Czy jestem starą kobietą?

Czuła, że nudzi wszystkich, w tym syna, wnuka i wnuczkę. Wiedziała, że wszyscy podwładni w jej ogromnym biurze nazywają ją po prostu staruszką. Mimowolnie podeszła do lustra:

„Czy naprawdę jestem starą kobietą? Może i mam siedemdziesiąt lat, ale wyglądam świetnie” – odwróciła się, ponownie przyglądając się sobie ze wszystkich stron. „Moja sylwetka jest w idealnym stanie, a twarz piękna. Mój lekarz już zarobił na dobry samochód.

Mężczyźni przestali zwracać na mnie uwagę. Całymi dniami prawią mi komplementy, jaka jestem piękna, ale w ich oczach nie ma ani krzty zachwytu, nie mówiąc już o miłości. Mój Fiodor zmarł ćwierć wieku temu. Był ode mnie starszy o piętnaście lat. Miałam wtedy dwadzieścia lat, a on trzydzieści pięć. Pracowałam dla niego wtedy i zawsze marzyłam o karierze, ale nigdy nawet nie marzyłam o tym, żeby zostać jego żoną. Minęło pięćdziesiąt lat od tamtej pory i dwadzieścia pięć od jego śmierci, a ja nigdy nie wyszłam za mąż po raz drugi.

Był szczęśliwy przed śmiercią, choć wiedział, że to jego ostatnie dni na ziemi. Miał wnuka. Przekazał mi wszystko i zlecił mi prowadzenie jego firmy, dopóki jego syn i wnuk nie staną się godnymi następcami. Przez cały ten czas dbałem o jego interes i go rozwijałem. Mój syn jest trochę zły, że nadal tu rządzę. Oczywiście poradzą sobie beze mnie z wnukiem. Ale w moim życiu nie zostało mi nic poza tą firmą.

Nadal będę wracać do domu, nie do domku, ale do mojego jednopokojowego mieszkania, które pozostaje wspomnieniem mojej młodości.

„Anno Iwanowna” – głos sekretarki rozległ się przez interkom. „Riabow przyszedł do ciebie”.

  • Pozwól mu wejść.

Ktoś cicho zapukał do drzwi i wszedł jeden z jej przełożonych:

  • Anno Iwanowno, jak cudownie wyglądasz! – powiedział spokojnym głosem, a na jego twarzy od razu pojawił się zachwyt. – Oto papiery od klientki…
  • Idź do Walerego Fiodorowicza! – machnęła ręką z irytacją. – Niech on zdecyduje.

„Okej” – powiedział i zniknął za drzwiami.

„To tyle, jutro sobota. Powiem synowi, że w weekend nie istnieję dla nikogo”.

Wyjęła telefon i zadzwoniła do syna:

  • Valera, znikam na weekend.
  • Jeśli chodzi o.

— Czy mogę żyć dla siebie chociaż przez dwa dni?

  • Mamo, co postanowiłaś? – w głosie syna dało się usłyszeć jakieś życzliwe tony.
  • Walera, idę odpocząć. Wyłączam telefon.
  • Matka…
  • Synu, wszystko będzie dobrze!

„Wolne do poniedziałku!” – rozkazała kierowcy.

Wzięła torbę z zakupami i ruszyła w stronę wejścia.

Weszła na drugie piętro i otworzyła klucz do swojego jednopokojowego mieszkania, w którym mieszkała w młodości. Pojawiała się tu raz w roku. Przez pięćdziesiąt lat przeprowadzono kilka remontów, ale nawet po remoncie wszystko przypominało jej młodość. Nawet ubrania w szafie były w stylu z jej młodości. Raz w miesiącu kobieta przychodziła sprawdzić, czy w mieszkaniu wszystko jest w porządku.

Wstawiłem jedzenie do lodówki i sam zrobiłem herbatę i kanapki.

Potem umyłem się w prostej wannie. I położyłem się spać. Kto powiedział, że bogaci się nie męczą? Zdarzają się.


Rano wstałem, uśmiechnąłem się, po raz kolejny wspominając młodość. Wypiłem kawę i zacząłem się szykować.

Otworzyła szafę. Wisiały tam sukienki, które wcześniej jej się podobały. Może nie były drogie, niemodne, ale uwielbiała je. Ubrała się. Złota biżuteria pozostała na stoliku nocnym. Spojrzała w lustro z uśmiechem:

„Jak to nie w stylu groźnego szefa. Pójdę na spacer. Tak bardzo pragnę, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę nie jako na szefową, ale po prostu jako na kobietę. I nawet jeśli mam siedemdziesiąt lat! W głębi duszy wciąż mam osiemnaście…” – zaśmiała się mimowolnie. „No, nie osiemnaście, czterdzieści pięć”.


Poszła na spacer nie w kierunku centrum, ale w miejsce, gdzie spacerowała w młodości. Jeśli się tu pojawiała, to po drodze z jednego zakładu do drugiego, a wszystko widziała tylko z okna samochodu, rozmawiając jednocześnie przez telefon.

Dotarłem do parku. Przypomniałem sobie, że w młodości często tu spacerowałem z kolegami z klasy, a później ze starszymi chłopakami. Jedliśmy lody…

Rozejrzałem się i zobaczyłem tacę. Podszedłem do niej i zacząłem ją badać:

„Ojej, ojej, ojej! Wygląda na to, że nie ma tu dobrych lodów. Które mam wybrać?”

  • Daj mi dwa lody! – rozległ się męski głos w pobliżu.

-Którego chcesz?

  • Które jest najsmaczniejsze?

„Ten” – zauważyła sprzedawczyni. „Ale jest drogi”.

  • No to jedziemy!

Sprzedawczyni wydała mi resztę i nałożyła dwie porcje.

„Dziękuję!” powiedział mężczyzna i… podał Annie. „Ciesz się!”

Przez dobrą minutę Anna Iwanowna patrzyła na mężczyznę w sposób czysto profesjonalny, jakby był kolejnym kandydatem na wysokie stanowisko w jej imperium:

„Wygląda na jakieś sześćdziesiąt lat, jakieś dziesięć lat młodszy ode mnie. Niezbyt przystojny. Sądząc po wyglądzie, nie piastował żadnych wysokich stanowisk, wygląda na zwykłego operatora maszyn. Nieżonaty. Żonaci mężczyźni nie częstują obcych kobiet lodami na ulicy” – oprzytomniała nieco. „Ale chciałam sama poszukać przygody…”

  • Dziękuję! Mój ulubiony – uśmiechnęła się do mężczyzny. – Ale jest drogi.

„Zarabiam wystarczająco dobrze, żeby leczyć piękną kobietę” – zapytał nagle. „Jak masz na imię?”

  • Ania.
  • Nazywam się Boris. Nie spieszysz się?
  • Nie. Dlaczego zadałeś takie pytanie?

— Cały dzień pracy, pracy…

„Ja też” – Anna skinęła głową.

  • Czy możemy po prostu wybrać się na spacer w sobotę i zjeść lody?
  • Móc.

„Czyli możemy przejść na nieformalny zwrot?” – zapytał mężczyzna prostym tonem.

Spacerowali, jedli lody, których Anna w ogóle nie lubiła, a szczerze mówiąc, słodkie jak na jej wiek nie jest wskazane. Jadła małymi łykami. Upał pomagał, lody lały się strumieniami.

  • Ojej, roztopiło się! Ubrudzę się! – krzyknęła kobieta i wrzuciła je do kosza.

Mężczyzna odgryzł spory kawałek i wrzucił szczątki do tej samej urny. Aby załagodzić niezręczność, zapytał:

  • Anya, gdzie pracujesz?

„Pomocy!” – powiedziała do siebie kobieta, zupełnie nieprzygotowana na to pytanie. „Wydaje się, że myśli, że jestem od niego młodsza. Czemu milczę? Muszę na coś odpowiedzieć, coś mniej lub bardziej prawdopodobnego. Więc powiem coś wiarygodnego. W naszym biurze pracuje ponad tysiąc osób”.

— W biurze naszego holdingu.

— U staruszki?

  • O jakiej staruszce mowa? – Anna nie od razu zrozumiała, o kim mowa.

— Gospodarstwem zarządza starsza kobieta, żona Karpowa.

  • O tak, – ale chciała krzyczeć. – “Jaka ja dla ciebie jestem starą kobietą?”

– Kiedy umarł, wzięła wszystko w swoje ręce. Wygląda więc na to, że robi wszystko dobrze. Pomaga jej syn.

  • Boris, ona nie jest taka stara – i żeby odwrócić rozmowę od tego tematu, zapytała – A gdzie ty pracujesz?

– W sprzęcie, jako operator frezarki. Nasza fabryka też do niej należy – i z jakiegoś powodu powiedział. – Już jestem stary. Za rok skończę sześćdziesiątkę. Myślałem, że przejdę na emeryturę po sześćdziesiątce, ale przedłużyli nam młodość, o kolejne sześć lat pracy.

— A co z twoją żoną?

— Byłem dwa razy żonaty. Teraz dzieci z pierwszego małżeństwa są duże, a ja mieszkam sam. Mam mieszkanie, choć jednopokojowe, ale jest moje. Mam samochód, Ładę 7, ale wciąż jeździ.

„Ja też mam jednopokojowe mieszkanie” – powiedziała, unikając w końcu niebezpiecznej rozmowy.

  • Chodźmy zjeść szaszłyki – skinął głową w stronę osób, które je robiły. – Są tu pyszne.

„O Boże! Czy on zaoferuje mi wszystko, czego nie mogę mieć?”

  • Boris, nie jem tłustego mięsa.

„To chodźmy na spacer” – wyciągnął zgiętą wpół rękę. „Po drodze zatrzymamy się w kawiarni”.

„Chodźmy!” wzięła go pod ramię, „ale gdzieś daleko od tych wszystkich kawiarni”.


Anna szła, nie bojąc się, że idzie pod rękę w nieznane miejsce z zupełnie obcym mężczyzną. Czego tu się bać, mając siedemdziesiąt lat? Miała dobrą duszę i tylko jedna myśl trochę psuła jej humor:

„To prawdopodobnie mój ostatni romans i skończy się, gdy ten interesujący mężczyzna dowie się, ile mam lat. Albo gdy dowie się, jaką pozycję zajmuję w społeczeństwie, wtedy okaże się, że go kupiłam”.

Opowiadał coś o swojej pracy. Anna słuchała z przyjemnością, kiwała głową i bała się, że przestanie, a ona sama będzie musiała opowiedzieć o swojej pracy i życiu. Ale naprawdę nie chciała kłamać.

Anna zauważyła też, że jej towarzysz coraz częściej zerkał na szyldy z informacją o sprzedaży czegoś jadalnego. W końcu, nie mogąc się oprzeć, zasugerował:

  • Aniu, chodźmy coś zjeść! – powiedziała tak normalnie i tak podniecająco, jakby jej mąż był w pobliżu.
  • Boris, mieszkam niedaleko! Przyjedź do mnie! Zaraz coś zamówię i zjemy obiad.

„Dobrze” – dodał dumnie. „Anya, zamów, co chcesz! Mam pieniądze”.

  • Dobrze! – Wyjęła telefon. – Tylko nie patrz, co zamówiłam.

Zamówiła jedzenie i napoje w najlepszej restauracji, nie patrząc na cenę. Nigdy nie patrzyła na ceny.

  • Przywiozą najpóźniej za godzinę! – i biorąc go pod rękę, dodała – Musimy się trochę pospieszyć, przywiozą wcześniej.

Weszliśmy do mieszkania.

  • Idź do kuchni! Łazienka jest tam!

Anna powiedziała szybko i wbiegła do pokoju. Wepchnęła do szafy swój drogi garnitur, który tak bardzo nie pasował do jej skromnego wyglądu. Zebrała garść złotej biżuterii, wsunęła ją do torebki, a torebkę do szafy.

Zadzwonił domofon. Zamówienie zostało już dostarczone.

Zaczęli razem rozstawiać i nakrywać do stołu, a Boris z radością uświadomił sobie, że nie wróci dziś do domu. A on sam rozpaczliwie pragnął zostać do rana z tą tajemniczą kobietą w niedrogiej sukience, która zamówiła coś w restauracji za kwotę porównywalną z jego miesięczną pensją.

„Anya, pozwól, że przeleję ci pieniądze” – skinął głową w stronę stołu.

„Jutro na śniadanie jesteś mi winien ciasto” – powiedziała śmiało kobieta.

  • Zgadzać się.

Czego chcieli od tego weekendu? Romansu? I dostali go w całości. Tylko że w ich duszach zrodziło się uczucie wyższe niż romans.

Weekend się skończył, czas się pożegnać.

– Aniu – powiedziała stanowczo jej przyjaciółka. – Wyjdź za mnie. Zamieszkamy razem. Dobrze zarabiam, mam samochód. Przeżyjemy!

„Boris, nie mogę ci od razu odpowiedzieć” – powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy.

  • Rozumiem. Zastanówmy się dobrze. Przyjdę w sobotę.
  • OK!

Wyszedł, a Anna Iwanowna padła na łóżko i zaczęła płakać:

– Za dużo się nagadałam! Zakochałam się! Co ja narobiłam? Co mu powiem? Jestem tą starą kobietą, mam siedemdziesiąt lat. Kiedy on przejdzie na emeryturę, będę miała prawie osiemdziesiąt. Oczywiście, mogę mu zapłacić za jego miłość, ale tego nie chcę.


Minął tydzień.

Anna Iwanowna stanowczo postanowiła, że nigdy nie spotka się z Borysem. Powiedziała jednak kobiecie, która pilnowała jej mieszkania, żeby przyszła rano.

I tak czekałem, aż zadzwoni. Chciałem, żeby jej przyjaciółka nie przychodziła, żeby to była jakaś głupia, nic nieznacząca przygoda.

W telefonie zaczęła grać melodia. Chwyciłem:

  • Tak.
  • Anno Iwanowna, przyszedł z kwiatami. Powiedziałam mu, jak kazałaś, żebyś go przeprosiła i żeby więcej nie przychodził. Skinął głową i wyszedł, i od razu zrobiło mu się smutno.
  • Dziękuję! – Wyłączyła telefon, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.

Brygadzista rozdał banknoty. Boris spojrzał na nie i pokręcił głową ze zdziwieniem:

„Znowu pensja jest dwa razy wyższa niż poprzednio. I tak już trzeci miesiąc. Wstydzę się przed znajomymi. Cała dobra robota należy do mnie. Decydenci chyba zapomnieli o moim istnieniu. Wcześniej zarabiałem dwieście procent i ciągle się oburzali, teraz zarabiam czterysta procent i zdają się tego nie zauważać. Kierownika warsztatu. Zapytam go teraz.

  • Siergiej Pietrowicz, oczywiście, dziękuję za taką pensję! Ale coś tu nie gra.
  • Boris, sam tego nie rozumiem. Próbowałem dowiedzieć się od kierownictwa, mówią, że wszystko w porządku – kierownik sklepu uśmiechnął się nieco złośliwie. – Wygląda na to, że staruszka się o ciebie martwi.
  • Jaka staruszka?
  • Co, co? Anna Iwanowna Karpowa – szef poklepał go przyjaźnie po ramieniu. – Więc wszystko w porządku!

Boris spojrzał na niego ze zdziwieniem:

  • Anna Iwanowna… Ania…

Sekretarka otworzyła drzwi biura i powiedziała ze zdziwieniem:

„Anno Iwanowno, dali ci kwiaty” – i wyciągnął bukiet białych róż.

  • Kto przekazał dalej?

— Ochrona stwierdziła, że to jakiś mężczyzna i natychmiast odszedł.

Wzruszyła ramionami ze zdziwieniem, zastanawiając się, kto mógł je przynieść. A potem zobaczyła list. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe. Otworzyła go:

„Anya, musimy się spotkać i porozmawiać. Nadal nie odpowiedziałeś na moją ofertę, Boris.”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *