc do pokoju i rozglądając się po obecnych.

„Twoja siostra ma chłopaka” – powiedziała Żanna. „Poznaj Igora”.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.

  • No i co? – Żenia nie zrozumiała. – To dobrze, prawda?

„Bardzo dobrze” – skinęła głową Żanna. „Tylko Alena chciała nam namówić Julię nie po to, żeby zapewnić jej „doświadczenie edukacyjne”, ale żeby sama mogła pojechać na narty z Igorem”.

Żenia powoli zwrócił się w stronę siostry.

  • To prawda?

Alena podniosła głowę.

  • Tak! Naprawdę! I co z tego? Mam prawo do życia prywatnego! Do odpoczynku! Jestem samotną matką, jestem zmęczona!

– Nie ma potrzeby – powiedziała Żenia zmęczonym głosem. – Proszę, nie ma potrzeby tych występów. Nie jesteś samotną matką, Julia ma ojca, który się nią doskonale opiekuje. Nie jesteś zmęczona, masz mnóstwo wolnego czasu, który poświęcasz klubowi sportowemu i kursom angielskiego. Nie jesteś biedna, masz dobre dochody z alimentów.

„Skąd jesteś…” zaczęła Alena, ale Żenia jej przerwał:

  • Victor to mój przyjaciel z dzieciństwa, pamiętasz? Rozmawiamy. Nie tak często jak kiedyś, ale rozmawiamy. Zawsze wiedziałem, ile ci płaci.
  • I mimo to dał mi pieniądze, kiedy poprosiłam? – zdziwiła się Alena.

„Bo jesteś moją siostrą” – odpowiedziała po prostu Żenia. „Myślałam, że naprawdę potrzebujesz pomocy”.

W pokoju zapadła ciężka cisza. Alena spuściła wzrok.

„Proponuję wszystkim uspokoić się” – powiedział nagle Igor. „I przedyskutować sytuację jak dorośli”.

„To świetny pomysł” – zgodziła się Żanna. „Zacznijmy od prostego pytania: Alena, dlaczego nie pracujesz?”

Alena wyglądała na zaskoczoną.

— Ja… Muszę zaopiekować się Julią.

„Julia chodzi do szkoły przygotowawczej od ósmej rano do trzeciej po południu” – zaprotestowała Żanna. „Masz dość czasu na pracę. Poza tym, sądząc po tym, co mówi sąsiad, znajdujesz czas na zajęcia sportowe trzy razy w tygodniu”.

Alena milczała, nerwowo bawiąc się brzegiem obrusu.

„Boję się” – powiedziała w końcu cicho. „Boję się, że sobie z tym nie poradzę. Że mnie nie zatrudnią po takiej przerwie. Że zapomniałam wszystkiego, czego się nauczyłam. Że będę złą matką, jeśli zacznę pracować”.

Igor, który siedział obok niej, ostrożnie przykrył jej dłoń swoją.

„Dasz sobie radę” – powiedział. „Jesteś mądra i silna. A ja pomogę Julii, jeśli będzie trzeba”.

Żenia spojrzał na siostrę ze smutkiem.

  • Czemu mi nie powiedziałeś? Moglibyśmy razem znaleźć rozwiązanie.

„Łatwiej było prosić o pieniądze” – Alena wzruszyła ramionami. „Zawsze dawałeś. A moi rodzice zawsze mnie wspierali. To było takie proste…”

„To się kończy dzisiaj” – powiedziała stanowczo Żenia. „Pomogę ci, ale nie pieniędzmi. Pomogę ci napisać CV, porozmawiać z twoimi znajomymi w banku. Ale koniec z jałmużną”.

Alena skinęła głową, a w jej oczach pojawiły się łzy.

  • I jeszcze jedno – dodała Żeńka. – Żanna i ja jedziemy razem do Tajlandii. Tak jak planowaliśmy.

Minęły trzy miesiące. Żanna i Żenia właśnie wróciły z supermarketu i rozpakowywały zakupy, gdy zadzwonił telefon.

– Cześć, to ja – głos Aleny brzmiał radośnie i energicznie. – Jak się czujesz po Tajlandii? Zaaklimatyzowałaś się?

„Zdecydowanie” – odpowiedziała Żanna. „A jak się masz?”

– Świetnie! – Głos Alony brzmiał szczerze radośnie. – Zatrudnili mnie w banku! Oczywiście nie na tym samym stanowisku co poprzednio, ale to dobry początek. A grafik jest dogodny, mam czas, żeby odebrać Julię ze szkoły.

  • Gratulacje! – Zanna była szczerze szczęśliwa. – A jak się czuje Igor?
  • Nadal jesteśmy razem, wyobrażasz sobie? – Alena się zaśmiała. – Okazał się o wiele lepszy, niż myślałam na początku. Prawdziwy, rzetelny. A tak przy okazji, to on nalegał, żebym cię przeprosiła. Chciałam to zrobić od dawna, ale nie mogłam się do tego zmusić.

„Czy ona przeprosiła?” – zapytała ponownie Żanna.

  • Tak. Tak bardzo się wstydzę tego, jak się zachowałam. Za manipulację, za kłamstwa, za próbę zepsucia ci wakacji. Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem wdzięczna, że mną wtedy wstrząsnęłaś. To był impuls, którego potrzebowałam.

Zanna się uśmiechnęła. Żenia, która stała nieopodal i słyszała rozmowę, zrobiła to samo.

„Zapraszam cię na kolację w ten weekend” – kontynuowała Alena. „Julia tęskniła za tobą i mam ci wiele do powiedzenia. Chcę cię oficjalnie przedstawić Igorowi. On jest… dla mnie kimś wyjątkowym.

„Na pewno przyjdziemy” – obiecała Żanna. „I cieszę się, że u ciebie wszystko w porządku”.

Po odłożeniu słuchawki zwróciła się do męża:

  • Słyszałeś?
  • Tak, – skinęła głową Żenia. – Nie mogę uwierzyć, że to ta sama Alena. Jakby ktoś ją podmienił.

„Czasami ludzie potrzebują wstrząsu, żeby zacząć się zmieniać” – zauważyła Żanna. „Cieszę się, że nie zabraliśmy Julii do Tajlandii. Nie powinniśmy zachęcać jej do manipulacji”.

Żenia przytulił żonę:

  • Miałeś rację. Dziękuję, że nie pozwoliłeś mi pójść za jej przykładem. I że znalazłeś w sobie siłę, żeby porozmawiać z nią osobiście.

„Wiesz” – powiedziała Żanna zamyślona – „może naprawdę powinniśmy zabrać Julię gdzieś następnym razem? Kiedy planujemy rodzinne wakacje, nie romantyczne. To dobra dziewczyna i miło byłoby spędzić z nią więcej czasu.

„Oczywiście” – uśmiechnęła się Żenia. „Ale następnym razem to będzie nasza decyzja, a nie wynik manipulacji Aleny”.

Roześmiali się, a napięcie ostatnich miesięcy w końcu ustąpiło. Czasami najtrudniejsze problemy rodzinne rozwiązują się, gdy ludzie znajdują w sobie siłę, by być wobec siebie szczerzy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *